Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieli umyć, a ubrudzili

Matylda Witkowska
Wczoraj, czyli dzień po terminie, pracownicy MPO próbowali jeszcze doczyścić chodnik na ul. Piotrkowskiej
Wczoraj, czyli dzień po terminie, pracownicy MPO próbowali jeszcze doczyścić chodnik na ul. Piotrkowskiej fot. Paweł Nowak
Tłuste plamy po kebabach straszą na Piotrkowskiej, w szkołach śmierdzą toalety, w przedszkolach tynki odpadają z sufitów. Miasto nie potrafi poradzić sobie z brudem.

Najlepszy przykład bezradności? Nieudolna próba wyczyszczenia wizytówki miasta, czyli ulicy Piotrkowskiej. O problemach z tym związanych pisaliśmy przed świętami. Zlecenie dostało MPO, choć zaoferowało wyższą stawkę niż konkurenci, a zamiast maszyn posłało na ulicę robotników ze szlauchami. Sprawę będzie badać prokuratura.

Jak przewidywaliśmy, plam z Piotrkowskiej nie udało się usunąć. Termin wykonania robót minął w poniedziałek. Tymczasem wczoraj pracownicy MPO w pośpiechu zmywali chodnik wodą pod ciśnieniem. Niewiele to pomogło. Ulica nadal jest pełna tłustych plam.

Łódzcy radni - Dariusz Joński (Lewica) i Bartosz Domaszewicz (PO), przeszli Piotrkowską, by sprawdzić efekty sprzątania. - Przy budkach z kebabem obok Saspolu było mnóstwo tłustych plam po jedzeniu. Po drugiej stronie ulicy to samo, a obok plamy po płynach, które wyciekły z parkujących samochodów - wskazywał radny Joński.

Dlatego podczas wczorajszej konferencji prasowej zażądali od prezydenta Kropiwnickiego, by nie wypłacał pieniędzy za czyszczenie Piotrkowskiej.

Jeszcze gorzej wyszli na sprzątaniu ulicy właściciele sklepów i pubów. Przykłady? Świeżo umyte na święta witryny sklepu Modesta w Grand Hotelu po przejściu ekipy czyszczącej wyglądały jak po przejściu tajfunu. - Urządzenia z wodą pod ciśnieniem nie były niczym osłonięte, cały piach i brud poleciał w moje okna - narzeka sprzedawczyni Małgorzata Kolignan. Do porządków na Piotrkowskiej Modesta musiała sporo dopłacić. - Trzeba było wynająć profesjonalną firmę do mycia okien. Szkoda, że nikt nie usunął szkód ani nawet nie przeprosił - dodaje.

Zdaniem Pawła Bińczyka, dyrektora Zarządu Dróg i Transportu, spóźnienie MPO nie jest przesądzone, bo termin odbioru minął w poniedziałek o północy. - A my pracowaliśmy do godz. 16, w tym czasie odebraliśmy odcinek od placu Wolności do Jaracza. Do pozostałych odcinków mieliśmy zastrzeżenia - przyznaje.

Jednak wczoraj do godziny 15 odbioru nadal nie było. Dyrektor nie był w stanie powiedzieć, czy uda mu się skontrolować efekt pracy MPO.

- Czy informacja o tym odbiorze jest dla pani taka ważna? Po południu idę na uroczystości na stację Radegast... - tłumaczył w rozmowie z "Polską Dziennikiem Łódzkim".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki