Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety boją się skarżyć, gdy lekarze naruszają ich godność i intymność

Gabriela Bogaczyk, Współpraca: Justyna Pietrzyk
Do rzecznika praw pacjenta wpływa rocznie lawina skarg. Wiele przypadków przykrego traktowania jednak wolimy przemilczeć. Szczególnie, gdy dotyka ono kobiety na oddziałach ginekologiczno-położnicznych.

Rzecznik praw pacjenta otrzymał w zeszłym roku z województwa lubelskiego około 1,6 tysiąca sygnałów o nieprawidłowościach. Liczba zgłoszeń rośnie z roku na rok. W 2013 r. tych spraw było 1,3 tys. Pacjenci informowali o swoich zastrzeżeniach poprzez bezpłatną infolinię. Wśród nich były również informacje o łamaniu praw pacjenta do poszanowania intymności i godności oraz do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego.

- W przypadku uzyskania od pacjenta informacji co najmniej prawdopodobnych co do naruszenia praw pacjenta, wszczynam postępowanie wyjaśniające - informuje Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta. I tłumaczy:

- Wówczas występuję m.in. do świadczeniodawcy z prośbą o wyjaśnienia. Mogę również przeprowadzić - nawet bez uprzedzenia - zbadanie sprawy na miejscu w placówce medycznej lub zwrócić się do organów nadzoru, prokuratury, kontroli państwowej, zawodowej lub społecznej - wylicza rzecznik praw pacjenta.

Kodeks Etyki Lekarskiej jasno mówi, że lekarz powinien życzliwie i kulturalnie traktować pacjentów, szanując ich godność osobistą oraz prawo do intymności i prywatności. Niestety, w praktyce nie zawsze mogą na to liczyć. Złą sławą pod tym względem cieszą się w szczególności oddziały ginekologii i położnictwa, gdzie o delikatności i szacunku kobiety często mogą zapomnieć. Co gorsze, trauma, której zaznają w delikatnych okolicznościach, na długo pozostaje w pamięci.

„Czuję się odarta ze swojej kobiecości i godności“

Dostaliśmy ostatnio list Czytelniczki o fatalnym potraktowaniu jej przez personel szpitala we Włodawie. Kobieta zgłosiła się do placówki na zabieg tzw. łyżeczkowania, ponieważ poroniła ciążę.

- Przyszedł pan doktor i przy otwartych drzwiach bez ogródek powiedział, tu cytat: „No to panią wyskrobiemy” - relacjonuje pani Marzena (imię zmienione, prawdziwe dane do wiadomości redakcji).

- Tak mówi lekarz z wieloletnim doświadczeniem? „Wyskrobiemy”? Przy otwartych drzwiach, gdzie siedzą inni i wszystko słychać? Wtedy zostałam odarta z godności. Niestety, lekarz nie miał za grosz szacunku do pacjentki, która straciła dziecko - opowiada kobieta.

Wedle jej relacji potem przyszedł inny lekarz, który również bez ogródek spytał: „to ta pani na skrobankę?”. - Jak można używać takiego języka? To jest obraźliwe i uwłaczające. Ponadto, w gabinecie położnych omawiano w grupie wyniki badań i stan pacjentek. Drzwi były niezamknięte i wszystko było słychać, wszystkie komentarze niekoniecznie miłe - wspomina pani Marzena.

Jak opowiada, przed samym zabiegiem wynikła nerwowa sytuacji na izbie przyjęć i lekarz zaczął na nią krzyczeć. - Poddałam się. Nie miałam już siły mówić czegokolwiek, po co? Czy ktoś tam ma w ogóle sumienie? - pyta pacjentka.

Pani Marzena ma ponadto pretensje do lekarza ginekologa, który się spieszył i nie zaczekał nawet aż zaśnie.

- Czułam, jak mnie przetarł i jak włożył łyżkę. Obudziłam się dwadzieścia minut później, byłam rozżalona tą całą sytuacją - wspomina. Co więcej, kobieta opowiada, że po zabiegu nie umyto jej i zakrwawioną zawieziono na salę.

Kobieta zarzuca, że w szpitalu panuje znieczulica. - Nie mogę się z tego otrząsnąć. Czuję się odarta ze swojej kobiecości i godności. Kiedy o tym pomyślę, łzy same mi lecą. Mam tak ogromny żal za to, jak zostałam potraktowana. Pacjentów traktuje się tam jak bydło - uważa kobieta. Zaznacza, że zdecydowała się nagłośnić całą sprawę, żeby nie dawać przyzwolenia na takie zachowanie.

Poprosiliśmy o komentarz dyrekcję szpitala we Włodawie. Wysłaliśmy cytowane fragmenty na maila szpitala z prośbą o odniesienie się do nich. Nie otrzymaliśmy oficjalnego komentarza. Udało nam się jednak skontaktować telefonicznie z Teresą Szpilewicz, dyrektor szpitala. Tłumaczyła, że do placówki nie wpłynęła żadna oficjalna skarga w tej sprawie.

- Nie mogę odnieść się do tej sytuacji, bo nie znam konkretów. Pacjentka nie chce się przedstawić. Nie znam również daty zdarzenia oraz nazwisk lekarzy. Przez to w żaden sposób nie mogę skomentować tych doniesień. Jeśli tylko wpłynie do nas oficjalna skarga ze wszystkimi szczegółami, wtedy rozpocznę procedurę wyjaśniającą - zapewniała przez telefon pani dyrektor.

Fundacja Rodzić po Ludzku zaznacza, że nie można dziwić się kobietom, że boją się składać pisemne skargi pod swoim imieniem i nazwiskiem. Szczególnie gdy takie sprawy dzieją się w małych miejscowościach.

- Obawiają się konsekwencji. Jeśli pacjentka chce zachować anonimowość, powinna to zastrzec we wniosku do rzecznika praw pacjenta. Jej dane będą wtedy tylko do wiadomości rzecznika - dodaje Daria Omulecka z fundacji.

Rekordzista skarg w regionie: szpital w Abramowicach

Rzecznik praw pacjenta obliczył, że spośród 1,6 tysiąca skarg z woj. lubelskiego za 2015 rok, ponad 120 z nich odnosiło się do szpitala neuropsychiatrycznego w Lublinie. - Zgłoszenia dotyczyły głównie przymusu leczenia w szpitalu psychiatrycznym, kwestii wypisu ze szpitala oraz pytań o prawa, jakie przysługują pacjentom w szpitalu psychiatrycznym - objaśnia Barbara Kozłowska.

Czy szpital zdaje sobie sprawę z tak dużej ilości zgłoszeń? - Nie wpłynęła do nas żadna interwencja ze strony rzecznika praw pacjenta. Bezpośrednio do władz szpitala wpłynęło kilka skarg. Nad każdą z nich się pochylamy, ale nie wykryliśmy istotnych naruszeń, które dotknęłyby naszych podopiecznych - odpowiada Jeremi Karwowski, rzecznik szpitala neuropsychiatrycznego w Lublinie. I tłumaczy:

- Trzeba pamiętać o specyfice pacjentów naszego szpitala. Różnią się od osób w pozostałych placówkach. Pacjent z zaburzeniami psychicznymi reaguje inaczej, podchodzi bardzo emocjonalnie do różnych zdarzeń - uważa Jeremi Karwowski.

Cichy krzyk rozpaczy

Najwięcej o dramatach osób na oddziałach szpitalnych czy w gabinetach lekarskich wiedzą fundacje i stowarzyszenia, do których zgłaszają się poszkodowani pacjenci.

- Nie może być przyzwolenia ani na nieżyczliwe traktowanie pacjentów przez personel, ani na ordynarne zachowanie lekarzy. Pacjentki często do nas piszą o swoich dotkliwych doświadczeniach. Najczęściej dotyczą one łamania praw do poszanowania godności i intymności - wylicza Daria Omulecka z Fundacji Rodzić po Ludzku.

Podkreśla, że takie sytuacje tkwią w pamięci całymi latami: - Pamiętam, jak napisała do nas kobieta, która rodziła 36 lat temu. Podkreślała, że doskonale pamięta ubliżające słowa, które padły w jej stronę. Nieodpowiednie słowa zapadają w pamięć szczególnie kobiecie rodzącej, bo ma to być dla niej wyjątkowy dzień. Trudno wymazać więc negatywne wspomnienia - tłumaczy Omulecka.

Do decyzji o złożeniu oficjalnej skargi pacjenci dojrzewają nieraz miesiącami. Muszą zmierzyć się ze swoimi przykrymi doświadczeniami jeszcze raz. Ale pomimo że może być to bolesne, jest także niezbędne. - Naprawdę bardzo ważne jest składanie skarg. Inaczej nie zmienimy systemu - zauważa rzeczniczka Fundacji Rodzić po Ludzku.- Nawet, jeśli nasza skarga od razu nie przyniesie rezultatu, to trzeba pamiętać, że gdy rzecznik praw pacjenta otrzyma np. 3-4 skargi dotyczące danego szpitala, to na pewno zainteresuje się placówką - dodaje Daria Omulecka.

Student uczy się empatii, lekarz o niej czasem zapomina

Uniwersytet Medyczny w Lublinie zaznacza, że podejście przyszłych lekarzy wobec pacjenta jest obszernie uwzględnione w programie studiów.

- W ramach niemal wszystkich przedmiotów, a zwłaszcza przedmiotów klinicznych, przekazywane są studentom treści mające rozbudzić ich wrażliwość, rozwijać opiekuńczość i zdolność rozumienia innych ludzi, wczuwania się w ich potrzeby i uczucia, co zwykło się dziś powszechnie nazywać empatią - wyjaśnia prof. Andrzej Drop, rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Zajęcia obejmują umiejętność współczucia drugiemu człowiekowi, wczucia się w jego trudne położenie i gotowość rozumienia trapiących go problemów zdrowotnych. - Służą temu zajęcia dydaktyczne w ramach przedmiotów, m.in. psychologii, etyki, socjologii. Uczymy studentów przekazywania informacji w medycynie, ukazujemy socjologiczny wymiar zdrowia i choroby, mówimy o prawach pacjenta, problemach komunikacyjnych np. w geriatrii - wylicza prof. Andrzej Drop.

I dodaje: - Mimo wszystko, ciśnie się na usta przysłowie - „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”. Przed uczelnią jest przedszkole, szkoła, a także rodzina - i tam formowana jest osobowość przyszłego medyka. Myślę również, że duży wpływ na postawy i zachowania lekarzy ma lub powinien niewątpliwie mieć samorząd lekarski - uważa rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Jak i gdzie szukać pomocy

Według danych rzecznika praw pacjenta z lat poprzednich, sprawy pacjentów z woj. lubelskiego dotyczą najczęściej dziedziny psychiatrii, medycyny rodzinnej oraz ginekologii i położnictwa. Co zrobić w sytuacji, gdy czujemy się poszkodowani lub potraktowani w niewłaściwy sposób przez biały personel? - Jeżeli pacjenci czują się urażeni zachowaniem danego lekarza, w pierwszej kolejności powinni wystąpić (najlepiej w formie pisemnej) do dyrektora placówki medycznej z prośbą o odniesienie się do zaistniałej sytuacji. Mogą również złożyć skargę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy przy Okręgowej Izbie Lekarskiej lub skierować sprawę z powództwa cywilnego do sądu - radzi Krystyna Kozłowska.

W każdej sytuacji, w której pacjenci podejrzewają, że naruszono ich prawa, powinni skontaktować się z Biurem Rzecznika Praw Pacjenta. Najszybszą formą kontaktu jest telefon na numer bezpłatnej ogólnopolskiej infolinii: 800 190 590, która czynna jest od poniedziałku do piątku, od godz. 9 do 21. - Dyżurujący pracownicy na bieżąco udzielą informacji, jak w danej sytuacji pacjent powinien postąpić i wskazują przysługujące środki prawne - dodaje rzecznik praw pacjenta.

Krystyna Kozłowska podkreśla, że aby mogła wszcząć postępowanie, niezbędny jest wniosek pacjenta. - Wszystkie osoby, które uważają, że ich prawa zostały naruszone, zachęcam do kontaktu - dodaje.

Krystyna Barbara Kozłowska jest rzecznikiem praw pacjenta.
Abym mogła wszcząć postępowanie, niezbędny jest wniosek pacjenta, więc wszystkie osoby, które uważają, że ich prawa zostały naruszone, zachęcam do kontaktu z Biurem Rzecznika Praw Pacjenta. Podkreślę, że wniosek jest wolny od opłat i powinien zawierać: oznaczenia wnioskodawcy, oznaczenie pacjenta, którego sprawa dotyczy oraz zwięzły opis stanu faktycznego - wyjaśnia Kozłowska.

Więcej informacji można uzyskać pod numerem bezpłatnej infolinii: 800 190 590.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski