Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześciolatki w szkole za pieniądze rodziców

Katarzyna Piotrowiak
W tyskiej szkole nr 36 udało się już przygotować klasę dla sześciolatków
W tyskiej szkole nr 36 udało się już przygotować klasę dla sześciolatków fot. mikołaj suchan
Dyrektorzy szkół podstawowych dostaną po 3,5 tys. zł na dostosowanie klas do wymagań sześciolatków. Z kalkulatorem w ręku wyliczyliśmy, że to prawie 20-krotnie mniej niż absolutne minimum.

Ministerialne dofinansowanie nie wystarczy na organizację sal lekcyjnych, nie mówiąc już o uruchomieniu oddzielnych wejść dla dzieci młodszych, czy na dostosowanie sanitariatów.

- Za te pieniądze można co najwyżej kupić zapas papieru toaletowego i papieru do ksero na cały rok szkolny - mówi Tomasz Elbanowski z Legionowa, jeden ze współzałożycieli internetowego serwisu "Ratuj maluchy", który skupił już 35 tysięcy przeciwników reformy z całego kraju.

Obiecane 3,5 tysiąca złotych oznacza tylko jedno - ciężar przeprowadzenia reformy spadnie na rodziców. To oni będą musieli złożyć się na malowanie ścian, zabawki edukacyjne, a może nawet na wyposażenie klas.

Jak kiepski żart brzmi w takiej sytuacji zalecenie w ministerialnym poradniku dla dyrektorów szkół, aby dla właściwego przeprowadzenia remontu wynajęli architekta wnętrz.

Oto proste wyliczenie. W województwie śląskim jest 1261 podstawówek. Na przeprowadzenie reformy otrzymają razem około 4,5 mln zł. A tymczasem każda placówka będzie musiała wydzielić i wyposażyć chociaż jedną salę, aby mogły w niej przebywać dzieci sześcioletnie - to koszt ponad 12 tys. zł.

Dodatkowo przystosowanie toalet i wyodrębnienie oddzielnego wyjścia ze szkoły kosztować będzie ok. 55 tys. zł. To oznacza, że tylko w skali naszego województwa potrzeba aż 86 mln zł! Kwota nie jest przesadna, a to dopiero początek wydatków. Doskonale wiedzą o tym w Jaworznie, gdzie dzieci sześcioletnie do podstawówek chodzą od 2002 r.

- Co roku trzeba wymieniać dywan, kupić pomoce szkolne, na przykład kredki i plastelinę. Nie jest tajemnicą, że koszt tych zakupów spada na rodziców - mówi Lidia Rytter ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Jaworznie.

Ministerstwo edukacji informuje, że szkoły dostaną na reformę 347 mln zł. Natomiast rodzice, na podstawie rachunków zgromadzonych przez szkoły warszawskie, wyliczyli, że potrzeba 1,9 mld zł. Do dzisiaj żadnej ze stron konfliktu, nie udało się porozumieć co do sposobu przeprowadzenia reformy, ani jej kosztów.

- Ministerstwo podaje zdawkowe informacje. Wiadomo, że z tych 347 mln zł, zaledwie 50 mln zł zostanie przeznaczonych na doposażenie i przebudowę czternastu tysięcy szkół, czyli każda może liczyć co najwyżej na 3,5 tys. zł - rachuje Tomasz Elbanowski, jeden z rodziców niezgadzających się na szybkie wdrażanie reformy bez zabezpieczenia pieniędzy na ten cel. Elbanowski, podobnie jak kilkudziesięciu rodziców z całego kraju, którzy podpisali się pod protestem, nie chce, żeby jego dziecko uczyło się w byle jakich warunkach, spacerowało po korytarzu ze starszymi uczniami, uczyło się z naprędce przygotowanych podręczników. Zdaniem rodziców powodzenie reformy zależy od czasu i pieniędzy.

Odpowiedź ministerstwa w sprawie pieniędzy nie jest precyzyjna, ale potwierdza, że kwota zostanie rozparcelowana na różne cele związane z reformą. - Te pieniądze zostaną przeznaczone na zorganizowanie i funkcjonowanie świetlic, doposażenie szkół oraz na zwiększenie subwencji oświatowej dla gmin związanej z objęciem sześciolatków obowiązkiem szkolnym - wyjaśnia biuro prasowe ministerstwa edukacji.

Samorządowcy nie wierzą, że to wystarczy. - Kiedy remontowaliśmy dla sześciolatków cztery sale w przedszkolu, kosztowało nas to, łącznie z wyposażeniem, prawie 70 tys. zł. Za 3,5 tys. zł można co najwyżej zorganizować rozpoczęcie roku szkolnego, albo kupić wykładzinę, oraz farbę i zlecić malowanie - mówi Mieczysław Orgacki, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Tarnowskich Górach.

- Absolutnie nie jesteśmy gotowi do reformy. Mamy bardzo trudne warunki lokalowe. Jeśli pojawią się w szkole sześciolatki, trzeba będzie wprowadzić naukę na dwie zmiany. Już w tej chwili brakuje nam sal lekcyjnych - mówi Małgorzata Wełna, wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Bytomiu , w której uczy się 400. uczniów.

- Pomysł z wysłaniem sześciolatków jest dobry, ale technicznie trudny do zrealizowania. Jeżeli mam salę, w której będzie 26 uczniów, nie ma już miejsca na część relaksacyjną z dywanem i zabawkami. Jeśli podzielę klasę na dwie grupy, zabraknie mi sal w szkole. Kolejny problem, to wydzielanie korytarzy. Potrzebny jest architekt, a to sporo kosztuje - dodaje Aleksandra Dąbroś, dyrektorka SP nr 1 w Chorzowie. W placówce pod opieką ma 540. uczniów.

Koszt wyposażenia sali bez remontu w SP nr 36 w Tychach:

9580 zł - meble, firanki, dywan,
1800 zł - położenie paneli podłogowych,
1000 zł - pomoce naukowe oraz zabawki, przybory do pisania i malowania dla sześciolatków,
Razem: 12 380 zł

Pozostałe koszty według oceny w Tarnowskich Górach:

ok. 30 tys. zł - remont sanitariatów, czyli wymianę armatury, kabin, kafelek, przebudowę instalacji wodnej, ok. 25 tys. zł - osobne wejście do szkoły dla maluchów, 1000 zł - zakup farb i wymalowanie klasy,
Razem: 56 tys. zł

Koszt jednej klasy w jednej szkole, szacuje się więc na około 69 tys. złotych.
Ministerstwo proponuje 3,5 tysiąca złotych na szkołę.

W województwie śląskim jest 1261 szkół. Potrzeba więc na remonty ok. 86 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!