Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żurawski vel Grajewski: Ukraińcy muszą sami zmierzyć się ze zbrodniami UPA

rozm. Joanna Leszczyńska
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski fot. Paweł Nowak / archiwum
Z dr. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Przedstawiciele Kościołów z Polski i Ukrainy podpisali wspólną deklarację o pojednaniu polsko-ukraińskim z okazji 70. rocznicy zbrodni na Wołyniu. Jakie znaczenie ma ten gest Kościołów?

Deklaracja jest utrzymana w tonie pojednawczym, uznaje jednocześnie fakt historyczny, jakim była ta zbrodnia. Hierarchowie unikali sformułowania o ludobójstwie, które miało miejsce w 1943 roku na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Jak myślę, wynikało to z ich woli podpisania tej deklaracji wspólnie, a nie każdy z osobna. Sądzę, że zadaniem Kościołów jest promowanie pojednania, a nie dążenie do zaostrzenia konfrontacji na tematy historyczne. Z punktu widzenia moralnego, jak i woli pojednania słowa arcybiskupa Światosława Szewczuka są dla mnie satysfakcjonujące. Natomiast dla osób, które bezpośrednio przeżyły te wydarzenia, nie będą.

Ludziom zabrakło słowa "ludobójstwo"?

Tak, oczywiście. Środowiska kresowe będą niewątpliwie rozczarowane faktem, że nie padło to słowo.

To odświeżałoby konflikt...

Jakkolwiek niewątpliwie było to ludobójstwo, to obecnie zadaniem duchownych jest przecież wytworzenie atmosfery, która będzie sprzyjała wygaszeniu nienawiści w obu narodach, która pewnie jest bardziej zjawiskiem pokoleniowym niż ogólnonarodowym. W obu narodach są środowiska, które chciałyby, by cała racja była po jednej stronie. To akurat jest sytuacja, w której fakt ludobójstwa i dysproporcja ofiar po obu stronach jest oczywista. Myślę, że wśród Polaków nie ma głębszych podziałów co do tego, co się w rzeczywistości wydarzyło, czyli że było to ludobójstwo. W przypadku Ukrainy wiedza o tych wydarzeniach jest ograniczona do jej części zachodniej. Na wschodniej Ukrainie, wyjąwszy ekspertów, nie istnieje świadomość, że coś takiego miało miejsce. Zatem w pamięci obu narodów są to rzeczy nierównoważne z uwagi na skalę tragedii, jak i różnice w upowszechnieniu wiedzy na ten temat.

Opinia publiczna na Ukrainie ma tendencję do pomniejszania skali tej zbrodni...

Oczywiście. Ale jest jeszcze jeden problem, w Polsce niedostrzegany. Nie usprawiedliwiam, tylko objaśniam. W ukraińskiej pamięci historycznej istotnym elementem jest historia głodomoru na Ukrainie, związanego z sowiecką kolektywizacją z początku lat 30. Ukraińcy z tym wiążą termin "ludobójstwo". W związku z tym uznanie zbrodni na Polakach za ludobójstwo będzie odbieranie jako wrzucenie tego do jednego przedziału. To tym bardziej jest trudne dla środowiska ukraińskiego.

Ukraińcy wciąż podnoszą sprawę, jak Polacy traktowali ich przed wojną.

To są wydarzenia zupełnie nieporównywalne. Największa pacyfikacja polska w Galicji Wschodniej, która miała miejsce w czasach II Rzeczypospolitej, pociągnęła za sobą 16 lub 18 ofiar. Ze skalą zbrodni na Polakach jest to nieporównywalne. To fakt, że polityka II RP wobec mniejszości ukraińskiej była błędna. Ukraińcom ograniczano swobody oświatowe czy stowarzyszeniowe, ale z drugiej strony, gdyby była łagodniejsza, i tak nie usunęłoby to wrogości. To był problem nierozwiązywalny. Ale cokolwiek by się działo, nie usprawiedliwia mordowania niewinnych cywili.

Dążenie do pojednania jest ważne także z punktu widzenia politycznych interesów Polski i Ukrainy.

Na pewno. Na Ukrainie istnieją środowiska, które gloryfikują działalność OUN-UPA. To utrudnia po polskiej stronie, a w niektórych środowiskach wręcz uniemożliwia, pojednanie. Z drugiej strony, w żadnym narodzie nurt nacjonalistyczny nie jest dominujący. Skrajni nacjonaliści nie dominują także w ukraińskiej przestrzeni politycznej. No, może bardziej widoczni są na Ukrainie Zachodniej. To jest problem, z którym Ukraińcy muszą się uporać. I sądzę, że to zajmie czas całemu pokoleniu. Jest tu pewna delikatność, która może być drażniąca dla polskich środowisk kresowych, moim zdaniem, politycznie jednak niezbędna. Im Ukraina będzie miała więcej za sobą współczesnej historii państwowej, tym będzie jej psychologicznie łatwiej uporać się z niechlubnymi kartami własnej historii. Ale to wymaga czasu. Jeżeli Ukraińcy będą musieli czynić to pod twardą presją Polaków, uczynią to wolniej. Każdy Ukrainiec, zabierający publicznie głos w swoim kraju z potępieniem tej zbrodni, będzie w znacznie trudniejszej sytuacji, jeśli będzie to odbierane przez jego współrodaków jako uleganie presji polskiej.

Polska wywiera presję?

Nasze państwo prowadzi w tej dziedzinie rozsądną politykę, czyli uznawania tego za kwestię delikatną, która nie powinna ważyć na stosunkach polsko-ukraińskich. Chodzi jednak o to, by strona ukraińska nam tej polityki nie utrudniała poprzez akty gloryfikowania Bandery czy OUN-UPA. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że to się nie bierze znikąd. Też nie usprawiedliwiam, tylko objaśniam. Ukraińskie społeczeństwo jest po kilkudziesięciu latach srogiej sowieckiej niewoli, a wcześniej po wielu latach panowania imperium rosyjskiego. Tęsknota za swoimi bohaterami, którzy tworzyliby historię ukraińską, a nie fragment historii rosyjskiej, sowieckiej czy polskiej, utrudnia im psychologicznie chłodne spojrzenie na to, co się w rzeczywistości wydarzyło. To chłodne spojrzenie będzie tym bardziej możliwe, im więcej czasu upłynie i im więcej będą mieli Ukraińcy do rozważenia ze swojej nowej historii, która się dopiero wydarzy.

Sądzi Pan, że deklaracja Kościołów będzie dostrzeżona na Ukrainie?

Będzie niewątpliwie dostrzeżona na Ukrainie Zachodniej i na pewno wpłynie na część opinii publicznej. Mam nadzieję, że przynajmniej część środowisk intelektualnych podejmie trud opisania zbrodni, ciążących na OUN-UPA. Ta praca, aby była skuteczna, musi być wykonana tylko przez Ukraińców. Deklaracja Kościołów temu sprzyja.

Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki