Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wróżka i znachorka Edyta M. oskarżona o oszustwo na 550 tys. zł. Twierdzi, że ma nadprzyrodzone moce

Magdalena Kuźmiuk
Oskarżona Edyta M. wróżka i znachorka z Białegostoku na środowej rozprawie na każde pytanie odmawiała odpowiedzi
Oskarżona Edyta M. wróżka i znachorka z Białegostoku na środowej rozprawie na każde pytanie odmawiała odpowiedzi Andrzej Zgiet
Przedstawiała się jako wróżka i znachorka. Teraz odpowiada za oszustwo na 550 tysięcy złotych. Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku w środę ruszył proces Edyty M.

41-letnia Edyta M., mieszkająca do niedawna w Białymstoku, pojawiła się w środę w sądzie z dwoma adwokatami. Choć zarzuty ma poważne, odpowiada z tzw. wolnej stopy - pozostaje na wolności. Niepozorna, niska, szczupła blondynka. Widać było jednak, że samo pojawienie się Edyty M. w sądzie wywołało niepokój u pokrzywdzonych.

To małżonkowie M. z Sokółki. Oszukana przez Edytę M. kobieta nie chciała nawet, by oskarżona była obecna na sali rozpraw, kiedy ona składała zeznania. A Edyta M. patrzyła beznamiętnym, ale świdrującym spojrzeniem. Do zarzutu oszustwa na ponad pół miliona zł nie przyznała się. Odmówiła wyjaśnień, a na każde pytanie odmawiała odpowiedzi. Stwierdziła jednak, że złoży oświadczenie po tym, jak sąd przesłucha wszystkich świadków w tej sprawie.

Jako pierwsi zeznawali w środę pokrzywdzeni małżonkowie.

- Poznałam ją przez swoją kuzynkę. W tym czasie 7-letnia córka moczyła się w nocy, syn był chudy, nic nie jadł. Poszłam z tym problemem do niej. Mówiła, że widzi więcej niż my. Że moim dzieciom grozi choroba nowotworowa. Wystraszyłam się bardzo. Chciałam temu zaradzić, ona mówiła, że trzeba płacić - opowiadała Alina M.

Mówiła, że za pierwszą wizytę u Edyty M. zapłaciła 200 lub 300 złotych. W miarę kolejnych spotkań znachorka miała żądać większych kwot. Nawet 30 tysięcy złotych.

Jak ustalili śledczy, przez ponad rok - od lipca 2011 do końca sierpnia 2012 - Alina M. przekazała Edycie M. 550 tysięcy złotych. W tajemnicy przed mężem wydała całe ich oszczędności, pożyczała pieniądze od rodziny, brała kredyty. Była o włos od zaciągnięcia hipoteki pod zastaw swojego domu.

24 sierpnia 2012 roku mąż Aliny M. złożył zawiadomienie na policji , że żona została oszukana. - Została opętana przez tę kobietę! - miał powiedzieć.

Oskarżona wróżka zarzekała się w śledztwie, że nikim nie manipulowała. Twierdziła, że nie brała żadnych pieniędzy od osób szukających u niej pomocy. Potwierdziła, że wróżyła ludziom z kart, a oni zostawiali jej symboliczny grosik za wróżbę.

Gdy sokólscy śledczy dociekali, skąd na jej koncie wzięły się takie bajońskie sumy przesyłane przez różne osoby, 41-latka powiedziała, że to wygrane w totolotku. Twierdziła, że wpłacała je sama sobie pod fałszywymi nazwiskami, żeby mieć większy obrót na koncie. Zarzekała się, że matematyczne obliczanie trafienia szczęśliwych liczb w grach to jej główne źródło zarobku.

Za tak potężne oszustwo Edycie M. grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. Wiadomo jednak, że wśród wielu świadków, których przesłuchiwał prokurator, były osoby, który były zadowolone z „czarów” oskarżonej znachorki. Jednej z nich Edyta M. miała np. przepowiedzieć śmierć bliskiej osoby. I rzeczywiście tak się stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny