Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Laleczka pełna snów

Irena Łaszyn
Barbie, nawet ta podrabiana, zasługuje na więcej niż odrobina luksusu
Barbie, nawet ta podrabiana, zasługuje na więcej niż odrobina luksusu Archiwum Anny Świeczkowskiej
Ma anielskie włosy, nogi dwa razy dłuższe od rąk i bajkowe życie. Nie ma natomiast męża, szefa, kłopotów finansowych, zmarszczek i klimakterium, choć kończy właśnie 50 lat. Oto fenomenem lalki Barbie.

Podobno wzdycha do niej 99 proc. dziewczynek. A te nieliczne, które wolą banalne przytulanki, pluszaki lub wielkookie lale z opaskami przypominającymi uszy Shreka, są wyjątkiem potwierdzającym regułę.

- Może mają toksycznych rodziców albo nie chodziły do przedszkola? - podpowiada Izabella z Gdańska, mama 26-letniej Ewy, babcia pięcioletniej Zosi i równolatka słynnej Barbie.

Iza nigdy nie zapomni, gdy ujrzała to cudo po raz pierwszy: Lala miała wciętą talię, wydatny biust, buciki na obcasach, białą ślubną suknię, welon i bukiet z kolorowych róż.

- Najpierw zaniemówiłam, a potem się rozpłakałam - przyznaje. - Skończyłam już siedem lat i wiedziałam, że to zabawka dla dziewczynek z lepszego świata. Takich, które mają ciocie w Ameryce, Kanadzie albo Anglii. Jak Beatka.

Siermiężna Polska z czasów Władysława Gomułki wszelkie ekstrawagancje wykluczała. Nawet z marzeń wyjaławiała.
- Ohydna ta lalka! - wykrzykiwała w domu mama Izy. - Chuda, sztywna tyka, której ani nie weźmiesz do łóżka, ani nie postawisz na półce, bo się wywróci.

To prawda, Barbie choć była dorosłą kobietą, nie mogła się utrzymać na własnych nogach. Beatka też tego nie rozumiała. Gdy spróbowała jej skrócić obcasy, panna młoda została bez butów. A wkrótce potem - gdy ukradkiem wyniosła ją do szkoły - bez welonu. Żadna z koleżanek do kradzieży się nie przyznała.

Swojej córce pierwszą Barbie kupiła w Peweksie. Za dolary, które można było zdobyć u cinkciarzy, wystających przed restauracją Newska. Ależ była radość! Te dewizowe lale odziedziczyła potem Zosia. Ale - zdaniem Izy - jest zbyt mała, by wartość spadku docenić. Wnuczka, nad kolekcję księżniczek w połyskujących sukniach, przedkłada Barbie w stroju Hermiony, bohaterki sagi o Harrym Potterze. Czort wie, gdzie o niej usłyszała. Pewnie przyniosła wiedzę z przedszkola, razem z grypą.

Pojawiła się 50 lat temu, dzięki firmie Mattel, za którą stała amerykańska bizneswoman Ruth Handler, a właściwie jej córka - Barbara. A było to tak: Podczas rodzinnych wakacji w Szwajcarii, w 1956 roku, Handlerowie ujrzeli niemiecką lalę Lilli, wzorowaną na bohaterce odważnych komiksów. Miała wydatne piersi z brodawkami i była przeznaczona dla niepruderyjnych mężczyzn. Małą Barbarę na tyle ta "dorosła" lala zafascynowała, że jej mama postanowiła stworzyć zabawkę dla dziewczynek, które już nie chcą bawić się plastikowymi bobasami.
Pierwsza Barbie (zdrobnienie od Barbary), wyprodukowana w Japonii, zadebiutowała 9 marca 1959 roku na targach zabawek w Nowym Jorku. Miała czarno-biały strój kąpielowy, kolczyki, koszyk z akcesoriami plażowymi, okulary przeciwsłoneczne i… piersi bez brodawek.

Początkowo nie zrobiła furory. Handlowcy, gdy spotkali się z tym wychudzonym dziwem oko w oko, zaczęli wręcz wycofywać zamówienia. Ale kampania reklamowa sprawiła, że już przed Bożym Narodzeniem lala Barbie stała się sprzedażowym hitem. W USA kosztowała ok. 3 dolarów. W Polsce była nieosiągalna. Ba! Nie wiedzieliśmy nawet o jej istnieniu, choć małe dziewczynki z lepszej części świata nie umiały bez niej żyć.

Zwłaszcza że lala zaczęła zmieniać image, stroje, fryzury, zawody, przyjaciół, domy, zegarki, torebki, szczotki i akcesoria dla swoich milusińskich. Przechodziła liftingi i diety, podążała za modą, kolekcjonowała samochody i karty kredytowe. Bywała księżniczką, pilotką, lekarką, narciarką, kosmonautką, a nawet kandydatką na prezydenta USA.

Dorastała z kolejnymi pokoleniami, ewoluowała, ale z niewiadomych powodów - mimo licznych sukni ślubnych i welonów - nie dorobiła się męża i dzieci. Ken był wiecznym chłopakiem, wpadał na chwilę i wypadał.

Może było z nim coś nie tak? A może z nią? Ileż to teorii wysnuto na ten temat, ileż pojawiło się książek, artykułów, komiksów, prac naukowych! Dlaczego się nie starzeje? Dlaczego wiecznie się pindrzy i wyleguje? Dlaczego jest snobką? Dlaczego nie tyje, nie sprząta ubikacji, nie ma zmarszczek, problemów w pracy i wrednego szefa?

Być jak Barbie

Świat oszalał na jej punkcie. Każda dziewczynka chciała (i chce) mieć swoją Barbie. I prawie każdy facet. Wydaje się bowiem kwintesencją kobiecości.

Nieprawda? Hm… A na pewno jesteś facetem?

Badania, prowadzone przez amerykańskich i - uwaga! - polskich naukowców wykazują, że mężczyźni za najbardziej ponętną kobietę uważają niezbyt rozgarniętą blondynkę o wymiarach 90/60/90. Taką o sylwetce Barbie, popularnie zwanej klepsydrą. Bo takie podobno bardziej cieszą się z życia i mają… 30 proc. więcej estradiolu (hormonu płciowego wytwarzanego przez jajniki) niż panie o innych kształtach. A estradiol wpływa na zdolności reprodukcyjne.

Wpływa, nie wpływa - Barbie ta właściwość nie dotyczy, co do dziś zaprząta głowę licznym barbiologom. Tak jak fakt, że nie potrafi utrzymać się na nogach. Ci bardziej złośliwi zwalają to na karb anorektycznej figury, postury i natury. Bo gdyby przełożyć proporcje lalki na wymiary realnej kobiety, wyszłoby 84/46/80, przy 175 cm wzrostu i 23,5 kg wagi, z których niemal 17 kg należałoby odliczyć na biust. Tak przynajmniej wyliczył humorysta Dave Barry, cytowany przez Mary F. Rogers, autorkę książki "Barbie jako ikona kultury". To wyjątkowo okrutny facet, bo wytyka też Barbie "bezduszny uśmiech, oczy wielkości podstawek pod piwo, nos jak ziarnko grochu i tyle włosów, że mogłaby zatkać Tunel Lincolna".

Skąd więc wziął się mit, że Barbie jest piękna, seksowna i idealna?
"Czyżby model kulturowy? - rozważa Mary F. Rogers. - Modele składają się właśnie z takich idealizacji i przesadnie zaakcentowanych cech. Inspirują nas i motywują do działania częściowo także dlatego, że właściwie nie wiemy nic o ich ograniczeniach czy upadkach. Barbie funkcjonuje więc jako jeden z wielu modeli, dzięki którym małe dziewczynki uczą się, że ich wygląd jest kluczową sprawą dla ich kobiecości, a także dla bycia obiektem pragnień, godnym poświęcenia czasu i uwagi. Do wielu dziewczynek przesłanie to nie dociera z całym impetem i siłą, jednak tylko nieliczne wychodzą bez szwanku".
Krzysia, studentka Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, nie ukrywa, że lalka nią zawładnęła. Uświadomiła to sobie jednak dopiero podczas pisania prac "Lalka Barbie w moim życiu. Moje doświadczenia i wnioski życiowe wynikające z obecności w kulturze Barbie" oraz "Barbie jako element systemu", które jej i 15 innym osobom z roku zlecił Wojciech Charkin, starszy wykładowca na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa ASP. Prywatnie - raczej niechętny lalom o bardzo małym rozumku. Głównie takim w białych kozaczkach, z tipsami i cekinami. "Moja przygoda z lalką Barbie sprawiła, że zawsze pragnęłam być piękna i atrakcyjna. Mogłam mieć bałagan w pokoju, ale wychodząc z domu, musiałam ładnie wyglądać i dobrze się prezentować. Chciałam być zgrabna jak Barbie, mieć długie włosy jak ona, a kolor różowy przez dłuższy czas był moim ulubionym" - pisze Krzysia.

Wspomnień czar

Ania Świeczkowska ma 20 lat, długie proste włosy, jeszcze dłuższe nogi, szczupłą sylwetkę i dobrze wie, że może być kobietą idealną. Swoją pracę ilustruje zdjęciami z domowego archiwum, z ukochaną lalą w tle i zdjęciami gadżetów, bez których porządna lala obyć się nie może. Od muszli klozetowej po telewizor.

Opowiada, że swoje lalki - a miała je w dużych ilościach - codziennie nosiła do przedszkola. Podobnie czyniły to inne dziewczynki. Gdyby któraś o Barbie zapomniała, byłaby z towarzystwa wykluczona, bo zabawa w dom i bal była główną ceremonią dnia. Czesały je, ubierały, prezentowały nowe kreacje. Przeważnie - różowe. Ania różu nie znosiła, więc coraz częściej sama szyła lalkom ubrania. Projektowała też mebelki do domku ze spadzistym dachem, zrobionego przez tatę. Domek miał dwie kondygnacje, cztery pokoje i windę, którą wprawiało się w ruch poprzez pociągnięcie sznurka.

- Największym uznaniem cieszyły się oryginalne lalki firmy Mattel - podkreśla. - Ja miałam taką tylko jedną. Od podróbek różniła się tym, że miała fabrycznie namalowane białe majtki, a specjalny mechanizm sprawiał, że nie można jej było odczepić głowy.

Olga Kołodziejczak, która zamiast oryginalnej Barbie miała nieoryginalną Petrę - głowę mogła odrywać do woli. Czyniła to z dziką rozkoszą, a następnie nasadzała na różne przedmioty. Dziś przypuszcza, że był to element dość makabrycznego poczucia humoru, odziedziczonego po męskim przodku. Oprócz tego, bawiła się w tworzenie ubranek dla Petry. Bo trudno nazwać szyciem przerabianie skarpet na spódnice. Tych kiecek produkowała wciąż więcej i więcej. Może dlatego wybrała wzornictwo przemysłowe?

Młodsza siostra Ani przypomina, że tańsze lalki zwykle były degradowane do roli służących i sprzątaczek. Podobnie jak lale z brzydkimi rysami twarzy, niestarannym makijażem czy fryzurą. Ładny i bogaty zawsze ma lepiej, o czym wiedzą nawet małe dziewczynki.

Małgosia Szewczyk zauważa, że oryginalna lala miała zwykle na imię Klaudia, Sylwia, Andżelika. A te stare i zniszczone, pomazane i łyse weteranki zabaw bywały Zochami i Baśkami. Lśniące Andżeliki lubiły się nad nimi pastwić. One stanowiły arystokrację, miały swój odrębny świat i własne łóżko. Nawet do przytulania się nie nadawały, od tego był miś.
Diana, koleżanka Małgosi, która uważała się za prawdziwą księżniczkę i tak też była traktowana przez swoją mamę, wszelkich Barbie miała najwięcej. Leżały na najwyższej półce, do której sięgała tylko mama Diany, w firmowych pudełkach, nigdy nieodpakowane. Była tam oryginalna para królewska, rumak z długą grzywą i różowa karoca. Małgosia przypuszcza, że dziewczynka nigdy tych zabawek nie dotknęła, by nie skalać czegoś, co mama z takim trudem zdobyła. "Do dzisiaj pamiętam słowa wychowawczyni wypowiedziane do rozbeczanej Diany, którą uszczypnął kolega Łukasz: Jeśli nie chcesz, żeby ludzie cię dotykali, to się opraw w szklaną ramkę. Barbie i Ken zapewne opuścili wtedy ze smutkiem swoje puste plastikowe główki, a Diana i tak nie mogła się do nich przytulić, bo stały TAM, na szafce w firmowym pudełku, za szklaną ramką" - zanotowała.
Małgosia mówi, że Diana swoją mamę czciła tak mocno, że na występy z okazji Dnia Matki - podczas gdy inne zakładały odświętne spódnice i bluzki - ona wciskała się w polarowe spodenki w różowe lale i bluzę z barbiowym nadrukiem. To był jej strój galowy. Bo Barbie w ich domu pełniła rolę totemu.

Pępek świata

Mary F. Rogers uważa, że wśród ikon kultury są ludzie z krwi i kości, tacy jak Madonna, Elvis Presley, Marilyn Monroe. I są wytwory fantazji, jak Superman czy właśnie Barbie. Ale czystą fantazją Barbie na pewno nie jest. Powiązana jest bowiem z realnym życiem, a siłę zyskuje dzięki kulturze, w którą się wpisuje.

Zdaniem autorki, tak naprawdę lalka stanowi wierzchołek lśniącej "ikonicznej" góry lodowej, o czym przekonała się dopiero wtedy, gdy zaczęła pogrążać się w świecie Barbie. Gdy odkryła, że ten kawałek plastiku został umieszczony w amerykańskiej kapsule czasowej sporządzonej z okazji dwustulecia Stanów Zjednoczonych. Gdy dowiedziała się, że co najmniej ćwierć miliona osób na świecie zbiera lalki Barbie. A egzemplarz sprzed 40 lat może kosztować na aukcji ponad 8000 dolarów.

Dzisiejszej Barbie od tego wszystkiego w głowie się przewraca. Żyje w luksusie i dostatku. Mieszka w kosztownych domach. Jeździ czerwonym ferrari, białym porsche i rowerem z przerzutką o dziesięciu biegach. Ma futro z prawdziwych norek. Trafia na wybiegi. Znani projektanci wymyślają dla niej stroje. Z okazji jubileuszu, podczas nowojorskiego pokazu mody zorganizowanego przez firmę Mattel, najciekawsze kreacje, które lalka nosiła przez te 50 lat, zademonstrują modelki.

Pracowali dla Barbie Dior, Chanel, Versace, Armani i nasza Ewa Minge. A Christian Louboutin wymyślił dla niej różowe szpilki. W prezencie na 50. urodziny. Nie wygląda w nich jak Dzidzia-Piernik, jest bowiem wieczną nastolatką. Albo symbolem niedojrzałości pozbawionej wieku.

Nie grozi jej więc klimakterium, osteoporoza i cellulitis. Ale dotknąć może światowy kryzys. Barbiolodzy wytropili, że w IV kwartale ub. r. sprzedaż lalek spadła o 21 procent. A i teraz ikona konsumpcjonizmu podobno cienko przędzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki