Zagraj to jeszcze raz

Ewa Raj
Dziesięć po ślubie. Apetyt na seks nie jest już taki, jak dawniej. W dodatku często traktujemy go jak obowiązek. W walentynki warto to zmienić. Spróbować czegoś nowego: pobawić się erotycznie z tym, kogo kochamy. Może odżyje namiętność.

Szukałam w internecie pomysłu na walentynkowy upominek. Portfel wydał mi się banalny, akcesoria
z sexhopu zbyt odważne. Bibeloty infantylne. I wtedy natknęłam się na planszowe gry erotyczne. Co to jest? Postanowiłam to sprawdzić.

Test wśród przyjaciół
"Czy chciałbyś zagrać ze współmałżonkiem w grę erotyczną?". Prawie połowa pytanych małżeństw z co najmniej dziesięcioletnim stażem, odpowiedziała "nie", i nawet nie obejrzała gier. Dlaczego? Czyżby miłosne uniesienia mieli już za sobą?

- W wielu związkach w miarę upływu czasu dochodzi do rozczarowania rzeczywistością - mówi seksuolog dr Andrzej Depko. - Mężczyźni nie zdają sobie sprawy, że dla kobiety ocena partnera nie sprowadza się wyłącznie do jego umiejętności i sprawności seksualnej. Dla niej równie ważny jest sprawiedliwy podział obowiązków dom0wych. Żeby partner - jeżeli nie sprząta - to przynajmniej zarabiał tyle, ile powinien, dbał o dzieci, był troskliwy.

To wszystko rzutuje na motywację kobiety do seksu i wpływa na to, co ona odczuwa podczas kontaktu seksualnego z partnerem. Czy myśli o problemach domowych, czy o przyjemności. W rezultacie kochamy się coraz rzadziej. Jeśli w takiej sytuacji, mężczyzna, zaproponuje erotyczną grę, kobieta może nie zgodzić się z obawy, że znajdzie się w sytuacji, której unika, np. seksu oralnego. On zresztą mógł specjalnie znaleźć taką grę.

Dla kobiet motywacją do miłości fizycznej jest też to, że czują się pożądane, widzą, że mężczyzna zrobi wszystko, by dać im rozkosz. Chcą czuć, że są zdobywane. Gra erotyczna odziera seks z magii, bo wymusza określone zachowania. Wystarczy, że kobieta wyciągnie kartonik i odczyta: "zdejmij ubranie" i mężczyzna nie musi się już starać, zdobywać.

Chętnie, ale co na to żona
A co z drugą połowa małżonków, która na słowo gra erotyczna nie zareagowała "nie"? Adam i Basia, małżonkowie z piętnastoletnim stażem. Adam jest wyraźnie zainteresowany. Wyjmuje z torby: "Flirt erotyczny" czyli czarny aksamitny woreczek z kartonikami do losowania, na których są zapisane erotyczne pytania i odpowiedzi. Potem "Grę wstępną", czyli planszówkę, w której rzut kostką decyduje za ciebie, co masz robić i "Czekoladę" a więc: tubkę czekolady do erotycznej uczy wprost ze skóry partnera. Każdą z gier uważnie ogląda. Pyta, na czym polegają zasady. Czyta instrukcje. Jeszcze nie wie, o co chodzi, a już jest za. Gdybym była akwizytorem, miałabym klienta. - No tak - wzdycha po chwili. - Ale nie wiem, co na to żona? Niektóre żony nie lubią innowacji, bo niektórzy mężowie rozrzucają skarpety po domu - kpi z uśmiechem.

- Może spróbujemy zagrać z kimś młodszym? - odcina mu się Basia właścicielka butiku. - Albo zagrajmy w trójkę? - dowcipkuje, próbując zirytować męża. - Można spróbować, czemu nie? Tylko z jakąś ładną żoną - odgryza się Adam. Wychodzą ode mnie nie na żarty skłóceni. Kolejne małżeństwo: Ewa i Janek, czterdziestolatkowie z dwunastoletnim stażem. Oboje po studiach, dobrze sytuowani. On z lekkim brzuszkiem, ona, blondynka ubrana w brązowy zamsz. Na widok czerwonych, pluszowych kajdanek z gry "Sekrety nocy", oczy mu rozbłyskują: - Ciekawe, ciekawe. Warto spróbować - mówi, siląc się na obojętność i badawczo zerkając na żonę, która
z kolei kątem oka patrzy na wibrator.

- Może wypróbujemy jakąś delikatniejszą np. "Kochanków" ? - decyduje z wahaniem Ewa - ogladając różowe i błękitne bileciki. - A jak nam się spodoba, weźmiemy coś jeszcze - dodaje Janek.

- Kupimy też w internecie to "Prześcieradło" (materiał wielkości zwykłego prześcieradła pokrywają różowe, kobiece i niebieskie, męskie odciski dłoni, pośladków i stóp - podpowiadają one kochankom, jaką przyjąć miłosną figurę). To świetny prezent dla znajomych na rocznicę ślubu. Musi być z tym kupa śmiechu.

Kolejna para: 35-letni Witek, właściciel firmy poligraficznej i 32-letnia Ala, nauczycielka, matka tróką dzieci. Ala ma ochotę obejrzeć gry. Ale zanim wzięła do ręki pierwszą z nich, jej mąż mówi podniesionym głosem: - Jestem tak zarobiony, że nie wiem, w którą stronę się odwrócić. Nie mam czasu na seks - bezwiednie cytuje słowa piosenki Marii Peszek. - Brakuje mi go nawet na sen. Kiedy wracam do domu, natychmiast padam - wyznaje. Ala wymownie milczy. Czyżby byli malżeństwem, które zrezygnowało z seksu? Jeśli tak, to nie był to jej pomysł.

I może szkoda, że jednak nie sprobowali zagrać w którąś z nich. Bo jak mówi dr Kazimierz Szczerba seksuolog i psycholog: - Gry erotyczne mogą być dla wieloletnich par ucieczką od rutyny. Jeśli chcemy namówić partnera do zagrania, warto obserwować jego reakcję - mówi dr Kazimierz Szczerba. - Gdy napotkamy na opór, trzeba poczekać albo zrezygnować. Coś, co nie jest akceptowane przez jedną stronę, nie wyjdzie na dobre nikomu. Ale często mężowi wydaje się, że żona nigdy się na coś nie zgodzi, a ona po namyśle przystaje na jego propozycję.

Czas na sekszabawę
Kolejne małżeństwo Maria i Robert, ekonomistka i żołnierz, rodzice piętnastolatki. Oni zdają się mieć czas na miłość: - Co wybierzemy? - pyta Robert. - "L'amour" (metalowe serduszko z kartami, na ktorych wypisane są polecenia) - decyduje żona. - Jest najładniej opakowana i chyba najsubtelniejsza - tłumaczy swój wybór. - Na początek wystarczy - dodaje, patrząc wymownie na grę "Sekrety nocy", której gadżety to niewielki, biały wibratorek, czerwone kajdanki i czarna przepaska na oczy. - Na TO nie mam na razie odwagi.
Kolejna para: Anna i Paweł, oboje po czterdziestce, prowadzą rodzinną firme. Oglądają gry, oceniają i wyobrażają sobie, jak to by było w nie zagrać. Oboje ożywieni i rozgadani. Ona szuka słabych stron gier, on broni każdej z nich. - No pewnie, faceci lubią takie rzeczy, to dla nich super - prycha Anna. - A nie chciałabyś dostać kwiatów i zostać zaproszona na elegancką kolację?
- pyta Paweł, oglądając bileciki do "Kochanków". - "Albo zastać łazienkę pełną świec? - No chciałabym - odpowiada Anna. - Widzisz, najpierw kwiaty i kolacja dla ciebie, a potem striptis dla mnie.

Gdy pytam, czy pożyczyć im którąś z gier, Paweł odpowiada: "wszystkie". Wypiliśmy już całe wino i Anna też staje się mniej krytyczna. Przestaje się w poleceniach gier doszukiwać męskiego szowinizmu. A ja czuję, że najlepiej by było, gdybym już sobie poszła. Zostawiam im kilka gier.

A co myśli seksuolog
Jestem pierwszy raz w życiu w gabinecie seksuologa. Biurko, dwa krzesła, kozetka. Jak u lekarza. Żadnych aktów czy innych erotycznych akcentów. Trochę zdenerwowana i zdziwiona tym zdenerwowaniem wyjmuję gry z torby i rozkładam na biurku. Dr Andrzej Depko sięga po pierwszą z brzegu grę planszową i zaczyna czytać instrukcję, a potem polecenia z planszy. -"Posadź mnie teraz na kolanie i dotknij mojego brzuszka". - Czemu to miałoby służyć? - pyta. Gra nie przypada mu do gustu.

- Zahamowanym ludziom, którzy obawiają się bliskości fizycznej, wstydzą się dotyku i otwartego mówienia o pożądaniu proponuje się "wytrych ", który ma przełamać istniejące bariery: "Mówisz jej słodki komplement i jak miło wam razem." Co to za polecenie? - irytuje się. - A może ta gra ma rozpuścić zahamowania? - podsuwam nieśmiało. - Nie, ta gra nie pomoże nikomu przełamać zachamowań, odwrotnie jeszcze bardziej sfrustruje. A samodzielnych kochanków, znudzi.
- Może zrobimy demo - proponuję i rzucam kostką. Doktor czyta po cichu polecenie z planszy i mówi do mnie: "Jesteś wspaniała, gdy cię pierwszy raz ujrzałem....". Znów rzuca kostką, po czym, zgodnie z sugestią gry, puszcza do mnie oczko i (również zgodnie z sugestią gry) uśmiecha się krzywo (kazali słodko).

- Jak się pani czuje? - pyta. - Molestowana - odpowiadam i rzucam kostką, po czym "niezobowiązująco (i wyłącznie symbolicznie, bo doktor jest nieznajomy i żonaty) muskam go stopą". - Ta gra zamienia relacje seksualne w przedmiotowe traktowanie partnera, nie uzwzględnia odmienności psychicznych obu płci - podsumowuje dr Depko. Dlaczego? Jego zdaniem nie uwzględnia wrażliwości kobiety, co więcej jest tak skonstruowana, aby mężczyźnie ułatwić zadanie, czyli uwiedzenie kobiety.
Otwieramy trzecią z gier "L'amour". Każde z nas wybiera kostkę. Moja jest czerwona. Kto wyrzuci większą ilość oczek, losuje kartę i stosuje się do polecenia. Wyrzucam szóstkę i zaczynam: "Co pamiętasz najlepiej z naszego pierwszego spotkania?" - odczytuję, a doktor losuje: "Poproś drugą połówkę o zatańczenie". Oczywiście nie tańczę, bo to tylko demo. Czytamy kolejne bileciki i odkładamy na bok te najciekawsze: "Którym zmysłem najbardziej lubisz poznawać drugą połówkę?". "Delikatnie pieść wskazane przez drugą połówkę miejsce". "Wyobraź sobie idealny pocałunek, postaraj się urzeczywistnić to wyobrażenie". "Zbadaj, które miejsce drugiej połówki jest najdelikatniejsze w dotyku". - To gra dla ludzi, którzy jeszcze się dobrze nie znają, ale chcą się poznać bliżej - mówi dr Depko. - Jest lepsza niż poprzednia, bo pozwala przełamywać schematy i budować nastrój.

Kolejna gra to "Miłosne kupony". Wybiera się bilecik z życzeniem i podrzuca partnerowi: "Noc bez prądu, tylko świeczki". "Śniadanie, obiad i kolacja w łóżku". "Jeden dzień rozkazów", "Wieczór rozpieszczania". - Ta gra może być ciekawa dla tych, których związek utknął w rutynie, dla znudzonych - mówi dr Depko. - Czasami po latach, zabiegani, nie potrafimy wyrażać oczekiwań,
a wtedy karta "Kąpiel przy świecach
i mycie od stóp do głów" może pomóc.

Nowy impuls do zabawy
Marysia odnosi "L'amour" i śmieje się: - fajna gra, ale nie dla małżeństwa z takim stażem. Bo my wiemy, co lubimy w łóżku, jakie mamy pragnienia. Ale i tak dobrze się bawiliśmy. Myślę, że tylko częściowo zależy to od gry, więcej od graczy. W każdym razie my potrzebujmy czegoś mocniejszego - mówi i bierze grę "Sekrety nocy" (planszówke z rekwizytami).

Kilka dni później śmieje się przez telefon: - Dobrze, że te kajdanki i wibrator nas nie wystraszyły. Ale to, że mogliśmy je wylosować było nawet ekscytujące. Teraz wiem, że mogę z kajdankami, mogę i bez. Ważne, że z Robertem - kończy i podaje słuchawkę jemu. - Marysia jest dla mnie bardziej ekscytująca niż kajdani - śmieje się Robert. - Wiem to, bo próbowaliśmy.

Kilka dni później Anna i Paweł odnoszą "Kochanków". Nie mówią wiele, ale wyglądają na zadowolonych. Anna: "Trochę zmodyfikowaliśmy zasady. Zamiast losowania kartek na przemian raz - on, raz - ja, każde z nas wylosowało po jednej. Jemu wypadło: "Podaj partnerce śniadanie do łóżka", a mnie nie powiem, co. - Powiedz!- śmieje się Paweł. - Zrób partnerowi masaż całego ciała włosami, a jeśli są za krotkie, użyj jedwabiu lub satyny. Paweł: - Te gry coś w nas po sobie zostawiły. - Jakiś impuls do zabawy w łóżku - podsumowuje Anna.
Gra "Kochankowie" przeznaczona jest na 52 tygodnie roku. Losuje się jedną kartę na tydzień. Zapisane na niej polecenie jest niespodzianką na sobotni wieczór. Przykładowe polecenia to: "Zawiąż partnerowi oczy, każ mu być bez ruchu i pieść". "Poznaj fantazję erotyczną partnerki, przygotuj odpowiednie gadżety i odegrajcie to", "Wynajmij saunę tylko dla was, zafunduj wam naprawdę gorącą sesję". - To jest bardziej pomysłowa gra - konkluduje doktor Depko. - Przeciwdziała nudzie, rozbudza wyobraźnię.

W wielu związkach ludzie nie mają pomysłu na to, co mogliby razem zrobić. Podobne polecenia mogą uwolnić ich od poczucia winy, rozbudzić wyobraźnię. Także w ciagu tygodnia, gdy np. wylosuje się: "Przez cały dzień dzwoń do partnera i wysyłaj smsy, informujące go, jak bardzo pragniesz, by był w tobie".

Coś dla naprawdę dorosłych
Wyjmuję z pudełka opaskę na oczy, trzy fantazyjne, ośmiokątne kostki i dwie czarne plansze. To "Soho". Biała kostka oznacza czynność, żółta - czas wykonywania, czerwona - część ciała. Rzucam kostkami i na planszy namiętnej wychodzi mi: "Liż przez kilka minut brzuch partnera". Można także wyrzucić bonus np: "Partner pieści przez kilka minut ustami dowolnie wybraną część twojego ciała". Wygrywający ustala zasady na resztę wieczoru.

Gra "Sekrety nocy" zawiera, oprócz planszy, kart i kostek, i pionków, akcesoria erotyczne. Jest tu trochę poleceń typu "Daj buziaka", czy "Zdejmij coś z partnera", ale szybko trafia się na jedną z wielu kart rozkoszy i przyjemności. Na przykład: "Czy to nie pora na deser? Miodem lub polewą owocową polej najintymniejsze miejsca drugiej połówki i... smacznego."

- Jeśli grają osoby, które się pragną, gra się w tym miejscu skończy, bo kochankowie zajmą się sobą - mówi Andrzej Depko. - Te gry nadają się dla par, które mają do siebie zaufanie. Dla ludzi chcących poeksperymentować, przeciwdziałać nudzie. Niektórym może się nie podobać zbytnie dysponowanie ciałem partnera, zwłaszcza gdy nie daje on na to całkowitego przyzwolenia. Te gry nie nadają się dla niedoświadczonych, nieprzyzwyczajonych do siebie kochanków. Również ci naprawdę doświadczeni niekoniecznie będą po te gry sięgać. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację. Zimowy wyjazd na narty, na stoku spotyka pani interesującego mężczyznę. I on pani proponuje grę erotyczną. Zobaczymy, czy jesteś wyluzowana - mówi. Namówiłby panią? - Wątpię - odpowiadam. - Raczej odstraszył. Jego szanse spadłyby do zera.

- Gry erotyczne są dobre dla ludzi, którzy od początku czują, że chcą w nie zagrać, pragną spróbować czegoś nowego, nie dzielą ich bariery, bolesne problemy czy tajemnice - mówi dr Depko.

- Gdy rozczarowana mężem, niechętna seksowi żona da się z okazji rocznicy ślubu namówić na tę grę, wówczas paradoksalnie zamiast pozytywnie wpłynąć na relacje w związku, może ona pogłębić dzielące ich różnice. Kobieta będzie nakłaniana przez obowiązujące reguły gry do robienia rzeczy, na które w innych okolicznościach nie zgodziłaby się. To samo dotyczy mężczyzn.
- Warunkiem dobrej zabawy jest zaakceptowanie jej zasad przez obie strony - dodaje dr Szczerba. - Stosowanie się do poleceń gry może podnieść napięcie seksualne, jeśli są one trafione, zbieżne
z gustami grających. Nie każdemu spodoba się rozsypanie płatków róż na łóżku. Takie zachowanie może wywołać śmiech, albo agresję, bo przecież te płatki zostały kupione za wspólne pieniądze. Jeżeli komuś nie podobają się takie gry, polecenia wydadzą się żenujące, antyseksualne. Gra, zamiast budować bliskość i podniecenie, zabije je.

Polacy chętni do zabawy

- W Polsce wzrasta zainteresowanie niekonwekcjonalnymi dodatkami erotycznymi i upiększaczami seksu. Rośnie otwartość na nowe doznania - mówi dr Kazimierz Szczerba seksuolog i psycholog. - Akcesoria erotyczne dobrze się sprzedają. Najchętniej sięgają po nie mieszkańcy dużych miast, osoby ze średnim i wyższym wykształceniem.

Czy erotyczne gadżety mogą być niebezpieczne? Zdaniem dr Szczerby tylko wtedy, gdy forma staje się dla kochanków ważniejsza niż treść. Wszystko zależy od tego co ich łączy i zdrowego rozsądku. Jeśli nie potrafią kochać się bez kajdanek, czy kartoników z poleceniami to mają problem. - W naszej kulturze dominuja dwa podejścia do seksu - mówi dr Szczerba. - Traktujemy go zbyt poważnie, wręcz podniośle i wtedy staje się on czynnością niemal smutną. Albo też przesadnie lekko i wtedy mamy do czynienia z częstą wymianą partnerów, instrumentalnym traktowaniem. Zbyt rzadko potrafimy znaleźć złoty środek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl