Anthony Beevor: Był tylko jeden sposób na to, żeby uniknąć wojny - zabójstwo Hitlera

Agaton Koziński
Anthony Beevor
Anthony Beevor Fot. Wikipedia Commons
- Hitler był zdeterminowany, by zacząć wojnę. Tak naprawdę jedynym sposobem, by go zatrzymać, było zabójstwo - mówi historyk Anthony Beevor w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Mogliśmy uniknąć blitzkriegu w 1939 r.?
Niemcy nie używali tego określenia w sensie militarnym. Hitler w listopadzie 1941 r. powiedział: "Nie mówię »blitzkrieg«, to głupie słowo". To była jego reakcja na wydarzenia na froncie wschodnim, gdy tempo ofensywy w Rosji się załamało. Tego terminu jako pierwszy użył amerykański magazyn "Time" 25 września, by opisać niemiecki atak na Polskę. Niemcy tego słowa używali w 1935 r. - ale miało ono oznaczać konieczność szybkiego zwycięstwa. Wehrmacht ani razu nie użył tego terminu w czasie planowania ataku na wasz kraj. Podobnie zresztą było w przypadku ataku na Francję. W Berlinie nikt nie przypuszczał, że ofensywa w kierunku Paryża będzie postępować tak błyskawicznie. Niemcy fakt, że tak sprawnie pokonali Francję i tak szybko odcięli ją od połączenia z Wielką Brytanią, traktowali jak cud, a nie jako strategię blitzkriegu, którą chcieli wprowadzić w życie. Dopiero po upadku Francji w 1940 r. zaczęło ten termin stosować niemieckie ministerstwo propagandy. Ale wprowadzono go post factum. Na pewno więc nie używano go w kontekście wojny z Polską.

Określenie "Time'a" świetnie oddawało to, co się wydarzyło we wrześniu. Ale ten scenariusz był możliwy także dlatego, że Francja i Wielka Brytania nie wywiązywały się z sojuszniczych deklaracji. Czemu? W sierpniu było oczywiste, że wojna wybuchnie - a mimo to one udawały, że nic się nie dzieje.
Opisałem dokładnie ten okres w mojej ostatniej książce "Druga wojna światowa". Francja w 1939 r. zdecydowanie nie była zainteresowana wojną. Nawet po 1 września ten kraj unikał w oficjalnych wystąpieniach słowa "wojna". 2 września doszło do posiedzenia Zgromadzenia Narodowego w Pałacu Burbońskim w Paryżu, ale w jego trakcie deputowani woleli mówić o "obligations de la situation internationale" (zobowiązaniach wynikających z sytuacji międzynarodowej) niż o konieczności pomocy zaatakowanej Polsce.

Skąd się brał ten sposób myślenia?
Zachowywali się tak, jakby uważali, że jeśli nie będą mówić o wojnie, to ona się sama skończy. Później mieli pretensję do Brytyjczyków o to, że ci niemal siłą wepchnęli ich w konflikt, do którego nie chcieli się przyłączać. Francuzi byli bardzo oporni, szczególnie ich premier Édouard Daladier. Podobnie zresztą jak jego brytyjski odpowiednik Neville Chamberlain. Gdy Winston Churchill, który został włączony w skład rządu 3 września jako szef admiralicji, zaproponował, by wysłać okręty wojenne Royal Navy na Bałtyk, by pomóc Polsce, usłyszał, że nie warto, bo to może skończyć się katastrofą i zagładą całej brytyjskiej floty.

Z drugiej strony - brytyjski parlament naciskał na Chamberlaina, by ten zajął ostre stanowisko wobec agresji Niemiec na Polskę - czyli jednak część brytyjskich polityków rozumiała powagę sytuacji.
Tak. Chamberlain przede wszystkim chciał uniknąć wojny. Do samego końca starał się prowadzić politykę appeasementu. Do wypowiedzenia Niemcom wojny 3 września 1939 r. został właściwie zmuszony przez parlament, który był przerażony tym, że Wielka Brytania nie wywiązuje się ze złożonych przez siebie obietnic. Ale co innego wypowiedzieć wojnę, a co innego zacząć ją prowadzić. Z tym Londyn miał wiele problemów. Przede wszystkim dlatego, że brytyjskie wojsko nie było przygotowane do działania. Najpierw należało je przeprawić na drugą stronę kanału La Manche i pozwolić zająć pozycje do ataku. To wymagało czasu. Wprawdzie alianci obiecywali Polsce, że przejdą do ofensywy w ciągu dwóch tygodni od dnia wybuchu wojny, ale we wrześniu 1939 r. widać było, że te obietnice są zdecydowanie na wyrost.

Choć dziś widać, że gdyby wtedy Francja i Wielka Brytania zaatakowały Niemcy, to wojna mogłaby się skończyć w ciągu kilku miesięcy, a nie trwać ponad pięć lat.
Ale jak miały zaatakować? Przecież one na początku września dopiero zaczęły przeprowadzać mobilizację swoich wojsk. Generał Maurice Gamelin, dowódca francuskich sił zbrojnych, wyraźnie zapowiedział, że nie rozpocznie żadnych działań militarnych, jeśli nie będzie miał wsparcia Brytyjczyków - a przecież wojsko brytyjskie było ciągle na wyspach. Lotnictwo obu krajów nie nadawało się do akcji, nie wchodziło więc w grę przeprowadzenia bombardowań niemieckich miast. Alianci podjęli nawet próbę bombardowań portu w Wilhelmshaven 4 września, ale była ona żałośnie nieskuteczna. Dlatego nie próbowali więcej ataków lotniczych na terytorium Niemiec, ograniczali się jedynie do zrzucania ulotek propagandowych skierowanych do Niemców - z tego powodu później zaczęto pisać o "wojnie na konfetti".
Niemcy na swojej zachodniej granicy byli bardzo słabi. Gdyby Francja i Wielka Brytania zaczęły przygotowywać się do wojny w sierpniu, to miałyby dużą szansę zakończyć ją w 1939 r.
Oczywiście! Ale ten scenariusz był niemożliwy do spełnienia. Alianci bali się, że szybka mobilizacja stanie się pretekstem do wojny. Przecież nawet już po napaści na Polskę Chamberlain ciągle zwlekał z rozpoczęciem przygotowań do starcia. Niby wydał rozkaz powszechnej mobilizacji, ale pilnował, żeby pełny stan gotowości uzyskały przede wszystkim obrony przeciwlotnicza i obrona wybrzeża - pozostałe oddziały zaczęto kompletować dopiero po 10 września. Skoro więc atak na Polskę nie okazał się wystarczającym powodem do ogłoszenia mobilizacji, to w jaki sposób można było ją przeprowadzić w sierpniu?

Mimo wszystko zdecydować się na szybszą mobilizację własnych armii. Przywódcom Francji i Wielkiej Brytanii zabrakło zdolności przewidywania.
Alianci nie byli na to gotowi. Oni bali się powtórki z 1914 r., kiedy szybkie ogłoszenie mobilizacji wywołało reakcję łańcuchową i rozpętało I wojnę światową, której można było wtedy uniknąć. Francuscy i brytyjscy przywódcy chcieli uniknąć tego błędu, nie zamierzali dać Hitlerowi pretekstu do ataku. Dlatego nie dość, że sami nie mobilizowali swych armii, to jeszcze namawiali Polskę, by też tego nie robiła. We wrześniu francuski minister spraw zagranicznych Georges-Étienne Bonnet cały czas liczył, że uda się uniknąć europejskiego konfliktu i rozpocząć negocjacje z Hitlerem za pośrednictwem Benito Mussoliniego. On za całą sytuację obwiniał Polskę, która - jak mówił - przyjęła "niemądrą i upartą postawę". Do wojny natomiast dążył Hitler, on był niezwykle zdeterminowany, by doprowadzić do jej wybuchu. Tyle że kraje zachodnie nie rozumiały wtedy jego determinacji - stąd brało się to nieporozumienie.

W połowie września było oczywiste, że Polska wojnę z Niemcami przegrała. Ale gdyby wtedy Francja i Anglia aktywniej zaangażowały się w konflikt, to prawie na pewno nie przyłączyłby się do niego Związek Radziecki. Czy wtedy historia mogłaby potoczyć się inaczej?
Dalej nie widzę możliwości przeprowadzenia ataku na Niemcy przez aliantów, gdyż cały czas nie byli na to przygotowani. Przywódcy francuscy i brytyjscy nie mieli woli politycznej, by uderzyć na III Rzeszę. Bonnet, szef francuskiego MSZ, był właściwie proniemiecki, myśl o tym, że jego kraj miałby zaatakować wschodniego sąsiada, przerażała go. Jeśli chcemy bawić się w gdybanie, rozważanie scenariuszy alternatywnych, to trzeba pamiętać o tych wszystkich ograniczeniach.

Z tego, co Pan mówi, płynie wniosek, że polskie nadzieje na pomoc aliantów w 1939 r. były kompletnie nieuzasadnione. A czy my sami mogliśmy inaczej pokierować kampanią wrześniową? Czy istniała możliwość, by się obronić? Albo choć bronić się dłużej?
Położenie Polski było beznadziejne, przecież zostaliście zaatakowani ze wszystkich stron. Wasza ówczesna sytuacja geostrategiczna sprawiała, że właściwie niemożnością była skuteczna obrona. Przecież Niemcy uderzyli na Polskę jednocześnie z trzech kierunków: północy, zachodu i południa. Już nie wspominam nawet o Związku Radzieckim, który 17 września przekroczył wschodnią granicę Polski. Dodatkowym utrudnieniem były namowy Francji i Anglii, które wzywały Warszawę, by nie ogłaszały mobilizacji swych wojsk - przed chwilą mówiliśmy o przyczynach tych wezwań. Dziś wiadomo, że taka strategia była szaleństwem, gdyż Hitler ze wszystkich sił dążył do wojny. Nie udałoby się jej zapobiec, nawet gdyby Polska spełniła jego żądania i zrezygnowała z Gdańska. Hitler był już zły, że nie zdołał wywołać wojny z Czechosłowacją. Tymczasem Anglia i Francja tego nie widziały, dlatego też odradzały Polsce mobilizację - co jeszcze utrudniło obronę przed niemieckim atakiem. Dodatkowo polskie wojska we wrześniu miały fatalną komunikację, poszczególnie oddziały nie wiedziały, co robią inne. To wszystko wywoływało chaos na polu walki. To wszystko komplikowało sytuację Polski, która i tak nie miała szans w starciu ze zdecydowanie silniejszymi Niemcami.

A czy gdyby Związek Radziecki nie uderzył na Polskę 17 września, bylibyśmy w stanie bronić się dłużej? I czy wtedy Francja i Anglia zdołałyby przyłączyć się do kampanii?
Nie. Naprawdę nie widzę możliwości jakiegokolwiek układu wydarzeń historycznych, który pozwoliłby Polsce uniknąć jej tragicznego losu w 1939 r. Nasza rozmowa trochę przypomina mi sytuację, z jaką się spotkałem podczas konferencji w Izraelu, w centrum Yad Vashem. W pewnym momencie bardzo mocno mnie atakowano, pytając, czemu Stany Zjednoczone i Wielka Brytania - w moim przypadku raczej chodziło o to drugie państwo - nie zrobiły więcej, by ratować Żydów w czasie wojny. Gdy z kolei byłem w Warszawie kilka miesięcy później, to najczęściej pytano mnie: czemu Francja i Wielka Brytania nie zrobiły więcej, żeby pomóc Polsce. Tyle że to była przede wszystkim konsekwencja geograficznych uwarunkowań. Polska leży zbyt daleko. W 1939 r. brytyjskie samoloty nie były w stanie dolecieć do waszego kraju. W tamtym okresie nasze bombowce były ledwie w stanie dotrzeć nad terytorium Niemiec. Naprawdę naiwnością jest stawianie dziś tez, że Francja i Wielka Brytania były w stanie zrobić cokolwiek więcej we wrześniu 1939 r., niż zrobiły. W Warszawie wybuchła wielka radość, gdy 3 września Paryż i Londyn wypowiedziały wojnę Berlinowi, wtedy wydawało się, że ta deklaracja zmieni bieg wydarzeń. Tymczasem brutalna rzeczywistość była taka: ta deklaracja nie mogła zmienić niczego.
Nie mogła zmienić, bowiem nasi alianci robili, co mogli, by uniknąć wojny.
Zgadza się. Ale nawet gdyby Francja wykazała więcej determinacji i chciała coś zrobić, to miała niewielkie możliwości. Paryż deklarował, że przyjdzie z pomocą Polsce w ciągu dwóch tygodni - ale nawet gdyby rzeczywiście wywiązał się z tej zapowiedzi, to dla was byłoby już za późno.

W Polsce modne stało się pisanie alternatywnych rozwiązań historii. Pan w swojej książce "Druga wojna światowa" opisał bitwę nad Chałchin-Goł między Japonią a Rosją w 1939 r. Japończycy to starcie przegrali. Zapamiętali to i później nie zdecydowali się uderzyć na Rosję wraz z Niemcami w 1941 r. - i w ten sposób Stalin zdołał pokonać hitlerowców, gdyż mógł skupić siły na jednym froncie. Czy w latach 30. miał miejsce jakiś epizod podobny historyczny, który - inaczej rozegrany - mógłby sprawić, że Polska uniknęłaby swego losu w 1939 r.?
Nie dostrzegam niczego takiego. Wspominałem o tym już wcześniej - Hitler był naprawdę zdeterminowany, by doprowadzić do wybuchu wojny. Na to jeszcze nakładały się postanowienia traktatu wersalskiego, które sprawiały, że część państw czuła się pokrzywdzona. W takiej sytuacji uniknięcie konfliktu było praktycznie niemożliwe. Ale motorem napędowym wydarzeń w 1939 r. był Hitler. Tak naprawdę jedynym sposobem, by go zatrzymać, było zabójstwo. Zamach bombowy na niego przygotował Georg Elser, doszło do niego w Monachium w listopadzie 1939 r. Właściwie tylko przypadek uchronił wtedy Hitlera od śmieci - wyszedł przed końcem spotkania i dosłownie na kilka minut przed wybuchem bomby. Dla Polski byłoby wtedy za późno, ale prawdopodobnie udałoby się w ten sposób uniknąć długiej wojny. Tylko tego typu rozwiązanie przychodzi mi do głowy, gdy pyta pan o to, jak Polska mogła uniknąć swego losu. Nie sądzę bowiem, by rozwiązaniem było sprzymierzenie się Polski z Niemcami - wiadomo bowiem, jaki los spotkał innych sojuszników Berlina, Rumunię i Węgry.

Rozmawiał Agaton Koziński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 84

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Konrad
Należało oddać Niemcom NIEMIECKI Gdańsk, oraz pozwolić im zbudowac autostradę (która była projektem) i iść z nimi na Moskwę. Starcia z Armią Czerwoną przegrać noe mogliśmy, a rozbicie Związku Sowieckiego pozwoliłoby, na pozniejsze wbicie noza w plecy Hitlerowi. Polityka nie polega na honorze tylko na interesie narodowym. A wojna polega na tym, by włączyć się do niej jak najpóźniej.
K
Konrad
Należało oddać Niemcom NIEMIECKI Gdańsk, oraz pozwolić im zbudowac autostradę (która była projektem) i iść z nimi na Moskwę. Starcia z Armią Czerwoną przegrać noe mogliśmy, a rozbicie Związku Sowieckiego pozwoliłoby, na pozniejsze wbicie noza w plecy Hitlerowi. Polityka nie polega na honorze tylko na interesie narodowym. A wojna polega na tym, by włączyć się do niej jak najpóźniej.
l
lesio
A może zamiast kierować się durnym typowo polskim "bohaterstwem" i "honorem" wystarczyło jak Rumunia czy Węgry przyłączyć się do III Rzeszy. Jakoś oni nie ponieśli wielkich strat - nie licząc żołnierzy wysłanych na front wschodni jako mięso armatnie - "nagle" zmieniając swoją politykę w obliczu nieuchronnej przegranej. Nawet Żydzi w tych krajach mieli o wiele większe szanse na przeżycie niż "bohaterskiej" Polsce. Co ciekawe teraz nasza polityka wcale się nie zmieniła. Jako pierwsi i z wielką radością wysyłamy swoich żołnierzy na dodatek szczycąc się tym na praktycznie każdy konflikt wywołany nie w naszym interesie ale Wielkiego Brata. Nasi polegli "ochotnicy" z Iraku czy Afganistanu zapewne na trwałe zapadli w pamięci USA o naszym rządzie nie wspominając. O ile oczywiście wiedzą gdzie leży na mapie najwierniejszy sojusznik i nie pomylą go z Holandią.
P.S. Szkoda, że do Syrii nie planuje się wysłania wojsk lądowych. Zapewne jako pierwsza Polska wysłałaby jednostki specjalne. Tylko tam nie ma ropy więc i USA nie planuje inwazji a tylko ewentualnie wystrzelenie przestarzałych rakiet przeznaczonych do złomowania. A jak wiadomo złomowanie kosztuje a oni akurat umieją liczyć w odróżnieniu od naszego i to każdego rządu.
t
tyn istny.
I nie ma się czemu dziwić .
Nihil novi sub sole.
Nam tu mieszkającym na Śląsku zostało ~ panta rhei .
Zawsze jak przyjrzeć się historii Ślązacy dobrze wychodzili na maksymie że jak nie możesz kogoś pokonać to się do niego przyłącz.
A że mówią o nas dupowaci Ślazacy ja bym się nie obrażał na to.
Bo dzięki temu byliśmy jesteśmy i będziemy Ślązakami u SIEBIE czy to się komuś podoba czy nie.
A cały krzyk i wrzawa wokół Sląskich spraw bierze się z prostej przyczyny .
Panta rhei ~ czasu nie zatrzymamy i idei na miarę czasu też.
A Polska wchodząc do Unii Europejskiej musi się do praw Unijnych przystosować .
I musi się dostosować do Unijnej Idei Europy Małych Ojczyzn .
Jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie i będą musiały władze w Warszawce przełknąć dyrektywę z Unii dotycząca ŚLĄSKA.
I będzie jak kubeł zimnej wody w stylu ~ Roma locuta causa finita.
k
karlus
No tak, uzurpatorzy nie lubią konkurencji! Jeżeli coś trwa za długo - tak jak dobranocka - to jest to zagrożenie dla "przypadkowych bohaterów narodowo-polckich" i trzeba to zniszczyć i potępić w czambuł!
Może się jeszcze okazać tak jak z ulicą Sezamkową, że osoby z różowymi torebkami to geje albo żydzi lub co gorzej CYKLIŚCI!!!
A jeszcze na dodatek jakby mieli kolorowe skarpetki...!
Prawdą jest, że im więcej będziemy o tym pisać i mówić, to oni tym bardziej będą nam przeszkadzać - szczekając i ujadając na przemian. Jednak nasza bardzo długa historia uodporniła nas na tego typu - szczególnie ostatnie 92 lata, od kiedy znaleźliśmy się pod polckim zaborem - polcką dezynwolturę.
Trzeba tylko pamiętać, że siła złego na jednego!
Świadomość i postrzeganie otaczającego nas świata jest w Ślązakach coraz większa!
t
tyn istny.
Jak nie wiadomo co chodzi to wiadomo że chodzi o pieniądze a najlepiej jest spłacić swoje długi nie swoimi.
Najpierw trzeba się przyjrzeć się zmianom stosunków własnościowych Sląskich Hut i Kopalń które nastąpiły po Powstaniach Śląskich ( wersja Polskiej Historii ) lub po wojnie domowej rozpętanej przez Tych którzy z tej wojny wyciągnęli korzyści ( czytaj spłacili nie swoim swoje długi ).
t
tyn istny.
Wiesz może dlaczego zniknęła z ramówki Dobranocka.
Ja to tłumaczę zawiścią Polskich Polityków w swojej masie w większości Historyków .
Którzy to uważają że są lepsi w opowiadaniu bajek i chcą mieć na to monopol.
Stąd co opcja polityczna to inna wersja Historii.
Tyle tylko że Historia Polski a Historia Sląska to są dwie różne i nie spójne z sobą historie .
Tym bardziej że wyrosłe w innej przestrzeni i historycznej i kulturowej.
Nie można żyć bez zrozumienia przestrzeni w której jest się zanurzony i bez wspólnoty.
Tak jak dla chrześcijan nie budowla jest Kościołem do której udają się na nabożeństwo lecz ta wspólnota uczestnicząca w tym nabożeństwie jest Kościołem.
Tak dla nas Ślązaków Rodzina miejsce urodzenia , zamieszkania groby przodków i pamięć o nich jest naszą Ślaską tożsamością Naszym Kościołem wynikłym z wspólnoty zanurzonej w naszej Śląskiej Historii.
Naszej Historii nie Polskiej.
Polska zmieniała granice systemy Polityczne nawet znikła z map Europy.
A Śląsk nigdy z map nie zniknął zawsze był opisywany jako Śląsk na mapie Europy choć przez wieki zmieniali się tutaj Panowie.
A Panowie przychodzili i odchodzili w sławie i nie sławie.
A Śląsk z swoja kultura i akcentowaniem swojej tożsamości nadal trwa i będzie trwał .
Choć obecnym Panom Polakom to bardzo i to bardzo nie w smak.
k
karlus
Pierwszym pytaniem powinno być:
- który z regionów RP ma tak wielokulturową i wielonarodową historię jak Śląsk? A zarazem trudną i narodowo zagmatwaną?
Następne pytania są również istotne i ważne. Czy rodowici mieszkańcy mogą, lub czy mają prawo do określenia własnej narodowości i tożsamości, czy będzie im to narzucać ustawodawca w formie aktów prawnych i zarządzeń? Np: obywatel RP ma obowiązek kochać i szanować tylko i wyłącznie Polskę i jej bohaterów. Musi też bezkrytycznie wierzyć w jedynego i wskazanego przez rząd Boga!
Wymieniona przez Ciebie Angielska (w.g. Normana Daviesa) wersja historii Śląska, na szczęście nie doczekała się finalizacji. Bajki o niej są jednymi z wielu jakie krążą o naszej małej ojczyźnie. Trzeba jednak oddać mu honor, gdyż Davies miał odwagę odmówić w sposób kategoryczny - napisania historii Śląska, mimo iż prosiło go o to wiele prominentnych i wpływowych osób - ze Śląska też! Opisał to m.in we wstępie do książki Mikrokosmos, opisującej historię miasta środkowoeuropejskiego, czyli Wrocławia. Przyznał się, że tak naprawdę nie tylko on, ale też inni historycy, są bezradni jeżeli chodzi o obiektywną i bezstronną wersję tej Śląskiej - historyczno-tragicznej - wieży Babel. Nawet mając dostęp do archiwów i materiałów źródłowych, jego rola ograniczyła by się TYLKO do spisania skorowidza dokumentów, ocenę pozostawiłby innym.
Pytań jest wiele, ważne aby artykułować je bez zakłamań i implikacji. Nie możemy od tego uciec tak jak to robią polscy historycy, politycy i pieniacze mieniący się pseudo lokalnymi patriotami.
Nasza mała ojczyzna - jak żadna inna w RP - zasługuje na uwagę i poszanowanie połączone z uczciwą debatą, połączoną z uwzględnieniem praw ludności miejscowej - swoistą Kartą praw podstawowych Ślązaków! Jeżeli ktoś tego nie rozumie - to znaczy, że jest Polakiem...
t
tyn istny.
Malarzowi szyldów pędzel do przemalowania Europejskich map włożyli do ręki Anglicy i Francuzi.
t
tyn istny.
Za przeproszeniem ludzi wyznania mojżeszowego lecz użyję tu określenia ~~ że Żyd w czasie wojny miał więcej do powiedzenia niż właściciele ziemi ,fabryk i majątków w Polsce po drugiej wojnie światowej więc proszę CIE NIE PISZ TUTAJ o wpisach do ksiąg wieczystych , nie mając kompletnie pojęcia o powojennych realiach w Polsce.
t
tyn istny.
Każdy ma prawo do swojej wersji Historii.
Każdy ma prawo do swojej racji stanu.
Tyle tylko że racja stanu w wersji Angielskiej nie jest Polską racja stanu.
A nawet w dobrej wierze pisana historia przez Angielskiego historyka będzie tylko Angielską a nie Polską historią.
r
również wyjeżdżała
na potęgę ..... i wróciła. Ty mimo tego przykładu potęgi własności, nadal propagujesz Polnische Wirtschaft, Wy byliście do tego stopnia prymitywni ze nie znaliście znaczenia ksiąg wieczystych. I nie ładuj tutaj ludzi bajkami o zapraszaniach Niemców, byliście zmuszeni ich ściągac ze względu na swoje dyletanctwo w prawie kazdej dziedzinie gospodarki, a że nie mieliście czym płacic, płacviliscie ziemią. w ten sposób Niemcy i nie tylko jak najbardziej legalnie nabywali praw do Waszych terenów. To nie obca przemoc a własna głupota leży u żródeł Waszych problemów. Stąd to mądre powiedzenie: Biednyś bo głupiś i odwrotnie.
.
dziś jest 145 tysięcy.
STATYSTYCZNIE WYPADA PO OK. 147.000 ROCZNIE niemców z Polski ubywa...statystycznie...

za rok was już nie bedzie.Statystycznie.

a Ziemie Połabskie są coraz bardziej Słowiańskie a niemcy młodzi wyjeżdżają na POTĘGĘ za Łabę z meklenburgii,saksonii ,...tylko brandenburgia ma dodatni współczynnik....DZIĘKI TURKOM I POLAKOM.

hehehe
.
no wreszcie.
przeciew niemcy to nie nieznające prawa "Polactwo".
M
Marek Sternicki
Historyk Anthony Beevor bardzo się myli mówiąc że nie używali słowa biltzkriegu w kampanii militarnej przeciwko Polsce.
Gdy się bada jedynie materiały Wehrmachtu można byłoby odnieść takie wrażenie. W kampanii wrześniowej na hitlerowskim odcinku informacyjno - propagandowym scierały sie dwie tendencje, Naczelne dowództwo Wehrmachtu nie mogło i nie chciało bagatelizować działań wojennych w Polsce, ponieważ w konsekwencji prowadziło do pomniejszania jego własnych zasług. Natomiast aparatowi propagandowemu Goebbelsa przyświecały przede wszystkim cele polityczno - propagandowe w tym "chęć wywołania maksymalnego efektu za granicą". Hitler uznał za celowe zdyskontować propagandowo szybka klęskę armii polskiej w nadziei, że podziała to odstraszająco i demobilizująco przede wszystkim na Anglię i Francję. Był więc żywotnie zainteresowany w przedstawianiu, szczególnie na użytek zagranicy, kampanii wrześniowej jako idealnego Blitzkriegu!
Do tej pory tzn. do kampanii wrześniowej Hitler w sposób bezkonkurencyjny anektował kraje i terytoria bez użycia sił militarnych. Napaść na Polskę był jego militarnym egzaminem i stąd pilna konieczność wywarcia jak najsilniejszego wrażenia na ewentualnych przyszłych przeciwnikach! Dlatego w prasie hitlerowskiej praktycznie już 19 września 1939 r. ukazały się nagłówki „Koniec” („Völkischer Beobachter”), choć oficjalny komunikat Oberkommando der Wehrmacht dosyć powściągliwie podawał że „Kampania przeciwko Polsce znajduje się w ostatnim stadium”. Walki obrońców Warszawy przestawia się w prasie hitlerowskiej jako „zaciętą wojnę domową” pomiędzy polskimi wojskami a ludnością chcącą się już poddać.
Walki w rejonie Modlina Helu Polesie opisywano w prasie NSDAP, jako działania nie pełni militarne, raczej podyktowane humanitarnymi pobudkami, czyli idące na zmęczenie obrońców a nie ich zniszczenie. Hitler z Goebbelsem ukuli formułę „Feldzug In 18 tagen”. Zresztą jasno i wyraźnie pisze o tym nawet Werner Stephan bliski współpracownik Goebbelsa w swej książce „Joseph Goebbels- Demon einer Diktatur”.

Badanie historii w tym początku dochodzenia do władzy Hitlera, przebiegu aneksji i agresji na inne państwa bez badania metod propagandowych stosowanych przez Goebbelsa i Hitlera prowadzi często do wysuwania błędnych tez i niesłusznych wniosków.

Jednak w tym przypadku wypowiedź angielskiego historyka traktuję, jako manipulację, chęć odwrócenia uwagi od kardynalnych błędów i kompletnej indolencji Anglików w kwestii propagandy. Jak to mówi mój znajmy Hitler i Goebbels swoją prawie naukową propagandą zrobili w kobla cały zachodni świat. Głupio się przyznać do tego, że naiwnie wierzono w to co piszą w hitlerowskiej prasie. Uczeń Hitler przerósł swego mistrza. Hitler początkowo był pod wrażeniem propagandy angielskiej w czasie I wojny światowej.

Mój komentarz jest także ostrzeżeniem i nauczka dla potomnych w tym dziennikarzy i publicystów. Nieznajomość historii propagandy, technik propagandowych może, a najczęściej powoduje, że Wasze mniemanie o świecie, o wydarzeniach, o historii a także o nadchodzącej przyszłości jest zwyczajnie błędne. Warto to naprawić.
Wróć na i.pl Portal i.pl