Klasa średnia skacze sama. Na własne życzenie

Witold Głowacki
Marsz Komitetu Obrony Demokracji w Warszawie
Marsz Komitetu Obrony Demokracji w Warszawie fot. michal dyjuk / polska press
Polska klasa średnia zrezygnowała z udziału w tworzeniu społeczeństwa. Zamiast tego wybrała „splendid isolation”. Dlatego dziś próżno jej szukać sojuszników w walce o jej wartości i interesy. Sama skazała się na samotność.

Polska klasa średnia skacze sama. Na demonstracjach KOD niemal nie widzimy przedstawicieli innych klas społecznych, może poza celebrytami z klasy średniej wyższej, nieliczni młodzi są zaś na ogół dziećmi innych uczestników demonstracji pozostającymi na ich pełnym lub częściowym utrzymaniu. Wygląda na to, że nikt inny już tam nie przyjdzie.

Bo po co?

Klasa średnia skacze sama, jak to zadzierające nosa, przemądrzałe, ale przede wszystkim bardzo smutne dziecko. To, które ma sporo drogich zabawek, ale z którym nikt już w przedszkolnej grupie nie chce się bawić. Klasa średnia wciąż nam chce dowieść, że Polska jest mistrzem świata w zakresie transformacji ustrojowej i gospodarczej, że powinniśmy się cieszyć z sukcesów modernizacji i radować, że nie podzieliliśmy smutnego losu Ukrainy. Klasa średnia uważa, że jest silna i dojrzała - przetrwała przecież opcje walutowe, Amber Goldy, polisolokaty oraz kredyty frankowe. Nie mówiąc już o doświadczeniu krańcowym, wręcz ostatecznym, jakim - według retoryki samotnie skaczących - były poprzednie rządy PiS. Klasa średnia to wszystko przetrwała. Tymy ręcamy!

CZYTAJ TAKŻE: Tym razem 4 czerwca nikt już nie ma czego świętować

- Bierzcie z nas przykład - chce nam więc nadal powiedzieć klasa średnia, co akurat jest jedną z bardzo niewielu tak naprawdę kwestii, które jakoś zbliżają ją do jej zachodnich odpowiedników. Oto Polish Dream - i ty możesz kiedyś zamieszkać z nami na strzeżonym osiedlu i popijać prosecco bez obawy, że jutro nie starczy ci na jedzenie.

Ale poza tym niestety klasa średnia nie ma nam już kompletnie nic więcej do zaproponowania ani do powiedzenia. Jej wieszcze powtarzają od lat zgraną mantrę o wielkim polskim zwycięstwie i jego nieuchronnych, niestety, kosztach. Kosztach może i dla przedstawiciela klasy średniej jakoś tam smutnych, ale jednocześnie tak bardzo nieistotnych, jak mina tej zatrudnionej na groszowej śmieciówce kelnerki, której przedstawiciel polskiej klasy średniej po raz kolejny poskąpił napiwku.

Jej eksperci chętnie pokażą nam słupki ze współczynnikiem Giniego oraz wykres z krzywą wzrostu polskiego PKB, ale już nie zająkną się o tym, że i kelnerka i pół jej pokolenia nawet nie trafią do tabelki z polskimi uśrednionymi dochodami, nie mówiąc już o emerytalnych symulacjach na najbliższe półwiecze.

CZYTAJ TAKŻE: Pół roku rządu Beaty Szydło. Realizacja obietnic na pół gwizdka

Miło się słucha ulubionej płyty na dobrze zestrojonym sprzęcie. Ale puszczanie jej w kółko latami, dzień w dzień, z pewnością nie będzie rozwijać umysłu. Nie da się bez intelektualnego regresu w nieskończoność czytać tego samego wydania gazety ani tej samej książki. Nic więc dziwnego, że ten regres nastąpił - i to lata temu. Polska klasa średnia poszerza stan posiadania, rośnie jej poziom aspiracji, ale w zakresie szeroko rozumianego samorozwoju jest jak polski coaching. Na dnie.

Zapewne właśnie dlatego klasa średnia do dziś nie zdołała wyłonić nawet własnej reprezentacji politycznej. Owszem to klasa średnia jest w tej chwili podstawowym zapleczem społecznym sejmowej opozycji. Ale jakość, siła, klasa, wreszcie programowy i ideologiczny stan tej opozycji doskonale oddają realną intelektualną kondycję grupy, która uważa się za sól, elitę i reprezentację polskiego społeczeństwa. Pustka aż krzyczy, i to do tego stopnia, że grupa społeczna, którą najbardziej zabolały kredyty frankowe, jest dziś gotowa głosować na ich wielkiego swego czasu orędownika - o czym szerzej za chwilę.
Jak to klasa średnia?! Co to w ogóle za okropne uogólnienie! Przecież klasa średnia to grupa bardzo szeroka i zniuansowana - może się tu oburzyć ktoś, kto uwierzył w reprodukowane przez lata bez żadnej refleksji i bez żadnego związku z rzeczywistością slogany o „polskim społeczeństwie klasy średniej”, które obejmować ma coraz szersze rzesze Polaków i niczym w zachodnim państwie opiekuńczym z lat 60 (tylko że bez nawet namiastki takiego państwa), czynić je bardziej obywatelskim, bardziej odpornym na populizm, bardziej światłym i dojrzałym.

Nieprawda. Najwyższy czas porzucić te złudzenia. Owszem, w badaniach socjometrycznych widzimy naprawdę osobliwy paradoks. Za członków klasy średniej uważa się około połowy Polaków - badanie CBOS z 2013 roku, zaś aż 69 proc. uważa się za - uwaga - „średnio zamożnych”. Niesłychane, zważywszy na to, jak odległa jest ta autodefinicja od mierzonych przez GUS realiów. Tak naprawdę jednak z tego badania możemy wyprowadzić tylko dwa wnioski. Po pierwsze lata powtarzania neoliberalnych sloganów o klasie średniej jako wszechogarniającym żywiole ciągnącym w górę całe społeczeństwo zrobiły swoje - i prawie nikt u nas nie rozumie, czym tak naprawdę jest klasa średnia. Po drugie - ankietowani chętnie przypisują sobie osiągnięcie czegoś, co w rzeczywistości nadal pozostaje odległą aspiracją.

CZYTAJ TAKŻE: Tym razem 4 czerwca nikt już nie ma czego świętować

Twardy fakt - mediana polskich zarobków wynosi w tej chwili ok. 2400 zł, co oznacza, że połowa Polaków zarabia mniej niż tę kwotę. Oni do klasy średniej nie tylko nie należą, ale są też daleko od poziomu dochodów, który pozwalałby do niej w ogóle aspirować.

Jak to? Do średniej pensji brakuje mu tylko 1600 miesięcznie, to znaczy że jest już niedaleko - zapyta ktoś, kto naczytał się zbyt wielu neoliberalnych publicystów, którzy posiłkując się zwykle tymi samymi paroma całkowicie wyrwanymi z kontekstu urywkami z wypowiedzi prof. Henryka Domańskiego, wybitnego socjologa zajmującego się rozwarstwieniem społecznym, uwielbiają twierdzić, że wysokość średniej pensji brutto jest w Polsce właśnie progiem dochodowym kwalifikującym do klasy średniej.

Guzik prawda ¬- już nawet abstrahując od faktu, że Domański w rzeczywistości ustawia ten próg zauważalnie wyżej. W socjologii - przynajmniej tej europejskiej ¬- najczęściej przyjmuje się dość elastyczną definicję, według której klasa średnia składa się z ludzi, którzy stale i trwale mogą wydawać całkowicie według własnego uznania co najmniej jedną trzecią swoich miesięcznych dochodów, bo właśnie minimum tyle zostaje im po wywiązaniu się z miesięcznych zobowiązań i zaspokojeniu potrzeb. Uwaga - „zaspokojenie potrzeb” nie oznacza tu bynajmniej jakiegoś minimum niezbędnego do przeżycia na bułkach i kefirze. Oznacza zaspokojenie potrzeb.

Do tego przedstawiciel klasy średniej powinien dysponować pewnym trwałym majątkiem - mieć na własność przynajmniej dom lub odpowiedniej wielkości mieszkanie oraz samochód, oczywiście również klasy co najmniej średniej. Jest jeszcze kryterium oszczędności, tu zaznaczmy uczciwie, że powoli się od niego odchodzi ze względu na europejskie realia ekonomiczne, w klasycznej wersji szanujący się członek klasy średniej powinien mieć zaoszczędzone środki pozwalające na bezproblemowe utrzymywanie się przez rok.

CZYTAJ TAKŻE: Pół roku rządu Beaty Szydło. Realizacja obietnic na pół gwizdka

Możemy te kryteria nieco poluzowywać, ale do polskich realiów dopasowują się one całkiem same. Tu nie bawimy się w zamienianie euro na złote po kursie 1:1 ani nie wymachujemy współczynnikiem Giniego, skrzętnie chowając tabelkę z decylowym rozkładem dochodów. Mamy elastyczne kryteria nie odnoszące się do konkretnych kwot. I bardzo jednoznaczne wnioski.

Po prostu nie ma mowy o żadnej klasie średniej na poziomie polskiej średniej pensji. To może być przykra świadomość, ale zarabiający 4 500 zł netto mieszkaniec dużego miasta na ogół również nie jest „członkiem” klasy średniej, chyba że mieszka samotnie we własnym mieszkaniu. Uwaga, z góry przepraszam wielu chętnych do obwołania się członkami klasy średniej: własnym, czyli będącym własnością jego, a nie banku. Polski średniak bynajmniej nie jest członkiem klasy średniej.
Polska klasa średnia to grupa wąska, obejmująca (i to przy maksymalnym poluzowaniu kryteriów) najwyżej piątą część Polaków - w przyjęciu właśnie tej skali pomocna jest wiedza, że według danych GUS zarobki powyżej 5 tysięcy zł brutto osiąga ok. 22 proc. Polaków. Pamiętajmy przy tym, że nieco wyższy, próg 7,1 tys. brutto (uznawany przez polskich badaczy rynku za „próg zamożności” - co po przekładzie z neoliberalnego na polski może właśnie oznaczać dolną granicę klasy średniej) przekracza już tylko około miliona z nas.

Polacy nie są społeczeństwem klasy średniej. Za to polska klasa średnia żyje w coraz większym oderwaniu od reszty Polaków.

CZYTAJ TAKŻE: Tym razem 4 czerwca nikt już nie ma czego świętować

Klasa średnia nie wierzy w rozwarstwienie społeczne. Jakie w ogóle rozwarstwienie!? Przedstawiciel klasy średniej był raz na wsi u szwagra, a tam same wypasione ciągniki! A poza tym ludzie chodzą w markowych ubraniach, nawet jak Szydło rozdawała 500, to był tam jeden chłopczyk w koszulce Lacoste! I kto tu będzie nam mówił o rozwarstwieniu!?

Klasa średnia nie chce płacić podatków. Płaci wprawdzie jedne z najniższych w Europie, ale i tak chciałaby je obniżyć. Uważa że to marnotrawstwo, pompowanie biurokracji i karmienie „patologii na socjalu”. Przestrzeń publiczna nie jest dla klasy średniej szczególną wartością, bo przecież klasa średnia stara się ją przebywać trasami między jednym podziemnym parkingiem a drugim, w sposób możliwie zabezpieczający ją przed kontaktem z pariasami. Chodniki, ostre dyżury,

Klasa średnia ogólnie nie liczy na polskie państwo. Woli sama sobie kupować własne namiastki państwa - ogrodzone płotem osiedle, kartę prywatnej opieki medycznej, czy usługi firmy ochroniarskiej. Nie przeraża jej natomiast fakt, że płot i ochroniarz nie zastąpią policji ani sprawnego wymiaru sprawiedliwości, a abonament w jakimś deluxmedzie niewiele pomoże choremu na raka.

Klasa średnia lubi wymagać. Żeby ser był pokrojony w plasterki (tu kłania się słynny list oburzonych czytelników do „Wyborczej”) i żeby pani w supermarkecie była uśmiechnięta i miła za te 2 tysiące brutto. I żeby u lekarza było szybko, na parkingu pusto, a w hotelu z katalogu żeby był ładny zapach. I żeby nie było tam Polaków.

CZYTAJ TAKŻE: Pół roku rządu Beaty Szydło. Realizacja obietnic na pół gwizdka

Klasa średnia składa się z mistrzów w kręceniu ekonomiczno-politycznego sznura na własną szyję. Najlepiej chyba ilustrują to preferencje wyborcze posiadaczy kredytów we frankach. Badanie zlecił TNS Polska konserwatywny think tank Instytut Jagielloński. Frankowicze popierają Nowoczesną - głos na partię Ryszarda Petru, którego działalność na rzecz rozpowszechnienia kredytów frankowych trwała jednak znacznie dłużej niż cała jego dotychczasowa działalność polityczna, oddałby dokładnie co trzeci z nich. Kolejnych 14 procent głosowałoby na PO. PiS mógłby liczyć najwyżej na tę samą liczbę głosów. Dodajmy, że aż 62 proc. frankowych dłużników hipotecznych popiera demonstracje organizowane przez KOD. Wszystko to w realiach, w których banki właśnie kierują wielomilionowe budżety na PR i lobbing mające zatrzymać projekty PiS zmierzające do przewalutowania frankowych kredytów z oczywistym wymiernym skutkiem dla dłużników. Wszystko to także w realiach, w których przeciętny przedstawiciel klasy średniej lubi sobie poszlochać nad „jego pieniędzmi”, które „zabrano mu z OFE” - co z kolei zawdzięcza Platformie.

Jakaś część klasy średniej ma swoje korzenie w grupie społecznej, którą kiedyś nazywaliśmy inteligencją. Grupie, która uważała, że przywileje płynące z wykształcenia i pozycji społecznej niosą ze sobą zobowiązania wobec społeczeństwa. To się nazywało etos.
Ale etos kojarzył się tak bardzo z tym zaniedbanym doktorantem w wymiętym, niemodnym sweterku, który nie ma nawet na te swoje cholerne książki, nie mówiąc już o drinku czy kinie, z tymi nauczycielami harującymi za grosze jak ta żałosna Siłaczka, że trzeba było uciec od tego jak najdalej. To się polskiej klasie średniej naprawdę udało.

CZYTAJ TAKŻE: Tym razem 4 czerwca nikt już nie ma czego świętować

Korzenie zostały wycięte i zalane wapnem. Książki może i zostały na półkach, ale z pewnością są częściej odkurzane przez pracującą na czarno Ukrainkę („robota, he he”, że zacytuję klasyka ideologii polskiej klasy średniej) niż czytane przez właścicieli. Przedstawiciel klasy średniej jako menedżer czy właściciel firmy nie ma nic wspólnego z żadną Siłaczką, za to bardzo sporo z folwarcznymi ekonomami z innych nowel tamtej epoki. Nawet przedstawiciele klasy średniej wykonujący stricte inteligenckie zawodu woli być znacznie bliżej wysokiej folwarcznej pozycji niż posady w wiejskiej szkole.

Ale wśród tych wszystkich odrzuconych w całości postinteligenckich spadków najgłębiej zakopane zostało właśnie poczucie zobowiązań wobec społeczeństwa. Klasa średnia całkowicie abdykowała z jakiejkolwiek roli we współtworzeniu tego społeczeństwa, w budowaniu wspólnoty. W dzieleniu się owocami sukcesu ze słabszymi. Wybrała swoją małą splendid isolation i swoją małą stabilizację według modelowych wzorców z Diagnozy Społecznej Janusza Czapińskiego. To właśnie dlatego klasa średnia nie przegrała nawet wojny kulturowej z konserwatywnym „ludem”. Nie przegrała, bo przecież nie brała w niej najmniejszego udziału.

CZYTAJ TAKŻE: Pół roku rządu Beaty Szydło. Realizacja obietnic na pół gwizdka

Teraz klasa średnia sobie skacze. Skacze sama - i tak chyba zostanie na dłużej. Bo kto ma do klasy średniej w skakaniu dołączyć? Prekariusze? Milenialsi na śmieciówkach? Ludzie z małych i średnich miast? Klasa pracująca z supermarketów, fabryk i budów? Bezpłatni stażyści? Wolne żarty, wcale niekoniecznie zresztą takie zabawne.

Klasa średnia sama skazała się na samotność. I teraz w końcu za to płaci.

To musi być trochę smutno tak skakać samemu, gdy nikt nie chce pomóc, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl