Bez alimentów

Anita Czupryn
Samotne matki: silne, przebojowe, wykształcone, w pracy odnoszą sukcesy, potrafią zarabiać pieniądze. I rezygnują z ubiegania się o alimenty na dzieci od byłych mężów. Dlaczego wstydzą się o to upominać, nie chcą walczyć, unikają konfrontacji? Czy mają rację? - pyta Anita Czupryn

Przeczytaj też inne teksty z Magazynu Rodzinnego

Niepłacenie alimentów jest przestępstwem. Ale tylko wtedy, gdy drugie z rodziców nie może samo utrzymać dziecka. Jeśli matka dobrze zarabia, ojciec może się czuć zwolniony z tego obowiązku. I najczęściej tak się czuje - mówi Aldona Toczek z Warszawy, dyrektor wydawniczy gazety "Echo Miasta", prywatnie samotna mama 8-letniej córeczki.

Jakie więc możliwości ma kobieta, która zawodowo sobie radzi, żeby wyegzekwować od byłego męża pieniądze? Każda z historii, jakie usłyszałam, jest inna. Ale łączy je przekonanie, że zdobycie alimentów to cud. - Nigdy nie podjęłam walki o to, by mój były mąż płacił na naszą córeczkę - kręci głową Aldona Toczek. - Łatwiej mi zarobić pieniądze, niż skazywać się na wyniszczającą wędrówkę po sądach.

- Wydawało mi się, że wyciąganie ręki po pieniądze upokarza. Ale dziś, gdy moja córka jest już dorosła, żałuję, że tego nie zrobiłam - mówi Barbara Chabior z Wrocławia, właścicielka pubu.
- Odpuściłam. Uniosłam się honorem. To mojemu byłemu wystarczyło jako alibi - mówi Małgorzata, nauczycielka.

Czy żona jest ubezpieczona?

Aldona Toczek ma 44 lata. Jej małżeństwo trwało ponad dziesięć lat. Rozpadło się 6 lat temu. - Mąż, dziennikarz, postanowił zmienić swoje życie i w jego pomyśle na nowe ani mnie, ani naszego dziecka nie było.

Dziś nie mam do niego żalu czy pretensji - uśmiecha się. - Na rozprawie rozwodowej zadeklarował, że będzie płacił alimenty. Ale ja nie przywiązałam się do tej deklaracji. Wiedziałam, że sam potrzebuje pieniędzy. Zostając sama z dzieckiem, byłam mocno przerażona. Raz były mąż zapytał: "Czy ty jesteś ubezpieczona? Bo jeśli coś się stanie, z czego będzie się utrzymywać nasza córka?". Ja go o takie rzeczy nie pytałam. Po prostu wiedziałam, że to ja muszę zarobić na utrzymanie córki.

Dlaczego więc nie próbowała wyegzekwować alimentów przez komornika? Aldona z rezygnacją macha ręką: - Czekałaby mnie długa sądowa walka bez pewności, że coś wygram. Nie mam aż tyle energii. Żeby normalnie funkcjonować i opiekować się dzieckiem, nie mogę się zajmować sprawami obciążającymi emocjonalnie. Mogłabym zaangażować prawników, komorników, detektywów, ale po co? Nie podejrzewam, że on ma pieniądze i złośliwie ich nie płaci. Co nie znaczy, że niepłacenie alimentów mnie nie wkurza.

Nagonka na Hannę Lis

Ruszyła nagonka na Hannę Lis po tym, jak znana prezenterka zażądała podwyższenia alimentów od swojego byłego męża. - Czytałam, że jeśli kobieta nie stoi na skraju nędzy, to domaganie się alimentów jest zachłannością. Czytałam: "Ma tyle kasy, po co jej jeszcze". To kompletne niezrozumienie! Jakby w ojcostwie nie zawierał się obowiązek utrzymywania potomstwa.
Ale większość ludzi uważa, że odpowiedzialna za dziecko jest matka. I łatwo zwalnia z odpowiedzialności ojców. Nawet matki tych ojców stają za swoim synem: "Jego nie stać, on nie może". A to są przecież często wykształceni faceci, którzy, gdyby chcieli, toby mogli.

- Mój były mąż też by mógł - mówi Aldona. - Uważa jednak, że ma prawo żyć po swojemu. Ma prawo zarabiać bądź nie zarabiać i zdjąć z siebie część obowiązku. Nie ma świadomości, że robi źle. Widzę, że tak dzieje się z wieloma facetami po rozwodach. Nagle zapominają, że dziecko musi jeść codziennie, a nie tylko wtedy, gdy oni mają pieniądze. Tłumaczą: "Płaciłbym alimenty, ale nie mam z czego". A ja muszę mieć pieniądze codziennie, bo dziecko codziennie je, codziennie musi mieć gdzie spać i iść do szkoły. Każda moja decyzja ma konsekwencje dla córeczki. Wkurza mnie, że tak jest. Że byli mężowie, którzy nie płacą alimentów, nie uważają, że muszą robić wszystko, by na swoje dzieci zarobić. I w tym moim wkurzeniu nie chodzi o to, aby zgnębić byłego męża. Ale by zrodziła się w mężczyznach świadomość, że na nich ciąży taki sam obowiązek jak na matkach. A tak nie jest. No bo przecież jeśli dziecko jest ubrane, nakarmione, wszystko ma, to w czym problem. A on jest, bo tych ojców nikt do płacenia alimentów nie zmusi.

- Mężczyźni nie chcą robić krzywdy swojemu dziecku. Tylko myślą: "Nie będę dawał pieniędzy byłej żonie, żeby sobie za nie kupowała sukienki albo wyjeżdżała na wakacje ze swoim kochasiem" - mówi psycholog i mediator rodzinny Krzysztof Korona.

Aldona Toczek: - To wygodne. Takie myślenie. Ja kieruję się przede wszystkim dobrem dziecka. Dla mnie ważniejsze jest to, jaki moja córeczka ma kontakt z ojcem. Nie chcę, żeby był popsuty przez batalię sądową o egzekucję alimentów.

A w dodatku szanse na wyegzekwowanie tych alimentów są mizerne. Przykładów na to, że tak się dzieje, jest aż nadto. Oto jej koleżanka, która w sądzie domagała się podwyższenia alimentów, usłyszała od sędzi, że jej dzieci nie muszą chodzić na francuski, a ona może wziąć dodatkową pracę.

Inna opowiadała, jak były mąż "załatwił" sobie u pracodawcy, by wykazywał mu w dokumentach mniejsze pobory, niż faktycznie miał. Były mąż kolejnej przepisał swoją firmę na przyjaciółkę i w ogóle nie wykazywał dochodów. Jeszcze inny, gdy tylko komornik upomniał się w jego miejscu pracy o zaległe alimenty, rzucił pracę i dorabiał wyłącznie na czarno. Powodów niepłacenia alimentów jest wiele. A "alimenciarzy" nie dotyka społeczny ostracyzm.
- Niepłacenie alimentów mieści się we wzorcu męskości - zauważa Aldona Toczek. - Facet może być macho i nie płacić. Nie psuje mu to samopoczucia. Jeszcze nie tak dawno jazda po kielichu też nie była piętnowana. Tak samo jest dziś z alimentami. Słyszę: "Przecież on się już rozwiódł i ma swoje życie". Tak jakby ojcem nie zostawało się na całe życie.

Brudne pieniądze

W Polsce tylko 12 proc. rodziców płaci zasądzone alimenty. Zdaniem psychologów wynika to właśnie z przekonania ojców, że to matki będą konsumować ich pieniądze. Ale zdarzają się i tacy ojcowie, jak drugi mąż Barbary Chabior, z którym też już się rozwiodła. Płaci nie tylko na swoje dziecko, ale też na córkę Barbary z pierwszego małżeństwa.

Barbara Chabior ma 46 lat i dwoje dzieci. Jej córka właśnie skończyła studia, syn ma 20 lat. - Córkę mam ze swoim pierwszym mężem - mówi. Alimenty sąd zasądził na sprawie rozwodowej automatycznie, ale Barbara tych pieniędzy nigdy nie zobaczyła. Pierwszy mąż - muzyk - twierdził, że pieniędzy nie ma i kropka. - A mnie wydawało się, że wyciąganie ręki po alimenty upokarza.

Pomagali mi rodzice, a potem spotkałam wspaniałego człowieka i zakochałam się. Postanowiliśmy radzić sobie sami. Wtedy nie wiedziałam, że dla przyszłości mojego dziecka powinnam pieniądze egzekwować. I w ten sposób nauczyć byłego męża odpowiedzialności. Myślę, że podjęłam złą decyzję. Wydawało mi się, że jestem wystarczająco silna, że nie potrzebuję wyrywać tych pieniędzy.

Kobiety często tak traktują sprawę alimentów. Mówią: czy ja nie wystarczam mojemu dziecku? Czy nie pracuję wystarczająco dużo, żeby zapewnić wszystko, być i matką, i ojcem? - Ja też tak uważałam - kiwa głową Barbara Chabior. - Miałam tyle dumy, siły i miłości do dziecka. Wydawało mi się, że ono jest tylko moje. No bo jeśli ojciec rezygnuje z ojcostwa, to ja nie chcę, żeby to dziecko było nasze. Nie walczyłam o relacje córki z ojcem. Stracili siebie nawzajem. On był konsekwentny: nie interesował się, nie łożył na utrzymanie, ale też i nigdy nie zależało mu na miłości córki. Gdy ta miała 5 lat, Barbara ponownie wyszła za mąż.

- Spotkałam mężczyznę, który stał się ojcem nie tylko naszego wspólnego syna, ale i mojej córki, i to w sposób formalny, prawny. Dziś mam za sobą drugi rozwód i doświadczyłam tego, jak różne mogą być postawy ojców. Bo gdy my się rozstaliśmy, on z dziećmi rozwodu nie wziął. Płacił alimenty, wspomagał mnie w wychowywaniu. Okazał się wspaniałym ojcem.

Czy faceci tak mają

Małgorzata ma 45 lat i 20-letnią córkę. - Nie chcę pokazać twarzy dla dobra córki. Bo jeśli były mąż przeczyta, z pewnością odbije się to na relacjach między nimi - mówi. Małgorzata 13 lat temu odeszła od męża. Nie walczyła o alimenty. Mówi, że nie miała głowy do tego, żeby chodzić po sądach, szarpać się. Była przekonana, że mąż będzie łożył na dziecko. To wydawało się jej oczywiste.

- I przez moment rzeczywiście płacił. Ale strasznie go to uwierało, choć pieniądze były śmiesznie małe. No i raz urządził mi scenę: na co idą jego pieniądze?! Przeznaczam je dla siebie, na swoje potrzeby, a nie dla naszej córki! Uniosłam się honorem, powiedziałam: dziękuję. Jestem klasycznym przykładem kobiety, która tę sprawę sobie odpuściła. Obciążyłam rodziców, siebie zbyt mocno, a męża zwolniłam z obowiązków. To mu wystarczyło jako alibi. Jeśli nie miał zewnętrznego nakazu płacenia alimentów, to i jego ojcowska natura też mu tego nie nakazała. Może faceci tak mają?

Małgorzata zdecydowała, że odejdzie od męża, choć nie był żadnym potworem, przeciwnie, skończył dwa fakultety, jest humanistą i magistrem sztuki, aktorem. Ale prowadził rozległe życie "artystyczne", w którym nie było miejsca na odpowiedzialność i obowiązki. Za to Małgorzata bardzo dbała o to, aby po jej rozstaniu z mężem córka nie straciła kontaktu z ojcem. No i ten kontakt finansowała.

- Ojciec mówił córce: "Chciałbym się z tobą spotkać, ale nie mam pieniędzy na bilet", a mieszka w innym mieście. Więc to ja płaciłam za bilet na pociąg, i za bilet do kina, choć szlag mnie trafiał. On nigdy za nic nie zapłacił. Gdy dzwonił do córki, mówił szybko: "Oddzwoń do mnie, bo ja nie mam nic na koncie". Parę razy złapałam się na tym, że miałam o to do córki pretensję. Wściekałam się, mówiłam: "Kaśka, mam tego dość". I to się kończyło jej płaczem, bo przecież to nie jej wina.

- Jego rodzina zareagowała źle na moją decyzję - mówi dalej. - Teściowa winiła mnie za to, że złamałam jej życie. Katoliczka, uważała, że każdy powinien nieść swój krzyż, a moim krzyżem ma być mój mąż. Ale wysyłałam tam córeczkę na wakacje, chciałam, aby miała kontakt z dziadkami. Teściowa mówiła córce: "Namów mamusię, może by się jeszcze zeszła z tatusiem". W końcu Kaśka się wkurzyła i wyrzuciła z siebie: "Babciu, sama zadzwoń i powiedz to mamusi".

Mała Kasia nie miała świadomości, że jej ojciec powinien partycypować w kosztach jej utrzymania. Za to, kiedy była u niego, wciąż słyszała: "Skoro mamusia ma samochód, to ma i pieniążki, a tatuś, widzisz, ich nie ma". I to wydawało jej się oczywiste: mamusia ma, mamusia płaci.

- Nieraz płakałam, ze złości i strachu, jak przeżyję następny dzień. Brałam chałtury, po nocach pisałam głupie ulotki wyborcze, żeby dać radę. I dawałam radę. Sądzić się z nim? Przerażało mnie to, że musiałabym się z nim spotkać w sądzie, tłumaczyć się, że potrzebuję pieniędzy na dziecko, bo to by oznaczało moją niemoc. Dziś jestem dumna, że mi się udało.

Gdy jej córka była nastolatką, dotarło do niej, że to wciąż mama musi, a tata nie może. Ale powiedziała: "Prosić ojca o pieniądze nie będę". Wtedy Małgorzata złożyła do sądu pozew o rozwód i o alimenty. To było 3 lata temu.
- Ten cały sądowy cyrk i tak się odbył - mówi Małgorzata. - Co prawda nie grały już we mnie żadne emocje, w końcu minęło 10 lat od czasu, gdy go zostawiłam. W pozwie o rozwód wystąpiłam też o alimenty. W kwocie 500 zł. Mąż zwrócił się do sądu: "Mogę zapłacić tylko 300 zł". Sędzia do mnie: "Co pani na to?". Powiedziałam, że czuję się zażenowana tym, że muszę się targować. Stanęło na 300 zł. I w zasadzie je płaci. W za­sadzie, bo bywają miesiące, gdy płaci na przykład 100 zł. Wkurza mnie to i interweniuję. Wysyłam SMS-a. I te SMS-y działają. Mąż zrozumiał, że to jego obowiązek. Myślę, że popełniłam błąd, pozwalając mu, by przez 10 lat nie płacił. Gdybym robiła tak wcześniej, to może bym go w to poczucie obowiązku wbiła. Powinnam to zrobić od ręki, od razu się rozwieść, od razu egzekwować pieniądze. I to by może dobrze zrobiło mojemu mężowi. Może by to nawet zmieniło jego stosunek do pracy, do zarabiania. Tylko musiałabym być jędzą. Ale może tak trzeba?

Wstyd i poczucie winy

- Kobiety, które rezygnują z domagania się alimentów na dzieci, popełniają błąd - mówi dr Krzysztof Korona i dodaje, że jako biegły sądowy widział wiele dramatów dzieci, których matki nagle straciły pracę albo zachorowały. - Jak dziecko ma skończyć w takiej sytuacji studia, gdzie ma mieszkać, jeśli matka go nie zabezpieczyła? Bo alimenty to właśnie kwestia zabezpieczenia dziecka.

Ono samo nie pójdzie do sądu. Jeśli matka nie podejmie takich działań, mówiąc, że ma to w nosie, to w istocie ma w nosie interes dziecka. Dlatego nawet gdy świetnie zarabia, powinna je gromadzić na oddzielnym koncie, założyć dziecku fundusz. Matki są od tego, żeby zdyscyplinować głupich ojców. I wtedy też nie będą się zaharowywać.

Były mąż, jeśli płaci, ma prawo zapytać, na co poszły jego alimenty. Kobieta, zamiast się obrażać, powinna to zrozumieć. Jeśli matka mówi: "Dawaj pieniądze, a w jaki sposób ja je będę wydawać, to moja sprawa, powinieneś mi ufać", to nikt się na taką formę nie zgodzi. Dobrym rozwiązaniem wydaje się sporządzenie umowy prawnej, w której ojciec zobowiązuje się finansowo do konkretnych rzeczy: że zapłaci za szkołę dziecka, za naukę języka. Albo będzie ponosił koszty związane z wakacjami. Czy też raz na kwartał zabierze dziecko na zakupy.

- Jeśli nie będziemy na siebie napadać, uważając, że gdy kobieta zarabia 20 tys. zł, to nie ma powodu, żeby od tego nieszczęsnego faceta czegoś chcieć, to jest szansa, że coś się zmieni - mówi Aldona Toczek. - Alimenty to nie jest haracz na rzecz byłej żony czy partnerki. Nie jest też jej zemstą, kiedy się ich domaga. To nie są pieniądze, które on daje jej. Ale jest to obowiązek, jaki on ma wobec własnego dziecka.

- To ja się czułam winna, że odeszłam od męża, a nie mój mąż, że nie płaci alimentów - mówi Małgorzata. - Miałam poczucie, że zrobiłam córce krzywdę, bo powinna mieć i matkę, i ojca. Teraz Kaśka mówi mi, że świetnie się stało, że się z nim rozstałam.

Ostatnio spytała córkę: - Kasia, może wolałabyś, żeby ojciec tobie na konto płacił alimenty? Nie chciała. Ma poczucie, że dzięki temu, że ojciec wysyła je matce, ona ma gwarancję, że je otrzyma. No i… wstydziłaby się upomnieć u taty o pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl