Wiadomo już, że 9-letnia Patrycja i 13-letni Nicola zostały uduszone przez ojca. Starszą córkę udusił kablem. Dzieci zginęły pierwsze. Potem Przemysław Z. czekał na żonę Anię. – Do 11.00 byłam z nią w pracy – płacze koleżanka ze sklepu z pieczywem na osiedlu. Ania poszła jeszcze po zakupy. Weszła do domu, torby z zakupami położyła na kuchennym blacie. Wtedy musiał ją zaatakować. Najprawdopodobniej zadał jej cios w głowę tłuczkiem do mięsa i udusił.
Po morderstwie Przemysław wsiadł prawdopodobniej w swój samochód i pojechał do rodziny w Nowej Soli. Najbliższym powiedział, że chce ze sobą skończyć. Rodzina, by odwieźć go od złych myśli, zabrała Przemysława na imprezę nad Jezioro Sławskie. Nie wiedzieli wtedy, że doszło do tragedii. Tam mężczyzna poszedł do lasu i powiesił się.
- Wiemy, że rodzina nie zgłaszała przemocy policji. Nie mamy żadnej informacji, aby szkoła była informowana, że w tej rodzinie działo się coś złego – mówi prokurator Robert Kmieciak, szef zielonogórskiej prokuratury rejonowej.
Nicola pisała pamiętnik, który zabezpieczyła prokuratura. - Z wpisów, rysunków oraz pewnych zwierzeń wynika, że w domu mogło dochodzić do przemocy fizycznej – dodaje prokurator Kmieciak.
Zapiski 13-latki będą analizowane. Pamiętnik to jak na razie jedyny dowód tego, że w domu rodzinnym rozgrywało się piekło.
- To był wariat - mówi jedna z sąsiadek rodziny. - Wyzywał ją za wszystko, bez powodu. Nie raz szła do pracy zmaltretowana psychicznie i fizycznie. Płakała, ale bała się go – mówią koleżanki Ani.
O tym, jak bardzo był złym człowiekiem ma świadczyć zachowanie w dniu zbrodni. – Podobno do jej siostry napisał sms: zobacz jaką zostawiłem ci niespodziankę w domu – opowiada nam jedna ze znajomych Ani. Zamordowana kobieta właśnie w sobotę miała spotkać się z siostrą bliźniaczką.
W październiku miało odbyć się pierwsze posiedzenie sądu w sprawie rozwodu. Ania wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania przed tygodniem. Poszła do mieszkania w wieżowcu.
To rozwód najprawdopodobniej pchnął Przemka do okrutnej zbrodni. – Możemy tak zakładać – mówi prokurator Kmieciak.
Ludzie na osiedlu, którzy znali Anię, nie mogą dojść do siebie. Płaczą wspominając dziewczynki.
Pod blokiem przybywa zniczy. Palą się również pod sklepem z pieczywem, w którym pracowała Ania. W szkole, do której chodziły dziewczynki, w poniedziałek odbyły się lekcje z psychologiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?