Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Doktorowicz: Media narodowe nie będą miały nic wspólnego ze standardami BBC

Krystyna Doktorowicz
TVP na naziemnej platformie cyfrowej to pakiet socjalny dla każdego widza - mówi prof. Doktorowicz
TVP na naziemnej platformie cyfrowej to pakiet socjalny dla każdego widza - mówi prof. Doktorowicz mat. pras.
To będzie rok rewolucyjnych zmian na rynku mediów nie tylko publicznych w Polsce - uważa prof. Krystyna Doktorowicz z Wydziału Radia i Telewizji UŚ, ekspert od zarządzania mediami.

Jaka pani zdaniem jawi się przyszłość mediów w Polsce, w tym mediów publicznych, w sprawie których tak wiele się ostatnio w parlamencie dzieje. Są nagłe zwroty akcji, która toczy się również w nocy, wprowadzani są coraz to nowi bohaterowie, uchwalana jest w ekspresowym tempie mała ustawa medialna i niczym w telenoweli przewidzianej na kilka sezonów już są zapowiedzi, że ciąg dalszy tej historii nastąpi w marcu albo w kwietniu. Puszczane są w obieg zwiastuny tego, co będzie w następnych odcinkach...
Teoretycznie scenariusze związane z przyszłością mediów publicznych w Polsce mogą być dwa. Idealistyczny, w którym po zmianach ustawodawczych przeprowadzonych w dobrej wierze przez większość parlamentarną powstanie określony zakres zasad etycznych, na przykład jak w BBC, o której politycy lubią mówić w kontekście wzoru bezstronności. Choć warto zaznaczyć, że taki wzór zasad telewizja publiczna ma.
Scenariusz drugi, to nasza Real-politik, czyli zawłaszczenie mediów publicznych przez jedną opcję polityczną i realizowanie poprzez nie propagandy swojej, jedynie słusznej wizji ideologicznej, gospodarczej i historycznej. Mając wiedzę popartą wieloletnim doświadczeniem przewiduję raczej to drugie rozwiązanie, tym bardziej że przyjęta właśnie tzw. mała ustawa medialna umożliwia szybką wymianę rad nadzorczych i zarządów TVP i PR z pominięciem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Kompetencje w tej sprawie zostały przekazane ministrowi skarbu, Dawidowi Jackiewiczowi, który będzie mógł dowolnie decydować o tym, kto stoi na czele mediów publicznych. Jednak w praktyce decydował będzie nie on, ale partia, czyli de facto Jarosław Kaczyński. Próba uzyskania nawet niewielkiej samodzielności przez prezesów mediów publicznych może w każdej chwili zakończyć się ich dymisją i wymianą na innych, bardziej spolegliwych. Ustawa nie ma okresu przejściowego (vacatio legis) a więc wejdzie w życie natychmiast po uzyskaniu podpisu prezydenta.

Ale czy przypadkiem nie za bardzo poddajemy się swoistej psychozie związanej ze zmianami statusu mediów publicznych. Trudno krytykować przekształcenie ich ze spółek prawa handlowego w państwowe instytucje kultury, a zamiana abonamentu na powszechną opłatę audiowizualną to oczekiwana od lat rewolucja.
Dotychczas media publiczne działały w oparciu o ustawę o radiofonii i telewizji z 1992 roku. Z jednej strony media stały się spółkami prawa handlowego, a więc z zasady powinny generować zysk niczym stacje komercyjne, z drugiej strony zapisano ich misyjną rolę, która miała być realizowana z abonamentu. Abonament był słabo ściągalny, więc aby pozyskać pieniądze, mieliśmy do czynienia z pozyskiwaniem szerokiego strumienia pieniędzy z reklam. Opłata audiowizualna rozwiąże pozyskiwanie pieniędzy na realizację misji, pozostaje tylko pytanie, jaka to będzie misja i czy przypadkiem nie będzie służyć zaspokajaniu potrzeb tylko jednej opcji politycznej, będąc jednostronną wizją historii i kultury, nie mówiąc o przedstawianiu bieżących wydarzeń w sposób wybitnie jednostronny.

Trudno jednak zaprzeczać faktom, że od początku istnienia mediów publicznych partie rządzące traktowały je instrumentalnie, w mniejszym lub większym stopniu uważając za własną tubę propagandową.
To prawda, że zawsze istniał klin polityczny w mediach i wraz ze zmianą większości parlamentarnej zmieniało się ich kierownictwo. Jednak nigdy żadna partia nie zdecydowała się tak jawnie jak teraz PiS podporządkować mediów, zmieniając ustawę i zapisując w niej wprost podległość prezesów mediów publicznych partyjnemu ministrowi z marginalizacją w tym względzie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To jak powrót do Radiokomitetu z czasów PRL. Jednak działacze partyjni zapominają, że nie wystarczy mieć w rękach mediów publicznych, by mieć jednocześnie rząd dusz Polaków. Badania pokazują, że dziś twierdzenie: „Kto ma media publiczne, ten ma władzę” jest prostackim myśleniem i już się nie sprawdza.

„Chcemy przeprowadzić nową ustawę. Media muszą być publiczne, wrócić do misji. Teraz są upolitycznione, zbyt skomercjalizowane. Podstawowym założeniem jest to, żeby media publiczne były narodowymi instytucjami kultury. Podobnie jak Opera Narodowa. Najlepsze telewizje tego typu, jak BBC, są właśnie takimi telewizjami” - to cytat z min. Glińskiego sprzed uchwalenia małej ustawy medialnej. Coś się zmieniło?
Deklaracje to jedno, a twarde fakty to zupełnie co innego. Zresztą gdyby prof. Gliński jako rozmówca zamiast do red. Karoliny Lewickiej trafił do na przykład programu Jeremy’ego Paxmana w telewizji BBC, którą tak lubi dawać za przykład rzetelności i standardów dziennikarskich, to przekonałby się, że Lewicka zadawała mu łagodne pytania i wcale nie była napastliwa, licząc na konkretne odpowiedzi.
Prawicowe media naliczyły dziennikarce telewizji publicznej w tej krótkiej rozmowie aż 50 bardziej lub mniej udanych prób przerwania wypowiedzi ministrowi kultury.
Paxmana nie przez przypadek nazywano czasem „papierem ściernym”, mówiono o nim, że prowadzi rozmowy w agresywny sposób, że zastrasza rozmówców, stosuje protekcjonalny ton, ale nigdy nikt nie wpadł na to, ani w BBC, ani w rządowych gabinetach, by go zawiesić w prowadzeniu programu. Zresztą pomijając Kartę Królewską, która je chroni, założenie kagańca na BBC w Wielkiej Brytanii nic by partii rządzącej nie dało i doskonale o tym wiedzą. Brytyjczycy zwyczajnie przestaliby tę stację oglądać, mając do dyspozycji setki anglojęzycznych kanałów informacyjnych i rozrywkowych z całego świata. Tworząc w Polsce media publiczne jednej opcji politycznej, PiS stoi na grzęzawisku, jakby nie rozumiejąc, że na niepewnym gruncie pewnych rzeczy dla własnego dobra się nie robi. Politycy najwyraźniej nie zauważyli, że Polacy, zwłaszcza pokolenie 1989, coraz lepiej mówią po angielsku i już dziś częściej korzystają z informacji pozyskanej w internecie, niż przez tradycyjne kanały jej dystrybucji. Ta sytuacja będzie się pogłębiać.

Po co zatem tworzono platformę z cyfrową telewizją naziemną, skoro, jak pani twierdzi, ma ona coraz mniejsze znaczenie?
Telewizja naziemna to taki pakiet socjalny. Media publiczne, czy jak kto woli narodowe, już z nazwy powinny być ogólnodostępne. Platforma cyfrowa ten warunek spełnia. To nie oznacza, że media będą oglądane. Telewizja i radio publiczne nie tylko bowiem przekazują informacje, ale również je kreują. W demokracjach Zachodu spełniają funkcję najbardziej obiektywnego medium, gdzie jest miejsce dla każdych poglądów, do czego media komercyjne nie są zobowiązane. Zwróćmy uwagę, że obok krytykowanego przez prawicę Tomasza Lisa, telewizja prezentowała odmienne spojrzenie Jana Pospieszalskiego. Naturalnie można zarzucić telewizji, że, powiedzmy, mieszała informację z komentarzem, do programów publicystycznych byli zapraszani tylko goście z określonych opcji lub że jedni występowali częściej niż inni. To jednak drobiazgi, które da się wyeliminować i nie są wystarczającym powodem, by zawłaszczać publiczne media. To mnie głęboko niepokoi.
Obawiam się też, że to dopiero pierwszy krok. Następne na celowniku będą media komercyjne. Nieprzypadkowo coraz głośniej mówi się o ich repolonizacji, czyli ograniczaniu zagranicznych koncernów medialnych w ich udziałach. Jak szybko to nastąpi i w jakim tempie, to trudno dziś przewidywać, ale przecież politycy rządzącej większości już w tej kadencji wykazali się sporą kreatywnością i szybkością działania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!