Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Fehrenheit 451" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Rozmowa z reżyserem Marcinem Liberem

Grażyna Antoniewicz
Marcin Liber: To jest taki teatr, w którym pali się lampka ostrzegawcza, i ona zmusza nas, żebyśmy się przyjrzeli sobie
Marcin Liber: To jest taki teatr, w którym pali się lampka ostrzegawcza, i ona zmusza nas, żebyśmy się przyjrzeli sobie Dominik Werner
Z Marcinem Liberem, który reżyseruje w Teatrze Wybrzeże sztukę „Fahrenheit 451”, na motywach powieści Raya Bradbury’ego, rozmawia Grażyna Antoniewicz.

Jaki teatr Pana interesuje?
Zawsze robię teatr, który jest krytyczny wobec rzeczywistości i to jest ten teatr, który mnie najbardziej interesuje.

Czy ta sztuka odnosi się do tego co dzieje się wokół nas, a może bardziej do ludzkiej natury?
Chciałbym, żeby „Fahrenheit 451” był takim spektaklem, który prowadzi dialog z rzeczywistością, ale niestety obawiam się, że nie jest to możliwe. Próby zaczęliśmy jakiś czas temu, ale ta nasza polska rzeczywistość na tyle nas zaskakuje, że dzisiaj bałbym się prowadzić z nią rozmowę. Nie chciałbym, żeby to był taki prosty dialog na poziomie pyskówki, kabaretu.

Zobaczymy historię science-fiction...
To przypowieść o tym, co może nas spotkać w niedługim czasie. Żyjemy w czasach kultury globalnej i to jest problem globalny, uniwersalny. Treści, która jest zawarta w książce Bradbury’ego nie chcemy w żaden sposób reinterpretować. Jesteśmy zgodni z tym, co zostało zapisane w tekście, co nas inspirowało, sprawdzamy jedynie, na ile można przenieść to w przestrzeń sceny, jak można językiem teatru opowiedzieć to, co jest interesujące dla nas.

Rozmawiamy tuż przed premierą, czego widz może oczekiwać?
Zapraszamy do świata utopijnego, w który zabroniona jest literatura, straż pożarna powołana jest po to, żeby książki palić, a analfabetyzm mile widziany. Wyobraźmy sobie świat, w którym nie istnieje literatura, nie istnieje książka...

Jaką metaforą jest książka, co oznacza?
Oznacza wyobraźnię, oznacza też wolność. Pomyślmy, jak może wyglądać świat bez literatury, bez książki. To świat z wykastrowaną wyobraźnią, świat, w którym zabroniona jest pewnego rodzaju nonszalancja intelektualna. Zostalibyśmy obciosani w tym świecie z wrażliwości, którą niesie nam literatura, i to jest taka opowieść.

Czy będzie to spektakl dla osób wyjątkowo inteligentnych i oczytanych, czy też ten świat na scenie zaintryguje także przeciętnego widza?
Bardzo bym chciał, żeby nasz świat go zafascynował, ale oczywiście, jest to taki teatr, który stawia widzom pewną poprzeczkę intelektualną. Rzecz jasna, zapraszam wszystkich do wspólnej zabawy, obserwowania tego świata, bohaterów, którzy mają swoje problemy, swoje historie, chcemy opowiedzieć je od A do Z. Ale też trzeba mieć świadomość, że język teatralny ulega pewnym modyfikacjom, zmienia się. Dzisiaj jest to teatr, który flirtuje ze sztukami wizualnym, posługuje się performensem. Mam nadzieję, że jest to przedstawienie dla każdego widza, ale czy każdy widz będzie je lubił, trudno mi powiedzieć. Bardzo bym chciał.

Tytuł powieści wziął się stąd, że 450 Fahrenheita to temperatura, w której płonie papier.
Oczywiście, znamy w naszej historii momenty kiedy palono książki. Wiadomo, co to zapowiadało, więc to jest też taki teatr, w którym pali się czerwona lampka strażacka, ostrzegawcza, i ona zmusza nas, żebyśmy się przyjrzeli sami sobie, naszej historii, i wyciągnęli z niej wnioski.

Wśród aktorów występujących na scenie znakomite nazwiska Dorota Androsz, Piotr Biedroń, Michał Kowalski. Michał Jaros....
Jest też Katarzyna Figura, to nazwisko magnetyczne, ściągające do teatru widza, obiecują, że w takiej odsłonie jeszcze nie widzieliśmy tej aktorki. Usłyszymy muzykę Filipa Kanieckego, który też gra na żywo, a jest to muzyka elektroniczna, scenografię zaprojektował Mirek Kaczmarek, a kostiumy Grupa Mixer (Dorota Gaj-Woźniak, Monika Ułańska i Robert Woźniak). Prapremiera 6 lutego na Dużej Scenie.

Raya Bradbury’ego, który należy do światowej czołówki twórców fantastyki, napisał swoją futurystyczną wizję pięćdziesiąt lat temu.
Opisał czasy, w których my jesteśmy teraz. Najbardziej przerażające i podniecające w science-fiction jest, że wydarza się ono teraz. I jej różnorodne perspektywy.

Rozmawiała Grażyna Antoniewicz

„Fahrenheit 450”, reżyseria Marcin Liber, premiera na dużej scenie teatru wybrzeże w sobotę 6 lutego. Kolejne spektakle 7 oraz 9-10 lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki