Bez traktatu UE zginie

Antonio Puri Purini
Traktat lizboński musi jak najszybciej wejść w życie. Bez niego Unia nie będzie mogła skutecznie działać i nie poradzi sobie z obecnymi wyzwaniami - pisze doradca prezydenta Włoch i włoski ambasador w Berlinie.

Międzynarodowy kryzys finansowo-gospodarczy uświadomił opinii publicznej, jak pożyteczna jest Unia Europejska. Bez porządku instytucjonalnego stworzonego przez Unię pojedyncze państwa uległyby kryzysowi. Dlatego też nadszedł moment, aby ponowne sięgnąć po oczywiście trudną koncepcję, mianowicie syntezę pomiędzy podzieloną suwerennością i międzyrządową współpracą.

Wspomniana tutaj synteza jest fundamentem funkcjonowania Unii Europejskiej, pozwala na stworzenie skutecznego filara, bez którego Unia Europejska runęłaby: mianowicie wspólnego interesu. Wyraża się to w funkcjonowaniu instytucji, które - jak udowadnia to przykład Europejskiego Banku Centralnego - otrzymują swoją prawowitość od poszczególnych rządów, ale są jednakże od nich niezależne.

Ta niezależność nie jest możliwa bez akceptacji i przestrzegania zasady podzielonej suwerenności. Podzielona suwerenność jest kamieniem probierczym umiejętności Europy do stałego myślenia przekraczającego horyzont interesów narodowych.

Często skłaniamy się ku temu, aby wykorzystywać Europę jako tarczę obronną do przeforsowania pojedynczych interesów. Te objawy należy zwalczać, ponieważ szkodzą postępowi projektu europejskiego i ponieważ obecny kryzys finansowy i gospodarczy wymaga więcej działań podejmowanych na poziomie europejskim. Objawy te zaostrza różnorodność interesów 27 państw członkowskich i nacisk różnych interesów korporacyjnych. Moim zdaniem ich główną pożywką jest nigdy nierozwiązane rozbicie na dwa kierunki wewnątrz Unii Europejskiej.

Jeden z tych kierunków popiera kontynuację politycznego projektu zjednoczenia według wyobrażeń ojców założycieli, drugi zaś kierunek chce ograniczyć zakres projektu zjednoczeniowego przeważnie do międzyrządowej współpracy z mocnym ukierunkowaniem na gospodarkę.

Ta podświadomie funkcjonująca sprzeczność w życiu europejskim odzwierciedla się w mozolnej debacie na temat instytucji europejskich. Skutkiem tego zjawiska jest blokada mechanizmu decyzyjnego w Europie. Przyznaję to z żalem, ale w 27 państw prawie w ogóle nie można podejmować decyzji. Dlatego koniecznie należy kroczyć do przodu i natychmiast ratyfikować traktat lizboński. Jego realizacji musi towarzyszyć wola polityczna, duch spójności i zrozumienie dla wspólnych interesów.

Teraz w Europie egzystują obok siebie dwa systemy decyzyjne i mogą się one zbliżyć do siebie: Europa 27 państw i strefa euro, która zresztą nie jest grupą zamkniętą. Oznacza to jednak także fakt, że tylko kraje strefy euro mogą przejąć tę skuteczną akcję jako państwa nadające impuls i tylko one posiadają do tego konieczny potencjał polityczny. Zaliczają się do nich między innymi państwa założycielskie.

Cel osiągnięcia ściślejszej unii pomiędzy narodami europejskimi wymaga w szczególności wspólnych instytucji oraz intensywniejszej koordynacji i skutecznych działań politycznych: od polityki zagranicznej do polityki obronnej, od kwestii imigracji po zmiany klimatyczne wszędzie jest widoczne, że należy podejmować decyzje w lepszy sposób, że należy zwiększyć liczbę obszarów, w których decyzje mogą być podejmowane na zasadzie większości głosów, że należy zapobiec temu, żeby projekt polityczny zdegradował się do poziomu suchego arytmetycznego ilorazu stosunków sił pomiędzy państwami.

Jak więc można kontynuować drogę? Wejście w życie traktatu lizbońskiego, możliwie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego 7 czerwca, to konieczny warunek wstępny, aby uniknąć dominacji współpracy międzyrządowej ze szkodą dla wspólnego interesu, który jest wyrażany właśnie przez instytucje europejskie.

Kryzys finansowy i gospodarczy, który obecnie przetacza się przez Europę, stwarza okazję do ponownego europejskiego zaangażowania się, które opiera się na podzielnej odpowiedzialności i spójności jako warunkach dalszego postępu projektu jedności europejskiej. Zresztą Unia Europejska zawsze odgrywała centralną rolę przy zarządzaniu międzynarodowym kryzysem finansowym. Ta rola nie byłaby możliwa bez istnienia wpływowych instytucji

Gospodarka z funkcjonującym rynkiem wewnętrznym i euro to najlepszy dowód na sukces Europy. Potwierdza to także kryzys finansowy. Spróbujmy tylko zapytać, czym byłaby Unia Europejska bez jednolitej waluty i zaworu bezpieczeństwa w postaci rynku wewnętrznego?
To jest także ten obszar, na którym Europejczycy muszą udowodnić, że my, wir - jak to opisał prezydent Roosevelt w swojej mowie inauguracyjnej w roku 1932 - "nie czują strachu przed strachem". To jest okazja, aby pokazać, że Unia Europejska stanowi dla wszystkich niezbędną platformę, z której musimy stawić czoła globalizacji.

Dzięki wspólnocie walutowej z 317 milionami obywateli - a więc strefie euro - i dzięki rynkowi wewnętrznemu z 480 milionami konsumentów możliwe było zintensyfikowanie powiązań handlowych i finansowych i tym samym rozszerzenie zalet na dalsze dwanaście państw.

W trakcie ostatniego dziesięciolecia - w minionym czerwcu świętowaliśmy rocznicę pierwszego dziesięciolecia istnienia Europejskiego Banku Centralnego - euro osiągnęło status międzynarodowej waluty rezerw. Udowodniło, że jest ono naszą najlepszą ochroną przed niepewnościami gospodarki światowej. Jest ono mocną stroną przy przekształcaniu naszego przemysłu przetwórczego, z którego to pomocą możemy sprostać konkurencji gospodarek rozwijających się. Euro zmusza przedsiębiorców do myślenia w sposób europejski.

Jeżeli traktat lizboński nie wejdzie w życie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009, to wtedy, jak sądzę, dla Unii Europejskiej nastanie trudna faza jej istnienia. Skutkiem będzie to, że wiele sprzeczności, które już istnieją w jej ramach, zacznie narastać i wzmocni się iluzyjne przekonanie, że Europa mogłaby funkcjonować z traktatem nicejskim.

Gra toczy się o poważne sprawy. My, Europejczycy, musimy podejść do najbliższych terminów ze świadomością, że toczy się tutaj gra o przeżycie Europy jako systemu wartości i reguł, jako koniecznego partnera do rozmów dla wspólnoty międzynarodowej i jako gwaranta wspólnego dobrobytu.

Bez impulsu, który traktat lizboński nadaje integracji europejskiej, zasada współpracy rządowej zyskałaby przewagę nad założeniem podzielnej suwerenności. Europa przekształciłaby się stopniowo w międzynarodową organizację klasycznego rodzaju. Zachwiałby się istotny filar integracji europejskiej - podzielna suwerenność - Europa zaczęłaby się potykać, cofałaby się, zamiast kroczyć do przodu.

Kultura jest instrumentem, którego potrzebujemy do wzmocnienia projektu politycznego. Kultura dla wszystkich Europejczyków jest wyznacznikiem postępowania. Stwarza bezpieczeństwo, umacnia tolerancję, zamyka bramy przed barbarzyństwem. Dzięki kulturze mocniej uświadamiamy sobie także nasze wspólne dla Europejczyków korzenie: cywilizację grecko-rzymską, dziedzictwo chrześcijaństwa, prawo rzymskie, humanizm, nauki, oświecenie, prawa człowieka i solidarność. Dzięki kulturze uczymy się także, że należymy do wspólnoty prawa, która przynosi ze sobą wiele zalet.

Jeżeli założymy, że istnieje europejska wizja rzeczywistości międzynarodowej, to musimy wyciągnąć wniosek, że nie może ona nigdy wyrażać się w ograniczonej wizji współpracy państw, która podlega niepewności polityki narodowej i pokusom klasycznych systemów władzy polityki i dyplomacji.
Jeszcze jeden powód, aby stwierdzić, że XXI wiek może być naprawdę czasem Europy, jeżeli uwolnimy się od dusznego letargu, nadamy znaczenia zaletom Europy jako jedynej prawdziwej gwarancji naszej przyszłości, będziemy szerzyć przekonanie, że tylko silna Europa chroni interesy europejskich obywateli i w szczególności osiągniemy konsensus co do konieczności nowych wspólnych sposobów funkcjonowania.

Nie widzę żadnej alternatywy do jedności. Nie rozumiem obaw przed europejskim superpaństwem, które jest bezpodstawną hipotezą, ponieważ prawowitość Unii Europejskiej leży koniec końców w poszczególnych państwach członkowskich. Minimalistyczne hipotezy odnośnie przyszłości nie są w stanie sprostać sile faktów. Nadal istnieją głębokie powody, które zmuszają Europejczyków do oparcia przyszłości Europy na całkowicie nowych podstawach i ponownego znalezienia klucza do sukcesu Europy w połączeniu ponadnarodowości i współpracy rządowej oraz w metodzie wspólnotowości.

Niestety, nie można być do tej pory pewnym, czy sytuacja konstytucyjnej niepewności utrzyma się do terminów wyborów do Parlamentu Europejskiego 7 czerwca 2009; czy - jeżeli będzie się dalej działać w takim tempie - traktat konstytucyjny w ogóle kiedykolwiek wejdzie w życie.

Tekst jest fragmentem wykładu wygłoszonego na Uniwersytecie w Pasawie. Przeł. Roman Golesz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl