Dziecko udusiło się w czasie narodzin. Rozpoczął się proces. Pozwany Szpital Miejski w Sosnowcu, rodzice żądają 800 tys. zł odszkodowania

Teresa Semik
Zeznaje świadek, lekarka Genowefa Badnarska, babka zmarłego dziecka
Zeznaje świadek, lekarka Genowefa Badnarska, babka zmarłego dziecka Teresa Semik
Przed katowickim Sądem Okręgowym ruszył proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie za śmierć dziecka, które udusiło się w czasie porodu. Pozwanym jest Szpital Miejski w Sosnowcu, gdzie w listopadzie 2012 roku doszło do tej tragedii.

To było oczekiwane dziecko. Ewelina i Michał Bednarscy z Sosnowca starali się o nie pięć lat. Nic nie zapowiadało, że ciąża skończy się źle, choć była wysokiego ryzyka. W piątek pacjentka z obrzękami wyszła ze szpitala, bo lekarze uznali jej stan za dobry, a w poniedziałek rano wróciła tam z rozpoczętą akcją porodową. Upływały kolejne godziny i w końcu usłyszała, że dziecko jest martwe. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie, by wyjąć obumarły płód, co potem skończyło się dla pacjentki kolejną operacją i długim leczeniem. Przed sądem mówiła o poranieniu ciała i duszy, o krzywdzie, jakiej doznała od sosnowieckich lekarzy. - Długo nie byłam w stanie znieść widoku szczęśliwej rodziny - dodała.

Ewelina Bednarska żąda od pozwanego szpitala 100 tys. zł odszkodowania za poniesione koszty tego dramatu oraz 500 tys. zadośćuczynienia za doznane krzywdy, a Michał Bednarski - 200 tys. zł zadośćuczynienia. W procesie cywilnym popiera ich żądania pełnomocnik Rzecznika Praw Pacjenta.

- Mateusz poszedłby w tym roku do szkoły - mówiła ze łzami w oczach babcia dziecka, Genowefa Bednarska, z zawodu lekarka. To ona powiadomiła prokuraturę, że w sosnowieckim szpitalu musiało dojść do nieprawidłowości. Przed sądami karnymi wciąż jeszcze toczą się postępowania. Teraz, w sądzie cywilnym o odszkodowanie i zadośćuczynienie zeznawała w charakterze świadka.

- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego to dziecko się udusiło, skoro było zdrowe, dobrze wykształcone, bez wad? I dlaczego był taki stosunek lekarzy do życia tego dziecka? - mówiła babcia. - To ja po śmierci Mateusza poszłam do domu syna i synowej, by pochować drobiazgi przygotowane na przyjście ich dziecka. Cały pokój był urządzony z myślą o jego narodzinach. Synowa wciąż była w szpitalu, w związku z powikłaniami po cesarskim cięciu. Syn codziennie szedł na cmentarz na grób Mateusza i zanosił mu zabawki.

- Wymyśliłem sobie taką terapię, że idę na cmentarz szukać dziecka – zeznał Michał Bednarski. - Szedłem tą samą drogą, spotykałem tych samych ludzi, tylko Mateusza nie znajdowałem. Zaniosłem mu choć misia, albo autko.

Zeznania złożył także dr hab. Stanisław Horak, który był lekarzem prowadzącym ciężarnej. Mówił m.in. że pacjentki w takim stanie, jak Ewelina Bednarska, nie wypisałby ze szpitala, lecz pozostawił na obserwacji.

Sędzia Katarzyna Zadora zapowiedziała, że to będzie długi proces. Teraz powołani zostaną biegli.

Procesy karne[/b]

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dziecko udusiło się w czasie narodzin. Rozpoczął się proces. Pozwany Szpital Miejski w Sosnowcu, rodzice żądają 800 tys. zł odszkodowania - Dziennik Zachodni

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pacjentka
Na Zegadłowicza rodziłam dwa razy- lipiec 2011 i listopad 2012. Co widziałam? Dawanie wszystkim pajentkom na patologii ciąży leków na uspokojenie żeby mieć spokój, wmawianie przez lekarza kobiecie w szóstej ciąży że jej dziecko nie ma mózgu i trzeba je usunąć - co okazało się nie prawdą, i celowe agresywne i bolesne spowodowanie krwawienia u wieloródki (fizycznie - przez lekarza podczas badania) żeby była podkładka aby młodziutka Pani doktor mogła pouczyć się jak wykonać cesarkę. Ta wieloródką byłam ja. Pani doktor po cesarce szyła mnie kilka razy bo ciągle jej nie wychodziło. A na koniec i tak zostałam uszyta z wywynietą skórą. Widok okropny.
T
Tynka
28 sierpnia, 20:23, Sosnowiczanka:

Ja również rodziłam w tym szpitalu. Opieka położnej, z którą zaczynałam swoją przygodę na porodówce pozostawiała wiele do życzenia. Moje pierwsze dziecko, pierwszy raz w takim miejscu, jak porodówka, a Pani położna zachowuje się wobec mnie, jakbym wszystko musiała wiedzieć. Gburowata, opryskliwa, nieuprzejma, wykonująca co prawda swoje obowiązki, ale z kompletnym brakiem wyczucia, pomocy, empatii... Nic. Ja rozumiem, że dla tych Pań każdy kolejny poród jest tylko kolejnym porodem... jak na taśmie produkcyjnej... Ale wypadałoby jednak trochę mieć wyczucia i zrozumienia wobec tych kobiet dla których poród to coś nieznanego, pierwszego... Na szczęście Pani położna z drugiej zmiany okazała się zupełnym przeciwieństwem... Są ludzie i ludzie...

Zupełnie jak u mnie, choć rodziłam 14 lat temu... Nazwiska lekarzy powinny być podane do publicznej wiadomości.

M
Matka
Imię i nazwisko lekarzy, tak dla przyzwoitości.

A może to kolejna kasta nietykalna ?
S
Sosnowiczanka
Ja również rodziłam w tym szpitalu. Opieka położnej, z którą zaczynałam swoją przygodę na porodówce pozostawiała wiele do życzenia. Moje pierwsze dziecko, pierwszy raz w takim miejscu, jak porodówka, a Pani położna zachowuje się wobec mnie, jakbym wszystko musiała wiedzieć. Gburowata, opryskliwa, nieuprzejma, wykonująca co prawda swoje obowiązki, ale z kompletnym brakiem wyczucia, pomocy, empatii... Nic. Ja rozumiem, że dla tych Pań każdy kolejny poród jest tylko kolejnym porodem... jak na taśmie produkcyjnej... Ale wypadałoby jednak trochę mieć wyczucia i zrozumienia wobec tych kobiet dla których poród to coś nieznanego, pierwszego... Na szczęście Pani położna z drugiej zmiany okazała się zupełnym przeciwieństwem... Są ludzie i ludzie...
Wróć na i.pl Portal i.pl