Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kabaret uczniów z Nędzy nie spodobał się w kuratorium

Aleksander Król
Franciszek Marcol doniósł przełożonym
Franciszek Marcol doniósł przełożonym Fot. ARC
Reformo, reformo, cóżeś ty za pani, że czego się nie chwycisz, to wszystko do bani - mieli zaśpiewać gimnazjaliści z podraciborskiej Nędzy podczas akademii z okazji Dnia Edukacji Narodowej.

Niestety, kabaret nie spodobał się jednemu z rodziców, który jest wizytatorem kuratorium i przedstawienie ocenzurowano. Ponieważ "sztuka" żartowała m.in. z kontroli kuratorium, były wójt Nędzy, obecnie wizytator - Franciszek Marcol, bo o nim mowa, doniósł o tym fakcie swoim przełożonym. A ci przyjechali z kontrolą.

Poleciliśmy niczego nie zmieniać, nie było tam nic obraźliwego

Dyrekcja szkoły nie chce nagłaśniać sprawy. Jest zdziwiona, że w ogóle wyszła na jaw. - Sprawa została pozytywnie wyjaśniona - ucina Maria Czerwińska, dyrektor Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Nędzy.
Przyznaje, że po kontroli kuratorium przedstawienie nieco skrócono, choć nie było takiego polecenia. Dzieci nie wystawiły ćwiczonego na próbach fragmentu dotyczącego kontroli kuratorium. Wykreślono też ze scenariusza rolę wizytatora, który chwali reformę oświaty, robiąc przy tym sporo błędów językowych. - Przedstawienie zostało skrócone ze względu na brak czasu. Prowadząca kabaret podjęła decyzję o opuszczeniu jednego fragmentu już w trakcie przedstawienia. Bo cała uroczystość znacznie się wydłużyła. - przekonuje pani dyrektor, zaznaczając, że nikt nie powinien poczuć się urażony, bo kabaret nie wskazywał konkretnej osoby.

W kuratorium oświaty w Katowicach przyznają, że ich kolega, który pracuje w delegaturze w Rybniku trochę przesadził, a kabaret był dobry. - Poleciliśmy absolutnie niczego nie zmieniać. Nie było tam nic obraźliwego. Nie odbierajcie sprawy, jako próby ocenzurowania przedstawienia - mówi Dariusz Wilczak, zastępca śląskiego kuratora oświaty. - Rodzic napisał skargę, bo nie chciał, żeby w przedstawieniu, które dotyczyło reformy, brało udział jego dziecko. Dlatego nasz pracownik pojechał sprawdzić, co dzieje się w szkole. To nie było śledztwo. Pytaliśmy dzieci, czy są zadowolone, czy ktoś im coś kazał - tłumaczy Wilczak. - Okazało się, że nie potwierdziły się przypuszczenia rodzica, a dziecko samo chciało zagrać swoją rolę - dodaje.
Wicekurator zaznacza, że Marcol napisał skargę nie jako pracownik kuratorium, ale jako ojciec jednej z uczennic. - A rodzic ma prawo pisać skargi. Mógł jednak załatwić to inaczej. Wystarczyłoby, żeby poszedł do dyrektora i powiedział, że nie chce by dziecko grało w tym przedstawieniu. I pewnie byłoby po sprawie - zauważa Wilczak. - Idąc tym tropem, może dojść do sytuacji, że ktoś się obrazi, gdy dziecko zagra owieczkę podczas jasełek z okazji Bożego Narodzenia i będzie żądał kontroli. To bez sensu - dodaje.

Franciszek Marcol nie chciał komentować sprawy. Gdy odwiedziliśmy go w delegaturze kuratorium w Rybniku, powiedział, że nie ma czasu rozmawiać na temat kabaretu. - Ta sprawa dotyczy mojego dziecka, które jest w szkole krzywdzone - rzucił. - Jeśli cokolwiek napiszecie, to spotkamy się w sądzie - uciął wizytator, zamykając drzwi przed naszym dziennikarzem.

Informacja o ocenzurowanym dziecięcym kabarecie szybko rozeszła się po niewielkiej miejscowości. Mieszkańcy nie kryją oburzenia. - Były wójt powinien wspierać naszą szkołę, a nie ściągać tu kontrole - mówi matka jednego z gimnazjalistów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!