Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biegli: ofiara upadku z trzeciego piętra Hotelu Słupsk to samobójca

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Kolejny dzień procesu Piotra Ogrodniczuka. Sędzia przewodnicząca Aleksandra Szumińska, prokurator Robert Firlej, obrońca z urzędu oskarżonego - adwokat Barbara Krupa-Włodarczyk i adwokat z wyboru Bartosz Fieducik, którego sąd wykluczył z obrony
Kolejny dzień procesu Piotra Ogrodniczuka. Sędzia przewodnicząca Aleksandra Szumińska, prokurator Robert Firlej, obrońca z urzędu oskarżonego - adwokat Barbara Krupa-Włodarczyk i adwokat z wyboru Bartosz Fieducik, którego sąd wykluczył z obrony Bogumiła Rzeczkowska
W środę przed Sądem Okręgowym w Słupsku na sprawie Piotra Ogrodniczuka, oskarżonego sprawie o zabójstwo z użyciem telewizora, zeznawali biegli z zakresu medycyny sądowej. Według najnowszej opinii pokrzywdzony Jacek B. nie został pobity, a z okna Hotelu Słupsk skoczył sam z zamiarem samobójczym. Świadczą o tym jego obrażenia.

Podczas toczącego się po raz drugi procesu przeciwko Piotrowi Ogrodniczukowi na ostatniej rozprawie zostali przesłuchani biegli z zakresu medycyny sądowej Annę Dropiewska-Nowak i Bartosz Burchardt – autorzy najnowszej opinii z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz Jolanta Wilmanowska, która sporządziła pierwszą opinię, ale nie wykonywała sekcji zwłok pokrzywdzonego Jacka B. Biegli nie są zgodni w swoich opiniach. Zeznawali pod przysięgą.

Sąd nie dopuścił adwokata do obrony

Jednak rozprawa rozpoczęła się od postanowienia sądu o niedopuszczeniu do obrony adwokata Bartosza Fieducika. Obrońca z wyboru wszedł na salę w todze, usiadł obok oskarżonego, dzień wcześniej złożył pisemnie pytania do biegłych. Sąd jednak uznał, że adwokatowi nie wolno być obrońcą Piotra Ogrodniczuka. Sędzia przewodnicząca Aleksandra Szumińska uzasadniła to faktem, że adwokat prawomocnymi postanowieniami Sądu Okręgowego w Słupsku został zwolniony z obrony z urzędu oskarżonego, a także nie został dopuszczony do udziału w charakterze obrońcy z wyboru. Wbrew tym postanowieniom niedawno wziął udział w czynności pobrania odcisków palców Piotra Ogrodniczuka jako adwokat upoważniony przez niego do obrony.

W uzasadnieniu sędzia podała, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku, uchylając pierwszy wyrok, zalecił, by w drugim procesie przesłuchać Bartosza Fieducika w charakterze świadka na okoliczność jego rozmowy z Anną T., głównym świadkiem w procesie, która po rozmowie z adwokatem zmieniła zeznania. Bartosz Fieducik został zwolniony z tajemnicy zawodowej i przesłuchany podczas niejawnej części rozprawy.

W tej sytuacji sąd uznał, że rola świadka, który ma obowiązek zeznania prawdy i którego zeznania powinny pomóc w ustaleniu odpowiedzialności karnej oskarżonego, stoi w sprzeczności z rolą obrońcy, który broni interesu swojego klienta. Sąd postanowił zawiadomić o tym dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Koszalinie.

Bartosz Fieducik nie oponował, zajął miejsce w ławie dla publiczności. Po rozprawie powiedział „Głosowi”:

– Zastanawiam się nad wniesieniem skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w związku z bezprawnym odsunięciem mnie od obrony – stwierdził. - Jest to dowód na to, że sąd boi się wiedzy obrońcy. Dysponuję orzeczeniami sądów apelacyjnych w kraju, które pozwalają łączyć rolę świadka i pełnomocnika. Również w tym sądzie okręgowym widziałem takie sytuacje. Z niezrozumiałych powodów sąd nie dopuszcza obrońcy wybranego przez oskarżonego, a jednocześnie sam przyznaje, że nie ma przepisu, który zabraniałby łączenia tych ról. Nie są to standardy państwa prawa.

Sprzeczne opinie biegłych

Tymczasem na rozprawie sąd w ramach wideokonferencji przesłuchał biegłych medyków sądowych. Najpierw Annę Dropiewską-Nowak i Bartosza Burchardta z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, którzy wydali opinię na zlecenie sądu wspólnie z radiologiem Aleksandrem Waśniowskim.

- Wydawałam opinię na podstawie akt w sprawie okoliczności zgonu Jacka B. po upadku z trzeciego pietra – referowała biegła, zaznaczając że w poprzedniej opinii były liczne niedostatki i konieczne było ponowne przeanalizowanie całej dokumentacji medycznej, a w szczególności tomografii komputerowej. Lekarka opisała obrażenia, łącznie z niezauważonym wcześniej wieloodłamowym złamaniem lewej kości udowej.

- Po wnikliwej analizie stoimy na stanowisku, że obrażenia te są skutkiem wyłącznie upadku z wysokości. Nie stwierdziliśmy śladów pobicia - oznajmiła.

Biegła wyjaśniała sądowi, że po upadku na chodnik ciało odbiło się i w ostatniej fazie uderzyło o kostkę brukową okolicami twarzoczaszki.

- Obrażenia na pewno nie powstały od uderzenia pięścią. Od pobicia spodziewałabym się większych obrażeń twarzy - stwierdziła.
- Jaką częścią ciała Jacek B. upadł na podłoże? - pytała sędzia.

- Te najbardziej uszkodzone miały kontakt z podłożem – okolice miednicy, pośladków, grzbietu - odpowiedziała.

- Czy doszło do wypchnięcia, czy obrażenia wskazują na skok samobójczy? - pytała sędzia.

- Przy samobójstwach są upadki na kończyny dolne, pośladki, miednicę, a przyczyną zgonu jest wielonarządowe obrażenia i krwotok. Jak w tym przypadku – mówiła biegła. - Jacek B. skoczył do przodu, lekko w lewą stronę. Dodatkowym czynnikiem był przywiązany do szyi telewizor, który zmienił trajektorię. Po wypchnięciu leżałby bliżej budynku. Osoba trzecia nie mogła nadać siły pokrzywdzonemu.

Z kolei Jolanta Wilmanowska podtrzymała swoje wszystkie poprzednie opinie pisemne i ustne, w których twierdziła, że Jacek B. został pobity i wypchnięty przez okno.

Na koniec biegli wskazali na utrudnienia w pracy nad tą sprawą. Jolanta Wilmanowska zaznaczyła, że nie wykonywała sekcji zwłok i nie dysponowała całą dokumentacją medyczną. Natomiast Bartosz Burchard podkreślił, że sekcję przeprowadził patomorfolog, a nie specjalista medycyny sądowej, który nie wykonał wymaganego preparowania.

Następna rozprawa dopiero w grudniu 2024 roku. Po przeprowadzeniu przez prokuraturę w styczniu wizji lokalnej w Hotelu Słupsk i eksperymentu procesowego z wyrzucaniem manekina przez okno, sąd teraz czeka na opinię biegłego z zakresu upadków z wysokości.

Oskarżenie

To drugi proces 47-letniego obecnie Piotra Ogrodniczuka. Po pierwszej niejawnej sprawie toczącej się przed Sądem Okręgowym w Słupsku oskarżony został skazany na karę 10 lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił nieprawomocny wyrok, zalecając wykonanie w drugim procesie wielu dodatkowych czynności.

45-letni Jacek B. nad ranem 23 listopada 2018 roku wypadł z trzeciego piętra Hotelu Słupsk z telewizorem kineskopowym przywiązanym kablem do szyi. Następnego dnia zmarł w szpitalu. Sposób, w jaki mężczyzna zginął, odległość od budynku miejsca, w którym leżał, jego długi za wynajmowane w hotelu mieszkanie, nakaz wyprowadzki, czy też jego niechęć do życia mogły wskazywać na samobójczy skok. Jednak Prokuratura Okręgowa w Słupsku twierdzi, że Jacka B. najpierw pobił, a później zabił Piotr Ogrodniczuk, przywiązując do niego ciężki telewizor kineskopowy i wypychając go z parapetu okna.

Oskarżonego w śledztwie obciążyła Anna T., która tamtą noc spędziła w hotelu w mieszkaniu Jacka B. Gdy kobieta została zatrzymana, była pijana. Najpierw powiedziała, że niczego nie widziała, ale po dwudniowym pobycie "na dołku" obciążyła Piotra Ogrodniczuka, który trafił tam na imprezę z przypadkowo poznanymi ludźmi. Świadek zmieniła zeznania dopiero w trakcie pierwszego procesu, twierdząc że policja wymusiła na niej obarczenie winą Piotra Ogrodniczuka. Stało się to po rozmowie z adwokatem Bartoszem Fieducikiem podczas przerwy na korytarzu w sądzie.

W czasie obecnego procesu Anna T. także zeznała, że w śledztwie kłamała, bo sama była zatrzymana, a policjanci straszyli ją, że będzie miała współudział, że nie wypuszczą jej „z dołka”, jeśli nie obciąży Piotra Ogrodniczuka. A tak naprawdę nie widziała, jak oskarżony bił i wypchnął przez okno Jacka B., bo gdy się obudziła, Ogrodniczuka już nie było w hotelu.

Oskarżony podaje nieco inny przebieg wydarzeń - był w hotelu, pił, uprawiał seks z Anną T., ale to ona obudziła go już po tym, gdy Jacek B. wypadł przez okno. Dopiero po tym opuścił hotel.

Piotr Ogrodniczuk przesiedział w areszcie cztery lata. Później był pod dozorem policji, miał zakaz opuszczania kraju i kontaktowania się z Anną T. Te środki zostały uchylone pod koniec 2023 roku. Wtedy do sądu wpłynęła – podtrzymana dzisiaj przez biegłych z Poznania - opinia, z której wynika, że upadek z wysokości Jacka B. był następstwem działania własnego ofiary.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza