Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ABW broi, my płacimy

Wiesław Pierzchała
Cyprian Kosiński z córką kolegi z III LO w hotelu Andel's
Cyprian Kosiński z córką kolegi z III LO w hotelu Andel's fot. archiwum
Cyprian Kosiński, mieszkający w Szwajcarii biznesmen o łódzkim rodowodzie, który sprowadził do Łodzi kapitał z Grupy Rotschilda i w ten sposób doprowadził do budowy Manufaktury, otrzyma od skarbu państwa 50 tys. zł zadośćuczynienia za to, że niesłusznie został zatrzymany przez agentów ABW i na 32 dni osadzony w areszcie śledczym przy ul. Smutnej. Taką decyzję podjął wczoraj Sąd Okręgowy w Łodzi.

- Cieszę się z takiego obrotu sprawy. Czuję po połowie radość i satysfakcję - komentuje Cyprian Kosiński. - Nie mogłem uczestniczyć w rozprawie, gdyż cierpię na chorobę sercową i kardiolog odradził mi podróż do Polski. Zasądzone pieniądze przekażę III Liceum Ogólnokształcącemu przy ul. Sienkiewicza, do którego chodziłem.

- To dla mnie miłe i duże zaskoczenie - cieszy się Mariola Włodarczyk, dyrektor III LO. - Jesteśmy bardzo dumni z naszego absolwenta, a jednocześnie bardzo wdzięczni za taki dar. Na razie nie wiemy, na co przeznaczymy pieniądze. Najpierw naradzimy się z panem Cyprianem, który - mam nadzieję - wkrótce odwiedzi naszą szkołę.

Sprawa jest dość niezwykła, bowiem sąd zasądził dokładnie taką kwotę, o jaką wnioskowali Cyprian Kosiński i jego pełnomocnik Stanisław Maurer, co rzadko się zdarza.

Cyprian Kosiński został zatrzymany 16 września 2005 roku na lotnisku w Balicach pod Krakowem, kiedy na jeden dzień przyleciał do kraju na promocję książki marszałka Sejmu Józefa Zycha. Trafił do prokuratury w Łodzi i został osadzony za kratami. Wyszedł po wpłaceniu 600 tys. zł poręczenia majątkowego. Prokuratura zarzuciła mu, że nakłaniał zarząd Polteksu do sprzedania terenów pofabrycznych po zaniżonej cenie.

Zarzuty nie potwierdziły się. Sądy okręgowy i apelacyjny nie zostawiły suchej nitki na akcie oskarżenia i uniewinniły Kosińskiego. To stało się podstawą do ubiegania się o zadośćuczynienie. Tym bardziej że chorujący na serce biznesmen przeżył w areszcie prawdziwą gehennę.

- Szwagier był bardzo przejęty i roztrzęsiony, gdyż nie miał zapasu leków - zeznawał wczoraj w sądzie łodzianin Andrzej Kułagowski, mąż siostry Kosińskiego. - Dlatego dwa razy zażył podwójne porcje lekarstw, aby w ten sposób nie dopuścić do sytuacji, że gdy dostanie ataku choroby, nie będzie w stanie zrobić sobie zastrzyku. Na Smutnej cały czas obawiał się o swoje życie. Po wyjściu z aresztu zamieszkał u nas. Był załamany. Miał zaplanowany w Szwajcarii zabieg kardiologiczny i nie mógł go wykonać. Potem przyleciał do kraju na swój proces. Miał kolejne ataki choroby, tak że kilka razy trafił do szpitala: najpierw w Warszawie (karetka zabrała go z lotniska), a potem w Łodzi.

Z kolei Stanisław Maurer podsumowując swoje wystąpienie powiedział wprost: - Gdyby nie upór Kosińskiego, nie mielibyśmy w Łodzi Manufaktury.

Chodzi o to, że biznesmen, wykorzystując swe kontakty na Zachodzie, ściągnął do Łodzi potężnego inwestora - Grupę Rotschilda, która kosztem 270 mln euro wybudowała Manufakturę.

Sąd podzielił te argumenty i przyznał Kosińskiemu 50 tys. zł. Uzasadniając tę decyzję sędzia Jarosław Leszczyński podkreślił, że nie było podstaw prawnych do zatrzymania i aresztowania biznesmena. Zaznaczył też, że Kosiński wykazał dużo dobrej woli, gdyż mimo pogorszenia stanu zdrowia przybywał na rozprawy w swoim procesie karnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki