Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

(Nie)zależne polskie kino podbija światowe festiwale

Urszula Wolak
Urszula Wolak
Kadr z filmu „Zjednoczone stany miłości” Tomasza Wasilewskiego
Kadr z filmu „Zjednoczone stany miłości” Tomasza Wasilewskiego Archiwum
Film. Tomasz Wasilewski pierwszy film zrealizował z własnego budżetu. Dziś walczy w Berlinie o Złotego Niedźwiedzia

W stolicy Niemiec trwa Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Polskę w Berlinie reprezentuje Tomasz Wasilewski, pokazujący w konkursie głównym „Zjednoczone stany miłości”. Reżyser będzie walczył o Złotego Niedźwiedzia. To trzeci pełnometrażowy film twórcy, który swój debiutancki obraz „W sypialni” nakręcił za własne pieniądze. Droga reżysera do sukcesu rozpoczęła się więc od własnej niezależności. Wygląda na to, że to dobra recepta, o czym świadczą triumfy innych polskich niezależnych filmowców w ostatnim czasie.

Sundance daje kopa

Wystarczy wspomnieć „Córki Dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej i „Wszystkie nieprzespane noce” Michała Marczaka, które zdobyły nagrody na festiwalu kina niezależnego w Sundance. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z przełomem w polskiej kinematografii?

Młodzi - niezależni z Polski mają szansę podbić świat. Dostrzeżenie na festiwalu w Sundance (USA) oznacza bowiem zdobycie szerokiego uznania i zmusza widzów do bliższego zaznajomienia się z twórczością artystów, którzy prezentują na tej imprezie swoje filmy.

To tam zaczynały tak wielkie gwiazdy reżyserii, jak Quentin Tarantino albo Jim Jarmusch. Podobnie było z najjaśniej dziś świecącymi hollywoodzkimi gwiazdami, jak aktorki, Jennifer Lawrence czy Brie Larson (pierwsza zdobyła już Oscara, ale w tym roku ma szansę na kolejnego, konkurując właśnie z Larson). Wreszcie - to także tam zaczęła się międzynarodowa kariera Małgorzaty Szumowskiej, która zwróciła uwagę filmem „Ono”.

Polska (nie)zależność

Michał Szcześniak, którego krótki film dokumentalny „Punkt wyjścia” znalazł się w tym roku na krótkiej liście dzieł walczących o oscarową nominację, twierdzi, że w Polsce nie istnieje, tak jak w Stanach Zjednoczonych, nurt kina niezależnego.

- Filmy są niemal zawsze albo zależne od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, albo niezwykle niszowe, tzn. prawie nikt o nich nie wie, nie mają dystrybucji i nie trafiają do kin. Te drugie rzadko mają też wysoką jakość. A szkoda. bo w kinematografii powstaje wielka wyrwa, którą zapełniają Amerykanie, czasem też Francuzi, Szwedzi - wyjaśnia Michał Szcześniak.

Nawet twórcy, którzy określają się mianem niezależnych, nie ukrywają, że zależą od PISF-u. Przykładem może być Marcin Wrona, który spełniał się w trzech rolach: reżysera, producenta i scenarzysty (wpisując się w definicję filmowca niezależnego), ale z drugiej strony korzystał jednak z budżetu PISF.

Ze znakiem: Independent

Warto jednak oddać Instytutowi, że czasem wchodzi finansowo w filmy ryzykowne. - Też chce robić filmy ze znakiem „Independent” („Niezależny”), takie jak „Emotikon smile” - nowy obraz Kuby Czekaja - zwraca uwagę Szcześniak. Dodając, że prawdopodobnie będzie to jednak film dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, niezależny w pomyśle i profesjonalny do szpiku kości w realizacji. Takim filmem „Independent” wydają się również od początku „Moje córki krowy”. - Cudny film, który zdobył serca wielkiej widowni, opowiedziany zupełnie nowym dla polskiego kina językiem - twierdzi Szcześniak.

Na zagadnienie niezależności w polskiej kinematografii można jeszcze spojrzeć z trzeciej strony. - Wszystkie nasze filmy są „niezależne”, bo w USA czy w Europie Zachodniej takimi budżetami, jakie mają u nas filmy zależne, dysponują reprezentanci kina spod znaku „Independent” - wyjaśnia Szcześniak.

Wasilewski w Berlinie
W jednej z rozmów reżyser tłumaczył, że jego nowy film przedstawia z jednej strony czas społeczno-politycznego przełomu w Polsce, z drugiej zaś - rozterki i rewolucje w osobistym życiu kobiet, dla których koniec komunizmu oznaczał, zdaniem reżysera, w sensie społecznym i mentalnym więcej niż dla mężczyzn. Autorem zdjęć do „Zjednoczonych stanów miłości” jest Oleg Mutu, odpowiedzialny za zdjęcia m.in. do „Czterech miesięcy, trzech tygodni i dwóch dni” Cristiana Mungiu, filmu nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski