"Bohaterem dziś może być każdy, nie trzeba walczyć" - nasza rozmowa z Tomaszem Siemiątkowskim

Paweł Siennicki [email protected], Tomasz Siemiątkowski
Tomasz Siemiątkowski, profesor SGH i UKSW w Warszawie, adwokat w kancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara, członek Rady Fundacji Piłkarstwa Polskiego i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Onkologicznej
Tomasz Siemiątkowski, profesor SGH i UKSW w Warszawie, adwokat w kancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara, członek Rady Fundacji Piłkarstwa Polskiego i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Onkologicznej Bartek Syta Barteksyta.Blogspot.Com
Sukces naprawdę można osiągnąć dzięki ciężkiej pracy. Trzeba zaangażowania, przełamywania własnych oporów. Odwagi, żeby zabrać głos, powiedzieć swoje zdanie, sprzeciwić się czemuś - mówi prof. Tomasz Siemiątkowski

Jak to jest być inspiracją dla studentów?
Zawsze lepiej niż prowokacją. (śmiech) Ale wiem, o co pan pyta. Studenci ze Szkoły Głównej Handlowej przyznali mi taki tytuł, bo uznali, że inspiruję ich do działania. Bardzo to dla mnie ważne i miłe. Nie ma nic istotniejszego dla nauczyciela akademickiego od docenienia przez jego studentów.

Co takiego Pan zrobił, że ich inspiruje?
Nic. Uczę po prostu ich tego, co tak naprawdę jest ważne we współczesnym świecie. Nie chcę im tylko przekazywać wiedzy, przecież prawo spółek nie jest najbardziej fascynujące na świecie, ale nauczyć czegoś więcej. Aktywności, nie chcę, żeby siedzieli cicho i chowali się w skorupie. Bardzo często zdarza mi się na zajęciach, że zadaję im dwa pytania. Jedno o wykład, podnosi się kilkanaście rąk do góry. I zaraz potem pytam, kto znał odpowiedź na to pytanie, a nie podniósł ręki.

I co?
I czasem w górze jest więcej rąk od tych, które zgłosiły się do odpowiedzi. I to jest potwornie przykre, bo oddaje istotę tego, co jest naszym problemem. Ten brak odwagi, jakiś abstrakcyjny lęk przed publicznym wystąpieniem. Rozumiem, że moje pokolenie, które urodziło się w komunizmie, mogło stosować zasadę: "tisze budiesz, dalsze jediesz". Ale to przecież kolejne pokolenie wolnej Polski, już w niej urodzone i wychowane. A jednak wciąż żyje jakby w cieniu tej przeszłości.

Pan jest moim rówieśnikiem, a jest Pan już profesorem prawa, cenionym adwokatem, zrobił Pan amerykańską karierę, na którą niektórzy pracują przez całe życie
Ale pan chyba też nie ma powodów do narzekania. Jest pan redaktorem naczelnym, dobrym dziennikarzem.

Tak, ale zastanawiam się, jak tego wszystkiego udało się Panu dokonać zaledwie w ciągu dwudziestu lat. Doktor nauk ekonomicznych, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor Szkoły Głównej Handlowej i Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego.
Pewnie tak jak panu. Trochę szczęścia, dużo pracy. Nie jestem żadnym bohaterem, tylko człowiekiem, który ciężko na to pracował. Odbyłem staż w University of Minnesota, Carlson School of Management, studiowałem w University of California - Berkeley, Boalt Hall School of Law oraz byłem stypendystą Max-Planck--Institut w Hamburgu. Po prostu uczyłem się i pracowałem, chciałem być dobry w tym, czym się zajmuję. Tam też nauczyłem się tego, co dziś przekazuję moim studentom - trzeba walczyć, udowadniam, że ciężka praca popłaca, trzeba tylko przełamywać blokady.

Pańscy studenci zaraz powiedzą, że oni dziś są ograniczani przez system, przez nepotyzm, kumoterstwo, biurokrację, że nie mogą się przebić.
Widzi pan, zawsze można znaleźć jakieś usprawiedliwienie. Jestem zapalonym kibicem piłkarskim, nawet przez warszawską Legię wróciłem na pewien czas do palenia papierosów, tak się zdenerwowałem, jak odpadła kilka lat temu z europejskich pucharów. Ale trudno o lepszy przykład niż piłkarski. Na tle tej wielkiej mizerii polskiej piłki tacy piłkarze jak Lewandowski, Błaszczykowski czy Piszczek są ozdobą europejskich stadionów. I co, można było? Można. Lewandowski będzie grał chyba w najsilniejszym europejskim piłkarskim klubie, w Bayernie Monachium, a mógł grać w Realu Madryt, zdawałoby się - poziomie nieosiągalnym dla żadnego Polaka.

Można też powiedzieć, że są to wyjątki potwierdzające regułę
A Małysz, Stoch czy Justyna Kowalczyk? Dobrze pan wie, w jakich warunkach trenował złoty medalista olimpijski Zbigniew Bródka. W jakiś skarpetach ćwiczył technikę. Za dużo tych wyjątków. Sukces naprawdę można osiągnąć dzięki ciężkiej pracy. W mojej dziedzinie, w prawie, potrzebne jest też gruntowne wykształcenie. Trzeba po prostu zaangażowania, przełamywania własnych oporów. Właśnie odważenia się, żeby zabrać głos, powiedzieć swoje zdanie, sprzeciwić się czemuś, co uważamy za złe. To nas dziś naprawdę krępuje i zniewala.

Ale Pan jako prawnik dobrze wie, ile wokół nas jest nonsensów, bezduszności, z którymi spotyka się Pan pewnie codziennie.
I dlatego są dobrzy prawnicy, którzy wygrywają z tym systemem. (śmiech) Nie chcę tutaj wypaść na jakiegoś bufona, ale naprawdę ja i moi przyjaciele z kancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara nie mamy powodów, żeby narzekać. Naprawdę udowadniamy, że można każdy nonsens obnażyć i z nim wygrać.

To bohater z Pana.
Niech pan nie żartuje i nie kpi. Dziś nie potrzeba nam bohaterów, którzy mają skrzydła, świecące aureole i prowadzą nas do boju. Mamy wspaniałą historię, dzięki niej jesteśmy tym, kim jesteśmy. I na szczęście dziś nie musimy składać ofiary z krwi, dzięki Bogu. Każdy z nas może dziś działać na swoim poletku i zmieniać siebie i ten kraj. Bohater może dziś po prostu budować, nie musi walczyć. Niech pan rozejrzy się wokół i zobaczy, ilu jest aktywnych ludzi. To są prawdziwi bohaterowie naszej codzienności. To nowe pokolenie moich studentów już nie patrzy na świat jako hierarchiczną strukturę, tylko potrafi wykreować własnych bohaterów, ludzi, których traktują jako autorytety. Nikt im niczego nie jest w stanie narzucić z góry. I to jest właśnie piękne.

Nie ciągnęło Pana do polityki? Bardzo pozytywny program wyborczy Pan mi tutaj przedstawia.
Ciągnęło, gdzieś tam czuję, że to moja niespełniona pasja.

To dlaczego Pan nie zdecydował się do niej wejść?
W 2011 r. miałem propozycję startu w wyborach do Senatu. I wycofałem się w ostatniej chwili, więc nie teoretyzuję tylko.

I co Pan poczuł?
Teraz mogę powiedzieć, że miałem wielkie szczęście, że się na to nie zdecydowałem. Polityka to rozsądne rządzenie, żmudna praca na rzecz społeczeństwa, ale też poszukiwanie kompromisów. Ale ja jestem takim dzieckiem POPiS-u. Mam przyjaciół, znajomych i ludzi, których szanuję w każdej z tych partii. Ciężko mi się odnaleźć w tak silnym podziale, tu przecież nie ma na razie miejsca na żaden kompromis. A ja jako prawnik zawsze szukam kompromisu, porozumienia, bo tak właśnie jestem ukształtowany. Trudno jednak o to, gdy na bitewnym polu stoją już naprzeciwko siebie zaciężne armie albo wręcz bitwa trwa w najlepsze. Dlatego to nie czas dla mnie, ale może za jakiś czas zdecyduję się na to.

Co musiałoby się stać, żeby Pan, spełniony prawnik, zdecydował się rzucić to wszystko i pracować dla dobra wspólnego w polityce?
Pan sam użył pojęcia "dobro wspólne". Pan je rozumie, ja również, ale wciąż jest to dla wielu kategoria dość mocno abstrakcyjna. Za słabo obecna w naszym życiu codziennym i publicznym. Ludzie kierujący się tą kategorią wciąż są traktowani jako frajerzy, postrzegani jako głupcy. A z drugiej strony, są i tacy, którzy tą kategorią posługują się, będąc pożałowania godnymi cynikami. Wręcz obrzydliwymi cynikami.

Dlaczego tak się dzieje?
Nie ufamy sobie, za mało jest w Polsce tego kapitału zaufania. Ono jest wciąż za bardzo ograniczone. A z drugiej strony, jesteśmy bardzo naiwni.

Czym Pan się dziś zajmuje?
Wykładam w Szkole Głównej Handlowej i na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie uczę na Wydziale Prawa i Administracji. Ale też jestem doradcą prawnym, zajmuję się fuzjami, procesami restrukturyzacji, arbitrażem, prawem korporacyjnym i energetycznym. Cały czas też zajmuję się naukowo prawem handlowym.

Dużo tych zajęć. Jak Pan to wszystko ze sobą godzi?
Biegam.

Między zajęciami?
Też. (śmiech) Ale przede wszystkim staram się żyć w uporządkowany sposób. I właśnie bieganiem rozpoczynam prawie każdy dzień, robię codziennie te swoje 8-10 kilometrów, resetuję głowę. Nabieram energii na cały dzień. Stworzyłem z tego mój własny rytuał. A teraz jeszcze zacząłem pisać powieść.

O czym?
Sorry, ale inny mamy klimat tej rozmowy. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl