Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TKM, czyli „Teraz K... Mastalerek”

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Grzegorz Gałasiński
Zagadka - kto to napisał? „Po rządach AWS-UW oraz SLD-PSL z czasów Leszka Millera, wydawało się, że nikt nie przebije w kolesiostwie tamtych ekip. (…). Platforma udoskonaliła i do perfekcji doprowadziła zawłaszczanie państwa oraz upychanie swoich kolegów po spółkach skarbu państwa. Jeśli Donald Tusk pyta swoich posłów i senatorów, co ich łączy, to może łatwo udzielić im odpowiedzi. Łączy ich hasło TKM - teraz k… my.”

Opublikowano 16 lipca 2012 r w portalu wPolityce.pl. Autor: Marcin Mastalerek, poseł, szef zespołu, który opracował programy PiS dla młodych: „Inwestycja w przyszłość” oraz „Prawo i Sprawiedliwość. Szansa dla młodych”. Luty 2016 przynosi potwierdzenie, że Mastalerek (wciąż młody) dobrze zainwestował w swoją przyszłość. Gdzie ją spędzi? A w państwowej spółce. Teraz k… Mastalerek.

Dyrektorska posada w Orlenie dla spin doctora Andrzeja Dudy i Beaty Szydło, to jawne uosobienie najbardziej patologicznej reguły polskiej polityki, do której sam zainteresowany z obrzydzeniem nawiązywał w powyższym cytacie. Regułę tę zresztą zwerbalizował kilkanaście lat temu sam Jarosław Kaczyński, siebie oczywiście sytuując w opozycji do niej. Jak jednak widać, wszystko zależy od puntu podparcia pośladków, ewentualnie stopnia wygłodzenia .

Odpuśćmy więc sobie retoryczne rozważania, czy ktoś „z ulicy”, choćby po Harvardzie i z bogatym doświadczeniem rynkowym, miał szanse na posadę, która przypadła Mastalerkowi. Owszem, miałby, gdyby nie istniał Mastalerek ani jemu podobni. Ponieważ warunki owe nie zaistniały, wszystko zadziało się wedle innej sprawdzonej zasady - parafrazując słowa byłego ministra Wiesława Kaczmarka: „Marcin chciał się sprawdzić w biznesie”.

Za pozytyw można uznać, że nominacja ta kończy uciążliwe deliberacje, gdzie jest Mastalerek. Kilka osób w Łodzi na serio się nad tym zastanawiało, choć było to bez sensu. Tak, jak kiedyś Mastalerek spadł na Łódź, z miejsca wywracając dotychczasowe porządki (nieporządki) w lokalnych strukturach partii, tak późnym latem 2015 z Łodzi po prostu zniknął, zostawiając po sobie być może jeszcze większy chaos. Wystarczyło wycięcie posła z listy wyborczej, a więc odcięcie od sejmowych konfitur, by ukochana Łódź zniknęła z jego orbity. Opozycja się czepia, ale umiarkowanie, co nie dziwi, bo niby kto miałby moralne prawo? Weźmy nasze lokalne podwórko, gdzie w biznesie sprawdzają się Pawełki, Janki, Adasie, Sylwki i Małgosie, długo by jeszcze tak wymieniać. Dziwnym trafem często jest to biznes za publiczne pieniądze. Ponadpartyjna, nomenklaturowa karuzela kręci się w najlepsze, Mastalerek po prostu wszedł na jej wyższy poziom. Podobno zresztą, po skasowaniu z bieżącej polityki, mimo braku powołań do najważniejszych kancelarii politycznych w kraju, był dość spokojny o swoją przyszłość materialną - tak przynajmniej mówią dawni znajomi z Łodzi.

Tytułem rewersu wspomnieć można o ostatnich działaniach nowego wojewody Zbigniewa Raua. Które to działania doprowadzają do szewskiej pasji część działaczy lokalnego PiS. Dlaczego? Bo nie wykonuje Rau ostrych ruchów personalnych. - Największy problem z Rauem jest taki, że Rau nie jest z PiS - mówi ktoś, kogo lubię, wiec nie napiszę kto.

Weźmy sam urząd wojewódzki. Miał Rau w ręku ustawową miotłę, mógł korzystając z ordynarnej zmiany w przepisach o służbie cywilnej, pożegnać się z 18 dyrektorami. Nie zrobił tego, zaledwie kilku przesunął na inne stanowiska, nikogo nie zwolnił. Jak komentowano na korytarzach ŁUW - zachował się naprawdę przyzwoicie. Jeśli wywołuje to pomruki niezadowolenia w partyjnym aparacie, to widać, iż Rau wpisuje się w pewną profesorską tradycje. Stefan Krajewski też frustrował ludzi SLD, działając wbrew interesom swojego poprzednika Krzysztofa Makowskiego.

Półtora roku temu Krajewski komentował powołanie do zarządu Orlenu (nomen omen) niejakiego Igora Ostachowicza, czyli człowieka, który odpowiadał za PR-owe triumfy Donalda Tuska. Wówczas ta polityczna nominacja wydawała się skandalem na tyle dużym, że PO sama po chwili refleksji zdjęła Ostachowicza z placówki. Krajewski natomiast stwierdził, że w przeszłości jako wojewoda i doradca polskiego rządu naoglądał się wielu podobnych sytuacji i to z udziałem działaczy niskiego szczebla. W spółkach, których organem założycielskim był wojewoda, dostawali oni kontrakty, w których określano ich wynagrodzenie na przykład jako 30-krotność przeciętnej płacy w kraju - mówił profesor. - To było zanim ja zostałem wojewodą, ja oddałem tę sprawę do prokuratury. I co z tego? Nic. Normy prawne były tak sformułowane, że można było to zrobić. I nie ma chętnych, którzy chcieliby te normy zmienić. Żadna partia się nie pali - stwierdził Krajewski. Nic dodać, nic ująć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki