Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznańscy policjanci pod lupą śledczych

Łukasz Cieśla
Michała Zapytowskiego uprowadzono w 1999 roku
Michała Zapytowskiego uprowadzono w 1999 roku fot. basia tajl
Bydgoska prokuratura będzie ustalać, kto odpowiada za ujawnienie tożsamości świadka incognito zeznającego w sprawie porwania poznaniaka Michała Zapytowskiego. Kilka lat temu z policji w Poznaniu wyciekło nagranie z jego przesłuchania.

Jak wynika z ustaleń "Polski Głosu Wielkopolskiego", śledczy zamierzają przesłuchać co najmniej kilkunastu policjantów pracujących w latach 1999-2000 w wydziale kryminalnym poznańskiej komendy miasta. Wśród nich chcą poszukać winnego, bo właśnie z tego wydziału wyciekła kaseta.

- Nie udzielę informacji na temat planowanych przez nas czynności - ucina Marek Dydyszko, zastępca prokuratora okręgowego w Bydgoszczy. Śledczy po raz drugi będą wyjaśniać okoliczności zdarzenia sprzed dziewięciu lat. Początkowo śledztwo umorzyli, bo nie ustalili winnego. Do sprawy wrócili po naszym ubiegłorocznym artykule. Publikacją zainteresowała się także Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu. Powołano w niej specjalny zespół, który po kilku miesiącach pracy przekazał swoje ustalenia prokuraturze z Bydgoszczy. - Na razie nie wznawiamy śledztwa. Prowadzimy czynności, które mają na celu zweryfikowanie poszczególnych informacji - podkreśla prokurator Dydyszko.

W kwietniu 2008 r. opisaliśmy, w jaki sposób doszło do wycieku z przesłuchania świadka incognito. Te informacje rzuciły nowe światło na sprawę. W naszej publikacji ujawniliśmy, iż nagranie świadka było celowym zabiegiem. Z wypowiedzi samych policjantów, którym zależy na wyjaśnieniu okoliczności skandalu, wynika, że ich koledzy po fachu zajmujący się porwaniem, zamiast pomagać ofierze, poszli na współpracę z gangsterami.
Kamera, na którą nagrano świadka incognito, została ukryta w kartonie stojącym na parapecie. Dwaj policjanci, prowadzący przesłuchanie w jednym z pokoi, mieli o tym wiedzieć. Mówią o tym ich koledzy z wydziału kryminalnego. Mało tego, obaj przesłuchujący byli ponoć instruowani przez swoich dwóch przełożonych.

Kamera, na którą nagrano przesłuchanie, należała do policji. Po tym zdarzeniu zniknęła stamtąd na kilka miesięcy. Prawdopodobnie wtedy właśnie kaseta trafiła do poznańskiego półświatka. Porywacze poznali dane świadka incognito. Ten wycofał swoje zeznania.
Miały one istotne znaczenie. Tajny informator wiedział, kto porwał i zabił Zapytowskiego. Wycofanie zeznań spowodowało, że trzech porywaczy dostało niższe wyroki. Czwarty podejrzany został uniewinniony.

Prokuratura za pierwszym razem umorzyła śledztwa. Nie obaliła oficjalnej wersji funkcjonariuszy, którzy twierdzili, że nagranie świadka było przypadkowe. Ponoć nie wiedzieli, że w pokoju włączono kamerę. Samo nagranie miało zaś zostać skradzione przez bezdomnego. - Wersja policjantów przesłuchujących świadka i ich przełożonych od początku wydała nam się mało wiarygodna - mówi prokurator Dydyszko.
Śledczy liczą, że tym razem uda się ustalić winnego wycieku. Być może pozwoli to wyjaśnić też losy Zapytowskiego, uprowadzono w Poznaniu w listopadzie 1999 r. Ciała do dziś nie znaleziono. Jego porywacze nie poszli na współpracę z organami ścigania. Odpowiadali za uprowadzenie, a nie zabójstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski