Hanna Palska: Bezdomni zamarzają, a my biernie patrzymy [VIDEO]

Krzysztof Marczyk AIP
Joanna Urbaniec
Profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN i Collegium Civitas dr hab. Hanna Palska w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press (AIP) przestrzega, że liczba zamarzniętych niedługo może dobić do liczby trzycyfrowej. - Nie jesteśmy tacy biedni, by pozwolić umierać bezdomnym z wychłodzenia na naszych oczach - mówi socjolog. Tłumaczy czym jest zjawisko rozproszonej odpowiedzialności, przez które zdejmujemy z siebie obowiązek niesienia pomocy potrzebującym.

AIP/x-news

Kim są bezdomni?
Istnieją różne definicje i formy bezdomności, ale biografie bezdomnych kryją zawsze wspólną „tajemnicę”. Można stracić pracę, pieniądze, bliskich, zwykle jednak jest własny adres, własne miejsce na ziemi. Bezdomnym to ostatnie „tworzywo” tożsamości zostało odebrane. Oczywiście powstaje pytanie o powód utraty tego miejsca, ale o tym za chwilę. W dyskusjach o bezdomności przewija się pojęcie marginalizacji , wykluczenia społecznego. Ludzi zmarginalizowanych nie stać na dostęp do instytucji kultury, edukacji wyższej niż wymagana, nie mają na środki komunikacji, transport, z reguły nie są ubezpieczeni, zatem nie mogą korzystać ze służby zdrowia. Gdy dołącza się do tego bezdomność, stają na granicy zagrożenia biologicznego.

Skąd pochodzą?
W Polsce są to na ogół byli więźniowie czy mieszkańcy tzw. hoteli robotniczych, które z dnia na dzień w 90. latach zamknięto. Są to także młodzi ludzie, którzy opuszczają tzw. placówki wychowawcze. Nie ma żadnej instytucjonalnej opieki nad tymi, którzy opuszczają takie miejsca. Wychodzą i...na ulice, bo w domu, za którym tęsknili mieszka już inna rodzina. Nie ma systemowej opieki nad tymi, którzy są alkoholikami, bo w większości noclegowni, jak jesteś trzeźwy to cię przyjmą, a jak pijany to już nie. Przykładowo w krajach skandynawskich człowiekowi, który chce się leczyć z choroby alkoholowej przyznawany jest zasiłek. Bo to ciężka choroba i nie można przejść obok obojętnie.

Czyli ci ludzie są wykluczeni nie tylko społecznie ale też systemowo?
Kiedy mówię system, mam w tym przypadku odpowiednie służby: państwowe, samorządowe, organizacje pozarządowe, które mają nieść pomoc tym ludziom. Oni zaś nie mają żadnych środków, żeby pomóc sobie samym. A potrzebują tego wsparcia. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale o wiedzę: „gdzie mam iść, do kogo się zwrócić”. Wobec braku przydatnych kontaktów społecznych są skazani na siebie. A tak na marginesie. Mam wrażenie, że więzi wśród tzw. „normalsów” mocno się rozluźniły i przeniosły do portali społecznościowych. Natomiast obserwowani przeze mnie bezdomni, choćby na warszawskich dworcach, czy w kolejkach po gorącą zupę mają inny rodzaj relacji. Te ich więzi są...takie bardziej wartościowe, bezpośrednie.

Na pewno mają poczucie, że mogą na siebie liczyć.
Często się widzi kobietę i mężczyznę, jak idą sobie z tymi swoimi fioletowymi nosami pod rękę, ale takiej czułości człowiek nie uświadczy wśród goniącej w pośpiechu po lepsze życie reszty przechodniów. Jest w tym dużo wzajemnego wsparcia.

Powiedziałbym nawet, że to takie romantyczne.
(śmiech) Romantyczne na pewno! Od czasu do czasu ona dostanie po głowie, albo on, ale wiedzą, że jak się rozstaną to świat przestanie istnieć. Samotność w tak skrajnej sytuacji jest podwójnie niszcząca.

Jaka jest skala ludzi bezdomnych?
Od powszechnego spisu ludności z 2002 uparcie mówi się o 30 tys. bezdomnych w Polsce. To samo potwierdził kolejny spis z 2012 roku. Ale jak policzyć bezdomnych, którzy rozpraszają się na różne sposoby? Ja jako socjolog nie mam pojęcia. Podobno ankieterzy szukają ich w określonych godzinach i miejscach, gdzie można ich spotkać (pustostany, rury kanalizacyjne, domki działkowe). Wieczorami, zwłaszcza, gdy mroźno, docierają do tych swoich „mieszkań” i można próbować ich liczyć. Natomiast sądzę, że ludzi bez dachu nad głową przybywa wraz z kryzysem ekonomicznym. Zaryzykowałabym liczbę 40-50 tys.

Przypomniał mi się nagłówek na jednej ze stron internetowych, gdzie był apel do bezdomnych, by ze względu na mrozy nie wychodzili z domów...
Widziałam ten kiepski żart. Jest w nim sporo pogardy. Z moich obserwacji wynika, że bezdomni są przyzwoitymi ludźmi. Wprawdzie zdarzają się im drobne kradzieże, ale pracują jako nurkowie w dużych śmietnikach i na wysypiskach śmieci. Ciągną do skupów wózki z makulaturą i metalowymi elementami z rozmaitych rozbiórek.
Jak traktujemy takich ludzi? Bo możemy się chwalić np. Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, ale gdy już trzeba pomóc bezpośrednio, to chyba różnie z tym bywa.
Minęło raptem 25 lat, gdy poznaliśmy, czym jest gospodarka rynkowa i jakie są etyczne konsekwencje pogoni za zyskiem. Wszak kapitalizm oparty jest na wartościach protestanckich: jesteś sam, idziesz swoją drogą nie bacząc na innych, żeby jak najwięcej zgromadzić żyjąc ascetycznie i w ten sposób bogu się pokłonić. Mówię o takich kluczowych cechach, które protestantyzm w krajach takich jak Niemczy czy Holandia w ludziach zaszczepiał przez wieki.

Polska to jednak kraj katolicki.
Nie ma się to nijak wobec katolicyzmu rozumianego jako stosunek wobec bliźniego. Warto by tu przytoczyć ewangelijną opowieść o dobrym Samarytaninie. Ale w naszej rozmowie nie chodzi o kościół, tylko o tradycyjne kulturowo źródła postaw społecznych. Oczywiście Caritas robi czasem dobrą robotę. Problem polega na tym, że jesteśmy na takim rozdrożu. Rynek nauczył nas bowiem, że musimy być oszczędni i nie wydatkować wolnej energii na czyjeś cierpienie. Dlatego tyle mówi się o tak zwanej „znieczulicy”, bo ona rzeczywiście jest i mocno się pogłębia.

A nie jest trochę tak, że te osoby wykluczone społecznie trochę sobie na nią zasłużyły swoim postępowaniem?
Nikt sobie na to nie zasłużył. Ludzie rodzą się w różnych miejscach. Mówi się, że człowiek w rodzinie jest socjalizowany. A jeśli nie jest? Jeśli ta socjalizacja polega na demoralizacji? Każdy człowiek jest wart, by się nad nim pochylić. W Chrystusowym „Nie sądźcie, byście nie byli sądzeni” jest głęboka racja. Chłopak, który urodził się w Warszawie w dobrej, inteligenckiej rodzinie może popaść w narkotyki, ale rodzice zawsze będą go ciągnąć do góry, będą próbować.

I pewnie pojawią się głosy, że przecież chłopak z dobrej rodziny, więc trzeba wręcz mu pomóc.
No właśnie, a taki który urodził się w rodzinie bez ojca z matką alkoholiczką i kilkorgiem rodzeństwa? Takiemu człowiekowi życie na dzień dobry mówi: dziękuję bardzo, niewiele zaproponuje Ci los. Będziesz musiał się bardzo starać.

Widząc taką potrzebującą osobę, odwracamy głowę w drugą stronę i mamy ją gdzieś?
Jesteśmy bardzo różni. Psychologicznie mamy różną wrażliwość na cierpienie. Mówi się o zjawisku rozproszonej odpowiedzialności. Np. człowie zamarza na ulicy albo dostaje zawału, czy pod wpływem alkoholu przewraca się i uderza w jakiś słup – w takich sytuacjach im więcej ludzi, tym niższy poziom gotowości do niesienia pomocy. Zawsze przecież ktoś może mnie zastąpić.

Myślimy wtedy, że ktoś na pewno tej osobie pomoże?
Naukowo to się nazywa „efekt widza”. Jestem widzem, tam są bliżej inne osoby, może jest jakiś lekarz, na pewno ktoś zadzwonił po karetkę albo zacznie go reanimować. A jeśli jest tych osób mniej, dwie, trzy, jedna i spotykasz cierpienie, to bardzo często masz poczucie odpowiedzialności i próbujesz tym ludziom pomóc.

Czy tego typu zachowania mają wpływ na liczby jeśli chodzi o zamarznięcia, śmierć z wychłodzenia.
Z pewnością tak. To jest oczywiste. Odkąd rozpoczęły się mrozy, obserwuję eskalację ilościową zjawiska. Od razu podwoiłabym te 27 osób...jutro będzie pewnie 38. Ma się zrobić co prawda trochę cieplej, ale potem znów zimno….

Co zawodzi? Noclegownie?
Z większością noclegowni jest tak, że nie przyjmują osób pod wpływem alkoholu. A ponieważ ci ludzie na ogół są alkoholikami, to należałoby im najpierw pomóc wyjść z nałogu. Trochę ogrzać, dać ciepły koc i kawałek chleba ze smalcem, a dopiero wtedy deliberować, co można z tym zrobić.
Jak wspominałam, instytucjonalne rozwiązania w Polsce są tak beznadziejne, że tylko ręce załamywać. Gmina jest odpowiedzialna, żeby dać bezdomnemu mieszkanie. Ale ten bezdomny jest też „bezadresowy”. Natomiast, żeby gmina mu pomogła musi być zameldowany właśnie w tej gminie. Ci, którzy nie mają meldunku z różnych przyczyn, to żadna gmina się nimi nie zajmie. Opieka społeczna, ta państwowa, też szkoda gadać...Wprawdzie niektórzy pracownicy MOPS-ów i GOP-sów dwoją się i troją, popadają w stan zwany wypaleniem zawodowym, ale przy złych przepisach i niskich środkach do dyspozycji niewiele się da zrobić.
Wracając do naszej „znieczulicy”, czy apele i akcje społeczne, które mogłyby ją trochę odmrozić są wystarczające, może jest ich za mało?
Oczywiście jest garstka organizacji pozarządowych, straż miejska, ale to wszystko kropla w morzu potrzeb. I tę lukę powinniśmy wypełniać my. Był bardzo fajny materiał przez parę dni świątecznych o młodym chłopaku, który sam rozdawał ciepłe kurtki bezdomnym, przynosił jedzenie. Choć to tylko jednorazowa akcja. A tutaj trzeba apelować także do bezdomnych: jesteście wiele warci, nikt was nie potępia. Ci ludzie mają poczucie ogromnego deficytu na poziomie własnej wartości. Gdzie ja? Przecież jestem brudny i miałbym tam pójść między ludzi? Marginalizacja sięga ekstremalnych granic. To poczucie, że jestem nikim. A Ty widzisz – siedzi w śmietniku i co mam zrobić? No właśnie trzeba im nagotować jakiegoś makaronu i przynieść koce, jeśli jest taka możliwość – wpuścić do jakichś pomieszczeń i ….dzwonić po pomoc. Nie jesteśmy aż tacy biedni, żeby pozwolić na naszych oczach umierać bezdomnym z wychłodzenia. Warto pamiętać: pojutrze liczba zamarzniętych w oficjalnych komunikatach może dobić wartości trzycyfrowej.

Za granicą jest lepiej?
Przykładowo w Holandii tacy podopieczni otwarcie ufają innym. Wiedzą, że nikt ich nie zabierze na siłę z piwnicy w której siedzą. Ale wiedzą też, że dostaną bułkę, banana, może telefon, żeby zadzwonić po pomoc. Wiedzą, że jak się zdecydują, to ktoś tam na nich czeka.

Co zatem możemy zrobić u nas, by naprawić ten system?
Nasi bezdomni często nie wiedzą, że tu dostaną zupy, a tam mogą się umyć. To jest ta druga strona – gdzie by tu pójść? Np. Płock w zeszłym roku zrobił taką akcję, jak było bardzo zimno, na plakatach pojawiły się napisy „Bezdomni możecie spać na dworcu, nikt was nie będzie wyganiał”. Brawo władze Płocka!

To jest konkretne hasło, bo w tych ludziach chyba nie ma zbyt wiele wiary w to, że nie zostaną odepchnięci.
Pamiętam staruszkę, zanim przebudowano dworzec centralny w Warszawie. Obserwowałam ją, bo pisałam o bezdomnych. Wcale nie była alkoholiczką, należała do jakichś 10 proc. tych ludzi, którzy z jakichś powodów psychicznych albo przebytych traum, wolą żyć oddaleniu od innych. Zawsze była taka opatulona skarbami ze swoich reklamówek. Sypiała na dworcu. I proszę sobie wyobrazić, że ktoś zostawił jej w kopercie 50 tys. zł. A ta kobieta, tam jest blisko policja, poszła na komisariat i kopertę oddała. Przecież wtedy za to mogłaby kupić, nawet kawalerkę. A pieniądze zamiast trafić do bezdomnych, skoro ona ich nie chciała, to trafiły do skarbu państwa i tu mnie szlag trafił…

Niesamowite, że nawet bezdomnym skarb państwa potrafi coś uszczknąć.
(śmiech)

Jesteśmy wyjątkiem jeśli chodzi o skalę bezdomnych?
W każdym kraju jest ten margines ludzi bez dachu nad głową i margines ludzi przez los odtrąconych. Ale w takich krajach jak Francja czy Niemcy nie jest to sprawa braku odpowiednich służb, ale to są to są na ogół ludzie, którzy z własnej woli, czyli nawet przy bardzo natarczywej próbie pomocy, po prostu jej nie chcą.

W tym roku i w kolejnych latach będzie tych śmierci z powodu wychłodzenia więcej, jeśli nie zmienimy naszego podejścia?
Jeśli nie zaczną współpracować samorządy, które by miały podane odpowiednie zalecenia płynące z agend rządowych. Jeśli nie zaczną współpracować z organizacjami pozarządowymi… Tak, to wszystko wymaga zmian w tym zegarku nakręconym na chciwość, zysk i brak zaufania. Na początek trzeba nam kampanii społecznych, które uczulały na te proste rzeczy – ten obok to też człowiek, „nie bój się stary, pomogę ci, zadzwonię po pogotowie, tylko się nie bój”. To wystarczy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hanna Palska: Bezdomni zamarzają, a my biernie patrzymy [VIDEO] - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl