Dawid Podsiadło: Rezygnacja z wrażliwości to rezygnacja ze sztuki

Michał Skiba
Michał Skiba
Dawid Podsiadło: Nawet jeśli kiedyś będziemy bezmyślnymi zombie to i tak za kilkaset lat na pewno coś wybuchnie. I wszyscy wrócimy do jednej historii
Dawid Podsiadło: Nawet jeśli kiedyś będziemy bezmyślnymi zombie to i tak za kilkaset lat na pewno coś wybuchnie. I wszyscy wrócimy do jednej historii Artur Rawicz
Nie jestem jeszcze stałym bywalcem wielkiej muzyki, ale takim sympatycznym przechodniem - mówi Dawid Podsiadło. Muzyk rusza właśnie w trasę koncertową, promując nowy album pt. „Annoyance And Disappointment”

Dużo ostatnio ciebie w mediach.
To prawda. Już oswoiłem się z tym. Lubię rozmawiać, nie przeszkadzają mi wywiady. Bywa nawet przyjemnie. Teraz miałem wzmożoną aktywność przez premierę płyty. W okresie promocji było dużo tych rozmów. Jak byłem w takim cyklu, to miałem już poukładane sekwencje myśli, które chciałem przekazać. Mogłem przez jakiś czas tak płynąć, mówiąc o utworach, czy o samej okładce.

Odnosząc się do okładki - to niesamowite, ale okładka twojej nowej płyty to faktycznie nie jesteś Ty, a obraz sprzed ponad 130 lat.
Tak. To obraz, który nazywa się „David och Saul”. Nie dość, że bohater ma tak samo na imię, to jest uderzająco podobny. Ludzie się śmiali, dlaczego w podręcznikach jest Dawid Podsiadło. Warunkiem tego, by użyć obrazu na okładce płyty było to, że nic w nim nie zmienimy.

5 września 1977 NASA odpaliła w nieokreślonym kierunku sondę Voyager. Zabrała w kosmos zbiór płyt gramofonowych wybranych przez amerykańskiego astronoma Carla Sagena, płyty zostały zrobione tak, że mogą przetrwać miliard lat i dać istotom poza ziemskim szanse poznania ludzkości. Zawarto na nich muzykę z całego świata. Powitania w 59 językach, szum morskich fal, szelest liści dębu, wielorybi śpiew bicie serca człowieka i dźwięk pocałunku. Co dodałby Dawid Podsiadło?
Naprawdę aż miliard lat? Piękna sprawa. Kiedyś też się gdzieś otarłem o ten temat. Mam nadzieję, że istoty poza naszą planetą zdążą to odkryć. Wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie w stanie to znaleźć, to będzie na tyle posunięta w rozwoju cywilizacja, że zrozumie, czym są te rzeczy. Jest taki film, trochę śmieszny - nazywa się „Piksele”. Gra w nim Adam Sandler. Polega na tym, że w podobnej kapsule wysłanej w kosmos są jakieś gry komputerowe np. Pacman. Taka mała główka z otwartą paszczą, która chce coś pożreć. Kosmici zinterpretowali to jako chęć wojny. Oni przysłali więc na ziemie takie zdygitalizowane postacie z trzech czy czterech najpopularniejszych gier.

My, jako Polacy, może wysłalibyśmy malucha. To by był fajny gadżet z tamtych lat jak byłem dzieckiem. Odcinek Pokemonów, albo żetony z Gwiezdnych Wojen. Akurat na czasie.

A gdybyś mógł wysłać jakąś piosenkę?
Zastanawiam się czy faktycznie miałby to być taki przejmujący utwór, że wszystkie rasy we wszechświecie to zrozumieją i się wzruszą. Druga opcja to coś dynamicznego by pokazać, że jesteśmy fajni i zabawni.

To tak jakby połączyć tytuły twoich płyt i zrobić coś z jednej strony radosnego, z drugiej refleksyjnego.
Myślę, że powinienem już odejść od tytułowania płyt w ten sposób. Pierwsza i druga płyta to jedna wypowiedź bohatera gry komputerowej „Final Fantasy” gdzie przeżywałem historię pięknej znajomości. Jednak kontynuowanie nazywania albumów cytatami z gier to idea, która mi się bardzo podoba. Mam nadzieję, choć szczerze wątpię, że twórcy gier usłyszeliby o gościu, który płyty odnoszące sukces w jego kraju, nazwał na cześć gry.

Mam tylko takie wyobrażenie, że twórca takiej gry choć na chwile się uśmiechnie.

Muzyka chyba jednak wygrała ze światem gier?
Pierwsze dźwięki zacząłem tworzyć jak miałem czternaście lat. Chodziłem na zajęcia wokalne, czy kółka muzyczne i gdzieś tam sobie śpiewałem. W drugiej klasie gimnazjum zacząłem tworzyć jakieś swoje rzeczy, ale bardzo prymitywne. No i oczywiście grałem na komputerze.

Po Internecie krążył filmik z jakiejś akademii jak śpiewałeś mając koło 14 lat.
Pamiętam, że było to na otwarciu biblioteki. Śmieszna sprawa bo byłem jeszcze przed mutacją. Tam było mnóstwo dziwnych rzeczy. Po sali biegała Pani przebrana za pszczołę. Pamiętam, że goniła małą dziewczynkę, która wcześniej zabrała mi mikrofon i śpiewała za mnie. Usunąłem to chyba ze wstydu. Teraz uważam, że to jest fajne. Doceniam nawet takie filmiki - mam do tego dystans.

Na tym etapie życia możesz powiedzieć, że jesteś na tyle silny, że nic Cię nie rusza?
Nie. Na pewno nie. Dalej są tematy, które gdzieś mnie mogą wewnętrznie boleć. Mam teraz kontakt z tyloma osobami, którzy ferują o mnie opinie. Żyję z tym. Chodzi o świadomość. Dociera do mnie to, że to nie ma znaczenia. Bo zawsze są ludzie, którzy mają moją muzykę gdzieś, tacy co w ogóle nie wiedzą o moim istnieniu. Zdajesz sobie sprawę, że trafiasz wtedy do niewielkiego grona ludzi, którzy to lubią i szanują. Robię to co robię, spełniając samego siebie. Chodzi mi o to, że mam świadomość swojej małości. Albo wielkości. Wielkości lepiej brzmi. Wątpię żebym powiedział kiedyś, że jestem odporny na wszystko.

Sukces pierwszej płyty udowadnia dwie rzeczy. Warto stawiać na cierpliwość i ciężką pracę, a tobie samemu, że dawanie nura w świat smutku i refleksji potrafią zrozumieć masy. To drugie Cię zaskoczyło?
Było to dla mnie zaskoczenie, gdy kolejne progi sprzedaży zostały przekraczane. To płyta, która nie jest w ewidentny sposób komercyjna. Nie jest to zaprojektowany hit. Ja włożyłem w ten album dużo szczerych wartości. W momencie kiedy to robiłem, uważałem, że nie jest to pójście na łatwiznę. Śpiewanie pustych zdań. Oczywiście, teraz nie patrzę na to wszystko tak bezkrytycznie, ale wtedy byłem takim chłopakiem, który robi wszystko najlepiej jak czuje. Nagle znajduje się wśród takich nazwisk jak Tomasz Makowiecki, Monika Brodka. Stawianie mnie wśród nich było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Teraz już się trochę z tym oswoiłem. Nie jestem postrzegany jako debiutant, jako gość z programu X Factor. Branża i ludzie pracujący z muzyką na co dzień, postrzegają mnie jako chłopaka, który gdzieś tam sobie siedzi i robi dobre rzeczy. Nie jestem jeszcze stałym bywalcem tej sztuki, ale takim sympatycznym przechodniem
Dużo ludzi widząc twój sukces z pierwszej płyty, za drugim razem kupili Cię w ciemno.
Zdecydowanie. Wierzyli we mnie.

Czyli czujesz tę wiarę? Czy to jest jednak bardziej zamknięcie się w sobie ze swoją muzyką i robienie tego co uważasz za stosowne?
Chyba łączę takie dwa podejścia. Przede wszystkim w muzyce nie analizuje tego co odbiorca pomyśli. Wydaje mi się, że nie ma na to miejsca. Jak za pierwszym razem robiłem płytę, nie miałem pojęcia co ktoś myśli na mój temat. Mogłem spodziewać się tego że ufają mi, bo na mnie głosowali w X Factor. Nie widzieli co ja robię muzycznie, tylko że ładnie śpiewam znane im piosenki. Mogłem wsadzić tyle siebie ile mogłem, uwierzyć w to, i powiedzieć -to jestem ja. Czekałem na rezultat. Ludziom się spodobało, wyszło super. Za drugim razem mam więc takie samo podejście. Nie rozczarowałem was, a jeśli razem idziemy przez tę drogę, to ja nie dam wam tego samego. Muszę się rozwijać. Coldplay od jakiegoś czasu robi takie same płyty. Nie mam tak, że się na nich zawodzę. Lubię ich, są ok, ale mnie nie zaskakują. A jeśli zaskakują, to negatywnie. Przebój z ich przedostatniej płyty „Sky full of stars” - tam jest taki motyw gdy zaczyna się regularne techno. Czułem się tym bardzo urażony. Lubię czasem takie muzyczne patenty. Przy Coldplay pojawia się już tak wyraźne brzmienie nie pasujące do nich a do innego artysty, że krzyczałem sobie do nich w domu: Nie róbcie tego proszę, nie. Chodzi o to, że trzeba się rozwijać. Chcę zabrać w podróż moich odbiorców, nawet jeśli poczują się że przesadzam, albo robię na siłę coś innego. Oczywiście, to nie jest tak, że ja zrobiłem zupełnie inny album. Jest to pewna kontynuacja. Wydaje mi się, że i tak ten rozwój jest zauważalny. Włożyłem w ten album elementy tworzące różnicę. Jak np. utwór „Byrd”.

To sukces wzmaga w tobie odwagę? Co by było jakby pierwsza płyta była niewypałem? Młodzi ludzie zazwyczaj szybko się zrażają.
Łatwo mi teraz powiedzieć, że bym się nie poddał, bo wszystko wyszło pięknie. Z moim zespołem, „Curly Heads” zaczęliśmy tworzyć mając 16 - 18 lat. Jeździliśmy po klubach, dopłacaliśmy do koncertów by móc grać. Jeździliśmy i imprezowaliśmy przez osiem godzin w autobusie, by zagrać na dniach Słupska. Widzieliśmy sens w tym. Nie chcę być na siłę wzruszający. Po prostu działaliśmy bezinteresownie, wierzyliśmy że musimy grać, by być szczęśliwymi ludźmi. Czy to opłaci się później, nie miało dla nas znaczenia, chociaż wierzyliśmy, że jesteśmy najlepsi na świecie. Teraz trochę zmieniło się nasze myślenie. Nie jesteśmy może najlepsi, ale dalej jesteśmy fajni. Chcieliśmy grać i trwać w tym. Było to też poparte pracą. Wiedziałem, że w pewnym momencie jak nie pójdę do szkoły muzycznej, to potem już będzie ciężko.

I została Ci tylko sekcja gry na puzonie.
Dokładnie. Niestety. Znaczy się stety, choć teraz już mało gram. Ostatnio jak robiliśmy inwestycje w sprzęt, to prosiłem by koniecznie też kupić puzon jakikolwiek.

Udawało się kiedyś podrywać dziewczyny na grę na puzonie?
Rzadko w ogóle udawało mi się poderwać dziewczyny. A jeśli się udawało, to trochę takim sposobem wycofania. Takie niezręczne poczucie humoru, trochę brytyjskie. Wykorzystywałem to na co dzień i jakoś w sumie nie było problemu z podejściem do dziewczyn. Jak zaczęła się muzyka było łatwiej. Wydaje mi się, że jak ewidentnie pokazujesz że masz pasję i jeszcze wiele osób uważa że robisz ją dobrze, to wtedy to jest atut. Na scenie robisz się bardziej atrakcyjny, inaczej się na człowieka patrzy. Polecam. Teraz mam narzeczoną, ona została zaatakowana dużo wcześniej bo już 6 lat temu.

W piosence zespołu, który lubisz, czyli Oxford Drama, jest motyw bohaterki trochę uśpionej. Czasem trochę żyje. Pół na pół. Tak też się czujesz?
Nie chcę mówić o tym, że mam jakąkolwiek pozę, ale mam coś takiego, że jestem inny wśród przyjaciół, a w środowisku którego nie znam, staram się być bardziej atrakcyjny dla rozmówcy.

Na przykład przy mnie teraz.
No tak, ale z racji, że jesteśmy w tym samym wieku, czuje się bardzo wyluzowany. Nie nazwę siebie pozą, maską czy postacią. Moje zachowanie to po prostu zdrowy dystans do siebie i do tej osoby. Jest w tym nutka żartobliwości. Jak rozmawiam z kolegami to mówię szybciej, prościej, wulgarniej.

Potrafimy jeszcze żyć bez wirtualnego świata?
Mam nadzieję. Wydaje mi się, że nasze pokolenie, które żyło bez Internetu miało dużo szczęścia. Dzięki nam nasze dzieci będą jeszcze bezpieczne, bo w pewnym momencie będziemy bronić się przed rozwojem tego świata. Za to dzieciaki będą nas nienawidziły, że chcemy je od tego świata odciąć. Po co im będzie piaskownica na podwórku, skoro na komputerze jest piaskownica Nowej Zelandii. Ta walka będzie trudna, może nie do wygrania. To będzie takie niekończące się koło następnych pokoleń odciągających siebie od technologii. Będę chciał, by moje dzieci nie oglądały mnie głównie ze smartfonem. Chciałbym zobaczyć je szczęśliwe, by miały taką relację jaka łączyła mnie mojego brata i moją mamę.

Jeśli nie będzie tej więzi, człowiek nie będzie miał skąd wynieść uczucia miłości, szacunku. Wrażliwość zniknie, a później taka muzyka jak twoja przestanie być rozumiana.
Dokładnie tak. Wydaje mi się, że rezygnacja z wrażliwości wiązałaby się z bezpośrednią rezygnacją ze sztuki, która wymaga refleksji, interpretacji i aktywnego przeżywania. Bywa, że sztukę przepuszczasz przez całego siebie. Takie przywiązanie do technologii to zagrożenie dla jakości tego co czujemy. Będę walczył o to by dostrzegać otoczenie, piękno świata. Dla mnie to istotna sprawa. Nie możemy być dzikimi ludźmi. Łapie się na tym, że wole pisać smsa niż zadzwonić. Staram się to zmieniać, bo warto porozmawiać. Mam takie relacje, które opierają się wyłącznie na komunikacji tekstowej. Teraz w trakcie mojej przygody zawodowej mam ludzi, których widziałem w życiu raz, a rozmawiamy ze sobą dwa lata. To jest cenna relacja, wiele się nauczyłem i przekazałem również wsparcie tej osobie. Jest mnóstwo takich kłótni w stylu, że zaniedbałem relacje, wtedy uświadamiam sobie - przecież nie znamy się, nie widujemy się. Nie jesteś ze mną nigdy. W sumie nie jesteśmy znajomymi. Może kiedyś tak będzie, to będą znajomości. Dla mnie znajomy to ktoś, kogo widzę i spotykam. Przyjaciel to powiernik i ktoś komu powierzam swoje tajemnice, nawet jeśli go często nie znoszę.
Naprawdę można mieć takich przyjaciół, których w zasadzie się częściej nie lubi?
Mam taką jedną toksyczną relację. Ostatnio mi ta osoba opowiadała o jednej nocy. Byłem w Dąbrowie Górniczej w domu na jeden dzień. Poszliśmy z przyjaciółmi do klubu, gdzie była niebezpieczna i niezręczna sytuacja. Dosiadł się do nas taki pijany chłopak i celem złagodzenia sytuacji też musieliśmy się napić. I co śmieszne, potem było ekstra. Jak już się napiłem, zadzwoniłem do tego przyjaciela, czego tak naprawdę nie pamiętam. Potem widziałem wiadomość - „Jesteś pijany nie dzwoń”. Pytam go, co mu mówiłem. Odpowiedział mi, że to co zwykle. Że go kocham i zrobię dla niego wszystko, ale jednocześnie mocno go obrażałem. Nie mam chyba z nikim innym takiej burzliwej relacji, a to przecież współzałożyciel Curly Heads.

W świecie, gdzie rządzi Facebook, poznawanie ludzi stało się banalne. Czy nie rezygnujemy za szybko z niektórych znajomości? Młodzi nie walczą już tak o miłość, czy przyjaźń. Świat wirtualny pokazał nam, że możemy mieć miliony substytutów. Tobie też zdarzyło się śpiewać o utraconym uczuciu.
To standard. Pisałem takie utwory, gdy między mną, a moją obecną narzeczoną nie było tak kolorowo. Wtedy nie wiedziałem, że to się tak dobrze skończy. Powalczyłem. Myślę, że dusze romantyków i takich ludzi chcących uniesień mają rację bytu. Wierzę w ich cyrkulację wydarzeń. Zawsze pojawi się osoba, która powie, że największa miłość to ta, dla której jesteś w stanie zrobić wszystko. Nawet jeśli zamienimy się w bezmyślnych zombie z gadżetami nowej technologii, to i tak za kilkaset lat coś w końcu wybuchnie. I wrócimy ponownie do tej jednej opowieści.

Jesteś taką osobą, o której mówisz?
Stawiam bardzo wysoko miłość na mojej liście. To dla mnie najpotężniejsza rzecz. Rodzinna w sensie zaufania i bezpieczeństwa, czy miłość na zasadzie flirtu, który jest zdradą, ale w zasadzie nią nie jest. Miłość na zasadzie współżycia z druga osobą do końca świata. Albo tyle ile się wytrzyma. Nie są to odkrywcze refleksje, ale bazują na tym co ja przeżyłem.

Mimo że ujawniasz swoje życie w piosenkach wielu twierdzi, że jesteś tajemniczy.
Wydaje mi się, że w angielskich tekstach mówię dużo rzeczy wprost. Zwłaszcza na drugiej płycie. O moich relacjach rodzinnych. Jest to moja dojrzałość i gotowość na to by mówić co się działo. Opowiadanie o tym w wywiadach nie ma znaczenia, w muzyce w sztuce mogę sobie poopowiadać. Wtedy nie zawsze to jest historia oddana w pełni. Pamiętajmy, że to wciąż tylko piosenka. Coś wymyślam, intepretuje inaczej niż w rzeczywistości. W muzyce mogę robić wszystko, zaśpiewać, że zaczepiają mnie jacyś dziwni agresywni ludzie w dresach, albo o swoim ojcu. Mogę również cytować fragmenty „Final Fantasy VII” jak w utworze Forest.

Odnoszę wrażenie, że w XXI wieku wielu młodym mężczyznom odbiera się prawo do wrażliwości. Ci szczuplejsi i fajniej ubrani to od razu geje. Zdarzyło Ci się oberwać za to jaki jesteś i co grasz?
Kilka razy w dzieciństwie na osiedlu dostawałem, ale to jakoś bez pretekstu. Tylko by pokazać hierarchie osiedlową. A tak, gdy tworzę to chyba nie. Nawet nie dostaje bezpośrednio takich hejtów. Nie ma się czym przejmować, takim ograniczonym postrzeganiem świata. Oczywiście, czasem mnie to denerwuje, ale nie myślę o tym za często. Nie każdy silny mężczyzna to dres. Boli mnie i gardzę takim podejściem ultra agresywnym. Dyskryminującym jakąkolwiek inność. Brak szacunku i tolerancji dla drugiego człowieka. Im będę starszy tym będę mógł z tym walczyć z większym rozmachem. Poprzez kampanię społeczne itd. Mam taką smutną i bardzo prawdziwą obserwację. Dla przykładu, boli mnie dyskusja polityczna osób, które mówią agresywnie. Abstrahując od ich poglądów, widzę ludzi, którzy atakują swoich rozmówców i obrażają opinię innych. W dodatku robią to publicznie i z uśmiechem na twarzy. A są osoby, które właściwie mogą mówić z szacunkiem i kulturą i po cichu ale nie robią nic. Mam takie obawy, że wracając do tego co powiedziałeś - facet to tylko wielki chłop z bicepsem, jedzącym steki i bijącym pedałów po ryju. Bo kiedyś tak Polska chciała, bo orzeł jest biały.

Czujesz takie brzemię, ze jesteś głosem swojego pokolenia.
Nie, myślę, że zbieram ludzi, którzy są wrażliwi, do nich trafia to co ja robię. Wierzą, że to nie jest stworzona rzecz, tylko moja naturalność. Jak mówiłem, czuje ich wsparcie. Bycie głosem ludzi w naszym wieku to wyolbrzymienie. To pytanie chyba nie jest do mnie. Nie mówię ważnych rzeczy, tylko opowiadam czasem o swojej prywatności, którą każdy z nas ma. Mam swoją przestrzeń, o której opowiadam. Takie jest życie, że ta przestrzeń pokrywa się z tym co inni ludzie czują. Przynajmniej Ci, którzy mnie słuchają i chodzą na moje koncerty, kupują płyty.

Co jest dla Dawida Podsiadły Goliatem w życiu? Nawiązując do obrazu - okładki.
Dobre pytanie. Proste - a dobre. Poszedłbym w tę stronę tej niczym nie wytłumaczalnej agresji i nietolerancji. Chciałbym z tym walczyć, należy próbować ulepszać swoje otoczenie. Świat, w którym ludzie są uśmiechnięci i nastawieni przyjacielsko. To świat moich marzeń.

Jesteś w stanie jasno wytłumaczyć sens swojego nowego singla „W dobrą stronę”? To jest patriotyzm w twojej wersji?
Nie mówię do końca w swoim imieniu. Jest to postać, która mówi o swoich potrzebach, światopoglądzie, jednocześnie zaszczepiłem jej zło. Tam jest ta ironia, że ta dobra strona to jest wciąż w Polsce zły wybór. Zły człowiek, który robi niedobre rzeczy.

Więc Polska twoim zdaniem idzie w dobra stronę?
Myślę, że nie. Chociaż jakbym miał użyć mojej intencji z piosenki, powiedziałbym: „Pomalujemy twarz białym i czerwonym. Przecież doskonale wiesz - patrzymy tylko w dobrą stronę”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl