Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Łodzi brakuje miejsc dla nieuleczalnie chorych

Magda Szrejner
Dramatyczna sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy przestał przyjmować oddział w DPS przy ul. Ciołkowskiego
Dramatyczna sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy przestał przyjmować oddział w DPS przy ul. Ciołkowskiego fot. Krzysztof Szymczak
Ile może czekać nieuleczalnie chory na miejsce w hospicjum domowym? W Łodzi ponad dwa miesiące.

W tym czasie rodzina pacjenta musi stawać na głowie, by zapewnić choremu jakąkolwiek opiekę. Gorzej z osobami, które nie mają rodziny, a potrzebują całodobowej opieki pielęgniarskiej i stałego kontaktu z lekarzem. Oni muszą szukać miejsc w hospicjach poza granicami miasta.

Łódź to jedyne duże miasto w Polsce, które nie ma ani jednego stacjonarnego hospicjum dla nieuleczalnie chorych. Do tego w lutym tego roku przyjęcia wstrzymał jedyny oddział opieki hospicyjnej w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Ciołkowskiego. Ośrodek do końca roku ma się wyprowadzić z budynków, które należą do szpitala im. Kopernika. Tymczasem osób nieuleczalnie chorych, które czekają na łóżko na takim oddziale, przybywa. Co się z nimi stanie? Brutalna prawda brzmi tak: pojadą umierać do hospicjów w innych województwach. Na przykład do ośrodka prowadzonego przez księży marianów w Licheniu.

- Mamy u siebie kilku pacjentów z Łodzi - potwierdza pielęgniarka, która odebrała telefon w licheńskim hospicjum.

Nieuleczalnie chorzy muszą jeździć poza województwo, np. do Lichenia

W samej Łodzi są zaledwie dwa kilkułóżkowe oddziały, przyjmujące pacjentów w ciężkim stanie, którzy nie mają zapewnionej opieki domowej. Jak to możliwe, że w mieście w którym rocznie na choroby nowotworowe umiera 2,5 tys. osób, nie ma stacjonarnego hospicjum? - Nie ma, ale będzie - wymijająco odpowiadają na to pytanie urzędnicy, odpowiedzialni za politykę zdrowotną miasta.

Wydział zdrowia Urzędu Miasta Łodzi chce na hospicjum zaadoptować część szpitala im. Jordana. Kiedy? Na razie trwają prace projektowe. A to oznacza, że do końca roku raczej nie możemy liczyć na uruchomienie oddziału opieki hospicyjnej. Trudno też uwierzyć, by poprawiła się sytuacja hospicjów domowych. Te mogłyby przejąć opiekę nad większą liczbą nieuleczalnie chorych . Niestety, barierą są pieniądze. W tym roku NFZ nie zwiększył kontraktów, a ceny takich usług medycznych dramatycznie poszły w górę.

- Do tej pory przyjmowaliśmy o 30 procent pacjentów ponad kontrakt, bo NFZ płacił za nadwykonania. W tym roku będzie to trudne - przyznają dyrektorzy hospicjów domowych.

Dr Aleksandra Ciałkowska-Rysz, konsultant krajowy ds. opieki paliatywnej, uważa, że problem można łatwo rozwiązać.

- Po pierwsze, NFZ powinien rozszerzyć kontrakty dla hospicjów domowych, tak by mogły się one opiekować większą liczbą chorych. Po drugie, nareszcie powinno powstać w Łodzi hospicjum stacjonarne - dla osób, które z różnych przyczyn, nie mogą chorować we własnym domu - mówi dr Aleksandra Ciałkowska-Rysz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki