Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GG miało być rezerwatem dla Polaków i Żydów

Rozmawiał Paweł Stachnik
Książka Martina Winstone’a
Książka Martina Winstone’a Fot. paweł stachnik
Rozmowa. W 1943 r. Niemcy wydają przewodnik po Generalnym Gubernatorstwie. Ma służyć urzędnikom, przedsiębiorcom, wojskowym

- Do napisania monografii Generalnego Gubernatorstwa skłoniła Pana pewna specyficzna książka wydana w 1943 r. w Lipsku. Co to za publikacja?

- Ukazał się wtedy „Baedekers Generalgouvernement”, czyli przewodnik turystyczny po okupowanym przez Niemców Generalnym Gubernatorstwie. To książka dość niezwykła. Proszę sobie wyobrazić: toczy się wojna, trwa Holocaust, a tymczasem Niemcy wydają przewodnik, w którym zachęcają do odwiedzania Generalnego Gubernatorstwa: Krakowa, Warszawy, Lublina, Rzeszowa...

- Do kogo ta publikacja właściwie była skierowana? Trudno sobie przecież wyobrazić, że ktoś mógłby przyjechać do GG w tamtym czasie w celach turystycznych.

- Przewodnik został zamówiony przez Hansa Franka, by wzmocnić przekaz, że są to tereny niemieckie i pokazać, jak dobrze działa na nich niemiecka administracja. Do GG przyjeżdżało wielu Niemców. Oczywiście nie byli to turyści, ale urzędnicy, przedsiębiorcy, wojskowi. A gdy tu już przybyli, to potrzebowali informacji o urzędach, komunikacji, restauracjach, kinach itd. Poza tym musimy pamiętać, że naziści byli przekonani, że wojnę wygrają, a przewodnik miał służyć także w latach powojennych.

- Dlaczego Niemcy zdecydowali się na stworzenie takiego quasi-państwowego tworu, jakim było Generalne Gubernatorstwo? Czy z punktu widzenia Niemiec nie lepiej było po prostu inkorporować te ziemie?

- Wiemy, że jeszcze w 1939 r. po ustaniu działań wojennych Hitler nie był na coś takiego zdecydowany. Są pewne przesłanki wskazujące, że zastanawiał się, czy nie zachować Polski w jakimś kadłubowym kształcie, tak jak to miało miejsce w przypadku Czech. Mogłoby to posłużyć jako karta przetargowa w ewentualnych negocjacjach pokojowych z państwami zachodnimi. Poza tym dla nazistów ziemie nie te miały dużej wartości ekonomicznej. Nie było tu dużego przemysłu (Śląsk i Łódź zostały włączone bezpośrednio do Rzeszy). Nie miały też „wartości rasowej”. Nie było tu wielu etnicznych Niemców, przeważały zaś rasy „gorsze”: Polacy, Żydzi, Ukraińcy. To też nie było bez znaczenia przy tworzeniu GG.

- Zastanawiająca jest niekonsekwencja niemieckiego podejścia do GG i zamieszkujących ją Polaków. Z jednej strony polska ludność miała zostać znacznie liczebnie zredukowana, zubożona i utrzymywana w posłuchu przy pomocy terroru. Z drugiej strony zaś GG miała stanowić ważne zaplecze frontu wschodniego i pracować wydajnie na jego korzyść oraz na korzyść Rzeszy. Jak pogodzić jedno z drugim?

- Hans Frank miał świadomość tej niekonsekwencji. Jest taka depesza wysłana przez niego do Niemiec, w której pisał, że jeżeli chcemy, żeby Polacy dobrze pracowali, to nie możemy ich głodzić. Jeżeli chodzi o politykę długoter- minową, to Frank oczywiście zgadzał się z ogólnym nazistowskim podejściem do Polaków. Ale na krótszą metę wiedział, że terror i głód nie są dobrymi sposobami do utrzymania spokoju i porządku. Cóż z tego, kiedy był człowiekiem słabej woli i nie był w stanie przeforsować swoich pomysłów. Szczególnie w stosunkach z Hitlerem, któremu zawsze ulegał. Dla mnie ta niemiecka rozbieżność koncepcji podejścia do GG była podczas pracy nad książką cały czas widoczna.

- Pisze Pan, że wbrew pozorom niemiecka polityka wobec Żydów nie od razu była ustalona i nie od samego początku przewidywała likwidację. Były inne propozycje, a ważną rolę miało w nich odegrać Generalne Gubernatorstwo.

- Pierwotnie rozpatrywano plan wysłania do GG Żydów z innych terenów i stworzenia tu swoistego „rezerwatu” dla nich. Ten plan z jakichś powodów został jednak odrzucony. Wtedy zaczęto myśleć o eksterminacji. I tutaj też pierwotnie zamierzano wysyłać Żydów dalej na wschód, na tereny Związku Sowieckiego i tam ich eksterminować. W październiku 1942 r. doszło do zmiany planów i na miejsce eksterminacji zostało wyznaczone GG. Wtedy powstał obóz w Bełżcu, w którym tak naprawdę zginęło najwięcej Żydów w okresie całej wojny.

- Skąd bierze się coraz częściej pojawiające się w zachodnich mediach sformułowanie „polskie obozy śmierci”?

- Wynika to z niewiedzy, szczególnie u dziennikarzy. Część osób po prostu łączy fakt powstania obozów na ziemiach polskich z Polakami. Wydaje im się, że skoro tak się stało, to Polacy mieli z nimi coś wspólnego. Oczywiście zaplanowanie i zbudowanie obozów od samego początku było dziełem nazistów, a Polacy nie mieli z tym nic wspólnego. Potrzebna jest wiedza. Pozytywne jest to, że w Wielkiej Brytanii mieszka coraz więcej Polaków, a dla nich jest to ich własna historia i oni wiedzą, jak naprawdę było. Być może w ten sposób prawda o obozach stanie się u nas powszechniejsza.

Martin Winstone, brytyjski historyk, autor pracy „Generalne Gubernatorstwo. Mroczne serce

Europy Hitlera”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski