Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gimnazja pod nóż, czyli system na progu zmian

Sylwia Zarzycka
archiwum
Przeciw”: czy likwidacja gimnazjów to lek na wszystkie bolączki polskiej edukacji? „Za”: potrzebna jest zmiana całego systemu tak, by uczeń stał się w nim najważniejszy.

Zapowiedź likwidacji gimnazjów to kolejna rewolucja w polskim systemie edukacji, ktra nas najpewniej czeka. Zapowiedź, co zrozumiałe, budząca wiele emocji, kontrowersji, obaw. Obawy mają przede wszystkim pracownicy gimnazjów. To olbrzymia rzesza nauczycieli, którzy nie wierzą, że wszyscy, tak jak się im dziś obiecuje, znajdą pracę w nowym systemie, przywracającym ośmioletnią szkołę podstawową oraz wydłużającą o rok naukę w liceum i technikum.

Tylko w Koszalinie, według wstępnych szacunków ZNP, pracę mogłoby stracić ok. 300 pedagogów. - To będzie bardzo duży problem społeczny - mówi Marek Niesłuchowski, dyrektor Gimnazjum nr 9 w Koszalinie. - Wszyscy, którzy znają nauczycielski rynek pracy wiedzą bowiem, że w ciągu ostatnich lat i bez takich radykalnych zmian liczba bezrobotnych pedagogów rośnie. Nauczyciele coraz częściej nie mają całych etatów, więc każdy dyrektor podstawówki czy liceum, jeśli będzie miał do wyboru dołożyć kilka godzin „swoim” nauczycielom, czy zatrudnić nowych, wybierze tę pierwszą opcję.

Marek Niesłuchowski nie zgadza się z twierdzeniem, że w gimnazjach, z racji tego, że trafiają do nich uczniowie w szczególnie trudnym okresie rozwoju, kumulują się wszystkie problemy wychowawcze z agresją włącznie. - Badania pokazują, że problem agresji najpoważniejszy jest w starszych klasach szkół podstawowej - mówi.

Rzeczywiście, rozmawiając z uczniami pierwszej klasy liceum, którzy okres nauki w gimnazjum jeszcze bardzo dobrze pamiętają, trudno jest doszukać się wspomień o typowo rozumianej przemocy fizycznej. Jest za to bardzo wyrafinowana przemoc psychiczna, wyśmiewanie, izolowanie, prześladowanie, poniżanie na forach społecznościowych. Dzisiejsi licealiści problem związany z wiekiem widzą gdzie indziej. - Przychodząc do gimnazjum wiele osób chce pokazać, że są dorośli, tacy bardzo super. I aby to wszystkim udowodnić, zaczynają robić głupie rzeczy - mówi Hania Telega, dziś uczennica II LO w Koszalinie.

- Rzeczywiście tak jest, że przechodząc ze szkoły szkoły podstawowej do gimnazjum, uczniowie zaczynają się czuć lepsi, ważniejsi. Ale moim zdaniem, jeśli ktoś będzie chciał sięgnąć po używki, to zrobi to niezależnie od tego, czy będzie chodził do podstawówki, czy gimnazjum - mówi jej koleżanka, Zuzanna Kielczewska.

Jednym z ważniejszych argumentów za likwidacją gimnazjów jest to, że przekazują one uczniom wiedzę testową, a cały wysiłek trzech lat nauki skierowany jest na to, by w trzeciej klasie uczniowie jak najlepiej napisali egzamin. A to odbywa się kosztem rozwijania indywidualnych zdolności, uczenie wszystkich według jednego schematu.

Skutek jest taki - o tym mówią doświadczeni nauczyciele - że absolwenci gimnazjów mają problemy z samodzielnym myśleniem, argumentowaniem, wysławianiem się. Dyskutując nad tym aspektem, przemawiającym za likwidacją gimnazjów, zawsze w pewnym momencie pojawia się słowo klucz. Jest to słowo „system”. - Gimnazja są częścią systemu edukacji - wskazuje Marek Niesłuchowski. - Zgodnie z nim testy towarzyszą uczniom na wszystkich poziomach nauczania, od pierwszych klas szkoły podstawowej, po maturę, która też jest przecież testem. Gimnazja nie są w tej kwestii odosobnione.

Nauczyciele po cichu, a uczniowie głośno na ten „system” się skarżą. Ci drudzy, używając dosadnych słów, mówią, że przez ów system traktuje się ich jak „jednolitą masę”, nie patrząc na to, kto ma jakie predyspozycje, co go interesuje, z czym ma problemy. W gimnazjum te zainteresowania są już bardzo mocno zarysowane, bądź dopiero się wykluwaja. Aby je rozwijać, potrzebni są nauczyciele, którzy potrafią przekornego z natury nastolatka zmusić do pracy, pokazać mu, że nauka może być przyjemnością. A z tym różnie bywa. - W gimnazjum miałam trzech nauczycieli historii - mówi Zuzia Kielczewska. - Jednego uwielbiałam, drugi był mi obojętny, a trzeci to zdecydowana pomyłka i nigdy nie powinien pracować w szkole.

Dyrektor Niesłuchowski mówi, że „system” to także „liniowy” układ treści programowych, który zastąpił wypróbowany w poprzednich latach układ „spiralny”. Ogólnie mówiąc ten drugi polegał na tym, że uczniowie na kolejnych etapach nauki dobudowywali wiedzę do tematów, które poznawali od pierwszych lat spędzonych w szkole. W układzie liniowym materiał został podzielony na pojedyncze partie, które tworzą ciąg ściśle ze sobą powiązanych i warunkujących się wzajemnie ogniw, a każde ogniwo pojawia się w nauce szkolnej zazwyczaj tylko raz. Wiedza i umiejętności raz zdobyte wykorzystywane są w dalszej nauce, ale program nie przewiduje kroków wstecz. - To sprawiało, że część materiału z gimnazjum została w tym systemie przeniesiona do pierwszej klasy liceum - podkreśla Marek Niesłuchowski.

Coraz częściej specjaliści właśnie w nauczaniu liniowym upatrują winy za złe wyniki polskich uczniów na egzaminach m.in. z matematyki. Za to wszyscy, niezależnie od tego, czy są zwolennikami czy przeciwnikami gimnazjów, mówią, że cała polska edukacja wymaga gruntownych zmian, które doprowadzą do tego, że to uczeń - nie budżet, czy reformatorskie ambicje - stanie się w edukacyjnym systemie najważniejszy.

b Brak gimnazjów oznaczałby także brak testów wieńczących ten poziom edukacji. Zniknąć mógłby także sprawdzian na zakończenie szkoły podstawowej. Ale mogłyby wrócić egzaminy wstępne do liceów


Opinia związkowców. ZNP przeciw

Małgorzata Chyła, prezes koszalińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego:

ZNP już we wrześniu, jeszcze przed wyborami, widząc, że w programach partii zawarte są deklaracje likwidacji gimnazjów, wystosowała swój sprzeciw. Zdawaliśmy sobie sprawę, że takie działania pociagnęłyby za sobą olbrzymie skutki ekonomiczne i społeczne. Nie można zapominać, że mówimy o 7,5 tysiącach szkół w Polsce. Tylko w koszalińskich gimnazjach pracuje 300 nauczycieli i około stu pracowników obsługi. Możliwe, że jedynie 50 z nich znalazłoby pracę. Co z resztą? Wyniki badań, w tym najnowszy raport Instytutu Badań Edukacyjnych, pokazują, że przemoc w szkołach dotyczy nie gimnazjum, jak się powszechnie sądzi i mówi, ale piątej i szóstej klasy szkoły podstawowej.

Nie można też zapominać o osiągnięciach edukacyjnych polskich gimnazjalistów, co wykazały międzynarodowe badania PISA. Likwidując gimnazja nie zlikwidujemy problemów. Trzeba je wspierać poprzez zatrudnianie psychologów, pedagogów, tworzenie mniej licznych klas. Na to powinny być przeznaczone pieniądze, które - zakładając likwidację gimnazjów - trzeba będzie przeznaczyć na wprowadzenie nowych programów, podręczników, przygotowanie szkół. Przy okazji tak wielkiej zmiany, powstałby chaos w podstawach programowych oraz w systemie egzaminów. Szkołom potrzebna jest stabilizacja, a nie rewolucja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!