Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbudują drogi taniej, ale czy nie pojedzie się gorzej?

Marcin Darda
Jeszcze kilka lat temu, gdy ogłaszano przetarg na budowę jakiegoś odcinka autostrady, wpływała jedna, maksymalnie dwie oferty. Przed trzema laty wydarzeniem było aż siedmiu chętnych na położenie autostrady A1 między Świerklanami a granicą z Czechami, ale to był 2006 rok.

Teraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie może się opędzić od konsorcjów, które zawalają biuro ofertami . Tylko na budowę autostrady A2 między Strykowem a Konopnicą, podzieloną na pięć odcinków, wpłynęło ponad 80 ofert, mniej więcej po 16 na jeden fragment.

- Ten przykład jest akurat wyjątkowy, bo chodzi o jeden odcinek, podzielony na kilka fragmentów - mówi Marcin Hadaj z centrali GDDKiA. - Gdyby to było jedno zadanie, a nie pięć, tych ofert zapewne byłoby mniej.

Wygrywa się niską ceną

Ale co tu daleko szukać. Pod samą Łodzią ma powstać droga ekspresowa S14. Na pierwszy ogień pójdzie ten jej fragment, który de facto jest zachodnią obwodnicą Pabianic. Po kontrakt, szacowany na plus minus 300 mln zł, puka jedenaście konsorcjów i pięć "zwykłych" firm. Przed trzema laty po takie "marne" pieniądze nie schyliłby się nikt z zagranicy, dziś pabianicką obwodnicę chcą położyć Austriacy, Czesi, Litwini, a nawet Irlandczycy i Portugalczycy.

Na mnogości ofert korzysta państwo, bo każdy, kto chce w europejskim i światowym kryzysie przetrwać, musi utrzymać obroty, a do tego potrzebny jest kontrakt na budowę. A kontrakt dostać można najłatwiej, deklarując najniższą sumę.

Przykład? Prawie 1,6 mld zł miało kosztować przebudowanie dwunastu kilometrów trasy Armii Krajowej w stolicy, tzn. tyle pieniędzy zarezerwowała na ten cel GDDKiA. Przetarg wygrała grecka firma J&P Avax, która zaoferowała 700 mln zł poniżej kosztorysu. Ba, nawet o niespecjalnie łakomy kąsek, jakim jest budowa trasy ekspresowej S8 między Piotrkowem Trybunalskim a Rawą Mazowiecką, co będzie tylko dostosowaniem dwujezdniowej gierkówki do parametrów drogi ekspresowej, w finale biły się trzy konsorcja. Zwycięzca - konsorcjum firm Astaldi, Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów Mińsk Mazowiecki, Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów Piotrków Trybunalski, Intercoru oraz Technitalu - zadeklarował cenę o 170 mln zł tańszą niż wyliczyła GDDKiA.
W GDDKiA już porachowano, że średnia warunków finansowych, oferowanych przez branżę drogową w postępowaniach przetargowych, jest obecnie o 30 procent niższa od kosztorysów. Z kolei branża komentuje, że GDDKiA wyliczała kosztorysy na podstawie cennika rynku materiałów budowlanych sprzed kryzysu, a przecież ceny obecnie lecą na łeb na szyję i stąd takie różnice. A że zamówień jest sporo, to po kilkuletniej próżni na rynku, który żywił się niemal wyłącznie remontami dróg krajowych, zamówieniami z samorządów, a tu i ówdzie jakąś obwodnicą, nadeszła wreszcie długo oczekiwana hossa.

Polska dobra na kryzys

W Łódzkiem z dróg o największym kalibrze jest na razie tylko fragment autostrady A2, który otwierał jeszcze premier Jarosław Kaczyński, oraz niezbyt długi odcinek A1, który położono jeszcze za towarzysza Edwarda Gierka, z więc w czasach, które młodzieży wydają się przedpotopowe. Ale to szybko się zmieni. W przyszłym roku A1 w Łódzkiem będzie budowana za państwowe pieniądze od północnych krańców województwa do Strykowa, a za prywatne - od Strykowa na południe. Ruszy budowa autostrady A2 do stolicy, ciężki sprzęt wyjedzie także na wspomniane już wyżej ekspresówki pod Piotrkowem i Pabianicami.

Fachowcy tłumaczą, że ta przetargowa hossa podkręcana jest przez kryzys: raz, że konkurencja zmusza do minimalizowania ofert, dwa, że zachodnia Europa już się wybudowała, a wschodnia zamarła w kryzysie. Dlatego chude miesiące chcą sobie odbić w Polsce konsorcja nie tylko z zachodu kontynentu, ale i z Czech, Litwy i Ukrainy. Krystyna Łazarz, prezydent Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, która zrzesza ponad 200 polskich firm, mówi, że ten najazd na Polskę zagranicznych firm wyjaśnić też można nożem na gardle, który przyłożyła nam UEFA w postaci zobowiązań związanych z Euro 2012. Sieć nowoczesnych dróg o wysokim standardzie kraj wybudować po prostu musi, a to ultimatum jest dla zachodniego biznesu niczym gwarancja sukcesu.

Czyste szaleństwo

To, co jest sukcesem dla firm z Zachodu, niekoniecznie jednak musi być sukcesem dla przedsiębiorstw z Polski.

- Budować autostrady trzeba, tyle tylko, że nie za wszelką cenę. A tak się to u nas teraz odbywa, że do budowy przystępuje się za połowę wartości kosztorysu inwestycji. To przecież czyste szaleństwo - ocenia Krystyna Łazarz. - Generalna dyrekcja prawie zawsze wybiera najtańszych, zaś nam, średnim firmom, pozostaje tylko łączyć się w konsorcja. Żeby wygrać, trzeba zaoferować niską cenę, a jak podasz niską cenę, to ledwo wychodzi się na zero, a niektórym i to się nie udaje.
To pospolite ruszenie z drogami przed Euro 2012 niekoniecznie więc uratuje polskie firmy, potłuczone miesiącami kryzysu. Zima postawiła je pod ścianą. Upadłości niby nie było, ale obniżki pensji, wstrzymanie premii, zwolnienia i przymusowe urlopy - to była codzienność. Giganci, jak Autostrada Wielkopolska SA, Autostrada Południe SA czy mniejszy GTC zbudowane są w sporej części z udziałów kapitału zagranicznego. Mniejsze polskie firmy, nawet połączone w konsorcja, w znaczących przetargach mają małe szanse, bo specyfikacje przetargowe na autostrady mają wysoko ustawioną poprzeczkę i wymagają legitymowania się dużym doświadczeniem. Zachodnie firmy mają "know how", rodzime firmy w Polsce raczej nie miały przy czym liznąć tego doświadczenia.

Inżynierowie będą czuwać

Ciekawe jest jeszcze coś innego. Kiedy firma, która wygrała przetarg, bo zaoferowała najniższą cenę, zechce z inwestycji wyjść bez strat (bo już nie o zyski chodzi) - to czy aby na pewno nie odbędzie się to kosztem jakości budowanej drogi? W GDDKiA uspokajają, że do tego nie dopuszczą, dodając, że przy tegorocznych rozstrzygnięciach przetargów, które pozwoliły zaoszczędzić masę pieniędzy, ani razu nie przyszła arbitrom ochota, żeby któryś z przetargów unieważnić. A to znaczy, że mimo wszystko oferty nie zostały przesadnie zaniżone.

- O standard budowanej drogi w ogóle się nie obawiamy. Firmy znają wymagane parametry i się na nie godzą - tłumaczy Marcin Hadaj z GDDKiA. - A poza tym są przecież odbiory techniczne, a w trakcie inwestycji prace na bieżąco śledzą niezależni inżynierowie, specjalnie wybrani na takie okazje w przetargach.

Analizując wyniki tegorocznych przetargów, łatwo można policzyć, że dyrektorzy od dróg i autostrad zaoszczędzili w tym roku okrąglutkie 3 mld zł państwowych pieniędzy. Co z nimi będzie? Trafią na inne odcinki wielkiej budowy przed Euro 2012. Na jakie - jeszcze nie wiadomo. Z tym także zresztą może być problem, bo według niektórych ekspertów na te ekstrapieniądze może zabraknąć projektów o odpowiednim stopniu przygotowania.

Najważniejsze jednak, że po raz pierwszy, odkąd w Polsce wzięto się do budowy dróg, pojawiły się wreszcie dobre wiadomości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki