Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

70. lat Poniatowszczaka. Najstarsze liceum w mieście obchodzi jubileusz

Weronika Skupin
Remigiusz Cezary Sokołowski i Maciej Korwin chodzili do jednej klasy. – Po gębie widać, że my z jednej szkolnej ławy – śmieją się.
Remigiusz Cezary Sokołowski i Maciej Korwin chodzili do jednej klasy. – Po gębie widać, że my z jednej szkolnej ławy – śmieją się. Weronika Skupin
Liceum Ogólnokształcącego Nr I przy ul. Poniatowskiego, znane jako "Poniatowszczak", obchodzi w ten weekend jubileusz 70-lecia. Dziś absolwenci rozmawiali na spotkaniach klasowych, jutro z kolei zatańczą na Balu Absolwenta.

Pierwszy rocznik licealistów rozpoczął naukę w I LO we Wrocławiu w 1945 roku, tuż po wojnie. Od tego czasu wiele się zmieniło. Nie ma w auli kryształowych żyrandoli, metody wychowawcze są nieco inne, ale absolwenci dalej tacy sami jak te kilkadziesiąt lat temu - przynajmniej duszą.

Lucjan Dubiel uczył się przy Poniatowskiego w latach 1949-53. Pamięta pierwszego dyrektora szkoły, Franciszka Jankowskiego. Tego, co potrafił ucznia pomazać kredą z wyrokiem "siadaj, nic nie umiesz". Wspomina z kolegą czasy, kiedy to siedziało się całą noc nad wypracowaniem. Jankowski bywał niedowiarkiem i stwierdzał, że praca jest niesamodzielna.

– A tu cała nasza klasa – pokazuje zdjęcie Dubiel. – Dziś to grono jest już nieduże. Wspaniale wspominamy szkołę – mówi. Przyznaje, że orłem nie był. – Miałem same trójki i czwórki, ale nie miałem żadnego problemu by dostać się na Politechnikę Warszawską i ukończyć budownictwo wodne. Poziom był taki, że trójka tutaj była jak piątka gdzie indziej – przekonuje.

Elżbieta Matusiewicz, romanistka, zna się z Anną Kosiec, germanistką, od wielu, wielu lat. – Ile my się znamy? Ło, ho, ho! Niech pani nawet nie pisze – śmieją się. – Tak nam się cudownie tutaj pracuje, że kolejne tyle też damy radę – mówi Anna Kosiec. – Zwariowałaś? Pracuje się świetnie, ale żeby drugie tyle? – śmieje się Elżbieta Matusiewicz.

– Młodzież mamy pierwszorzędną – kiwa głową pani Anna. – Nauczycieli też – dodaje pani Ela i razem stwierdzają, że dyrekcja też jest super.

Do klasy pani Kosiec chodziła Grażyna Domańska, Miss Polski 1997. – Zawsze była śliczna i mądra. I tak jej już zostało – mówi o niej germanistka.

Wchodzimy do sali, gdzie spotkali się uczniowie klas matematyczno-fizycznych z lat 1983-85, '95 i 2001.
– Figle płataliście? – pytamy.
– A gdzie tam, grzeczni byliśmy. Nawet na wycieczkach – opowiadają wspólnie.
– Jak to nie płataliście? Ja się tak na was wkurzyłem kiedy wy mi z lekcji uciekliście – przypomina nauczyciel matematyki i informatyki, Edward Rutkowski.
– Panie profesorze, tyle lat i pan to jeszcze pamięta?

I przypominają sobie, jak to zwiali, a potem Rutkowski kazał im pisać usprawiedliwienia. – Jedna z uczennic napisała: "Uciekłam bo byłam głupia". Zacząłem się śmiać i to rozładowało całą atmosferę – opowiada nauczyciel i dodaje, że to była jego najlepsza klasa.

Stanisław Grodzki maturę pisał w 1972 roku. Pamięta, jak dwie chemiczki, panie Grocholska i Krzyżak, otwierały drzwi między salami chemii i chodziły jedna do drugiej jak w odwiedziny. – "Zosiu, Zosiu, chodź tu, posłuchaj co to dziecko opowiada" – mówiła jedna do drugiej i tak się prowadzały – wspomina Grodzki.

A jednego roku na Dzień Nauczyciela ustawili w korytarzu makiety z kartonu z wizerunkami potworów. Potwory miały wycięte otwory w miejscu na głowy i nauczyciele pozowali przy nich do zdjęć.

Remigiusz Cezary Sokołowski i Maciej Korwin chodzili do jednej klasy. – Po gębie widać, że my z jednej szkolnej ławy – śmieją się. – Chodziło się na papierosy do Mistrza, kotłowego, który w kotłowni w piecu palił. Dybko się nazywał – wspomina Maciej Korwin. – Chodziłem, bo choć nie paliłem, to o ciekawych rzeczach można było porozmawiać. Dyrektor Bińczakowa wpadła tam kiedyś i poniosło się po szkole, że "te dwie z tymi trzema" zastała razem w kotłowni – opowiada z uśmiechem.

Poznał w "Poniatowszczaku" swoją przyszłą żonę. – Nie lubiłem jej. Siedziała w pierwszej ławce, była prymuską, bardzo zasadniczą osobą. Musiało dziesięć lat minąć, żebym się do niej przekonał – mówi o swojej małżonce Dorocie Maciej Korwin. Pokazuje nam ją palcem. – Obok niej siedzi Krysia, klasowa seksbomba. A ta trzecia to Kasia Banaszkiewicz. Od 50 lat się wszyscy spotykamy na zlotach absolwentów i jakoś nigdy nie możemy się wygadać – podsumowuje.

W dzisiejszym, piątkowym wydaniu Gazety Wrocławskiej, przeczytacie więcej o historii "Poniatowszczaka". Opisujemy, jak pierwszy dyrektor karał uczniów za spóźnienia nakazami przyniesienia do szkoły krzeseł, a nawet szyb. Zamieszczamy listę znanych absolwentów, takich jak Józef Lisowski, twórca legendy Lisowczyków, aktorka Pola Raksa czy Zbigniew Dziewiątkowski z Tercetu Egzotycznego. Piszemy jak to nauczyciel-legenda Jacek Majchrowski przyłożył jednemu z dwóch "przeszkadzaczy" wielką jak bochen ręką i jak uczniowie raczyli się podejrzaną "oranżadą" marki Bełt. Te i inne historie w Magazynie Gazety Wrocławskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska