Burza wokół pracy „Kunst macht frei” Grzegorza Klamana rozpętała się po tym, jak MOCAK zilustrował jej fotografią informację o wymianie części ekspozycji, opublikowaną na portalu społecznościowym Facebook.
Neon nawiązujący kształtem i treścią do napisu znad bramy głównej obozu koncentracyjnego Auschwitz do zbiorów MOCAK-u trafił w 2011 r. Od tego czasu jest prezentowany. Zdaniem artysty, jego celem było pokazanie, że podobnie jak w Auschwitz praca nie czyniła wolnym, tak sztuka nie wyzwala.
Na reakcję internautów nie trzeba było czekać długo: „Żenada i wstyd. (...) Na litość Boską miejcie Wy rozum i zrozumcie, że są jakieś granice...”, „Czy w takim razie sytuacja artysty to: głód, wyczerpanie, codzienny lęk o własne życie, ból fizyczny spowodowany ciężką fizyczną pracą i ciągłym biciem, walka z wszami i robactwem, stała obecność śmierci i widok dymiących kominów?”, „Jestem za absolutną wolnością wypowiedzi w sztuce, ale tak długo, jak długo nie rani to innych, a tu chyba rani”...
Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Bartosz Bartyzel przyznaje, że to nie pierwszy raz, kiedy w sztuce wykorzystuje się symbolikę związaną z obozem zagłady. - To smutne, że im mniej artysta ma do powiedzenia, tym próbuje działać głośniej i bardziej kontrowersyjnie - zauważa Bartyzel.
- Zaprezentowaliśmy fotografię przestrzeni ekspozycji, a nie konkretnie tej pracy. Nie było naszym celem wywołanie kontrowersji - mówi tymczasem Justyna Kuska, rzeczniczka MOCAK-u. I dodaje, że oficjalne stanowisko placówki w tej sprawie znane będzie najwcześniej w przyszłym tygodniu, po powrocie z delegacji dyrektor muzeum Marii Anny Potockiej.
Neon „Kunst macht frei” był elementem prezentowanej w br. w MOCAK-u wystawy „Polska - Izrael - Niemcy. Doświadczenie Auschwitz”. Ona także wywołała kontrowersje, bo reklamował ją plakat z wizerunkiem młodej artystki z Niemiec, która z szerokim uśmiechem na twarzy pozowała na tle drutów kolczastych byłego obozu KL Birkenau.
Interweniowali wtedy w tej sprawie m.in. lekarz i profesor UJ Aleksander Skotnicki oraz Lili Haber ze Stowarzyszenia Krakowian w Izraelu, uważając to za brak taktu i empatii wobec ofiar Holokaustu. Dyrektor Potocka powoływała się wówczas na słowa filozofa Theodora Adorno, który mówił, że po Auschwitz pisanie poezji byłoby barbarzyństwem. Pytała: - A czy po Auschwitz możemy się uśmiechać? Jeśli będziemy tylko płakać, nikt nie odwiedzi tego miejsca. A my szukamy sposobu przekazania obowiązkowej spuścizny przyszłym pokoleniom, bo Auschwitz będzie dla nas stanowiło wieczne tło.
Problemu nie widzi prowadzący muzeum Urząd Miasta Krakowa. - Za kształt wystawy odpowiada dyrektor placówki. Nie cenzurujemy sztuki - mówi rzeczniczka prezydenta Krakowa Monika Chylaszek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?