Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe "bufet-mamy" przypadły do gustu

Maciej Kałach
Magdalena Kuś prowadzi z mamą bufet w BUL-e
Magdalena Kuś prowadzi z mamą bufet w BUL-e fot. Paweł Nowak
Zgodnie z zapowiedziami Uniwersytetu Łódzkiego, ruszyły, zanim rok akademicki rozkręcił się na dobre. Mowa o czterech bufetach przy uczelni, których obecni najemcy zwyciężyli w wakacyjnych przetargach. Biuro gospodarcze UŁ i samorząd studentów, który także wyłaniał oferentów, zapowiadali, że dzięki przetargom będzie smaczniej i w miarę tanio. Jak naprawdę wygląda uczelnia od kuchni?

- Lepiej niż przed wakacjami - ocenia Agata, studentka kulturoznawstwa. W siedzibie tego kierunku - pałacu Biedermanna można zjeść szpinak z jajkiem za 5 zł, kurczaka z oregano i curry za 7 zł, sałatkę z łososia za 3,5 zł czy tort orzechowy za 4 zł.

W pałacu od tygodnia dania serwuje Hanna Pieniak. Biuro gospodarcze UŁ obawiało się, że mała liczba studiujących przy ul. Franciszkańskiej nie zapewni utrzymania pani Hannie, ale ta jest pełna optymizmu. - W końcu wszystkie dania przygotowujemy z własnych składników, żadnych "gotowców" i raczej "slow food", zamiast "fast food". Będzie dobrze - uśmiecha się Pieniak.

Zdaniem jej klientki Agaty, nowi najemcy mają jedną podstawową zaletę.

- Potrafią liczyć, więc nie zdarza się mylnie wydana reszta, o co przed wakacjami nieraz musiałam się kłócić - wspomina studentka.

Olga Chwiłowicz wymienia inne, godne pochwały, uczynki nowej "bufet-mamy". - Dodaje ciastko do kawy, a w kanapkach można znaleźć oliwki. I wreszcie przestaliśmy jeść na plastikowych podstawkach - cieszy się przyszła kulturoznawczyni.

Plastik panuje w bufecie przy ul. Pomorskiej, gdzie siedzibę ma Wydział Nauk o Wychowaniu. Tu przetarg wygrał dotychczasowy właściciel, a jednym z jego atutów była kawa. W ofercie przyszli pedagodzy mają wiedeńską za 3,20 zł, duże espresso wypiją za taką samą cenę, dwa złote drożej kosztuje gorąca czekolada.

Kto po gorących napitkach znowu poczuje się głodny, powinien zajrzeć do Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego. Tu przetarg wygrała firma rodzinna - córka Magdalena Kuś i jej mama Grażyna Stefanek.

"A ty, laleczko, czego sobie życzysz?" - w ten sposób młodsza z pań wita studentkę, która wpadła na zapiekankę, robiąc sobie przerwę w poszukiwaniu lektur do pracy magisterskiej. My spróbowaliśmy pierogów z mięsem. - 7 złotych i siedem minut oczekiwania, bo to nasze własne specjały, a nie przywożone z zewnątrz - reklamuje pierogi pani Magdalena. Nam w jej pierogach najbardziej podobały się blisko centymetrowej szerokości skwarki.

Komu jeszcze mało atrakcji, może wybrać się do rektoratu. Byle nie po godz. 16, bo wówczas bufet dla pracowników UŁ jest już zamknięty - widać władze uczelni rzadko zajadają się w czasie nadgodzin. A studenci wracający ze stypendium w krajach na południu Europy przypominają, że tam na uczelnianych stołówkach w ramach karnetów przysługuje wino lub piwo - np. w Universidad de Granada w Hiszpanii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki