18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa lata od tragicznej strzelaniny w Tuchowie. Oskarżony policjant: Nie jestem jak Brudny Harry

Artur Drożdżak
Daniel Szwed w trakcie swojej siedmioletniej służby w  policji był wiele razy nagradzany. Zajął  trzecie  miejsce w policyjnym, ogólnopolskim konkursie par patrolowych. Teraz tłumaczy się w sądzie z użycia broni palnej
Daniel Szwed w trakcie swojej siedmioletniej służby w policji był wiele razy nagradzany. Zajął trzecie miejsce w policyjnym, ogólnopolskim konkursie par patrolowych. Teraz tłumaczy się w sądzie z użycia broni palnej Andrzej Banaś
Z sierżantem sztabowym Danielem Szwedem, funkcjonariuszem z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie oskarżonym o nieumyślne spowodowanie śmierci przypadkowego przechodnia podczas nocnej blokady na drodze w Tuchowie - rozmawia Artur Drożdżak.

Od jak dawna pracuje Pan w policji?
Mam 32 lata, jestem policjantem ponad siedem lat. Wcześniej byłem żołnierzem czerwonych beretów, czyli 16. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Krakowie. Brałem udział w misjach pokojowych w Syrii i Izraelu, potem zdecydowałem się wstąpić do policji.

Kto Pana do tego przekonał?
Rodzina i znajomi. Wcześniej nie było u mnie takich tradycji, jestem pierwszym policjantem w rodzinie. Kolega był żołnierzem, chwilę wcześniej poszedł do policji, namówił mnie, wstąpiłem. Od początku w Komendzie Miejskiej Policji w Tarnowie, w wydziale prewencji, teraz ten wydział nazywa się: sztab. Ciężka praca, a niewielu ją docenia. Ja ją lubię, dalej ją chcę wykonywać.

Jaka była ta noc z 12 na 13 stycznia 2011 roku?
To był 13 dzień miesiąca, ale nie jestem przesądny. Dzień zaczął się zwyczajnie, skończył tragicznie. Już nic nie będzie takie samo.

Mieliście łapać złodziei samochodowych?
Akcja miała kryptonim "Wentyl". Dlatego w okolicy Tuchowa byłem z kolegą. Mieliśmy służbę od 21.00 do 5.00 rano. Zatrzymywaliśmy auta do kontroli, sprawdzaliśmy kierowców, byliśmy umundurowani i uzbrojeni.

Wtedy nadjechał swym autem Andrzej Swoszowski...
Pierwszy raz w życiu go zobaczyłem. Wyczułem woń alkoholu, ale nie mogliśmy stwierdzić, czy jest trzeźwy Wezwaliśmy patrol z Tuchowa, przyjechali z alkomatem i dokonaliśmy wstępnego badania, ale nie było możliwości wydruku wyniku i godziny badania. Musieliśmy pojechać do komisariatu w Tuchowie, by zweryfikować ten wynik. Tak zrobiliśmy. Poszło szybko: wykonaliśmy protokół z badania, wręczyliśmy pokwitowanie zatrzymania prawa jazdy. Nie pamiętam już, jak tłumaczył swój stan nietrzeźwości.

Dyżurny komendy miejskiej w Tarnowie przekazał wtedy, że jest pościg za autem?
Wiedzieliśmy, że skoda octavia nie zatrzymała się do kontroli w Ciężkowicach i ucieka w naszą stronę. Z panem Swoszowskim wsiedliśmy do radiowozu, ja usiadłem z nim z tyłu. Byliśmy już po wszystkich czynnościach z kierowcą, on dmuchnął, mieliśmy wynik, protokół był sporządzony i pan Andrzej Swoszowski był już całkowicie wolny, mógł robić co zechce. Dlatego po przejechaniu krótkiego odcinka wysadziłem go z radiowozu. Nie było podstaw do zatrzymania. Nie puściłbym go, gdyby był bardzo pijany, gdyby się przewracał. Tu tak nie było, miał we krwi 0,6 promila, czyli tyle, ile ma osoba po dwóch piwach.

Kierowca zadzwonił do kolegi, który miał go odebrać z miejsca, gdzie zostawił auto po kontroli trzeźwości.
Uzgodniliśmy, że z uprzejmości podwieziemy tam Andrzeja Swoszowskiego. Nie musieliśmy tego robić, ale i tak planowaliśmy z kolegą dalszy patrol w tamtej okolicy. Stwierdziliśmy, że przy okazji weźmiemy kierowcę, to nie był dla nas problem. Stamtąd miał go już odebrać trzeźwy kolega i odwieźć do domu.

Ale dostaliście inne zadanie i włączyliście się do blokady.
Z polecenia dyżurnego mieliśmy pomóc w zatrzymaniu skody octavii w Tuchowie. Nasze auta miały włączone światła i koguty. Była noc, tam jest słabe oświetlenie, radiowozów nie można było nie zauważyć. Aby panu Swoszowskiemu nic nie groziło, wysiadłem z nim, odprowadziłem go pod komisariat. Powiedziałem, że jak skończymy akcję, to go weźmiemy. Ja zacząłem biec tam, gdzie była blokada. A wracając do pana Swoszowskiego - musiał wysiąść z radiowozu, który brał udział w blokadzie. Ze względów bezpieczeństwa to było oczywiste, że nie mógł zostać w środku pojazdu.

I nadjechała ścigana skoda octavia.
A zaraz za nim policyjny radiowóz Aro. Jak dobiegałem, skoda już stała na blokadzie, złapałem za klamkę, by otworzyć jej drzwi. Jej kierowca popatrzył na mnie wzrokiem "o co ci chodzi", uśmiechnął się głupio, wrzucił wsteczny bieg, uderzył tyłem w radiowóz Aro, a następnie chciał rozjechać mojego kolegę i jeszcze któregoś z policjantów. Wjechał na chodnik, ominął nas. My oddaliśmy wtedy kilka strzałów.

Dlaczego?
Strzelałem, bo widziałem jak moi koledzy uciekają przed rozpędzonym autem, które chce ich rozjechać. Uznałem, że użycie broni jest zasadne.

Strzelało was tylko dwóch...
Ja z kolegą użyliśmy broni, bo taką podjęliśmy decyzję. Moim zdaniem zasadną. Było nas tam sześciu na miejscu, ja i kolega uznaliśmy, że należy oddać strzały, mieliśmy czystą pozycję do strzelania. Przypuszczam, że inni policjanci nie użyli broni, bo nie mieli czystej sytuacji. Strzelaliśmy w kierunku skody: ja osiem razy, kolega trzy. Jemu zacięła się broń.

Był rozkaz strzelać?

Nie było. Powtarzam, to była indywidualna decyzja - moja i kolegi. Nikt nie może nam tego rozkazać, żaden komendant.

Trafił Pan w auto?

Nie byłem tego do końca pewny. Huk od strzału był taki, że nie było słychać dźwięku rozbijanej od kuli szyby auta. Ja celowałem w dolne partie samochodu, ale uciekający kierowca, omijając blokadę, wjechał na wysoki, chodnik, potem z niego zjechał, był w ruchu. Podczas ćwiczeń ze strzelania w policji mierzymy do nieruchomego celu, tu było inaczej.

Ile razy w życiu użył Pan broni podczas służby?
Pierwszy raz.

Radiowozy ruszyły za kierowcą skody?
Wtedy na poboczu zauważyłem mężczyznę. Krzyknąłem, że ktoś leży na chodniku. Nie jestem w stanie opisać, co czułem, gdy go znalazłem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Poznałem, że to pan Swoszowski, którego wcześniej kontrolowaliśmy. Nie wiem, skąd się tam wziął. W miejscu, w którym leżał, było ciemno. Nie sposób było go zobaczyć, miał na sobie ciemne ubranie, w pobliżu nie było latarni. Gdybyśmy zobaczyli go wcześniej, to nie oddawalibyśmy strzałów.

Żył?
Był nieprzytomny, oddychał cały czas, aż do przyjazdu karetki. Była krew, widać był ranę postrzałową głowy. Udzielałem mu pomocy, a kolega, przez oficera dyżurnego, ponaglał przyjazd karetki.

Szybko przyjechała?

Może po trzech minutach, przyjechała karetka ze szpitala w Tuchowie. Wtedy lekarze z sanitariuszami przejęli prowadzenie akcji ratunkowej, zabrali rannego do szpitala w Tarnowie.

Liczył się Pan z tym, że to Pan trafił mężczyznę?

Bałem się, że to mogła być moja kula, przecież strzelałem. Gdyby pan Andrzej był w miejscu, w którym miał stać, to nic by mu nie groziło. Zostawiłem go w bezpiecznym miejscu, byłby zasłonięty budynkiem komisariatu.

Trafił go rykoszet.
I to podwójny. Jak stwierdził biegły, kula odbiła się najpierw od szyby, potem od słupka auta i trafiła go.

Warunki do strzelania nie były idealne.
Miało na to wpływ wiele czynników: słabe oświetlenie terenu, to, że pojazd szybko się poruszał, i to, że sytuacja była bardzo dynamiczna. Warunki idealne do strzelania są chyba tylko na strzelnicy. Wcześniej nie uczestniczyłem w takiej blokadzie. Koledzy, którzy mieli po 20 lat służby, przyznawali, że też nie mieli podobnej. Byłem w wojsku, ale tam strzela się z broni długiej, a w policji używa się innego uzbrojenia, pistoletu Glock.

Kierowcę zatrzymano kilka kilometrów dalej.
Martwiłem się bardziej, co jest z panem Andrzejem. Wiem, że uciekinier w końcu został zatrzymany, zakopał się autem w błocie na bocznej drodze w Tarnowcu. Pan Andrzej Swoszowski walczył o życie, dla mnie to było istotne, o tym wtedy tylko myślałem.

Sprawą strzałów zajął się prokurator.

Najpierw były dwie wewnętrzne komisje policyjne, które stwierdziły, że miałem podstawy strzelać. Nie stwierdziły też żadnych uchybień z mojej strony. Nie odetchnąłem po tym werdykcie i zapewne nie odetchnę do końca życia. Jestem człowiekiem, mam swoje uczucia i nie będę mógł tego zapomnieć. Do końca życia to będzie siedziało w mojej głowie. Mam ogromne wyrzuty sumienia z powodu tego, co się stało. Od zdarzenia minęły dziś dwa lata, dziewięć miesięcy i dwa dni.

Liczy Pan te dni?

Liczę. Nie spodziewałem się, że to wszystko będzie tak długo trwało. Finał sprawy jest dla mnie ważny. Będę wiedział, czy dalej znajdę pracę w policji, a do tej pory nie zostałem zawieszony. Prokuratura postawiła mi zarzut, bo ma odmienne zdanie na temat mojego udziału w zdarzeniu. Ja uważam, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Kierowca, Artur L., został skazany na dwa i pół roku więzienia.
Wiem, że wyrok odsiedział, ale w mojej sprawie karnej występuje jako pokrzywdzony i domaga się 50 tys. złotych zadośćuczynienia.

Ale to jego zachowanie spowodowało użycie przez Pana broni.

Finał jest taki, że ja teraz jestem osobą oskarżoną. A on siedzi obok matki zmarłego Andrzeja Swoszowskiego i domaga się zadośćuczynienia.

Warto było użyć broni?

Starałem się tylko zatrzymać pojazd, który chciał rozjechać moich kolegów i stanowił potencjalne niebezpieczeństwo dla innych. Ja nie jestem typem osoby, jak filmowy Brudny Harry, który strzela bez zastanowienia. Byłem nagradzany w służbie, w ubiegłym roku startowałem w ogólnopolskich zawodach policyjnych par patrolowych i zająłem trzecie miejsce, miałem osiągnięcia. Lubię się udzielać, robię w pracy nie tylko to, co muszę.

Także w samej policji sprawa stała się głośna.

I już są jej konsekwencje. Docierają do mnie liczne sygnały od kolegów z pracy, że lepiej nie używać broni, bo wtedy uniknie się kłopotów, prokuratorskich zarzutów, problemów w służbie. Po co nam to - mówią inni policjanci. Ja mam nadzieję, że sądowy proces oczyści mnie z zarzutów. Liczę na to.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska