Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W łódzkich galeriach dzieci sprzedają swoje ciała

Piotr Brzózka
W centrach handlowych sponsorów coraz częściej szukają dzieci z tak zwanych dobrych domów
W centrach handlowych sponsorów coraz częściej szukają dzieci z tak zwanych dobrych domów fot. Piotr Pardus
13-letnie dziewczyny oddają się na parkingach galerii handlowych za nową bluzkę czy kartę do telefonu.

To jedno z najgroźniejszych zjawisk naszych czasów - alarmują socjologowie z Uniwersytetu Łódzkiego, którzy chcą przeprowadzić badania nad zjawiskiem "galerianek". Na tapetę pójdą dzieci prostytuujące się w okolicach Manufaktury i Galerii Łódzkiej.

- Od lat zajmuję się patologiami wśród młodzieży. Zauważam coraz większą "przedsiębiorczość" dzieci. Chcę zbadać "galerianki", bo to zjawisko nowe i najbardziej niebezpieczne - mówi dr Elżbieta Michałowska z Instytutu Socjologii UŁ. - Tego typu prostytucja powoduje potworny upadek tych dziewczyn. W przyszłości będzie im brakowało stabilności emocjonalnej i moralnej, będą szły przez życie po linii najmniejszego oporu, wykorzystując przy tym innych ludzi.

Dr Michałowska planuje badania nad "galeriankami" , jednak już z jej wstępnego rozpoznania wynika, że skala problemu jest w Łodzi duża i wciąż rośnie. Kim są "galerianki"?

- To gimnazjalistki - mówi Elżbieta Michałowska. - Mają 13 , góra 15 lat. Wiele pochodzi z tzw. dobrych domów. Łączy je szczególna psychika: zaburzony sposób postrzegania świata, zachwiane normy moralne. W tym co robią, nie widzą niczego złego.

Rachunek za nową bluzkę najczęściej jest wystawiany na parkingu. Tam dochodzi do zbliżeń ze sponsorami. Zazwyczaj jest to "tylko" seks oralny. Tak jest łatwiej w aucie.

Jak mówi dr Michałowska, Galeria Łódzka uchodzi za najkorzystniejsze miejsce do uprawiania tego procederu, a to z kolei ze względu na... konstrukcję parkingów. Nie są widoczne z ulicy, dostęp do nich jest utrudniony, panuje półmrok. Jednak i Manufaktura ma warunki. Została zbudowana w specyficznej okolicy. Zbiera "dzieci ulicy" z Bałut. Możliwe, że część zaczyna zarabiać ciałem.

Cena za usługę nie jest wygórowana. Wartość upominków zamyka się w 50-100 zł. To może być bluzka lub sukienka, perfumy, jeśli klient jest zamożniejszy, zdarza się telefon komórkowy lub odtwarzacz MP4. Sporadycznie dziewczyny biorą gotówkę. Zdarzają się stałe relacje z klientami, ale najczęściej to jednorazowe "numerki".
Paula z trudem daje się namówić na krótką rozmowę. Nie mówi tego wprost, ale wyraźnie oczekuje gratyfikacji za zwierzenia. Skończyła 15 lat, wygląda na 18. Chodzi do gimnazjum na łódzkim Polesiu. Sponsora poznała przez koleżankę. Nie w galerii, ale teraz do Galerii Łódzkiej chodzi z nim na zakupy. - Ma 36 lat, nie jest z Łodzi. Przyjeżdża raz albo dwa razy w miesiącu. To stały układ, nie zdradzam go - uśmiecha się przewrotnie. Za "wierność" mężczyzna opłaca jej rachunki za telefon i kupuje kosmetyki. Miesięcznie wydaje na nią około 300-400 zł.

- Zjawisko jest stare. Galerie handlowe są po prostu nowym miejscem, które daje większe możliwości. Jest tu anonimowo, wokół pełno ludzi, a przy okazji można miło spędzić czas - komentuje Katarzyna Zdanowska z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Tym procederem zajmują się różne dzieci. Zdarzają się bardzo biedne, które nie chcą odstawać od grupy, ale i te z dobrych, bogatych domów. Mają nadmiar czasu, chcą zaimponować środowisku - dodaje.

Łódzcy policjanci mówią, że na razie zetknęli z pojedynczymi przypadkami. Przyznają jednak, że prawdziwe czarne liczby są nieznane. Na tajemnicy zależy obu stronom...

Joanna Delbar, rzeczniczka łódzkiej Manufaktury: - Słyszałam o "galeriankach", bo pisały o nich warszawskie media w kontekście stołecznych centrów. W Manufakturze nigdy nie mieliśmy oficjalnego zawiadomienia, nikogo nie złapano.

Co innego widzą klienci centrów, nie tylko w Łodzi. Niedawno przed radomszczańskim marketem Carrefour pojawiły się młode dziewczęta, które proponowały mężczyznom mycie szyb w autach. - Dziewczyna nie miała jednak ze sobą żadnych przyborów. Gdy odmówiłem, ze zdziwieniem spostrzegłem, że wcale się tym nie zraziła i jakby na coś czekała... Usłyszałem, że może dałbym jej zarobić w inny sposób - opowiada pan Tomasz.

Współpraca - Jacek Dróżdż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki