Protestujący celowo wybrali zbieg ulic Zamkowej 3 Maja, bo do Muzeum-Zamku schodzili się właśnie melomani na coroczny koncert plenerowy łańcuckiego festiwalu muzycznego. Przypomnijmy, że właściciel Polmosu zapowiedział zwolnienie 130 ze 159 pracowników, co w praktyce oznacza zamknięcie fabryki wódek z 250-letnią tradycją. Uczestnicy trzymali flagi oraz transparenty z napisami: „Chcemy pracować, chcemy żyć”, „Fabryka wódek Polmos jest tylko jedna”.
Nadzieja umiera ostatnia
- Sytuacja jest krytyczna. Chcą nam zniszczyć nasz zakład, bo zwolnienie takiej liczby osób oznacza, że zostanie garstka ludzi, którzy nie będą wstanie utrzymać go wjakiejkolwiek kondycji - mówił Robert Inglot, pracujący wPolmosie od22 lat jako elektromechanik.
- Ja w tej chwili pracuję, mąż może już niedługo nie pracować. Jak mamy utrzymać dom i studiujące dzieci z jednej wypłaty i to najniższej krajowej? - pytała Elżbieta Inglot, uczestniczka pikiety. - Bolesne jest to, że zniknie zakład, który produkował bardzo dobre jakościowo, rozpoznawalne w Polsce i za granicą wódki, których nikt inny nie robił. Nie rozumiemy, dlaczego francuski właściciel, który pewnie lepiej zna się na sprzedaży win niż wódki, nie sprzeda nas komuś, kto będzie potrafił poradzić sobie na tym rynku. Francuzi nie zainwestowali w ten zakład ani złotówki, a zamykają go na cztery spusty - dodaje rozgoryczona.
Związkowiec Jacek Wielgos zdradził, że piątkowe rozmowy z przedstawicielami spółki Marie Brizard Wine&Spirits, które trwały od rana do godz. 15.30, nie przyniosły rozwiązania i były bardzo trudne.
- Nasz pracodawca zatrudnił zespół profesjonalistów, którzy zawodowo zajmują się negocjacjami, ale zabrakło osób decyzyjnych. Przedstawiliśmy pewne propozycje, ale jaka będzie odpowiedź drugiej strony zobaczymy we wtorek, kiedy znów usiądziemy do stołu - mówi Wielgos.
- Niestety, te negocjacje nie idą w dobrym kierunku. Propozycje ze strony MBWS bardzo odbiegają od naszych i nie widać światełka w tunelu. W każdym scenariuszu mówi się o zamknięciu fabryki, pozostaje tylko kwestia czasu, czy ma to nastąpić do końca tego czy przyszłego roku - dodawał.
Dlatego związkowcy bardzo liczą na pomoc posłów, którzy 6 czerwca mają się spotkać z dyrektorem generalnym spółki. Będzie to pierwsze spotkanie Francuza ze stroną polską po prawie pół roku starań. Również pracownicy przygotowali do dyrektora pismo, w którym proszą o zmianę decyzji w sprawie likwidacji zakładu.
Polmos nie jest bankrutem
Dodatkowo pracownicy zamierzają pikietować 31 maja przed ambasadą francuską w Warszawie.
- Jedynym orężem, którym dziś możemy walczyć, jest opinia publiczna, która może zmusić zarządzających do zmiany decyzji. Dlatego jesteśmy tu przed koncertem, bo chcemy pokazać, że to ważny problem dla tego miasta - dodawała Anna Kusz, szefowa związków zawodowych Polmosu Łańcut. - Dodatkowo niepokoją nas informacje od pracodawcy, który zamierza rozwiązać umowy o pracę nawet z osobami chronionymi - przyznała.
Jak zaznaczali protestujący, lokalne władze, które również były obecne na pikiecie, od początku wspierały ich działania.
- 14 czerwca dostaniemy wypowiedzenia. Do tego czasu musimy zrobić wszystko, żeby móc spojrzeć w lustro i spokojnie powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe - mówi Krzysztof Dudek, zastępca kierownika działu produkcji z Polmosu. - Nasza fabryka nie przynosi strat, pracowaliśmy na dwie zmiany, wykonujemy każde zadania stawiane przez MBWS, dlatego nie zgodzimy się na takie traktowanie - zaznacza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc