To nie był jeden wypadek. Do studzienki w Brzegu o mało nie wpadł też nastolatek

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Jak wynika ze śledztwa, studzienka przy ul. Krzyszowica była źle zabezpieczona nie tylko w dniu tragicznego wypadku.
Jak wynika ze śledztwa, studzienka przy ul. Krzyszowica była źle zabezpieczona nie tylko w dniu tragicznego wypadku. Archiwum
Mijają cztery miesiące od tragedii z udziałem 5-letniego dziecka, które zmarło po wpadnięciu do studzienki kanalizacyjnej. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w tym samym miejscu kilka dni wcześniej doszło do innego wypadku.

Feralna studzienka znajduje się przy ul. Krzyszowica w Brzegu, na trawniku tuż koło chodnika. 17 maja, podczas niedzielnego spaceru, 5-latek zszedł na trawę i nadepnął na kratę, która przykrywała wylot studzienki.

Prowizoryczne zabezpieczenie było źle dopasowane i dziecko spadło 3,5 metra w dół. Chłopca wyciągnął ze studzienki zaalarmowany przez babcię ojciec i zaczął reanimację, którą kontynuowali ratownicy z pogotowia.

Mimo wysiłków lekarzy po kilku dniach 5-latek zmarł. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci był uraz głowy oraz utonięcie.

Za zabezpieczenie studzienki odpowiadała firma, która na zlecenie miejskich wodociągów prowadziła roboty kanalizacyjne w Brzegu. I to właśnie kierownik budowy usłyszał jeszcze w maju zarzut narażenia małoletniego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
W momencie wypadku znajdująca się nie dalej niż 1,5 metra od chodnika studzienka nie była niczym odgrodzona, a worki, które według przedstawicieli firmy miały zabezpieczać właz, leżały z boku. Z kolei krata, którą robotnicy założyli zamiast pokrywy (chodziło o przewietrzenie kanału) miała zbyt małą średnicę.

Teraz okazało się, że to nie był jedyny wypadek w tym miejscu.

- Kilka dni wcześniej kilkunastoletni mieszkaniec Brzegu przeskakiwał przez mur odgradzający teren szkoły od ulicy. Stanął na kracie i noga wpadła mu do studzienki - mówi Wojciech Fabijaniak, prokurator prowadzący śledztwo. - Dlatego kierownikowi budowy przedstawiliśmy drugi zarzut.

Choć skutki zaniedbania były inne, zarzut jest identyczny z pierwszym, a ocena odpowiedzialności i skutków tych dwóch zdarzeń będzie należała już do sądu. Na razie nie wiadomo, kiedy skończy się postępowanie prokuratorskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska