Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwalniają, bo przyszło lato

Agnieszka Jasińska
Wiesława Pauszyńska dostała wypowiedzenie z pracy. Nie wie, za co będzie teraz żyć
Wiesława Pauszyńska dostała wypowiedzenie z pracy. Nie wie, za co będzie teraz żyć fot. Grzegorz Gałasiński
Dwustu zwolnień w pabianickim Philipsie nikt się nie spodziewał. Z dnia na dzień dyrekcja poinformowała pracowników, że już nie ma dla nich pracy w zakładzie.

- Co ja teraz zrobię? - zastanawiała się Wiesława Pauszyńska. - Jestem sama i nie wiem nawet, za co kupię chleb i lekarstwa.

Pani Wiesława, choć od miesiąca już nie pracuje w Philipsie, codziennie przychodzi do zakładu, żeby zapytać, czy jest dla niej praca. Niestety, za każdym razem odpowiedź brzmi "nie".

- Produkcja stoi i nie ma mowy o pracy - żali się pan Janusz, który wczoraj dowiedział się, że w fabryce żarówek nie ma już czego szukać. - Mam dwoje dzieci na utrzymaniu i nie wiem, jak sobie teraz poradzę. Na razie zatrudnię się do zbioru truskawek, a potem zobaczymy.

Niestety, dyrekcja Philipsa potwierdza informację o zwolnieniach.

- Wypowiedzenia dostanie około 200 pracowników - przyznaje Iwona Małkus, kierownik działu organizacyjno- -prawnego w Philipsie. - Zatrudniliśmy za dużo osób i teraz musimy dostosować liczbę pracowników do potrzeb rynku. Poza tym mamy sezon letni i sprzedajemy mniej żarówek niż zimą. Dlatego nie potrzebujemy aż tylu ludzi co pół roku temu.

- Ja jeszcze sobie jakoś poradzę - przyznała dwudziestoletnia Ania z Pabianic. - Najbardziej żal mi było kobiet w wieku mojej mamy. Jak dowiedział y się, że stracą pracę, to prawie wszystkie się popłakały. Dla nich to prawdziwy dramat. Gdzie one teraz znajdą pracę w Pabianicach? W tym wieku i w tym mieście jest to prawie niemożliwe.
Ania najmilej wspomina atmosferę panującą w pracy. Każdy przychodził radosny i uśmiechnięty. W zakładzie zawiązało się wiele przyjaźni na całe życie.

- To nie była ciężka praca. Dlatego tym bardziej żal stąd odchodzić - zaznacza smutno dziewczyna.

- Nikomu nie przeszkadzała nawet praca na zmiany - dodaje Tomasz z Pabianic. - Dwa dni przychodziliśmy rano, dwa dni na popołudnie i dwa dni na zmiany nocne. Nikt nie narzekał . Pracowaliśmy sumiennie i najlepiej jak potrafiliśmy.

- Dostawaliśmy 1,5 tys. zł na rękę. Może i nie były to kokosy, ale jak na Pabianice to naprawdę godziwa pensja - zaznacza Krzysztof, który został zwolniony tydzień temu. - Nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby prosić o więcej.

Niestety ci, których na razie nie zwolniono, także nie mogą spać spokojnie.

- Magazyny są zapełnione, więc lada dzień spodziewamy się kolejnych wypowiedzeń - przyznaje anonimowo jeden z pracowników Philipsa. - Nie ma zbytu na żarówki, więc dyrekcja bezdusznie wyrzuca ludzi na bruk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki