Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Kluby, szkoły, biura matrymonialne...

Wojciech Koerber
Tegoroczna jesień jest czasem jubileuszów, co wynika, rzecz jasna, z uwarunkowań historycznych. Niektórzy zaczęli się formować tuż wojnie, inni natomiast potrzebowali kilku lat, by się otrzepać z kurzu, powstać z kolan i odbudować. Stąd te wszystkie 65- i 70-lecia.

Jeszcze we wrześniu 70. urodziny świętował I Klub Sportowy Ślęza Wrocław, chociaż - z tego, co ludzie mówili - bez wielkiej pompy. Siedemdziesiątka stuknęła też wrocławskiemu wioślarstwu, a na okolicznościowej gali pięknie przemawiał jeden z tych, którzy rozwój wioseł śledzili od samego początku i widzieli, że na początku był chaos. Pięknie wspominał tę historię, bodajże, Andrzej Kiernożycki, sędzia na igrzyskach olimpijskich w Moskwie (1980) i Los Angeles (1984). Używam słowa „bodajże”, ponieważ my, dziennikarze, mamy skłonności do uśmiercania lub też wskrzeszania. Otóż kolega Andrzej Lewandowski, znany wrocławski redaktor, który z niejednego pieca chleb jadł - a może i ze wszystkich pieców - no więc kolega Lewy wybrał się swego czasu na pogrzeb Marka Petrusewicza, pływaka, który rekordy świata bił na basenie przy ul. Teatralnej. Ktoś ładnie wtedy nad grobem przemawiał, Lewy był przekonany, że trener Petrusewicza, więc włożył mu te słowa w usta. Okazało się jednak, że trener leżał kilka metrów dalej. Innym razem doszło natomiast we wrocławskiej prasie do uśmiercenia hrabiego Dzieduszyckiego, mającego się jeszcze naprawdę dobrze.

Mniejsza z tym, otóż pan sędzia Kiernożycki pozwolił sobie przypomnieć, iż wioślarska przystań AZS-u okazała się również niezwykle skutecznym w swej działalności biurem matrymonialnym. Zaczął nawet wymieniać skojarzone pary, szkoda tylko, że - z uwagi na napięty grafik uroczystości - tę wyliczankę mu przerwano. Zresztą nie trzeba grzebać w latach 50., by znaleźć potwierdzenie prawdziwości jego słów. Mianowicie Paweł Rańda, jedyny wrocławski medalista olimpijski w tej dyscyplinie sportu, swoją żonę Magdę - swego czasu wicemistrzynię świata juniorek, dziś wicedyrektor XI L.O. na Biskupinie - też poznał na wodzie.

Ateraz na swoje 65-lecie zbroją się szermierze Kolejarza Wrocław. Taki mały klubik niby, a jakie imponujące liczby - 16 medali z IO, MŚ, ME i Uniwersjad, blisko 200 krążków z imprez rangi MP. Pierwszy dolnośląski medalista olimpijski? No? Szablista Marek Kuszewski (Melbourne 1956, drużynowe srebro ), z Kolejarza właśnie.

Nie tylko kluby formowały się tuż po wojnie, również szkolne placówki. Świętowało właśnie wspomniane XI L.O., które kończył red. Waldek Niedźwiecki, a w miniony weekend I L.O. Z kolei w „piątce” afera, bo jedną z nauczycielek miały rzekomo łączyć jakieś bliższe stosunki z 19-letnim uczniem. I cóż to za afera? Każdy uczeń w tym wieku, normalnie się rozwijający, przechowuje w głowie podobne plany, nie każdy jednak ma tyle szczęścia. Zresztą nauczycielki również miewają takie plany, gorzej, gdy zbyt urodziwe nie są. Wtedy można odmówić, powołując się na klauzulę sumienia.

Ana dniach skromne 15-lecie Szkoły Nauki Jazdy Kursant, zasłużonej, bo wspierającej też wrocławskich sportowców. Stąd dowcip mi się przypomniał, do egzaminatora w ośrodku ruchu podchodzi mężczyzna: „Wie pan, moja córka zdaje jutro egzamin na prawo jazdy, ale... pewnie nie zda.” Na co egzaminator: „Założymy się o trzy tysiące, że zda?”

Piękne są powojenne dzieje Wrocławia. O niebo piękniejsze niż te - wbrew pozorom - mało obiecujące mordy (wybaczcie) z plakatów kampanii wyborczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska