Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Gábor Lagzi: Na każdym kroku odczuwam sympatię wobec Węgier

Olga Groszek
gavia26210 z Pixabay
- Przyjaźń pomiędzy Polakami a Węgrami jest wartością samą w sobie. Jesteśmy tu właśnie po to, żeby zachowywać tę przyjaźń dla następnych pokoleń – mówi dr hab. Gábor Lagzi, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury.

Co sprawiło, że jako Węgier zaczął się Pan interesować Polską, a następnie także stosunkami polsko-węgierskimi?
Mój los został zdeterminowany jeszcze przed moim urodzeniem. Mój ojciec, István Lagzi, pracował w Warszawie jako dyplomata i przez przypadek tak się stało, że się tutaj urodziłem. Mieszkałem w Warszawie kilkukrotnie: od urodzenia do czwartego roku życia, cztery lata w okresie nastoletnim, a następnie w wieku od 27 do 29 lat. Mój ojciec był najpierw wicedyrektorem Węgierskiego Instytutu Kultury, a następnie w latach 80. dyrektorem WIK-u.

W takim razie dlaczego Pana ojciec zaczął się interesować Polską?
Powiedziałbym, że był to przypadek, chociaż lepszym określeniem byłoby słowo przeznaczenie. Studiował historię i geografię w latach 60. w Debreczynie, kiedy to nauka języków krajów socjalistycznych była bardzo popularna i przez przypadek wybrał polski. Od tego wszystko się zaczęło. To, że jestem dzisiaj w tym miejscu, zależy od tego, jakiego wyboru dokonał mój ojciec prawie 60 lat temu.

Kiedy nauczył się Pan języka polskiego, którym tak perfekcyjnie się Pan posługuje?
Języka polskiego nauczyłem się, mieszkając w Polsce już w latach 80. Uczęszczałem tutaj zresztą do sowieckiej szkoły, więc tam dominował język rosyjski, w domu mówiliśmy wyłącznie po węgiersku. Polskiego uczyłem się w bardzo naturalny sposób, poprzez oglądanie telewizji, słuchając radio czy czytając gazety. Kiedy oglądałem w TV coś z moją mamą, pytałem, co znaczy dane słowo po polsku, i w pewnym momencie w tej mozaice brakowało coraz mniej nieznanych słów. Pamiętam, że pierwsze polskie słowo, którego się nauczyłem już w pierwszych dniach pobytu w Polsce, to „dobranocka” – mama wytłumaczyła mi, że to zlepek dwóch słów: dobra = jó i noc/nocka = éjszaka.

W jaki sposób Pańskie polsko-węgierskie dzieciństwo wpłynęło na wybór swojej drogi życiowej?
Polska czy też język polski w zdecydowany sposób ukształtował moje dzieciństwo i kiedy trzeba było wybrać kierunek studiów, zdecydowałem się na historię i polonistykę na budapeszteńskim Uniwersytecie Loránda Eötvösa. To był mój świadomy wybór, żeby kontynuować otrzymane w dzieciństwie dziedzictwo, doszlifować je. Później ukończyłem także dwuletnie studia w Studium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim.

Jak potoczyła się Pana zawodowa kariera po ukończeniu studiów?
Przez kilka lat pracowałem jako pracownik naukowy w Instytucie Telekiego, potem zostałem wykładowcą akademickim w Debreczynie, później w Veszprém. Jednak zawsze byłem szczególnie związany z Polską, nie tylko zawodowo, lecz i emocjonalnie.

Wykładał Pan w Katedrze Polonistyki Uniwersytetu w Debreczynie. Czy ten kierunek studiów cieszy się na Węgrzech dużą popularnością? W Polsce nie brakuje hungarofilów, jednak zastanawiam się, jak to wygląda u naszych bratanków.
W obu krajach zainteresowanie drugim krajem jest bardzo duże, jednak pod względem liczby studentów hungarystyka w Polsce jest w znacznie lepszej sytuacji niż polonistyka na Węgrzech. W czasie gdy pracowałem na polonistyce w Debreczynie, na roku mieliśmy od pięciu do dziesięciu studentów, a na studia magisterskie zostawało już tylko około pięciu osób. Na jakiś czas ten kierunek całkowicie „obumarł", ale podobno powrócił. Nadal można studiować polonistykę na Uniwersytecie Loránda Eötvösa czy na Pázmány Péter Katolikus Egyetem w Budapeszcie. Jednak, tak jak powiedziałem, wzajemne zainteresowanie jest widoczne w obydwu krajach.

Jest Pan także założycielem Fundacji Terra Recognita. Skąd pomysł na stworzenie takiej organizacji?
Faktycznie, muszę nieskromnie przyznać, że jestem jej „ojcem chrzestnym”, to ja wymyśliłem tę nazwę. Celem działalności Fundacji jest rozwijanie umiejętności współpracy między krajami regionu Europy Środkowej oraz poszerzanie wiedzy społeczeństwa węgierskiego o Europie Środkowej. Sądzę, że chociaż Węgry są ulokowane geograficznie w Europie Środkowej, to tak naprawdę Węgrzy nie znają swoich sąsiadów – stąd nazwa Fun-dacji.

W 2005 roku wraz z kilkoma kolegami postanowiliśmy założyć fundację. Udało nam się zrealizować wiele ciekawych projektów, jak na przykład wydanie angielskojęzycznej książki „Europe in Budapest”. Jest ona formą alternatywnego przewodnika po Węgrzech, w którym w atrakcyjny wizualnie sposób przedstawiono wpływy różnych narodowości na rozwój Budapesztu.

Skąd wzięło się u Pana zainteresowanie relacjami Jerzego Giedroycia z Györgyem Gömörim?
Muszę przyznać, że Giedroyc jest moją miłością. Postać Jerzego Giedroycia to fenomen na skalę Europy Środkowej. Z Giedroyciem, a właściwie z całym dziedzictwem Instytutu Literackiego spotkałem się na poważnie na studiach w Studium Europy Wschodniej UW, które jest kontynuatorem jego dziedzictwa. Natomiast György Gömöri był najważniejszą osobą dla paryskiej „Kultury”. Przede wszystkim był autorem wielu artykułów na temat Węgier w „Kulturze” czy „Zeszytach Historycznych”. Także jako polonista mógł korespondować z Giedroyciem po polsku. To on był źródłem informacji na temat emigracji węgierskiej czy sytuacji w Polsce.
Kiedyś, w 2011 roku, podczas konferencji, Gömöri wspomniał o tym, że listy Giedroycia, które do niego pisał, zostały zdeponowane w warszawskiej Bibliotece Narodowej. Od dłuższego czasu tkwiła we mnie chęć wgłębienia się w ten temat. W 2016 roku udało mi się wreszcie przeczytać te listy. Z tej przygody powstały dwie książki: korespondencje pomiędzy dwoma emigrantami – Giedroyciem a Gömörim, czyli „Polski redaktor i węgierski polonista. Korespondencja Jerzego Giedroycia i Györgya (George’a) Gömöriego, 1958–2000” oraz „Węgry i my. Antologia tekstów o tematyce węgierskiej w publikacjach Instytutu Literackiego”. Druga książka – z serii „W kręgu paryskiej «Kultury»” wydawnictwa Instytut Książki – to antologia tekstów dotyczących Węgier, które ukazały się w wydawnictwach Instytutu Literackiego w ciągu pół stulecia.

Pracował Pan również w Ambasadzie Węgier w Warszawie. Jak Pan wspomina ten czas?
Bardzo miło. To była kontynuacja mojej pracy polonistycznej, jednak w innym otoczeniu, przestrzeni. Wbrew pozorom prace wykładowcy czy dyplomaty nie różnią się wiele od siebie. Człowiek musi dużo czytać, dużo pisać, dużo mówić i dużo myśleć. Oczywiście proporcje są trochę inne, w dyplomacji dyscyplina jest większa, jednak to, że znam dobrze język, kulturę, kraj i posiadałem tutaj jakieś kontakty, w bardzo poważny sposób ułatwiło moją pracę w Ambasadzie.
Wspomnę tutaj także, że węgierskie placówki w Polsce – Ambasada w Warszawie, Konsulat Generalny w Krakowie, Konsulat Generalny w Gdańsku są wyjątkowe pod tym względem, że większość ich pracowników zna język polski. Widzimy, że – z racji intensywnych relacji pomiędzy naszymi krajami – dyplomata powinien znać tutejszy język. Z działaczami kultury, dyrektorami czy burmistrzami można rozmawiać w języku angielskim, tylko nie warto. (śmiech)

Czy mógłby Pan opowiedzieć czytelnikom, czym zajmuje się na co dzień Węgierski Instytut Kultury?
Instytut zajmuje się promowaniem węgierskiej kultury, języka, gastronomii i wszystkiego, co jest związane z Węgrami, i działa w Warszawie już od 1935 roku – tak brzmi oficjalna defini-cja. Pracownicy WIK-u są pod jakimś względem „pasem transmisyjnym” pomiędzy Węgrami i Polakami, zachęcamy, inicjujemy, pomagamy, żeby zwykli obywatele, którzy spotykają się z nami poprzez nasze programy, online czy offline, jak się teraz mówi, mieli jak najszerszy pogląd na kulturę węgierską.
Zawsze podkreślam, że przyjaźń pomiędzy Polakami a Węgrami jest wartością samą w sobie. „Każde pokolenie chce zmieniać świat”, jak śpiewa zespół Kombi (śmiech), a my jesteśmy tu właśnie po to, żeby tę przyjaźń zachowywać dla następnych pokoleń.

Jak obecna sytuacja pandemiczna wpłynęła na pracę Instytutu? Na pewno konieczne było odwołanie wielu spotkań.
Muszę szczerze przyznać, że nie wiem, jak było w „normalnych” czasach, ponieważ pełnię funkcję dyrektora dopiero od pół roku. Oczywiście w czasach pandemii życie kulturalne jest w stanie hibernacji. Jako placówka staramy się jednak dopasować do nowej rzeczywistości i znaleźć jakąś „furtkę” dla prowadzenia działalności. Taką furtką jest obecność online – np. niedawno zorganizowaliśmy spotkanie online na temat książki Sándora Máraiego. Czekamy na to, żeby można już było organizować spotkania na żywo: koncerty, promocje książek, różnego rodzaju przedsięwzięcia. Liczę na to, że jesienią wrócimy już do normalności.

Z drugiej strony wydaje się, że prowadzenie kursów języka węgierskiego w formie online mogło okazać się strzałem w dziesiątkę?
Pandemia wywróciła wszystko do góry nogami, ale muszę przyznać, że akurat w przypadku nauki języka węgierskiego ten system online działa na korzyść, ponieważ więcej osób może uczestniczyć w kursach. Zajęcia na żywo to Warszawa i okolice, online – cały świat.

Przy okazji warto tutaj wspomnieć o nowym projekcie Katedry Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego – „e-węgierski.pl”, czyli platformie do nauki języka węgierskiego, który według mojej wiedzy cieszy się dużym zainteresowaniem. Przeniesienie się do internetu to zdecydowanie rewolucja w sferze kultury. Na pewno nie będzie już powrotu do tych starych zwyczajów.

Czesław Miłosz pisał o tym, że „Polacy, gdziekolwiek mieszkają i jakimkolwiek hołdują poglądom, mają tradycyjną miłość do Węgrów, ale o Węgrzech nie wiedzą prawie nic”. Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że w Polsce nadal istnieje jeszcze duże pole do działania w kwestii promowania węgierskiej kultury?
Ciągle mam takie wrażenie, że zbyt mało wiemy o sobie – Polacy o Węgrach i Węgrzy o Polakach. Ciągle jest mało ekspertów, ciągle brakuje osób, które znają dobrze język węgierski w Polsce i polski na Węgrzech. Jednak jeśli porównuję, jak wygląda wiedza Polaków, z całym szacunkiem wobec innych narodów naszego regionu (np. do Łotwy czy Rumunii, czyli do krajów sąsiadujących z sąsiadami Polski), sytuacja wyjściowa Węgrów jest znacznie lepsza. Na każdym kroku odczuwamy sympatię w stosunku do Węgier. Widzimy także, że dzięki internetowi, stronom internetowym, mediom społecznościowym dostęp do informacji na temat Węgier jest znacznie lepszy.

Osobiście odczuwam, że polsko-węgierska przyjaźń, wspólnota losu wciąż ma się dobrze, nie zważając na żadne systemy polityczne. Jednak zawsze istnieje pole do jeszcze lepszej współpracy, nigdy nie można spocząć na laurach.

Czy mieszkając w Warszawie, nie tęskni Pan czasami za życiem na Węgrzech? A jeśli tak, to za czym najbardziej?
Jako urodzony warszawiak dobrze się czuję w Warszawie. To jest moje miasto. Budapeszt natomiast jest pełen pięknych budynków i przyznam się, że czasami tęsknię za Budapesztem, który jest moim zdaniem niepowtarzalny. To miasto ma klimat środkowoeuropejski, światowy jak Wiedeń czy Nowy Jork, a jednocześnie prowincjonalny.

A co z tęsknotami kulinarnymi?
Przyznam się, że odkąd jestem w Polsce, dopełnieniem mojej węgierskości jest to, że będąc w Budapeszcie, zawsze wybieram się do sklepu mięsnego, gdzie kupuję sült kolbász [smażona kiełbasa] z białym chlebem i musztardą. Można prosić także o kaszankę [hurka] i zjeść to na miejscu. Jest to taki specjalny węgierski zwyczaj, prawie że ukryty przed tury-stami.

Zbliża się mecz Polska–Węgry w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Katarze. Komu będzie Pan kibicował?
Oczywiście jako przedstawiciel państwa węgierskiego będę kibicował Węgrom. Jednak, jak to się mówi na Węgrzech: niech zwycięży lepszy!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl