Z wizytą u Teresy Werner w Koszęcinie. Teresa Werner: Szyk i prostota [ZDJĘCIA]

OPRAC.:
Aneta Kaczmarek
Aneta Kaczmarek
Teresa Werner
Teresa Werner Mikołaj Suchan
Teresa Werner uwielbia kawę, słodycze i owoce morza. Ponad wszystko kocha męża i córkę. Muzyka ma, jej zdaniem, moc uzdrawiania, a artysta misję dawania ludziom radości, ukojenia i nadziei. Poznajcie gwiazdę śląskiej sceny biesiadnej, Teresę Werner, jakiej być może jeszcze nie znacie - żonę, matkę, panią domu - kobietę z krwi i kości, choć wielu nazywa ją aniołem - pisze Aneta Kaczmarek

Spotykamy się w jej pięknym, nowym domu w Koszęcinie. Sporo tu jeszcze do zrobienia, ale już od drzwi widać wyczucie smaku i stylu.

ZOBACZ I POSŁUCHAJ
KONCERT TERESY WERNER NA ŻYWO ZOBACZ WIDEO

- Wszystkie meble pochodzą z mojego poprzedniego mieszkania przy zespole "Śląsk". Wiele rzeczy trzeba dopiero kupić, ale tych mebli na pewno nie wyrzucę, trafią na poddasze. Mój gust przez lata się zmieniał. Gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami w Nakle Śląskim, miałam niezwykle nowoczesny pokój. Białe ściany, meble, dużo metalu, oszczędne dekoracje. Szybko mi się to jednak znudziło. Teraz wolę ciepłe odcienie, wnętrza, w których mogę odpocząć - mówi Teresa Werner.

Teresa Werner o krytyce i swoich konkurentkach WIDEO

To, czego do odpoczynku najbardziej potrzebuje artystka, najlepiej wie jej mąż, Wiesław.

- On doskonale wie, co jest dla mnie ważne, czego potrzebuję - mówi. Mąż zawsze towarzyszy jej na koncertach, gdzie nie tylko oklaskuje i podziwia żonę, ale wspiera i... pilnuje.

CZYTAJ KONIECZNIE:
TERESA WERNER IKONA STYLU PORYWA TŁUMY

- Wiesiu nie jest typem zazdrośnika, na pewno nie takiego, który daje po sobie poznać, że jest zazdrosny. On ma taką niesamowitą umiejętność pojawiania się. Gdy oblegają mnie fani, których kocham i zawsze mam czas, by zamienić z nimi słowo czy złożyć autograf, Wiesiu zawsze gdzieś tam z oddala czuwa, spogląda opiekuńczym okiem - mówi artystka.

- Mąż pracuje w Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie, poznałam go jednak w ubezpieczeniach.

Pamiętam, że ukradkiem mi się przyglądał, ja też na niego spoglądałam, od początku iskrzyło. Podpisałam umowę, zostawiłam swoje dane, numer telefonu, na który w krótkim czasie przyszedł SMS od niego - wspomina z rozmarzonym wyrazem twarzy Teresa Werner.

SMS-y przychodziły przez kolejne 5 lat. Nieśmiały adorator nie miał odwagi zaprosić wówczas jeszcze artystki Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" na spotkanie. Ona z kolei w jego wiadomościach dostrzegała jedynie sympatię, dowody uznania. W końcu jednak nadszedł dzień, w którym jej przyszły mąż zdobył się na odwagę.

- Choć Koszęcin nie był mu po drodze, bo jechał zupełnie inną trasą, zadzwonił z informacją, że jest tutaj przejazdem i zaprasza mnie na kawę. Ja byłam wówczas na lotnisku w Amsterdamie, wracaliśmy z zespołem z trasy w Japonii. Obiecałam, że odezwę się po powrocie. Jednak dwa dni później lecieliśmy do Stanów Zjednoczonych, ale pomyślałam, że jak tak długo na mnie czeka, to jeszcze troszkę wytrzyma - śmieje się artystka, przyznając, że wierzy w to, że ludzki los jest z góry zapisany, a człowiek rodzi się z przypisanym mu losem. Po kolejnych siedmiu latach znajomości wzięli ślub.
Teresa Werner ma już dorosłą córkę z poprzedniego związku. - Tata Asi był solistą baletu. Nie ułożyło nam się, ale z tego związku mam wspaniałą córkę - mówi z dumą artystka.

Joanna mieszka w Częstochowie, pracuje w firmie farmaceutycznej. Nie od razu wybrała taką ścieżkę kariery. Była nauczycielem akademickim na Politechnice Częstochowskiej. Jednak zrezygnowała z tej pracy.

- Pamiętam, jak mi o tym powiedziała. Moja córka jest dzieckiem, które nie obarcza rodziców swoimi problemami, podejmuje decyzje i dopiero później o nich informuje. Bardzo to przeżywałam, bo mam taką naturę. Na szczęście Joasia nie przejęła tej cechy po mnie - śmieje się Teresa Werner.

Joanna to nie tylko ukochana córka, ale ogromna fanka talentu mamy. Specjalnie, żeby uczestniczyć w uroczystości wręczenia jej złotej płyty, zrezygnowała z zagranicznego wyjazdu.

- Joasia bardzo mocno mi kibicuje. Zdarza się, że dzwonię do niej, żeby porozmawiać, a ona odpowiada, że teraz właśnie ogląda mój występ ze znajomymi - opowiada.

Mama i córka uwielbiają wspólne zakupy. Kiedyś często wymieniały się ciuchami, Joanna pytała mamę o porady modowe, teraz to się zmieniło.

- Córka jest niezwykle nowoczesna i tak też się ubiera, ja już nie założyłabym wielu spośród jej rzeczy. Zresztą jest szczuplejsza. Jest piękna, ma niesamowite oczy, odziedziczyła je po ojcu - przyznaje z dumą mama.

Sama - mimo nienagannej figury - twierdzi, że ma kilka kilo do zrzucenia. Jak to jednak zrobić, gdy fani zasypują ją słodyczami?

Zresztą gdzie nie spojrzeć w domu artystki, widać dowody ich sympatii. Na ścianach wiszą wykonane przez nich obrazy, na meblach stoją figurki, rzeźby własnoręcznej roboty, maskotki.
- Tak bardzo jak kocham śpiewać, tak mocno kocham moich fanów. Uwielbiam do nich wychodzić, zapraszać do wspólnego śpiewu. Bardzo często po koncertach menedżer lub mąż ponaglają mnie, że czas już jechać, bo jest przed nami długa droga czy kolejny koncert, ale ja nie potrafię odmówić autografu, więc muszą na mnie cierpliwie czekać - śmieje się artystka.
Fanów ma nie tylko na Śląsku, ale w całym kraju i poza jego granicami: w Niemczech, Australii, Stanach Zjednoczonych. Największym z nich jest Wincenty Bukowiec, radny z Krosnej w małopolskiej gminie Laskowa.

- Pan Wincenty jest maratończykiem i moim największym fanem. Pokonuje setki kilometrów, by być na moich występach. Kiedyś wręczył mi swój puchar, który wygrał, bo jak stwierdził, tak spieszył się na mój koncert. Mam wielu fanów w Częstochowie, w Krakowie mocno mnie wspiera młody człowiek, Tomek. To niesamowite, że moje piosenki znają nie tylko starsi, ale również młodzież i dzieci, które z pamięci śpiewają je na koncertach - mówi artystka.

Fanów wkrótce może być jeszcze więcej. Przed Teresą Werner koncerty w Ameryce oraz festiwal w Szybeniku "Chorwacja w Unii Europejskiej, Europa w Chorwacji", gdzie pojawi się koło takich gwiazd jak Eros Ramazzotti. Artystka wystąpi z festiwalową orkiestrą w utworze "Spełnić marzenia" oraz piosence skomponowanej specjalnie na tę okazję przez Michaela Herzoga.

Cały czas pracuje też nad materiałem na drugą płytę, wkrótce zacznie koncertować ze swoim zespołem. - Sporo się dzieje, cieszę się, że zostałam zauważona w Europie, bo w tym, co robię, chodzi przede wszystkim o to, by się rozwijać, tworzyć muzykę, która dotrze do jak najszerszej publiczności i da jej radość. Nie chcę mówić, czego pragnę, o czym marzę, po co kusić los? Jestem zdrowa, pracowita, kocham i jestem kochana, a do tego wykonuję najpiękniejszy zawód na świecie. Jestem spełnionym człowiekiem - mówi artystka.

Zapytana o fenomen swojej muzyki odpowiada bez zastanowienia, że tkwi on w prostocie. - Muzyka, słowa utworów mają docierać do słuchaczy, nie zmuszać do wytężonego myślenia, ale trafiać prosto do serca, poprawiać samopoczucie, dawać nadzieję. Muzyka ma moc uzdrawiania duszy - mówi artystka.

Rzesze fanów, sukces medialny i liczne dowody sympatii sprawiają, że wierzy w to, co robi i jak podkreśla - będzie to robić wbrew wszelkim przeciwnościom, bo i takie się zdarzają.

- Nie ukrywam, że kiedyś złośliwe komentarze mocno mnie dotykały, teraz to się zmieniło. W końcu mówią, że miarą sukcesu jest liczba wrogów - uśmiecha się artystka. I proponuje kolejną kawę, bo filiżanki z tym napojem praktycznie nie wypuszcza z dłoni. To z kawą w ręku zasiada do pisania tekstów, czytania książek czy rozmowy z mężem.
Liczne koncerty uniemożliwiają jej zaplanowanie dłuższego urlopu czy wyjazdu. Dlatego Teresa Werner nauczyła się czerpać przyjemność z choćby krótkich chwil relaksu.

- Nie zawsze jest czas, żeby pojechać do teatru czy kina, które uwielbiam. Gdy nie mogę sobie na to pozwolić, bo harmonogram koncertów jest napięty do granic możliwości, parzę kawę i wychodzę do ogrodu, gdzie doglądam kwiatów, spędzam czas z mężem na domowych obowiązkach - mówi artystka.

Bo artysta to też człowiek, tyle że wzbudza więcej sensacji.

- Nie ukrywam, że robiąc zakupy czy idąc na spacer czuję na sobie ludzkie spojrzenia. Jedni się przyglądają, a inni podchodzą, by zamienić kilka zdań. To niezwykle sympatyczne, gdy ktoś mówi: Pani Tereso, słucham pani muzyki, śledzę pani karierę, mocno kibicuję. To dla takich chwil się żyje i ja nigdy nie zamieniłabym tego życia na żadne inne - dodaje pewnie.

*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*Matura 2016: Jak pisać, żeby zdać ARKUSZE + ODPOWIEDZI + TESTY
*Nowy abonament RTV, czyli opłata audiowizualna z rachunkiem za prąd ZASADY, KWOTY, ZWOLNIENIA!
* Kara za gwałt zbiorowy w Pietrzykowicach za niska! Jest apelacja
*Pomysły na Majówkę 2016: Ciekawe miejsca i wydarzenia ZOBACZ I SKORZYSTAJ
*Najlepsze prezenty na Komunię 2016: Dziecko będzie zachwycone

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Z wizytą u Teresy Werner w Koszęcinie. Teresa Werner: Szyk i prostota [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl