Bogusław Linda: Jak przystało na prawdziwego mężczyznę, szuka adrenaliny już od dziecka

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Łukasz Kowalski
Ojciec chciał, żeby był lekarzem, on jednak wybrał niepewny zawód aktora, bo myślał, że to "kobiety, wino i śpiew". Szybko przekonał się, że to mit.

Cztery dni temu obchodziliśmy Dzień Mężczyzny. Jeśliby zrobić ankietę wśród Polek, którego aktora znad Wisły uważają za najbardziej zabójczego twardziela, na pewno wiele z nich wymieniłoby Bogusława Lindę. Role w filmach Kieślowskiego, Holland i Wajdy, a potem u Pasikowskiego i Vegi sprawiły, że od kilku dekad jest on symbolem męskości w polskim kinie. Co ciekawe – aktor nigdy nie lubił grać w scenach łóżkowych i paradować nago na ekranie.

- Nigdy całkowicie się nie obnażyłem. Zdarzało się, że biegałem z gołym tyłkiem, ale przyrodzenia nie pokazywałem. Kiedy zacząłem grać, to miałem już dzieci i byłem świadomy, że one będą to kiedyś oglądały – tłumaczy w „Gali”.

Urodził się i wychował w Toruniu za czasów peerelowskiej szarzyzny. Jego ojciec zaliczył w czasie wojny najpierw niemiecki, a potem rosyjski obóz. Nic dziwnego, że po okupacji chciał za wszelką cenę żyć dostatniej. Wstąpił do partii i z czasem zostałem dyrektorem banku. Niestety: komuniści przetrącili mu charakter i nigdy nie był szczęśliwy. Swojego syna jednak też namawiał do konformizmu. Dlatego od małego Boguś był wobec niego w kontrze. I najlepiej wspomina z dzieciństwa pobyt u dziadków.

- Pamiętam placki ziemniaczane posypywane cukrem u babci, pieczone ziemniaki z blachy. Jak były z okrasą, to już było super. Pamiętam dom moich dziadków w Bydgoszczy, al. 1 Maja 11, gdzie mieszkałem, gdzie biegaliśmy z chłopakami z podwórka po zarośniętych drzewami dachach kamienic, i zapach szczyn w bramie. Nieodłączny – uśmiecha się rozmawiając z „Newsweekiem”.

Mały Boguś już we wczesnym dzieciństwie poznał smak adrenaliny. Kiedy wyjeżdżał na wieś do drugich dziadków, lubił z kolegą wdrapywać się na pozostałości po wieżach pożarniczych i... skakać na piasek. W Toruniu miał inną ulubioną zabawę: wchodził z kumplem na rusztowania stojące przy blokach i potem zjeżdżał po dachu i rynnie, zaglądając przy okazji do okien mieszkających tam rodzin. Wszystko to sprawiało, że kiedy przyszło co do wyboru zawodu, machnął ręką na medycynę, którą sugerował mu ojciec, a zamiast tego postawił na niepewną przyszłość aktora.

- Wydawało mi się, że ten zawód niesie za sobą same przyjemności: kobiety, wino, śpiew, dodajmy jeszcze kwiaty… Nic więcej. Wtedy myślałem, że człowiek, który kończy szkołę aktorską, siłą rzeczy staje się sławny. Wydawało mi się, że będę tak jak Zapasiewicz, Łapicki, Olbrychski czy Cybulski - zapamiętany - wspomina w serwisie Anywhere.

Studia w Krakowie pokazały, że ma nieustępliwy charakter. Trzykrotnie próbowano go usunąć z uczelni za brak umiejętności wokalnych – ale za każdym razem udało mu się zaliczyć zajęcia ze śpiewu. Zadebiutował w nobliwym Starym Teatrze, grając młodego oficera w „Warszawiance”. Wystrojono go w gruby mundur z sukna strażackiego, co sprawiło, że pół godziny później myślał, że oszaleje z gorąca. Nie podobały mu się też techniki aktorskiego, które wpajano mu w podwawelskiej szkole. Dlatego, kiedy Agnieszka Holland zaproponowała mu rolę w „Gorączce”, postanowił zagrać po swojemu.

- Zaproponowałem pewien sposób interpretacji roli, na co Agnieszka pozwoliła. Operator mówił, że tak nie wolno grać. Agnieszka odpowiadała: „Niech sobie tak pogra, zobaczymy, co z tego wyniknie”. Teraz taki sposób grania jest już normalny, bo nauczyliśmy się amerykańskiego interpretowania roli, ale wtedy nasze „amerykańskie” granie najłatwiej było zauważyć w kryminalnych spektaklach telewizyjnych „Kobra” czy w „Stawce większej niż życie” – opowiada w „Zwierciadle”.

Amerykański sposób gry Lindy od razu wpadł w oko najlepszym polskim reżyserom. Dzięki temu aktor zagrał w „Kobiecie samotnej” (1981) Agnieszki Holland, w „Człowieku z żelaza” Andrzeja Wajdy, w „Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego (1981) i „Matce Królów” Janusza Zaorskiego (1982). Niestety: wszystkie te filmu zostały wstrzymane przez komunistyczną cenzurę i odłożone na półkę. To sprawiło, że aktor musiał szukać pracy za granicą.

- Były nielegalne projekcje dla reżyserów, krytyków, aktorów. Dzięki temu dostawałem propozycje od reżyserów, którzy również robili filmy na półki. Dostawałem propozycje grania w różnych krajach, wprawdzie nie dostałem paszportu do różnych krajów, ale na Węgry mogłem pojechać. Z polecenia Agnieszki Holland wpadłem w ręce dysydenta węgierskiego, reżysera, z którym zrobiłem bardzo mocny politycznie film. Potem nakręciłem sześć czy dziesięć kolejnych i stałem się jednym z głównych węgierskich aktorów – mówi w serwisie Anywhere.

„Danton” Andrzeja Wajdy z jego udział stał się wydarzeniem we Francji. To sprawiło, że Linda zaczął dostawać propozycje ról z Zachodu. Miał już zagrać w „Wyborze Zofii” obok Meryl Streep, ale ostrzeżono go, że film będzie miał antypolską wymowę. Sam Wajda zasugerował, że powinien odrzucić tę rolę. Tak się też stało – i w zamian Linda dostał angaż u Wajdy w „Miłości w Niemczech”. Kiedy aktor zgłosił się po paszport, by polecieć do RFN, dostał usłyszał ultimatum: będzie mógł wyjechać za granicę, jeśli zacznie donosić na Wajdę. Oczywiście odmówił – i nie poleciał do Niemiec.

Prawdziwą sławę zdobył dopiero po upadku Peerelu. Dzięki występowi najpierw w „Krollu”, a potem w „Psach” Władysława Pasikowskiego stał się idolem młodych Polaków. Tak mocno wszedł w swoją rolę twardego eks-milicjanta Franza Maurera, że widzowie zaczęli utożsamiać go z granymi postaciami.

- Mieszkam koło Pruszkowa, znam trochę środowisko policyjno-mafijne. Bo to jest jedno środowisko. Kiedyś z Jackiem Skalskim zrobiłem film o mafii pruszkowskiej. Potem chłopcy przychodzili do mnie i pytali, gdzie mieszka reżyser, bo chcieliby z nim porozmawiać. Pamiętam, jak jeden tłumaczył mi, że nigdy nie przypalał żelazkiem, tak jak to zostało pokazane w filmie, że to nie jest prawda. Pogadaliśmy o tym i rozdzieliliśmy kino od rzeczywistości – wspomina w Wirtualnej Polsce.

Kolejne role w filmach Władysława Pasikowskiego sprawiły, że stał się jednym z najbogatszych aktorów w Polsce. Zaczął więc żyć z rozmachem: taśmowo kupował najpierw zapalniczki (do kiedy nie rzucił palenia), a potem – buty (bo po Peerelu został mu uraz do polskiego obuwia). Potem zaczął szukać męskich przygód w Afryce i w Azji. Wyjeżdżał z kolegami – i próbował różnych sportów ekstremalnych, by poczuć tę samą adrenalinę, co w dzieciństwie, gdy chodził po rusztowaniach.

- Dostałem pieniądze z drugiego programu Telewizji Polskiej na zrobienie cyklu poświęconego propagowaniu turystyki ekstremalnej. I zwiedziliśmy cały świat! Miałem świetną ekipę zapaleńców - samych komandosów i górali, ratowników TOPR, wspaniałych operatorów i dźwiękowców. Co to było za przeżycie. Trzynaście dyscyplin! Jechaliśmy tam w ogóle bez żadnej dokumentacji i mieliśmy trochę przygód. Ja miałem naderwane mięśnie brzucha i rozwaloną kostkę, szef TOPR-u Robert Janik złamał kręgosłup, a operator i dźwiękowiec połamali poważnie nogi. I wszyscy byli jakoś poranieni, to była naprawdę męska przygoda – podkreśla w „Twoim Stylu”.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bogusław Linda: Jak przystało na prawdziwego mężczyznę, szuka adrenaliny już od dziecka - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl