Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największa obława w historii. Na pokemony!

Agata Wójcik
Są dosłownie wszędzie. Można je spotkać na ulicach, w sklepach, nawet na cmentarzach. By je zobaczyć, wystarczy smartfon. W Lublinie poluje na nie tysiące graczy.

Widziałeś wpatrzonych w telefony młodych ludzi przemierzających ulice miasta? Grupkę ze smartfonami w ręku, rozmawiających o ,,lurowaniu”? Nic dziwnego. Lublin, podobnie jak resztę świata, ogarnęło szaleństwo na punkcie Pokemon Go, czyli gry, która ukazała się zaledwie na początku lipca, a już skradła serca milionów użytkowników na całym świecie, a akcje Nintendo, czyli firmy, która ją wyprodukowała, poszybowały na giełdzie.

Lurowanie i spotkania w centrum

Młodszym Czytelnikom nie muszę tłumaczyć, czym są pokemony. Dobrze kojarzą bowiem emitowaną w telewizji serię anime o Ashu Ketchumie, który chce zdobyć tytuł Mistrza Pokemon. Całość serii oparto na podstawie gry na Game Boya stworzonej przez japończyka Satoshiego Tajiri.

Akcja kreskówki rozgrywa się w fikcyjnym świecie, gdzie mieszkają pokemony, czyli różnokształtne, kolorowe stworki dysponujące różnymi mocami. Zadaniem trenerów jest je złapać i wyszkolić, aby móc prowadzić walki z innymi trenerami. Najbardziej znany pokemon? Bez wątpienia Pikachu.

Czy właśnie bazowaniu na popularnej serii gra zawdzięcza swoją popularność? Zaczynając swoją przygodę z Pokemon Go nie byłam tego pewna. Fanką tego anime nigdy nie byłam. Mojego pierwszego pokemona udaje mi się złapać tuż po wyjściu z mieszkania i przejściu kilku kroków. To Rattata, fioletowy gryzoń. Upolowanie stwora nie jest tak prostą sprawą dla początkującego gracza, na jaką wygląda. Trzeba w niego trafić pokeballem, czyli biało-czerwoną kulą, która służy do przechowywania pokemonów. Udaje mi się dopiero za trzecią próbą.

Jak się później dowiaduję od znajomych, owy gryzoń to żaden wyczyn. Takiego stwora mają prawie wszyscy, a wprawieni gracze przechodzą już koło niego obojętnie. Dzięki niemu czuję się jednak jak prawdziwy trener pokemonów. Drogę do pracy czy do sklepu umila mi aplikacja, na ekranie której widzę swoją wirtualną postać i mapę otaczających mnie uliczek. Co w tym ciekawego? Gra korzysta z trybu AR (Augmented Relity), czyli wspomaganej rzeczywistości. Dzięki temu pokemony pojawiają się w dobrze znanym otoczeniu. W tłumie wypatruję także innych graczy. Zastanawiam się, czy chłopak, którego mijam, też chce znaleźć w okolicy jakiegoś pokemona.

Spotkania z innymi trenerami to nic trudnego. Na mieście gracze umawiają się codziennie, zwłaszcza popołudniami i wieczorami. Głównie na placu Marii Curie-Skłodowskiej. Wszyscy młodzi, z komórkami w dłoniach, często z zapasowymi bateriami lub powerbankami. To miejsce na miasteczku akademickiem to jeden z tzw. poke-stopów, gdzie można uzupełnić zapas pokeballi i zyskać jaja, z których też wykluwają się pokemony. Gracze spotykają się tutaj, by ,,lurować”, czyli zarzucić wabik, dzięki któremu w okolicy zaczynają pojawiać się stwory. Są widoczne dla wszystkich graczy. To grupowe polowanie.

Gra została stworzona, by z nią spacerować. Cel to złapać wszystkie pokemony, a jest ich ponad 150. W ich znalezieniu pomaga aplikacja, która wskazuje ich lokalizacje. Nalicza także pokonane kilometry, dzięki którym możemy „wykluć” jaja i zyskać dodatkowe punkty.

Zamiast książki pokemony

Do akcji przyłączył się nawet Uniwersytet Przyrodniczy. Na facebookowym profilu uczelnia pisze: ,,Ostatnio na kampusie widujemy sporo nowych twarzy (i nie myślimy tutaj tylko o kandydatach na studia) - jak widać, niektórzy nawet w wakacje są w drodze do naszej biblioteki ;-). Pojawiła się też nowa infrastruktura: gym (miejsce, w którym można trenować pokemony - przyp. red.) w okolicach AGRO II i sporo poke-stopów. Jeśli gracie w Pokemon Go‬i schwytaliście ciekawe okazy w okolicach kampusu, pochwalcie się w komentarzach ;-). PS do końca września biblioteka jest czynna w godzinach 8.00 - 15.00, oczywiście serdecznie zapraszamy!”

Graczy można spotkać we wszystkich częściach miasta. Pokemony czekają na schwytanie w parkach, sklepach, a nawet na cmentarzach. ,,Jakąś godzinę temu złapałam go na cmentarzu na Lipowej (...) podczas podróży napotkałam na mogiłach (pisownia oryginalna)”- chwali się na grupie Pokemon Go Lublin na Facebooku jedna z graczek (skupia ona już ponad 1,6 tys. użytkowników). Udało się jej tam znaleźć pokemona o imieniu Hypno.

W niektórych miejscowościach Stanów Zjednoczonych patrole upominają graczy, by nie wchodzili na teren cmentarzy, a na wiaduktach nad autostradami wyświetlane są informacje o tym, by nie grać w Pokemon Go podczas jazdy. Media co chwilę obiegają informacje o nieodpowiedzialnym zachowaniu użytkowników aplikacji. Najpierw mówiło się o Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, gdzie użytkownicy szukali stworów. Nie lepiej zachowali się odwiedzający były obóz koncentracyjny Auschwitz. Dyrekcja obu miejsc zgłosiła się już do twórców z apelem o to, by te tereny były w grze pominięte.

Portale informacyjne podały także wiadomość o pierwszej śmiertelnej ofierze gry - 18-letnim Danielu z Gwatemali, który by upolować pokemona wtargnął z kuzynem na prywatną posesję. Właściciel wystrzelił w ich kierunku 20 pocisków. Źle mógł skończyć się także wypadek w Baltimore, gdzie młodzieniec wjechał w radiowóz, bo grał w Pokemon Go.

Szczyt popularności w sieci osiąga nagranie, na którym widać, jak tłum ludzi w pośpiechu wbiega do nowojorskiego Central Parku, gdzie pojawił się rzadki pokemon. Ludzie wpatrzeni w ekrany telefonów przebiegają przez ulicę i w pośpiechu wysiadają z taksówek. Wszyscy wyglądają jak zombie. Skupiają uwagę tylko na jednym punkcie i nie dociera do nich to, co dzieje się w ich otoczeniu.

Pokemony na Moście Kultury

Popularność gry to także okazja do promocji. Na Moście Kultury powstało chociażby PokeCenter. Reklamuje się wypisanym kredą szyldem, który został opatrzony rysunkiem Pokenalla. Kusi przechodniów dwoma poke-stopami w pobliżu i możliwością naładowania telefonu. To ważne, bo aplikacja zużywa mnóstwo energii. - To pomysł naszego barmana, który jest wielkim fanem gry. To świeży pomysł. Czy się sprawdzi? Dowiemy się za kilka dni - mówi Szymon Pietrasiewicz.

Zgodnie z założeniem twórców, gra ma zachęcać użytkowników do wyjścia z domu. - Dzięki niej poznałem nie tylko miasto, ale i nowych ludzi. Gra jest bardzo wciągająca. Mam mnóstwo wolnego czasu i żadnych planów na wakacje. Dzięki aplikacji się nie nudzę - mówi Michał, student Uniwersytetu Przyrodniczego, który zaczął grać jeszcze przed oficjalną premierą w Polsce, czyli przed 16 lipca. W pierwszej kolejności Pokemon Go zadebiutował bowiem 6 lipca w Australii i Nowej Zelandii, a dzień później grą mogli cieszyć się gracze ze Stanów Zjednoczonych.

Pokemony są znowu na topie. Bez wstydu można wyciągnąć poduszki w kształcie Pikachu czy kaszkietówki podobne do tej, którą nosił Ash. Nie masz ich? Żaden problem. W sieci pojawia się coraz więcej gadżetów ze stworkami rodem z Japonii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski