Po zapowiedziach odwetu przez Władimira Putina na Turcji za strącenie rosyjskiego bombowca, Siergiej Ławrow w drugim dniu kryzysu okazał się już bardziej pojednawczy...
Nie ma w tym nic dziwnego, bo właśnie na tym polega dyplomacja. Od gróźb jest prezydent, ewentualnie minister obrony, a od łagodzenia gróźb szef dyplomacji, czyli właśnie Ławrow.
Są interpretacje, że to złagodzenie tonu jest elementem takiej logiki, że Rosji zależy na eskalowaniu konfliktu wokół Turcji i naruszenie jej przestrzeni powietrznej było rozkazem wydanym po to, by ten samolot zestrzelono, na czym Rosja zyska politycznie.
Jest nawet taki trend, nie tylko w publicystyce, ale i w nauce, że wszystkie nieszczęścia są świadomym działaniem Rosji. Co więcej, można takimi tezami tłumaczyć wszystkie decyzje i wydarzenia, i bez ironii powiem, że zawsze nieźle to brzmi.
Ale zestrzelenie tej maszyny komplikuje i tak bardzo skomplikowaną sytuację na Bliskim Wschodzie.
Ja osobiście uważam, że Turcy świadomie zestrzelili ten samolot, bo w ten sposób załatwili kilka swoich interesów. Z kolei ta łagodna narracja Rosji jest niezgodna z założeniami Turcji.
Co zatem Turcja na tym zyskała?
Żeby zrozumieć turecką rację stanu, trzeba popatrzeć np. na ukraińską rację stanu. Podstawowym problemem Ukraińców jest obawa, że Zachód dogada się z Rosją ponad głową Ukrainy, choćby poprzez sprzedanie Rosji Donbasu w zamian za normalizację stosunków i powrót do robienia dużych interesów. Turcja ma trochę podobnie - dla niej kluczową sprawą jest niedopuszczenie do normalizacji stosunków Zachodu z Rosją, bo to oznaczałoby utrzymanie status quo w Syrii. Turcja jest członkiem NATO, a zagraża jej wojna na dwa frony: z Rosją i prorosyjską Syrią. To jest pierwszy element jej racji stanu, a drugim jest obalenie Asada w Syrii i nie tylko własnymi rękami, ale przy pomocy Amerykanów, Francuzów czy Brytyjczyków. A zatem zbliżenie Rosji z Zachodem oznaczałoby również zbliżenie do tej sfery Asada oraz Iranu, co byłoby Turcji absolutnie nie na rękę. Zatem strącenie samolotu po ostrzeżeniu dawało szansę na brutalną odpowiedź Rosji w sytuacji, gdy Turcja jest członkiem NATO.
Ale póki co nie odpowiedzieli.
Ale gdyby odpowiedzieli, to myślenie Turcji jest takie, że III wojny światowej przecież nie będzie, ale z całą pewnością NATO zaprotestuje, dojdzie do zwarcia szeregów dookoła Turcji, powrotu do poprzedniej wrogości z Rosją i zbliżenia z Turcją. W polityce międzynarodowej to stara szkoła realpolitik: państwa w sposób bezwzględny realizują swoje interesy. A w sytuacji, jakiej jest Turcja, państwo jest gotowe na różne rzeczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?