Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiceminister Marcin Zieleniecki: Pierwsza dopłata z programu "500 plus" najpóźniej w lipcu 2016 r.

rozm. Łukasz Kłos
Dr hab. Marcin Zieleniecki
Dr hab. Marcin Zieleniecki Piotr Hukało
Wiceminister Marcin Zieleniecki: - Najpopularniejszy obecnie model rodziny „2+1” powoduje, że Polaków będzie coraz mniej. Potrzebny jest stabilny, długoletni program wsparcia rodzin, by odwrócić negatywne tendencje demograficzne

O jakich rodzinach marzą Państwo w ministerstwie?
Na pewno chcielibyśmy, żeby polskie rodziny miały więcej niż jedno dziecko. Najpopularniejszy obecnie model rodziny „2+1” nie zapewnia utrzymania dotychczasowej liczebności naszego społeczeństwa. Mało tego, bez jego zmiany Polaków będzie coraz mniej.

Zatem ile dzieci powinno rodzić się w naszych rodzinach?
Aktualny wskaźnik dzietności w Polsce - czyli liczba dzieci przypadających na jedną Polkę w wieku prokreacyjnym - wynosi 1,29. Aby zapewnić tzw. prostą zastępowalność pokoleń, konieczne jest osiągnięcie wskaźnika wynoszącego od 2,1 do 2,16. Oznacza to, że w przeciętnej polskiej rodzinie powinno rodzić się co najmniej dwoje dzieci. Nasz program zakłada podwyższenie obecnego wskaźnika przynajmniej do poziomu 1,7. Wtedy uznamy, że osiągnęliśmy sukces. O ile - rzecz jasna - zaproponowany mechanizm zachęt zadziała, a młode rodziny nabiorą pewności co do swojego bezpieczeństwa socjalnego.

Czytaj też: Kiedy 500 zł na dziecko? Rząd nie chce dłużej czekać z dopłatami

Ile czasu dają Państwo programowi na „sprawdzenie się”?
Nie jesteśmy w stanie zakreślić z góry określonej perspektywy czasowej. Pierwsze rezultaty zauważymy jednak dość szybko, obserwując liczbę urodzonych dzieci.

A kiedy osiągniemy pułap 1,7, o którym Pan mówił? W ciągu roku? W tej kadencji?
Odpowiedź jest trudna, bo obywatele - poza uzyskaniem samego świadczenia - oczekują jeszcze stabilności przepisów prawa. Oczekują, że ten model, który proponujemy, będzie trwały. Bo tylko w takim przypadku możemy mówić o realnym zapewnieniu bezpieczeństwa socjalnego. I tylko w takim przypadku możemy spodziewać się wyraźnych efektów. Dziś tego bezpieczeństwa wielu młodych Polaków poszukuje za granicą. Jestem przekonany, że z biegiem czasu zaczną oni jednak dostrzegać rzeczywiste wsparcie, jakie płynie z programu „Rodzina 500+”. Tym niemniej materia jest zbyt delikatna, by pokusić się o wyznaczenie jednej, sztywnej cezury.

Spotkałem się z opiniami, że potrzebna jest swoista moda na wielodzietność, że aspiracje indywidualne wielu młodych ludzi rozmijają się dziś z ideą „wielokrotnego” rodzicielstwa.
Takiej „mody” nie da się nakręcić w sposób mechaniczny. Nie wystarczy wyprodukować film promujący wielodzietność. Ale zgodzę się z tym, że potrzebna jest swoista moda choćby w kontekście zachowań na rynku pracy. Spójrzmy na sytuację w niektórych państwach europejskich. Zauważymy, że popularne w nich są elastyczne formy zatrudnienia rodziców w okresie wychowywania przez nich dzieci. To jest dobry kierunek, bo umożliwia dzielenie między rodziców-pracowników obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci. Przepisy także w Polsce dają dziś dużą swobodę w tym zakresie. Tyle że u nas z tego potencjału wciąż niedostatecznie korzystamy.

Jarosław Gowin wskazuje, że program „500+” to zaledwie jeden element systemu wsparcia rodzin, który sam z siebie nie przyniesie przełomu. Wicepremier dopytuje, kiedy następne.
Prawda, że „Rodzina 500+” to na razie jeden element, ale nowy. Proszę pamiętać, że oprócz tego programu mamy już szereg obowiązujących instrumentów wsparcia rodzin. W ostatnim czasie zmieniły się przepisy kodeksu pracy. Oboje rodzice mają możliwość relatywnie swobodnego współdzielenia urlopu rodzicielskiego oraz części urlopu macierzyńskiego. Przysługuje im także odpis podatkowy. Od pewnego czasu funkcjonują również rozwiązania w zakresie systemu ubezpieczeń społecznych - w okresie wychowywania dzieci państwo bierze na siebie koszty emerytalne. Dlatego twierdzę, że ten system już składa się z wielorakich instrumentów. Trzeba tylko je dostrzegać i w pełni z nich korzystać.

Czyja wina w tym niedostatecznym wykorzystywaniu obecnych możliwości?
Myślę, że problem leży zarówno po stronie pracodawców, jak i pracowników. Jedną z silnych barier, utrudniających podjęcie decyzji o powiększeniu rodziny, jest obawa co do możliwości powrotu na swoje miejsce na rynku pracy po okresie zawieszenia aktywności zawodowej. Wbrew pozorom obawa ta często dotyczy osób o ugruntowanej pozycji, mających dobrze płatną pracę. Po części jest to efekt sposobu, w jaki uprawnienia rodzicielskie pracowników postrzegają ich pracodawcy. Dlatego podejście tych ostatnich jest w tej kwestii ogromne.

Dopłata 500 zł odgrywa w tym jakąś rolę?
Przygotowane przez nas świadczenie wychowawcze będzie swoistym bezpiecznikiem. Osobom, które już zdecydują się na posiadanie kolejnych dzieci, będzie dawało pewne minimalne poczucie bezpieczeństwa. Bo nawet jeśli pracodawca nie będzie widział dla którejś z nich powrotu, to nie będą one pozbawione dochodu.

Sporo mitów i nieporozumień narosło wokół Państwa programu. Jedno dotyczy kwestii podstawowej - które dziecko jest pierwszym, według programu „500+”?
Pierwszym dzieckiem w rozumienie ustawy będzie najstarsze dziecko niepełnoletnie. Program w obecnym kształcie nie przewiduje wsparcia dla dzieci dorosłych - dlatego też te wyłącza się je z rachuby na potrzeby obliczania zakresu dopłat. Uznaliśmy, że 18-letni okres wsparcia jest i tak dostatecznie długi.

Z perspektywy przedstawionego projektu najlepiej byłoby, gdyby dzieci pochodziły z jednego związku, możliwie sformalizowanego.
Zarówno osobom samotnie wychowującym dzieci, jak i rodzicom przysługiwać będzie wsparcie bez względu na charakter łączącego ich związku.

W trakcie środowych konsultacji społecznych przedstawiciele opieki społecznej wskazywali na trudności w policzeniu dzieci z nieformalnych związków. Wskazywali, że może się okazać, że na gruncie projektowanych przepisów niektóre rodziny będą miały na przykład troje „pierwszych” dzieci i nie dostaną ani złotówki.
Życie przynosi przeróżne sytuacje, a każdą należy rozpatrzyć indywidualnie. Trudno jest znaleźć inne sztywne i precyzyjne kryterium opieki nad dziećmi niż małżeństwo. Dlatego przewidzieliśmy rozwiązanie, w którym w związkach nieformalnych rozdzielnie liczone są dzieci wspólne od tych z ewentualnych, wcześniejszych związków. Jeśli para zdecyduje się na zawarcie ślubu, wtedy wszystkie dzieci będą liczone jak w jednej rodzinie. Do tego czasu podopieczni par związanych nieformalnie będą liczeni wedle przyznanych rodzicom praw rodzicielskich.

A komu przysługiwać będzie dopłata, jeśli oboje rodzice żyją osobno, ale dysponują równymi prawami rodzicielskimi?
W takich przypadkach przyjęliśmy kryterium pierwszeństwa złożenia wniosku - kto pierwszy złoży, ten otrzyma wsparcie.

Osobliwe, przyzna Pan, kryterium.
Uznaliśmy, że takie będzie sprawiedliwe, ale też najczytelniejsze.

NSZZ Solidarność przekonuje, że bez wsparcia na pierwsze dziecko dzietność nie drgnie wyraźnie. Rząd dopuszcza zmianę i objęcie wsparciem także najstarszych dzieci?
Zapoznaliśmy się ze stanowiskiem Solidarności. Analizujemy argumenty przytoczone przez związek. Wkrótce się do nich odniesiemy. Musimy jednak pamiętać o dwóch rzeczach, które stanowią o takiej a nie innej konstrukcji programu. Pierwsza to czynnik finansowy - bo choć środki na realizację programu są ogromne, to jednak ograniczone możliwościami budżetowymi. Drugi czynnik odnosi się wprost do założeń przyświecających programowi - zależy nam na tym, aby promować rodziny z więcej niż jednym dzieckiem.

Kontrowersje wzbudza też przepis dotyczący „marnotrawienia dopłaty”. Kto będzie określał, kiedy i co stanowi marnotrawstwo, a co nie?
Doskonale rozumiem te obawy. Niedawno w trakcie konsultacji zapytano mnie, czy za marnotrawienie dopłat należy uznać na przykład sfinansowanie ekskluzywnych lekcji tenisa. To oczywiście przypadek skrajny, a żaden z autorów projektu nie zamierza wchodzić w kompetencje rodziców co do diagnozy potrzeb ich dzieci. Ewentualność zamiany świadczenia pieniężnego na materialne zdecydowaliśmy się przewidzieć w projekcie ustawy po to, by dać samorządom możliwość zareagowania, kiedy w sposób ewidentny pieniądze nie są przeznaczane na potrzeby podopiecznych. Pracownicy socjalni będą mogli w takich przypadkach przeprowadzić wywiad środowiskowy. I na podstawie jego wyników podejmowane będą dalsze decyzje.

Ale tak ogólny zapis pozostawia obszerne pole do nadużyć!
Nie ma takiego systemu prawnego, którego nie dałoby się wypaczyć. Nie trzeba daleko sięgać - odkąd większą szansę na udzielenie świadczeń rodzinnych zyskały osoby samotnie wychowujące dzieci, przez sądy przelała się fala fikcyjnych rozwodów. Mamy świadomość, że i w tym programie pewne nadużycia mogą się pojawić. Zważyliśmy jednak wszystkie argumenty i stwierdziliśmy, że nie możemy usunąć z niego tej furtki bezpieczeństwa.

Dopłaty w ramach „500+” będą wliczać się do przychodu rodzin?

Stoimy na stanowisku, że nie powinny być one brane pod uwagę przy obliczaniu innych świadczeń pomocy społecznej. Te z zasady bowiem są wsparciem przejściowym. W przeciwieństwie do naszego programu, którego podstawą jest zapewnienie wsparcia długofalowego.

Kiedy rodzice otrzymają pierwsze pieniądze w ramach programu?
Zgodnie z założeniami program ruszy 1 kwietnia. Wtedy też rodzice będą mogli złożyć wnioski o dopłaty. To, kiedy środki wpłyną na konta rodzin, zależy od tempa, w jakim gminne ośrodki czy wydziały pomocy społecznej uporają się z ich rozpatrzeniem. Niemniej pierwsze pieniądze zostaną wypłacone najpóźniej w ciągu trzech miesięcy z wyrównaniem za okres zwłoki.

Dr hab. Marcin Zieleniecki

Prawnik specjalizujący się w tematyce prawa ubezpieczeń społecznych, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, były ekspert Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Od 19 listopada 2015 pełni funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki