Roman Giertych i jego żona Barbara - para wyspecjalizownych prawników

Anita Czupryn
Barbara i Roman Giertychowie
Barbara i Roman Giertychowie Bartek Syta/Polskapresse
Państwo Giertychowie to najbardziej znane prawnicze małżeństwo w Polsce. On, były polityk, jest znany ze spraw, jakie wytacza w imieniu polityków różnym mediom, ona specjalizuje się w prawie kościelnym.

Dzwonię do Giertycha - to pierwsza myśl, jaka w ostatnim czasie pojawia się w głowie polityków, których niepochlebnie obsmarowała jakaś gazeta albo obraził ich inny polityk. Roman Giertych uśmiecha się, gdy mu o tym mówię. - Wielu przychodzi do mnie po radę, ale ja generalnie odradzam klientom występowanie do sądu. Mówię im: "Słuchaj, sorry, przegrasz", albo że zwycięstwo niepewne, albo że nie warto, szkoda pieniędzy i czasu. Nie jestem zwolennikiem tego, żeby politycy procesowali się z powodu nieprawdy, jaka na ich temat ukazała się w mediach. To często są trudne historie - oznajmia.

Dlatego też proces premiera Donalda Tuska, który prywatnie pozwał Jerzego Urbana i tygodnik "Nie" za artykuł, który - co podkreśla chętnie Urban - był primaaprilisowy i zamieszczony w satyrycznej gazecie, Roman Giertych obserwuje z zainteresowaniem. - Nie znam szczegółów tego pozwu, ale ogólnie mogę powiedzieć, że jest pewna kategoria spraw, których prowadzenia bym się nie odważył - mówi wymijająco.

- Nie podjąłby się pan tej sprawy, gdyby premier pana o to poprosił? - dociekam. - Gorąco bym mu odradzał - odpowiada.

Sukces, jaki odniósł jako adwokat, upatruje w tym, że - jak mówi - jest myślicielem. - I to jest rzecz, która determinuje również moją pracę zawodową - zaznacza, żartując. - W dzisiejszych czasach mało już takich myślicieli. Leonardo da Vinci nie żyje, Albert Einstein nie żyje, a ja też już się starzeję. Lata lecą - stwierdza z lekką kokieterią. W rzeczywistości tajemnica jego sukcesu polega na tym, że nie działa sam. Dziś ma już potężną kancelarię, która prowadzi kilkaset spraw i głównie specjalizuje się w roszczeniach cywilnych, niektóre po 100-200 mln zł, ale też zajmuje się dużymi sprawami karnymi. Te, o których jest tak głośno, stanowią może pół, do jednego procentu wszystkich spraw prowadzonych przez jego kancelarię. Na dodatek tych tak nagłośnionych spraw polityczno-medialnych osobiście nie prowadzi, on je tylko firmuje własnym nazwiskiem. I właściwie jest to drobnica w porównaniu z tym, czym głównie zajmuje się jego kancelaria. Ale to właśnie dzięki tym głośnym procesom zyskał zauważalność i renomę, tak potrzebną w zawodzie adwokata. Z tym że tak naprawdę jego zawodowa kariera dostała przyśpieszenia, gdy zaczął wygrywać swoje procesy. Pozwał "Fakt" i wygrał z nim, gdy ten napisał, że woził rodziców limuzyną BOR. Były przeprosiny w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej", TVN. Głośno też było o tym, jak wysłał do "Faktu" komorników. Kolejną sprawę z tabloidem wygrał po artykule, w którym gazeta zarzuciła jego żonie, że stworzyła zagrożenie dla dziecka, trzymając je na na rękach balkonie. "Dziecko mogło wypaść" - sugerowała gazeta. Kolejna - z TVN, który zarzucił mu, że nie wywiesił flagi na 3 Maja. Był też pełnomocnikiem swojego ojca w sporze z "Newsweekiem" - i oczywiście wygrał. - To nagłośniło tę moją specjalizację, ale ja też się na tych sprawach sporo nauczyłem - mówi. - Mam wrażenie, że udało mi się zorganizować fajną firmę: pracownicy się lubią, dobrze pracują - opowiada, przypominając, że przecież jeśli chodzi o organizację, to ma już doświadczenie. - Utworzyłem partię, która mimo wszystkich wad medialnych była dobrze zorganizowana. Podobnie organizowałem kancelarię. To może się wydawać łatwiejsze niż założenie partii, ale w niektórych aspektach trudniejsze, bo jest inny dobór ludzki, trzeba połączyć ze sobą różnych indywidualistów.

Do zawodu adwokata powrócił po przegranych w 2007 r. wyborach. Zrezygnował wtedy z kierowania partią LPR i ogłosił odejście z polityki. Głośno było o tym, że został pełnomocnikiem Wojciecha Sumlińskiego, następnie prowadził sprawę byłej żony Janusza Palikota. Reprezentował Radosława Sikorskiego w wygranej sprawie dotyczącej obraźliwych komentarzy na forach "Wprost". Reprezentował też Ryszarda Krauzego, którego pomówiono o układy z gangiem - w pierwszej instancji sąd uwzględnił powództwo i nakazał TVP oraz dziennikarce Anicie Gargas przeprosić Krauzego.

- Z biznesowego punktu widzenia wszystkie te sprawy medialne są kompletnie bez znaczenia. Nie ma żadnej korelacji między nagłośnionymi przez media sprawami, jakie prowadzi moja kancelaria, a liczbą klientów, którzy do niej przychodzą. Podstawowym powodem pojawiania się klientów jest zasada polecenia jednego przez drugiego. Stąd pochodzi 90 proc. klientów: ci, co mieli ze mną kontakt, polecają mnie swoim znajomym i przyprowadzają kolejnych. Nie zgłaszają się dlatego, że przeczytali, iż reprezentuję ministra Sławomira Nowaka, reprezentowałem Michała Tuska, Jana Krzysztofa Bieleckiego czy Radosława Sikorskiego - podkreśla Roman Giertych. Ale Sławomir Nowak nie miał wątpliwości, kto ma go reprezentować w sporze z "Wprost". "Giertych jest skuteczny" - napisał minister na Twitterze.
Nic dziwnego. W procesie, w którym reprezentował Michała Tuska, doprowadził do tego, że wydawca "Faktu" miał przeprosić syna premiera za nieprawdziwe informacje, gdy pisał, że grozi mu do 10 lat więzienia w związku z możliwością popełnienia przestępstwa podczas współpracy z OLT Express. Sam Giertych orzeczenie sądu komentował tak: - Tabloidy dostały nauczkę, że nie są bezkarne. Udało się doprowadzić do szybkiego wyroku dzięki zastosowanej przez nas metodzie zminimalizowania dowodów, nie wnosiliśmy m.in. o przesłuchanie stron. Mam nadzieję, że ten wyrok będzie przestrogą dla tabloidów.

Współpracownicy z kancelarii Giertycha mają swoje określenie na prowadzenie przez niego spraw o ochronę dóbr osobistych znanych osób. - Niektórzy moi współpracownicy adwokaci twierdzą, że to moje hobby, i właściwie czasem to przeszkadza. Bo biznes lubi ciszę, a nie rozgłos - mówi Roman Giertych.

Pierwsi klienci, jacy w 2007 r. pojawili się w jego kancelarii, byli tymi, którzy już go jako adwokata znali: ludzie, którym pomógł sześć lat wcześniej, wygrywając dla nich drobne sprawy, jak np. większą rentę po wypadku drogowym. W rozmowie z "Polską" Roman Giertych nie ukrywa, że pierwsze lata były dla niego trudne. - Wyszedłem z polityki z opinią człowieka, który był w rządzie z Jarosławem Kaczyńskim, co nie było popularne, mimo że tak naprawdę doprowadziłem do upadku rządu Jarosława Kaczyńskiego. Z drugiej strony, wyborcy PiS, czy LPR mieli do mnie o to żal. Ale firmę budowałem krok po kroku - opowiada.

Teraz jest w trakcie otwierania nowego eksperymentu. Od 1 czerwca zakłada pierwszy oddział swojej kancelarii poza Warszawą - w Łodzi. - Tam również będziemy obecni. Jak mi się to uda, to będę chciał dalej się rozwijać na kolejne miasta i w nich zakładać filie kancelarii - ujawnia.

Kancelaria jego żony Barbary Giertych zarejestrowana jest pod tym samym adresem co kancelaria męża - na Nowym Świecie w Warszawie, choć w sensie prawnym jest odrębną jednostką. - Biuro mamy wspólne ze względów logistycznych - tłumaczy Giertych. Ale jego żona ze względu na synka Leona nie oddaje się już tak pracy jak wcześniej. - Jest na urlopie wychowawczym, więc pracuje na pół gwizdka - mówi adwokat.

Barbara Giertych też skończyła prawo, ale wyspecjalizowała się w prawie kanonicznym. Była pierwszym adwokatem kościelnym w Warszawie, a wcześniej długie lata pracowała w sądzie metropolitalnym. Była i notariuszem, i obrońcą węzła małżeńskiego, czyli kimś na kształt prokuratora w postępowaniu, działając przeciwko stronom, które pragnęły unieważnienia małżeństwa. Rolą obrońcy węzła małżeńskiego w procesie o stwierdzenie kościelnej nieważności małżeństwa jest zajęcie się obroną małżeństwa i ma on za zadanie przyczynić się do ochrony sakramentalności i nierozerwalności małżeństwa. Dba o to, aby w konkretnych przypadkach nie pozwalać na zbyt powierzchowną ocenę przedstawianych przez strony dowodów i na zbyt pochopne orzeczenie nieważności małżeństwa. Ale przeszła na drugą stronę i z prokuratora stała się adwokatem. Klienci, którym pomogła, z oczywistych względów oficjalnie nie chcą się wypowiadać. Ale na internetowych forach ludzi, którzy - jak to się obiegowo, choć błędnie mówi - chcieliby dostać "rozwód kościelny", jest znana i bardzo polecana.

I co ciekawe - zaprzecza stereotypowi żony konserwatywnego polityka. Jest pewna siebie i tolerancyjna. Ma świetną figurę i elegancki styl ubierania. Męża poznała na zjeździe Młodzieży Wszechpolskiej. Miała wtedy 17 lat. To była silna chemia.

- Porozumienie między nami trwa - deklaruje Giertych. I opowiada: - Moja żona prowadzi trudne sprawy. Ja bym tego nie potrafił. Stąd też raczej nie prowadzę spraw rodzinnych, bo dobrze je znam z rozmów Basią - mówi Roman Giertych.

Giertych przyznaje, że dopiero po odejściu z polityki nabrał wielkiego dystansu do rzeczywistości i ludzi. - Teraz już tak szybko nie oceniam ludzi i myślę, że to jest klucz mojego sukcesu. A druga sprawa to doświadczenie, które daje polityka.

Co jakiś czas pojawiają się jednak głosy, że Giertych ma ambicję powrotu do polityki. Jakiś czas temu razem z Kazimierzem Marcinkiewiczem, Michałem Kamińskim i Janem Filipem Libickim założył think tank pod nazwą Instytut Myśli Państwowej.

- Roman Giertych jest wybitnym fachowcem. To świetny prawnik, który dobrze rozumie media, świetnie zna mechanizmy polityki, doskonale zna się na prawie. Jest doskonały dzięki osobistym zdolnościom, więc trudno się dziwić, że mnóstwo ludzi się do niego zwraca. To tak jak z renomą lekarza czy dobrego trenera - jeżeli wyrabia sobie markę, która nie wynika z taniego reklamiarstwa, a jest potwierdzona realnymi sukcesami i fachowością, to w tym momencie jego ranga w zawodzie rośnie - mówi europoseł Michał Kamiński. Przyznaje, że niejeden raz szukał u niego porady prawnej. - I nigdy się nie zawiodłem - podkreśla i powtarza: - To człowiek o wielkim talencie prawniczym. Bardzo mi pomógł, niekoniecznie w formule czysto adwokackiej. Ale nie znam nikogo, kto by się na mecenasie Giertychu zawiódł.

Barbara Giertych poznała Romana, gdy miała 17 lat

Giertych: Procesy z politykami w roli głównej z biznesowe-go punktu widzenia są bez znaczenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl