18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Stalinowski więzień napisał kultowy song w PRL

Krzysztof M. Kaźmierczak
Izabela Kaseja, siostra Aleksandra Studniarskiego, ps. Lew, autora przejmującej piosenki
Izabela Kaseja, siostra Aleksandra Studniarskiego, ps. Lew, autora przejmującej piosenki Sławomir Seidler/POLSKA
Dziennikarz "Polski" odkrył, kim był nieznany dotychczas autor songu.

Nie był nim kryminalista, ale 20-letni chłopak zamęczony przez UB w 1954 r. Posłuchaj songu "W więziennym szpitalu"

"W więziennym szpitalu, na zgniłym posłaniu, nieznany młodzieniec umiera" - tę piosenkę od pół wieku śpiewają przy ogniskach kolejne pokolenia.

Aleksander Studniarski ps. Lew miał szesnaście lat, gdy z kilkoma kolegami założył Krajową Armię Wyzwoleńczą. Był rok 1950. Na murach wypisywali antykomunistyczne hasła. Gdy wpadli, w 1952 r., stalinowska bezpieka, a potem sąd wojskowy uznały ich za groźnych wrogów państwa i systemu. Po tygodniu zapadły wyroki.

Olek dostał osiem lat. W więzieniu napisał słowa piosenki, którą w Polsce zna niemal każdy. Studniarski zmarł w 1954 r. w szpitalu Centralnego Więzienia Urzędu Bezpieczeństwa na Montelupich w Krakowie. Umarł, bo UB nie zezwoliło, aby ciężko chory na nerki chłopak leczył się na wolności.

O chłopcu zamęczonym w więzieniu za czyn, który dziś wydaje się błahostką, dziennikarzowi "Polski" opowiedział przed dwoma laty nasz czytelnik. Zaczęliśmy szukać śladów po Olku. W IPN udało się odnaleźć akta sprawy. Potem w całym kraju szukaliśmy jego rodziny i żyjących świadków. Wtedy nie było jeszcze wiadomo, że to Olek napisał słynny song.

Słowa piosenki znaleźliśmy wśród listów i pamiątek po Aleksandrze Studniarskim, przechowywanych przez jego rodzinę. Przejmujące, adresowane do matki strofy napisał w trakcie kilkumiesięcznej choroby. Z zapisków wynika, że uzdolniony muzycznie chłopak był także autorem melodii. Dopiero po latach zastąpiono ją inną, pochodzącą z przeboju Animalsów "Dom wschodzącego słońca".

To od nas rodzina Olka dowiedziała się, że dokumenty ze śledztwa UB przechowuje archiwum IPN. W ubiegłym tygodniu siostra bohatera Izabela Kaseja wystąpiła do sądu o pośmiertną rehabilitację brata i uznanie stalinowskiego wyroku za bezprawny.

Posłuchaj &quot

W więziennym szpitalu nieznany bohater umiera

"W więziennym szpitalu, na zgniłym posłaniu, nieznany młodzieniec umiera…". Tak zaczyna się ta piosenka "od zawsze" śpiewana przy ogniskach na melodię "Domu wschodzącego słońca" Animalsów. My przeprowadziliśmy śledztwo mające na celu odnalezienie autora jej słów.
I dziś opowiemy tragiczną historię autora ballady Aleksandra Studniarskiego, stalinowskiego więźnia.
Poznań, rok 1952, siódma rocznica wyzwolenia miasta przez Armię Czerwoną. W kilku miejscach miasta pojawiają się napisy, których potem milicjanci nie odważą się cytować w pełnym brzmieniu w swoich raportach.

Zamiast "Precz z komunizmem i propagandą Stalina" zostawiali tylko pierwsze i ostatnie słowa, resztę wykropkowywali. Ale ludzie idący niedzielnym rankiem do kościoła zobaczyli je bez kropek, w całości. Tego władza nie wybaczała.

Szablon do napisu przygotował 18-letni uczeń stolarski, Aleksander Studniarski, ps. Lew. Odbijali go czarną farbą olejną na murach koledzy z jego organizacji. Napisy szybko zamalowano, ale machina systemu ruszyła na poszukiwania tych, którzy ośmielili się napisać to, o czym wielu bało się mówić choćby szeptem. 2 kwietnia połowa czteroosobowej Krajowej Armii Wyzwoleńczej znalazła się w podziemiach Urzędu Bezpieczeństwa przy ul. Kochanowskiego. Wkrótce trafili tam pozostali.
Nie wiadomo, jak brutalnymi metodami zmuszono nastolatków do mówienia.

Stalinowscy śledczy byli skuteczni, radzili sobie nawet z ludźmi, którzy wytrzymywali podczas wojny tortury gestapo. "Lew" i jego koledzy przyznali się do uczestnictwa w konspiracji. 28 lipca 1952 r. oficer UB Henryk Knychała zakończył śledztwo. Odtąd zezwolono oskarżonym na kontakt korespondencyjny z rodziną.

Poznań, 31 sierpnia 1952. Studniarski pisze do rodziny: "Jestem zdrów i oczekuję rozprawy... Spodziewam się szybkiego wyjścia... Nie martwcie się o mnie, nic złego mi się nie stało i nie stanie...".

Proces odbył się w gmachu UB. Był błyskawiczny. Wyrok zapadł w ciągu tygodnia, już na drugiej rozprawie. Nastolatków, którzy chcieli walczyć z komunizmem za pomocą zepsutego pistoletu, starej amunicji i szablonu do napisów, potraktowano jako groźnych przeciwników ustroju. Najsurowszy wyrok dostał przywódca organizacji. Przewod- niczący składu Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu, kpt. Andrzej Kruszka i ławnicy Jan Wol-szczak, Ryszard Bździkot nie znaleźli okoliczności łagodzących.

Poznań, 21 września 1952: "Jak Tatuś wie, dostałem 8 lat, lecz w ogóle się nie martwię, bo myślę być na Gwiazdkę w domu... Nie martwcie się o mnie, bo mnie się krzywda nie stanie...".

"Lew" bagatelizował sytuację, ale rodzicami chłopaka wyrok wstrząsnął. Ich jedyny syn chciał zostać leśniczym. Planował małżeństwo z Różą. Runęły wszelkie marzenia o dobrej przyszłości dla Olka.
Poznań, 5 października 1952: "Apetyt mam dobry, jednak nie ma co jeść i wciąż chodzę głodny... Tak jak zwykle spodziewam się być niedługo w domu...".
Starał się o przeniesienie z aresztu w Poznaniu, gdzie były ciężkie warunki, duże przeludnienie i wielu kryminalistów. Pocieszał w listach rodziców i siostry. Przesyłał pozdrowienia dla ukochanej Róży. Wypytywał o Lorda, wilczura, którego znalazł na ulicy i wychował od szczeniaka.

Poznań, 25 stycznia 1953: "Mamusia pisze mi ostatnio, dlaczego tak rzadko i mało piszę. Musi Mamusia wyrozumieć, że ja papier mam ograniczony, a także nie mogę więcej jak jeden raz na miesiąc pisać... Myślę, że moje siedzenie długo nie potrwa...".

26 stycznia przewieziono go do Więzienia Wychowawczego w Jaworznie. Był to zakład dla młodych skazanych, przeważali "polityczni". Panowała luźniejsza atmosfera. Aleksander liczył na to, że będzie mógł pracować. Nie chciał obciążać rodziców przesyłających mu pieniądze na zakupy w więziennej kantynie.

Jaworzno, 27 lutego 1953: "Zaraz, jak przyjechałem, zapisali mnie jako pianistę, przez co będę mógł grać... Do rychłego zobaczenia na wolności...". Muzyka była jego pasją. Akompaniował w świetlicy w Zakładach Metalurgicznych im. J. Stalina. Jej kierownik jedyny wstawił się za Olkiem po aresztowaniu.

Na listach z więzienia "Lew" przyklejał znaczki upamiętniające mistrzostwa Europy w boksie, które odbyły się w Polsce. Nasi zdobyli pięć złotych medali, a co ważniejsze aż trzykrotnie w finałach pokonali bokserów z ZSRR. To było coś na miarę gestu Kozakiewicza na olimpiadzie w Moskwie, ale nie można było cieszyć się publicznie. Zmarł Stalin, ale stalinizm trzymał się dobrze. Dwa miesiące przed mistrzostwami nazwę Katowic zmieniono na Stalinogród.

Jaworzno, 12 czerwca 1953: "Jestem zdrowy, czuję się dobrze i tylko oczekuję amnestii. Czy mnie obejmie, czy nie, ja jednak zawsze jestem dobrej myśli...".

Na próżno razem z innym więźniami czekał na amnestię po śmierci Stalina. Pod koniec lata zaczął chorować. Podczas wojny, jako 10-latek miał problemy z nerkami, ale wyzdrowiał. Teraz, za kratami, choroba nagle powróciła. Lekarz więzienny z Jaworzna nie mógł sobie z nią poradzić. 13 września przewieziono chłopaka do Centralnego Więzienia UB na Montelupich w Krakowie.

Cieszyło się ono ponurą sławą, ale miało oddział medyczny. Kilka wydzielonych sal trudno było nazywać prawdziwym szpitalem. Chociaż lekarze starali się, brakowało im sprzętu medycznego i leków. Kraków, 10 października 1953: "Stan mój bardzo poważny, ale obecnie trochę się poprawiło...

Tutejszy doktor kazał mi pisać do sądu o przerwę w karze i ja napisałem, ale jeszcze odpowiedzi nie otrzymałem... Proszę Mamusię i Tatusia, by się nie martwili, bo może Bóg da, że wyzdrowieję...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stalinowski więzień napisał kultowy song w PRL - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl