Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko i kot w jednym stali domu

Barbara Matoga
Większość kotów nie lubi całowania w nos, ale dzieciom często na to pozwalają
Większość kotów nie lubi całowania w nos, ale dzieciom często na to pozwalają fot. 123RF
Do zmian, jakie zajdą w domu po pojawieniu się dziecka, trzeba - i można - kota przygotować. Często okazuje się, że zwierzak staje się najlepszym przyjacielem i najczulszą niańką małego człowieczka

Rodzina, która do tej pory składała się z żony, męża i kota (lub kilku kotów) wkrótce się powiększy. Do nowej roli przygotowują się rodzice, ale kotu nie da się przecież wytłumaczyć, jak wielkie zmiany zajdą w „jego” domu. Ale trzeba - i można - oswoić zwierzaka z nową sytuacją. Tu warto odwołać się do doświadczeń osób, które mają i dzieci, i koty. I obejrzeć film: https://www.youtube.com/wach?v=PLG1hOeY4Kg.

Kiedy w domu Beaty pojawiło się dziecinne łóżeczko, Bazyl - wielki, rudy kot - najpierw nieufnie obwąchał nieznany przedmiot, a potem uznał go za swoje legowisko. Beata próbowała go do tego zniechęcać, ale okazało się, że zakazany owoc jest najbardziej kuszący i kocur korzysta z każdej chwili nieuwagi, by łóżeczko zaanektować. Przykryła więc materacyk prześcieradłem i pozwoliła Bazylowi wylegiwać się w ulubionym miejscu. Gdy zajęła je wreszcie prawowita właścicielka, Kasia, kot wspiął się na tylne łapki i obwąchał „intruza”. Kasia akurat się obudziła i zaczęła płakać. Mina, jaką zrobił Bazyl, była jednoznaczna: „W takim hałasie spać się nie da”, po czym oddalił się z godnością, w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca do drzemki.

Kiedy Eliza urodziła Franka, jej mąż zabierał ze szpitala pieluszki i ubranka synka, a w domu prezentował je kotu, by ten poznał nowe zapachy. Gdy dziecko przyjechało do domu, kot był więc z przybyszem nieco oswojony, choć płacz i zamieszanie wokół dziecka nieco go deprymowały. Jednak po kilku dniach włączył się do opieki nad maluchem, przede wszystkim jako „system wczesnego ostrzegania”. Wystarczyło, że Franek zaczął kwilić, a kot już dopadał mamę, miauczeniem domagając się interwencji. Kiedyś, zmęczona długim płaczem dziecka Eliza postanowiła go przetrzymać, przykrywając głowę (własną!) poduszką. Syna może by i przetrzymała, ale kot do tego nie dopuścił. Tak długo łaził po poduszce, tak długo miauczał, aż zmusił ją do wstania i uspokojenia dziecka.

Kiedy urodził się Michał, Maria i Piotr mieli pięć kotów. Okazały się najczulszymi i najbardziej czujnymi niańkami. Już w pierwszych tygodniach życia, nie zważając na pełne grozy ostrzeżenia rodziny, rodzice pozwolili kotom na spanie w łóżku dziecka. Wymagało to oczywiście częstszej zmiany pościeli z powodu kocich kłaków, ale za to mały nie wymagał usypiania. Koty bowiem, gdy przychodził czas na dziecięcą drzemkę, układały się obok niego i zaczynały głośno mruczeć. Potem zasypiały wraz z nim, ale wystarczyło najmniejsze poruszenie dziecka, bu mruczenie rozlegało się od nowa.

- Mój syn był pilnowany i wychowany przez ogromnego, dorosłego kocura, który od momentu pojawienia się dziecka nie opuszczał go przez większą część dnia i nocy. Gdy tylko syn zakwilił, kot pędził, aby dać nam znać, że pieluszki mokre! A ile było radości przy raczkowaniu! I potem, jak kot z kamienną twarzą chował łapą pod siebie zabawki i udawał, że zniknęły! - wspomina Ola.

Okres raczkowania i stawiania pierwszych kroków bywa powodem stresu wielu „zakoconych” rodziców. Wszędobylski maluch może bowiem dorwać się do miski z kocim jedzeniem, spróbować, jak smakuje żwirek z kuwety, włożyć do buzi paluszek, którym dotykał kota. Ale nawet w domu bez zwierząt raczkujące dziecko wymaga nieustannej obserwacji, bo przecież może włożyć palec do kontaktu, ściągnąć serwetę, na której stoi kubek z gorącą herbatą lub ciężki przedmiot. Trudno też założyć, że nawet w często sprzątanym mieszkaniu podłoga i meble są sterylnie czyste. Dostęp do kociej karmy można ograniczyć, podając kotu jedzenie np. na parapecie, a zainteresowanie żwirkiem zminimalizować, kupując krytą kuwetę. Warto też przyzwyczaić kota do korzystania z drewnianego żwirku, który dla dziecka będzie znacznie mniejszym zagrożeniem.

Kocia sierść i pasożyty - to kolejne sprawy, które niepokoją młodych rodziców. Na wszędobylskie kłaki nie ma stuprocentowej metody, poza regularnym ich sprzątaniem, ale nawet połknięcie kilku kocich włosów dziecka nie otruje. Pasożytami zaś może zarazić się od ludzi lub na spacerze - np. w piaskownicy - natomiast regularnie odrobaczany kot źródłem zakażenia nie będzie. Zresztą wszystkie choroby, które mogą przekazać nam zwierzęta, to efekt braku podstawowego odruchu, jakim jest częste mycie rąk.

Od wszelkich reguł są, rzecz jasna, wyjątki i może się zdarzyć, że z jakichś powodów dziecko i kot nie mogą żyć w jednym domu. Ale na ostateczną decyzję o pozbyciu się zwierzęcia zawsze jest czas. Zaś dziecko wychowane ze zwierzęciem rozwija w sobie wiele pozytywnych cech, które w przyszłości pomogą mu także w kontaktach z ludźmi.

Wszystkie powyższe uwagi dotyczą sytuacji, gdy w domu najpierw pojawił się kot, a dopiero później - dziecko. Stanowczo odradzam natomiast wprowadzanie kota do rodziny z niemowlęciem. Zaabsorbowani opieką nad nim rodzice nie mają po prostu czasu, by zająć się nowym przybyszem, dla którego zmiana otoczenia jest stresująca. Pozbawiony uwagi i czułości kot może zacząć chorować lub nawet wykazywać agresję.

Jeśli więc chcemy, by nasze dziecko wychowywało się ze zwierzakiem, poczekajmy, aż skończy dwa-trzy lata. Także dlatego, że maluchowi w tym wieku można już wytłumaczyć, że kot nie jest zabawką, że czuje ból i strach i ma swoje przyzwyczajenia. Tak, by nie okazało się, że to nie zwierzę jest zagrożeniem dla dziecka, lecz dziecko - dla zwierzęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski