Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filipińczycy trafili na bruk

P. Brzózka, M. Bereszczyński
Azjatyccy pracownicy czują się dyskryminowani. Mówią, że byli popychani i obrażani.
Azjatyccy pracownicy czują się dyskryminowani. Mówią, że byli popychani i obrażani. fot. Mateusz Trzuskowski
Dramat filipińskich pracowników z firmy Okna Rąbień. Pracodawca wyrzucił 31 Azjatów na bruk.

Zwolnieni mężczyźni jedną noc przespali w warszawskim metrze, kolejną na trawniku przed kościołem w Rąbieniu, teraz znaleźli schronienie w noclegowni w Aleksandrowie. Marzą o powrocie do ojczyzny. Mówią, że nigdzie nie było im tak źle, jak w Polsce.

Producent okien z podłódzkiego Rąbienia sprowadził 98 Filipińczyków miesiąc temu. Ci szybko przekonali się, że nie trafili do raju. Kiedy podnieśli bunt, stracili pracę.

Wczoraj wysłuchaliśmy ich wstrząsającej relacji. Azjaci ze łzami w oczach opowiedzieli nam, że mieszkali w blaszanych kontenerach, upchnięci po 30 osób, prycza przy pryczy. Twierdzą, że dziennie na całą grupę otrzymywali 5-litrowy baniak wody. Do jedzenia - suchy chleb lub porcję ryżu na 3 dni. W kontenerach było bardzo zimno. Wielu azjatyckich pracowników się rozchorowało. Filipińczycy mówią, że nawet chorych zmuszano do pracy. Jeśli zdecydowali się zostać w baraku, nie dostawali jedzenia. Narzekają również na wynagrodzenia.

Filipińczycy opowiadają też, że traktowano ich wulgarnie. Mieli być poganiani, poszturchiwani i obrażani. W końcu wybuchł bunt. 21 Filipińczyków w ostatni czwartek po pracy ruszyło w podróż do Warszawy, do honorowego konsula Filipin Edwarda Magiery. Dołączyło do nich 10 kolegów.

Magiera wystosował list do prezesa rąbieńskiej firmy z prośbą o wyjaśnienie zarzutów oraz godne traktowanie najemców z Filipin. Z jego pismem w ręku pracownicy spędzili noc na stacji warszawskiego metra. Nad ranem wrócili do Rąbienia. Przekazali list, ale usłyszeli, że to stek bzdur. Ponieważ nie stawili się w pracy na czas, więc zostali zwolnieni.

Żaden Filipińczyk nie podpisał wymówienia. Zabrali swoje rzeczy z kontenerów i zaczęli błąkać się po okolicy. Nie mieli dokąd iść, więc zasnęli pokotem na trawniku przed kościołem w Rąbieniu. Tam w sobotę o godz. 6 rano znalazł ich proboszcz. Drżeli z zimna, byli odwodnieni i głodni. Ksiądz dał im pożywienie i schronienie na plebanii. Parafianie przynosili odzież i jedzenie.

Zarząd firmy w Rąbieniu nie reagował wczoraj na próby kontaktu. Nie zostaliśmy też wpuszczeni na teren wytwórni.

Burmistrz Aleksandrowa Jacek Lipiński zorganizował Azjatom miejsce w zimowej noclegowni. - Filipińczycy opowiadali, że byli na kontraktach w Arabii Saudyjskiej i w Rosji i nigdzie nie było im tak źle, jak u nas - mówi Lipiński. - Tym bardziej czułem, że mam obowiązek im to zrekompensować. Zapewniliśmy im zakwaterowanie i opiekę lekarza. Wielu z nich jest na skraju depresji. Wiemy o wrogim przyjęciu przez wielu polskich współpracowników - dodaje Lipiński.
Napięcie w Rąbieniu wisiało w powietrzu od dawna. Polscy pracownicy przyznawali, że są wrogo nastawieni do Azjatów. Zwłaszcza że w listopadzie i grudniu pracę straciło 249 kolegów. Trzy tygodnie temu przed urzędem gminy Aleksandrów doszło do pierwszej w Polsce szowinistycznej demonstracji przeciw zatrudnianiu pracowników z Azji.

Waldemar Krenc, szef Solidarności Ziemi Łódzkiej, komentuje: - Jest mi wstyd, że w Polsce wciąż są pracodawcy rozumujący w kategoriach niewolnictwa. Jeśli się ściąga ludzi z zagranicy, to trzeba przewidzieć skutki, również społeczne. Wiadomo, że to inna kultura, mogą być incydenty. Pracodawca bierze za to odpowiedzialność.

Czy na pewno bierze? Konsul Magiera, który przyjechał do Aleksandrowa, zapewnił, że w ciągu 4 dni załatwi Filipińczykom powrót do domu. Jednak pośrednik zatrzymał paszporty Filipińczyków i nie chce finansować biletów lotniczych. Pieniędzy nie zamierza też wykładać firma z Rąbienia.

Filipińczycy twierdzą, że nie mają pieniędzy, bo wszystko przesyłali rodzinom. Być może ich przygoda z Polską skończy się deportacją. Kiedy tylko urząd wojewódzki otrzyma oficjalne informacje o wypowiedzeniach, cofnie zezwolenia na pracę. Na tej podstawie Straż Graniczna unieważni wizy, a wojewoda będzie mógł wydać decyzję o wydaleniu Azjatów z Polski.

- Choć, moim zdaniem, to szefowie wytwórni okien w Rąbieniu powinni pomóc Azjatom w wyjeździe - uważa Jacek Winiarski, szef wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. - Mamy do czynienia z poważnym problemem społecznym. A dobrze prosperujące firmy powinny dbać o swój wizerunek.

Winiarski zapowiada, że na podstawie naszego artykułu zawiadomi o sprawie Państwową Inspekcję Pracy. A ta już zapewnia, że przeprowadzi kontrolę w Rąbieniu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki