Beata Kempa karierę zaczęła od przerwania występu kabaretu

Malwina Gadawa
Beata Kempa
Beata Kempa Tomasz Holod / Polskapresse
Swoją polityczną karierę zaczęła od przerwania występu kabaretu, który na dożynkach naśmiewał się z Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy widzowie myśleli, że interwencja Beaty Kempy to część skeczu.

Dziś jedni cenią ją za cięty język, inni za to samo jej nie znoszą. Beata Kempa twierdzi, że ma grubą skórę, ale nie chce być nazywana bulterierem w spódnicy. I zapewnia, że o karierze w Warszawie w ogóle nie marzyła.

W początkach swojej warszawskiej kariery gościła na zabawie dożynkowej we wsi Nowy Dwór, w rodzinnej gminie Syców. Główną atrakcją zabawy miał być występ kabaretu Klika. Nikt się jednak nie spodziewał, że posłanka z Sycowa ukradnie mu show. Ówczesna wiceminister sprawiedliwości w rządzie Prawa i Sprawiedliwości przerwała występ, bo nie spodobały jej się żarty, które uderzały w czołowych polityków partii Jarosława Kaczyńskiego, w tym w Zbigniewa Ziobrę. Kempa przedstawiła się jako wiceminister, na co kabareciarze odpowiedzieli jej, że poczekają aż będzie „całym ministrem”. Podczas wymiany zdań publiczność myślała, że to część skeczu i śmiała się do łez.

- Pani Kempa powiedziała nam tak: burmistrz jest moim przeciwnikiem politycznym, więc on wam zapewne honorarium wypłaci, dlatego też dziś jeszcze się bawcie, bo jutro może być za późno - wspominał później w jednym z wywiadów Marek Sobczak z kabaretu Klika. - Powiało grozą. Zapytałem, czy ona nas straszy. Powiedziała, że nie. Skończyło się to tak, że powiedziałem jej, iż dla niej i jej partyjnych kolegów Polska kończy się na rogatkach Warszawy.

Dzisiaj sołtys Nowego Dworu Stefania Kukuczka woli o sprawie nie pamiętać.
– Były dożynki i kabaret, ale co tam mówili, tego nie pamiętam, nie wsłuchiwałam się. Wie pani, zajęta byłam organizacją imprezy – mówi sołtys.

Szefowa kancelarii premiera zdarzenie bagatelizuje i wypowiada się o nim niechętnie. – Wcale nie było tak, jak przedstawiały to media. Teraz już wolę nie mówić kto w jakim był stanie. Panowie z kabaretu byli za to bardzo sympatyczni, wymieniliśmy się nawet książkami – mówi obecna szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale przyznaje, że żarty – według niej – były niesmaczne.

Beata Kempa miała być politykiem Platformy Obywatelskiej? Czytaj dalej na kolejnej stronie

Szefowa kancelarii premiera przyznaje, że nie marzyła kiedyś o karierze politycznej.
– Pochodzę z małej miejscowości i nie śniła mi się kariera we Wrocławiu, o Warszawie już nie wspominając – mówi Beata Kempa. – Moja aktywność polityczna zaczęła się od mojego podwórka. W gronie osób, z którymi współpracowałam, rozglądaliśmy się za ugrupowaniem, z którym moglibyśmy coś zdziałać na rzecz regionu. Obserwowaliśmy partie polityczne i analizowaliśmy, co dobrego robią dla gminy – wspomina Kempa, która na samym początku była radną w Sycowie. Potem walczyła bezskutecznie o fotel burmistrza tego miasta. Jak się później okazało, ta porażka otworzyła jej drzwi do wielkiego świata polityki w Warszawie.

Po Dolnym Śląsku krążą już legendy o tym, że zanim Beata Kempa została członkiem PiS-u, bliska była wstąpienia do... Platformy Obywatelskiej, ale koniec końców szybszy od Bogdana Zdrojewskiego był Adam Lipiński, dzięki któremu Kempa znalazła się w partii Jarosława Kaczyńskiego.

– To nie jest prawda – zapewnia Bogdan Zdrojewski, europoseł Platformy Obywatelskiej. Przyznaje, że taka plotka krążyła, ale on uważa, że tylko po to, by podnieść notowania Kempy na politycznej giełdzie.

Adam Lipiński, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, dla odmiany przekonuje, że w obecności Kempy w PiS-ie nie ma jego specjalnej zasługi.

– Nie przypominam sobie, żeby to była moja inicjatywa – zarzeka się Lipiński.

Sama posłanka z podobną stanowczością, co Zdrojewski także podkreśla, że informacja o tym, że miała wstąpić do Platformy Obywatelskiej jest kłamstwem.

– Naprawdę wiele już w życiu bzdur przeczytałam na swój temat. Niektóre, choć nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są wciąż powielane – mówi posłanka.

Jak zaczęła się przygoda Beaty Kempy z polityką? Czytaj dalej na kolejnej stronie

Ona swój początek w polityce pamięta całkiem inaczej.

– Wszystko zaczęło się na spotkaniu z ówczesnym wicemarszałkiem Sejmu Kazimierzem Michałem Ujazdowskim. Świetnie opowiadał. Wiele osób wyraźnie przekonał do pewnych wizji. Potem były kolejne spotkania i propozycja, żebym wystartowała w wyborach. Mówiłam, że nie mam szans. Słyszałam, że wynik jest nieważny, mam tylko wzmocnić listę. Startowałam z szóstego miejsca. Nie liczyłam na nic, ale wyborcy zdecydowali i zostałam posłem. Tak to się zaczęło – wspomina.

To był moment przełomowy w karierze Beaty Kempy. Została wiceministrem sprawiedliwości, kiedy resortem rządził Zbigniew Ziobro. Odpowiadała m.in. za więziennictwo. Kempa zasiadała również w komisji sejmowej, która zajmowała się śmiercią Barbary Blidy, potem trafiła do komisji hazardowej.

Jarosław Kaczyński zdecydował, że w wyborach do Sejmu w 2011 roku Kempa wystartuje z okręgu kieleckiego. Uzyskała tam zresztą świetny wynik, zdobyła ponad 70 tys. głosów i z reelekcją nie miała problemów. Jej drogi z Jarosławem Kaczyńskim rozeszły się jednak. Kempa wspólnie ze Zbigniewem Ziobrą zaczęła tworzyć projekt pod nazwą Solidarna Polska. To właśnie z poparciem tej partii próbowała zdobyć mandat europosła. Pomimo dobrego wyniku, nie udało jej się. Partia Ziobry nie przekroczyła progu wyborczego.

Czas jednak leczy rany. Wspólny cel ponownie zbliżył Zbigniewa Ziobrę do Jarosława Kaczyńskiego. Zapomniano o krzywdach i gorzkich słowach, jakie przez miesiące padały z dwóch stron. Politycy Solidarnej Polski wystartowali w ostatnich wyborach parlamentarnych z list PiS-u. Beata Kempa wróciła w rodzinne strony. I nikt nie miał wątpliwości, że jej nazwisko jest jednym z bardziej rozpoznawalnych na wrocławskiej liście. Mandat posła zdobyła bez problemu. Szybko okazało się, że szeregowym posłem nie będzie. Kempa została szefową Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Jaka naprawdę jest Beata Kempa? Czytaj dalej na kolejnej stronie

Posłanka z Sycowa wielokrotnie powtarza, że ma grubą skórę, bo taką musi mieć polityk. Nie chce jednak, żeby nazywano ją bulterierem prawicy w spódnicy.

– Pozwoli pani, że nie będę nawet komentować takich niegrzecznych słów. To przykre, że ktoś tak w ogóle o kobiecie mówi – obrusza się posłanka Zjednoczonej Prawicy, która uważa, że jej wizerunek kreowany w mediach często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zresztą Kempa nie ukrywa, że ma wiele uwag do pracy dziennikarzy i często nie zgadza się z ich zdaniem.
– Niektórych gazet po prostu nie czytam. Wolę się nie denerwować – mówi. – Nie jestem systematyczna, zdecydowanie za dużo pracuję. Być może za mało mówię także o tym, co robię. Wydaje mi się czasami, że mogę góry przenieść, choć nie zawsze tak się da. Może za często przejmuję się opiniami innych – wylicza Kempa i podkreśla, że nie znosi kłamstwa, a oszustwa nigdy nie wybacza.

– Najbardziej boli, kiedy zdradzają przyjaciele. Niesamowicie mnie irytuje, kiedy ktoś mówi nieprawdę. Można się ze sobą nie zgadzać, sprzeczać, dyskutować, ale nigdy nie zaakceptuję faktu, że ktoś może kłamać – mówi posłanka z Sycowa i dodaje, że jeżeli ktoś komuś robi krzywdę, to zło zawsze wraca do tej drugiej osoby.

To nie Jarosław Kaczyński jest jej idolem - czytaj dalej na kolejnej stronie

Wbrew pozorom to nie Jarosław Kaczyński jest jej politycznym idolem. Przyznaje, że zawsze podziwiała Zbigniewa Romaszewskiego, działacza opozycji w czasie PRL i wieloletniego senatora.

– To, co zrobił pan Romaszewski dla obrony praw człowieka w Polsce zasługuje na najwyższe uznanie – mówi.
Kempa docenia także rolę Jana Olszewskiego, który był w latach 1991-1992 premierem Polski. – Zawsze powtarzał, że musi wyjść i spojrzeć ludziom w oczy. Szkoda, że teraz zapomina o tym tak wielu polityków – mówi Kempa.

Adam Lipiński przyznaje, że jest w wyjątkowej sytuacji jako szef Prawa i Sprawiedliwości na Dolnym Śląsku.

– To właśnie stąd pochodzą nasze wyraziste posłanki (Marzena Machałek, Elżbieta Witek, Anna Zalewska, Mirosława Stachowiak-Różecka – przyp. red.) – mówi Lipiński, który nie ukrywa zadowolenia, że to właśnie Dolny Śląsk może się również pochwalić największą liczbą ministrów. Lipiński nie zdradza jednak, jak często musi godzić ze sobą panie, które choć się przyjaźnią ze sobą, to - jak głosi sejmowa plotka - potrafią się także pokłócić. Wtedy nadchodzą ciche dni. Sam Lipiński twierdzi, że obserwując Beatę Kempę w kancelarii premiera, widzi raczej jej koncyliacyjny charakter. – Naprawdę znam o wiele ostrzejszych polityków – mówi wiceprezes PiS.

Złego słowa o koleżance nie powie również Anna Zalewska, minister edukacji narodowej.
– Beata jest po prostu dobrym człowiekiem. Potrafi oddzielić dobro od zła. Ma kręgosłup moralny, którego tak wielu osobom teraz brakuje. Potrafi dążyć do celu. Myślę, że w ciągu tych kilku lat w polityce wielu rzeczy się nauczyła – zachwala Kempę Zalewska. – Zależy jej na ludziach. To widać na spotkaniach. Beata bardzo się przejmuje, kiedy ludzkich problemów nie można rozwiązać bardzo szybko – dodaje Zalewska.

Stanisław Huskowski, poseł Platformy Obywatelskiej, pytany o koleżankę z sejmowych ław musi się chwilę zastanowić, zanim odpowie.

– Pamiętam Beatę Kempę z czasów kampanii wyborczej – to było ponad 10 lat temu. Wiele się wtedy mówiło o koalicji Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością. Wtedy wydawała się osobą subtelną, wyważoną, otwartą na argumenty. Potrafiła dyskutować – mówi Huskowski. – Wydaje się, że te lata w polityce i obecność w rządzie Prawa i Sprawiedliwości bardzo posłankę zmieniły. Z tamtej Beaty Kempy, którą poznałem, niewiele zostało – dodaje poseł PO.

Beata Kempa jest typem wojownika. W poprzedniej kadencji walczyła z gender. Kiedy w Sejmie trwała awantura o przyjęcie konwencji antyprzemocowej, ona grzmiała z mównicy, że ten projekt ustawy jest „potworkiem legislacyjnym”, który ma „zamieszać ludziom w głowach”.

– Zgodnie z zapisami tej konwencji, jeśli chodzi o płeć społeczno-kulturową, wyrzucamy biologię. Jak pan za cztery dni poczuje, że chce być kobietą, to może się pan nazywać Stefania Niesiołowska – kpiła posłanka zwracając się do polityka Platformy Obywatelskiej. Wcześniej krytykowała wyniki festiwalu Eurowizja. Kempie nie spodobało się też, że konkurs wygrała Conchita Wurst z Austrii, czyli Muszelka Kiełbasa, nazywana „kobietą z brodą”.

– Promuje się dziwactwo i tworzy objazdowy cyrk – komentowała. – Kobieta przykleja sobie brodę i udaje faceta albo odwrotnie. Nie może być tak, że grupy transwestytów, gejów czy lesbijek chcą być lepiej traktowane niż inni – dodawała.
W nowej kadencji Sejmu Kempa nie zwalnia tempa. Głośno się o niej zrobiło, kiedy jako szefowa kancelarii premiera wysyłała pismo do prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Poinformowała, że wyrok Trybunału mówiący o tym, że prezydent powinien odebrać ślubowanie od trzech sędziów wybranych w czerwcu, jest nieważny. W sieci zawrzało. W internecie pojawiło się mnóstwo memów z hasłem „Kempa skasowała”, np. „Kempa skasowała premierę Gwiezdnych Wojen”, „Tu miał być nasz artykuł, ale Kempa skasowała”.

Posłanka choć zapracowana, znalazła także czas, żeby uczestniczyć w obchodach 24. rocznicy powstania Radia Maryja. Wystąpiła tam w roli szefowej kancelarii premiera. Mówiła, że „rodzina Radia Maryja jest kręgosłupem biało-czerwonej drużyny”. Do biskupów i księży zwracała się słowami „przewielebne ekscelencje”.

– Dziękujemy za 24 lata wielkiej posługi Bogu, Kościołowi i ojczyźnie, za dzień po dniu katolicki głos w domach – mówiła pełnym emfazy głosem Beata Kempa. I na koniec pełnego uniesienia wystąpienia dodała: Do powiedzenia „alleluja i do przodu” dodajemy „damy radę”. Złośliwi skomentowali to jako szczyty wazeliniarstwa.

Minister w rządzie Beaty Szydło nie zamierza się jednak przejmować złośliwymi głosami.

– Tyle ich już słyszałam, często bardzo niesprawiedliwych – przyznaje posłanka. I dodaje, że nie zamierza zwalniać tempa.
– Pani redaktor, nie ma czasu na wolne wieczory. Musimy dalej pracować ciężko. W końcu to początek dobrych zmian. Ciągle działamy – mówi na do widzenia Beata Kempa, która w ferworze ostrej dyskusji na temat Trybunału Konstytucyjnego pytana o skrytykowanie decyzji prezydenta Andrzeja Dudy przez byłego Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama Strzembosza, skwitowała owe uwagi słowami: – Myślę, że osoba na poziomie aplikanta sądowego nie miałaby problemu z tym, żeby rozstrzygnąć, na podstawie której ustawy procedować.

Nic dziwnego, że tę opinię na Twitterze jeden z twitterowiczów – Krystian – skwitował krótko: „Światowej sławy prawnik prof. zw. dr hab. Beata Kempa jest innego zdania niż nieopierzony aplikant sędziowski, niejaki Adam Strzembosz”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Beata Kempa karierę zaczęła od przerwania występu kabaretu - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl