Były wicepremier Roman Jagieliński z afery z bronią wychodzi z tarczą

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Roman Jagieliński to nie tylko polityk, lecz także myśliwy. Poluje tylko w kraju i głównie na dziki. Był królem wielu polowań
Roman Jagieliński to nie tylko polityk, lecz także myśliwy. Poluje tylko w kraju i głównie na dziki. Był królem wielu polowań Krzysztof Szymczak
Były wicepremier i minister rolnictwa Roman Jagieliński to zapalony myśliwy. Jednak tym razem to prokuratura „zapolowała” na niego.

Znany, 70-letni działacz PSL został oskarżony o to, że nielegalnie przekazał broń myśliwską swojemu 48-letniemu synowi Hubertowi, a ten usłyszał zarzut nielegalnego jej posiadania. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Rawie Mazowieckiej, który umorzył - z uwagi na przedawnienie karalności - sprawę Romana Jagielińskiego i uniewinnił jego syna.

Z takim werdyktem, który nie był prawomocny, nie pogodziła się prokuratura. Wniosła apelację do Sądu Okręgowego w Łodzi, a on w poniedziałek, 16 stycznia, podtrzymał wyrok sądu w Rawie Mazowieckiej i uznał apelację prokuratury za bezzasadną. Wyrok ten jest już prawomocny, nic więc dziwnego, że został z ulgą i radością przyjęty przez byłego wicepremiera.

- Przykro mi, że ktoś mnie oskarżył w tej sprawie - powiedział nam tuż po ogłoszeniu wyroku Roman Jagieliński. I to był cały jego komentarz.

CZYTAJ TEŻ: Życie po życiu. Byli posłowie i ministrowie dziś za polityką już nie tęsknią...

Zaczęło się w czerwcu 2014 r., kiedy to mieszkający koło Tomaszowa Mazowieckiego Roman Jagieliński, jadąc autem, wstąpił do domu swego syna Huberta w Babsku pod Rawą Mazowiecką. Syna nie zastał, gdyż przebywał on w Chorwacji. Były minister miał przy sobie dryling. Jest to ceniony przez myśliwych sztucer o trzech lufach, z których zwykle jedna jest na kule, a dwie na naboje śrutowe.

Roman Jagieliński schował dryling do szafy pancernej, którą zamknął na klucz i oddalił się. Był to błąd - jak sam wczoraj nam przyznał - bowiem nie sprawdził, czy jest jeszcze jeden klucz do szafy pancernej, przez co broń mogłaby trafić w niepowołane ręce. A drugi klucz był. Na ten fakt zwróciła uwagę prokuratura, bowiem syn Romana Jagielińskiego - w przeciwieństwie do ojca - nie miał pozwolenia na broń. Utracił je kilka lat wcześniej.

Afera z bronią wybuchła po anonimie, który trafił na policję w Rawie Mazowieckiej. Policjantów poinformowano, że syn byłego ministra chodzi z bronią po okolicy i urządza sobie polowania. Stąd wizyta stróżów prawa w Babsku i odkrycie drylingu. Wkrótce ruszyło śledztwo zakończone postawieniem zarzutów ojcu i synowi. Na pierwszy rzut oka sprawa wyglądała poważnie, bowiem za nielegalne przekazanie broni palnej grozi do dwóch lat więzienia, a za jej nielegalne posiadanie nawet do ośmiu lat więzienia. Jednak sąd w Rawie Mazowieckiej uniewinnił i umorzył sprawy oskarżonych, niemniej śledczy nie złożyli broni.

CZYTAJ TEŻ: Nie poszli w ślady swoich rodziców. Co robią dzieci łódzkich polityków?

Stąd proces odwoławczy w Łodzi, podczas którego prokurator Sławomir Mentrycki z Prokuratury Rejonowej w Rawie Mazowieckiej domagał się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd w Rawie.

- Wprawdzie Hubertowi J. już w 2008 r. cofnięto pozwolenie na broń, a mimo to nadal był członkiem lokalnego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego. Po co? Były też przypadki, że przynosił weterynarzowi do zbadania upolowaną zwierzynę. W jaki sposób wchodził w jej posiadanie, skoro nie miał pozwolenia na broń palną? - pytał retorycznie prokurator Mentrycki.

Jednak riposta obrońcy Romana Jagielińskiego była piorunująca.

- Skóra mi cierpnie, jak słyszę pana prokuratora. To zakrawa na absurd - irytował się mecenas Witold Balas i przytoczył dowcip o góralu, który poprosił śledczych, aby dodatkowo oskarżyli go o gwałt, gdyż odpowiednie narzędzie nosi zawsze przy sobie. Adwokat podkreślił, że Hubert Jagieliński jest niewinny, gdyż nie wiedział, iż ojciec zostawił u niego broń, bo w tym czasie przebywał za granicą. Dodał, że czyn byłego wicepremiera to wykroczenie, które już się przedawniło. Dlatego prawnik zaapelował o odrzucenie apelacji śledczych.

I tak się stało. Uzasadniając wyrok, sędzia Marzena Lesiuk stwierdziła m.in.: - Można odnieść wrażenie, że apelacja prokuratury to polemika, ale bez mocnych argumentów, z ustaleniami Sądu Rejonowego w Rawie Mazowieckiej, który prawidłowo rozpatrzył tę sprawę.

Roman Jagieliński powiedział nam, że teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, aby odzyskał z rąk policji dryling warty 5 tys. zł.

CZYTAJ TEŻ: Roman Jagieliński: Rosyjskie embargo nie będzie trwało długo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Były wicepremier Roman Jagieliński z afery z bronią wychodzi z tarczą - Dziennik Łódzki

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
19 października 2018, 17:27, Damian Filipowski:

Szkoda, że oprócz "narzędzia gwałtu", pan Roman Jagieliński nie nosi przy sobie długopisu, żeby podpisywać nim umowy o pracę, zamiast zatrudniać ludzi hurtem i na czarno, oraz portfela, aby móc wypłacać pracownikom wynagrodzenia, także tym z Ukrainy, którym jest winien -tylko za ostatnie siedem tygodni- łącznie kilkaset tysięcy złotych, za pracę w swoim gospodarstwie sadowniczym we wsi Lipowa (33a, powiat opatowski).a Roja oraz gospodarstwo sadownicze w Lipowej (powiat opatowski), należące do pana o nazwisku RomanJagieliński- posła czterech kadencji, byłego ministra rolnictwa odznaczonego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

"O takie Polskie" walczył właściciel Roman Jagieliński, poseł czterech kadencji, dumnie wypinając pierś do przypięcia Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Proszę więc zgłosić sprawę do sądu pracy.

D
Damian Filipowski
Szkoda, że oprócz "narzędzia gwałtu", pan Roman Jagieliński nie nosi przy sobie długopisu, żeby podpisywać nim umowy o pracę, zamiast zatrudniać ludzi hurtem i na czarno, oraz portfela, aby móc wypłacać pracownikom wynagrodzenia, także tym z Ukrainy, którym jest winien -tylko za ostatnie siedem tygodni- łącznie kilkaset tysięcy złotych, za pracę w swoim gospodarstwie sadowniczym we wsi Lipowa (33a, powiat opatowski).a Roja oraz gospodarstwo sadownicze w Lipowej (powiat opatowski), należące do pana o nazwisku RomanJagieliński- posła czterech kadencji, byłego ministra rolnictwa odznaczonego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
"O takie Polskie" walczył właściciel Roman Jagieliński, poseł czterech kadencji, dumnie wypinając pierś do przypięcia Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.
E
Elizeusz Wajek
Jak to jest ,syn nie polował a przynosił zabita zwierzyne weterynarzowi do zbadania? to zwierzyna sama umierala kolo jego DOMU/?Cóż sa rowni i rowniejsi
K
Ktoś
Nie rozumiem jak sąd może w to wszystko wierzyć. Jagieliński nie wiedział że syn pojechał do chorwacji i że ma klucz do szafy pancernej. W grupie roja w której jest prezesem obiecywał złote góry a jak wyjdzie nie długo wszyscy zobaczą.
Wróć na i.pl Portal i.pl