Bez rekomendacji proboszcza nie ma nauki w szkole ojca Rydzyka

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Adriana Boruszewska

Bez rekomendacji proboszcza nie ma nauki w szkole ojca Rydzyka

Adriana Boruszewska

Marek Jopp, szef toruńskich struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej i chełmżyński radny zapragnął kontynuować naukę na studiach podyplomowych w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Złożył dokumenty i, po wstępnej rekrutacji, został przyjęty.

Przygoda studenta Joppa z uczelnią ojca Rydzyka trwała jednak krótko. Tuż przed pierwszym wykładem (który wygłosić miał sam minister Szyszko) pani dziekan - według relacji Marka Joppa - poinformowała go, że nie może zostać przyjęty ze względu na niedostarczenie rekomendacji proboszcza, której wymagała uczelnia.

Marek Jopp zadeklarować miał otwarcie swój ateizm, przez co o wsparciu proboszcza nie było mowy.

Działacz SLD nie daje za wygraną. Zamierza odwołać się od decyzji uczelni, ponieważ studia na kierunku, który wybrał, były dofinansowane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Zdaniem Joppa uczelnia o. Rydzyka nie ma więc prawa wprowadzać kryterium religijnego w rekrutacji.

Uczyć się u Szyszki i Pawłowicz...

Szef toruńskiej SLD nie może uczyć się w szkole o. Rydzyka. Bo nie ma rekomendacji proboszcza.

Marek Jopp stanowczo zarzeka się, że pomysł kontynuowania studiów na toruńskiej uczelni nie był rodzajem prowokacji politycznej: - Skończyłem pięć różnych kierunków podyplomowych i ten miał być szósty. Jestem też równolegle studentem historii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.

Niektórzy lubią pić wódkę, a ja lubię się uczyć

Ale dlaczego akurat na uczelni związanej z Radiem Maryja? - Staram się nie mieć uprzedzeń - zapewnia Jopp. - Chciałem poznać, co powoduje, że ludzie mają takie poglądy i przełamać stereotypy, bo wiadomo jaka jest opinia o szkole i ojcu dyrektorze.

Spośród kilku kierunków studiów podyplomowych, najbliższe Joppowi były zajęcia z zakresu ochrony środowiska, bo wcześniej radny ukończył studia przyrodnicze w Bydgoszczy na ATR. Nie bez znaczenie było, że kierunek uzyskał dofinansowanie ze środków publicznych. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczył na to 278 tys. złotych.

- Dzięki temu cena za ten kierunek była dla mnie bardzo atrakcyjna - podkreśla Marek Jopp. - Rzadko zdarzają się podobne studia w cenie 850 złotych za semestr.

O ile ten argument można potraktować poważnie, to kolejny w ustach działacza SLD brzmi już jak oczywista ironia: - Na pewno zachętą były dla mnie zajęcia z ministrem Szyszko, a dodatkowa atrakcją miał być udział takich autorytetów naukowych jak pani prof. Pawłowicz.

Tak czy owak Jopp złożył wszystkie konieczne dokumenty. Za wyjątkiem jednego. - Nie miałem opinii od księdza proboszcza. Skontaktowałem się z dziekanatem i zapytałem co zrobić, jeśli nie mogę takiego zaświadczenia dostarczyć. Pani z sekretariatu poprosiła, żebym pisemnie wyjaśnił, dlaczego nie złożyłem zaświadczenia od proboszcza.

Jopp wyjaśnił więc na piśmie, że jest osobą niewierzącą. Po pewnym czasie otrzymał list z dziekanatu: „Informujemy, że po przeprowadzeniu postępowania kwalifikacyjnego został pan przyjęty na podyplomowe studia polityka ochrony środowiska, ekologia i zarządzanie w WSKSiM”.

Bez rekomendacji proboszcza nie ma nauki w szkole ojca Rydzyka
Facebook - Zaapeluję do ojca dyrektora, żeby wykazał się chrześcijańskim miłosierdziem - zapowiada działacz SLD.

- Nawet pochwaliłem się tą decyzją w internecie - mówi radny. - Chciałem pokazać, że osoby niewierzące też mogą studiować na tej uczelni.

Świeżo upieczony student dostał rozpiskę planu zajęć, a dzień przed rozpoczęciem poinformowano go o zmianie miejsca mszy inauguracyjnej.

W sobotę rano Marek Jopp zrobił sobie kanapki i pojechałem na zajęcia. Wcześniej jeszcze musiał wstąpić do dziekanatu, aby podpisać umowę. - Pani w sekretariacie powiedziała, że chce się ze mną spotkać pani dziekan. Ta stwierdziła, że bardzo jej przykro, ale ma złą informację i nie zostanę przyjęty. Wyjaśniła bardzo grzecznie, że podjęła korzystną dla mnie decyzję, ale „ma nad sobą przełożonych”.

Marek Jopp przyjął tłumaczenie pani dziekan do wiadomości i zapytał, czy - skoro już jest na miejscu - mógłby chociaż uczestniczyć w pierwszym wykładzie profesora Szyszko...

- Usłyszałem, że pani dziekan nie może sama podjąć takiej decyzji i musi zapytać... ministra. Przyszła pięć minut później i powiadomiła mnie, że minister nie wyraża zgody. Dodała, że jeśli dostarczę zaświadczenie od proboszcza, zostanę przywrócony. Ale nie chciałem uprawiać fikcji.

Dla Marka Joppa to nie pierwszy kontakt ze szkolnictwem kościelnym: - Wcześniej kończyłem studia podyplomowe dotyczące judaizmu, prowadzone przez zakon franciszkanów. Tamta szkoła, na którą poszło 24 miliony publicznych środków już dziś nie istnieje. Właściciel WSKSiM jest jednak bardziej operatywny i raczej nie pozwoli, by jego uczelnia upadła.

- W środę mam otrzymać informację na piśmie i wówczas podejmę dalsze kroki. Jeśli decyzja zostanie utrzymana, skieruję sprawę do sądu, a jeśli i w nim nie doczekam się sprawiedliwości, skieruję sprawę do Trybunału w Strasburgu. Wcześniej jednak zaapeluję do ojca dyrektora, żeby wykazał się chrześcijańskim miłosierdziem - zapowiada Jopp. - Czuję się dyskryminowany na tle religijnym, a ściślej mówiąc - mojej niewiary. Studia były dofinansowane ze środków publicznych, a ja nie mogę z nich skorzystać, bo jestem niewierzący.

Przecież to nie są religijne studia, ale z ochrony środowiska

Zwróciliśmy się do WSKSiM o zweryfikowanie wersji wydarzeń Marka Joppa. Zapytaliśmy też Ministerstwo Nauki oraz NFOŚ o prawny aspekt postępowania uczelni. Z żadnej z tych instytucji nie dostaliśmy dotąd odpowiedzi. Odpisało zaś Ministerstwo Środowiska - że wykłady ministra Szyszki są jego prywatną sprawą.

Adriana Boruszewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.